Szybki odwrót na lepsze, lecz nie ustalone wcześniej pozycje...
Bynajmniej nie była to ucieczka i Garet potrafił zrozumieć podejście Rubin do zagadnienia. Smok powinien dbać o swego jeźdźca, i na odwrót oczywiście. Były więc takie sytuacje, kiedy para musiała się rozdzielić, co innego bowiem niepokój o partnera w chwili, gdy toczono walkę z naziemnym wrogiem, co innego gdy przeciwnikiem miał być inny smok. Wtedy nic ani nikt nie powinno rozpraszać walczącej smoczycy, a Garet równie dobrze jak Rubin wiedział, że w konieczność dbania o zdrowie i życie jeźdźca skończyłoby się katastrofą.
Wszak umysł walczącego, bez względu na rasę czy płeć, musiał być skupiony tylko na jednym - na walce.
Ledwo Rubin wylądowała, Garet rozpiął pasy i zeskoczył na ziemię. Prawie w tym samym momencie Rubin wzbiła się w powietrze, a wywołany machnięciem skrzydeł podmuch wiatru zasypał obserwatorów kurzem, liśćmi i drobnymi gałązkami.
Garet opuścił ramię, którym osłonił oczy przed pyłem, po czym ruszył szybko na spotkanie z idącym w jego stronę lordem Dartonem.
- Co się stało? - spytał Darton, gdy już wymienili pospieszny uścisk dłoni.
- Kłopoty - stwierdził Garet. - Być może bardzo duże, jeśli prawdą jest to, co wyczuła Rubin. Prawdopodobnie Zhanes ma swego smoka - dodał.
- Smoka? - Darton przeniósł wzrok z Gareta na krążącą nad Cyr Rubin, potem ponownie spojrzał na Gareta. - Skąd wziął smoka?
Pytanie było czysto retoryczne i Garet nie miał zamiaru na nie odpowiadać.
- Wszystkie zapory, zasieki i palisady w Przeklętej Przełęczy zostały spalone - powiedział. - Darreńczycy mogą sobie przechodzić jak chcą, tam i z powrotem.
- To jeszcze o niczym nie świadczy. - Garet uprzedził ewentualne pytanie gospodarza. - Jednak w pobliżu przełęczy Rubin wyczuła innego smoka. Nie sądzę, by się myliła, więc musimy się przygotować na nieprzyjemną niespodziankę.
Darton przez moment milczał.
- Powiadają, że nawet smoki nie są niezwyciężone - powiedział.
- Powiadają - potwierdził Garet, nie zamierzając z nikim omawiać słabości swej partnerki. - Im więc szybciej rozprawimy się z tamtym smokiem, tym szybciej dobierzemy się do Darrenu.
- My się rozprawimy? - uprzejmie zdziwił się Darton.
- Mam nadzieję, że nasza pomoc nie będzie potrzebna, ale jeśli nie... Rubin chce stoczyć walkę w okolicy Cyr. W razie konieczności przydałoby się kilku kuszników i łuczników. Najlepszych strzelców, jacy są pod twoim dowództwem, lordzie Darton.
Darton nie wahał się nawet przez ułamek sekundy.
- Gilmore! - Okrzyk pana na Cyr słychać było chyba nawet na błoniach. Zgoła niepotrzebnie, bowiem starszy wiekiem mężczyzna w półpancerzu zjawił się nim ucichło echo okrzyku.
- Weź Finna i Jory'ego. Zbierzcie po czterdziestu ludzi. Najlepszych, jakich mamy.
- Jowan! Konie odprowadźcie jak najdalej od zamku.
- Meryn! Obserwatorów na wieże. Jak się pojawi drugi smok, chcę o tym jak najszybciej wiedzieć.
Ludzi jakby wymiotło.
- Trochę wina? - zaproponował uprzejmie Darton.
- Z chęcią - odparł Garet, który nie miał nic przeciwko temu, by oczekiwanie umilić paroma łykami dobrego trunku. - Może z murów będzie lepszy widok?
- Jaxam? Słyszałeś, co powiedział lord Garet. - Darton nie czekał na odpowiedź, tylko mówił dalej. - I przynieś moją perspektywę.
- Zapraszam. - Wskazał schody, prowadzące na mury.
Parę minut później stali na murach, wpatrują się na przemian to w horyzont, to w krążącą nad zamkiem Rubin.
- Mogła się pomylić? - spytał Darton, podnosząc lunetę do oczu i kierując ją w stronę, gdzie leżała Przeklęta Przełęcz.
- Nie sądzę - powiedział Garet.
Darton odłożył lunetę i podsunął Garetowi puchar. Sam sięgnął po drugi.
- Zdrowie Rubin - powiedział.
Garet podniósł swój.
- Zdrowie! - odparł.
Upił ledwie łyk, po czym gwałtownie odłożył puchar, omal nie rozmijając się z tacą.
- Leci! - powiedział.
- Gdzie? - spytał Darton, po czym ponownie uniósł lunetę.
- Szykować się! - rzucił po chwili rozkaz.
Niemal równocześnie z wież błysnęły sygnalizacyjne światła.
Chwilę później Garet zobaczył na horyzoncie niewielki, szybko się zbliżający punkt. |