Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2016, 21:58   #34
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Silyen oddał klucz i pożegnał karczmarza, skinął głową tym, których poznał wczoraj, na spotkaniu zorganizowanym przez Naresię.
W drzwiach niemal zderzył się z kolejnymi poznanymi wcześniej osobami. Wesoła jak zwykle Dzwonek wędrowała w towarzystwie wściekłego Daske i mnicha, który wyglądał na spokojnego. Najwyraźniej poranna dyskusja nie przebiegła po myśli wszystkich.
- Dzień dobry - Silyen powitał cała trójkę, po czym ruszył dalej. Wiara w dobrą obsługę to jedno, a własnoręczne przygotowanie wierzchowca do podróży to drugie.

Wielkie wrota skrzypnęły cichutko, ukazując na wyraz przestronne pomieszczenie, oświetlone porannym słońcem, wpadającym przez duże okna.
Silyen rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś stajennego. Nikogo nie było, ale z naprzeciwka, z części przeznaczonej dla centaurów, wyszła przedstawicielka tego gatunku.

- Dzień dobry - powiedział Silyen, po czym skierował się do boksu, w którym stał jego wierzchowiec.
Centaurzyca skinęła głową na powitanie, po czym rozejrzała się po części dla koni i dopiero wtedy ruszyła dalej, podchodząc do białego ogiera.
- Piękny wierzchowiec - powiedział Silyan, nie zadając oczywistego pytania, po co centaurowi koń.
Skinęła głową, wyrażając tym poparcie dla jego słów.
- Dawno razem nie galopowaliśmy - dodała, dotykając dłonią pyska zwierzęcia.
- Nie wygląda na to, by spędzał dużo czasu w stajni.
- Nie spędza, tego jestem pewna. - Rzuciwszy owe zapewnienie, odwróciła się do elfa. - Pomóc? - Wskazała na jego wierzchowca.
- Nie, dziękuję. Ojciec by mnie zamknął w ciemnicy, gdybym nie potrafił się nim zająć. - Uśmiechnął się. Pogłaskał wierzchowca po szyi, po czym poczęstował Mellta marchewką.
Kary rumak w mig rozprawił się z poczęstunkiem, po czym spróbował wsadzić nos do kieszeni płaszcza elfa.
- Łakomczuch - powiedział Silyan. - Utyjesz i zamienisz się w beczułkę.
Temu zarzutowi odpowiedziało lekceważące parsknięcie i spojrzenie ucieleśnionej niewinności.
Centaurzyca roześmiała się.
Elf pogłaskał wierzchowca po szyi, Po czum chwycił derkę.
- Teraz, proszę, zachowaj się, jak przystało na dobrze wychowanego rumaka. - Silyen zaczął siodłać wierzchowca.
- Wydaje się być całkiem dobrze wychowany - pochwaliła, podchodząc bliżej.
Mellt spojrzał na centaurzycę podejrzliwie, potem przeniósł wzrok na swego pana.
- Czasami gryzie i kopie obcych - powiedział Silyen. - Tak go wychowano. Ale ja na to nigdy nie narzekałem. - Ponownie pogłaskał rumaka.
- Dobre na koniokradów. - Pochwała w jej głosie była wyraźna, centaurzyca przystanęła także nim znalazła się zbyt blisko.
- Mellt, bądź grzeczny. - Elf położył dłoń na szyi wierzchowca. - Paru pożałowało, prawda?
Mellt skinął głową, jakby rozumiał, co się do niego mówi.
- Dostali na co zasłużyli. - Po jej głosie dało się poznać iż wyraźnie nie przepada za tymi, którzy parają się tą profesją. Także gniewne machnięcia ogonem, potwierdzały ten stan rzeczy. - Skąd pochodzi?
- Z Erresumy - odparł Silyen. - Przepłynął ze mną morze, chociaż zachwycony nie był tak długą bezczynnością. Po wodzie jeszcze nie nauczył się biegać. Nawet on nie jest doskonały.
Mellt szturchnął głową swego pana, w ten sposób odpowiadając na pozorną krytykę.
- Elfie królestwo - mówiąc skinęła głową. - W chwili obecnej w karczmie jest jeszcze jeden przedstawiciel tej rasy. Czyżbyś podróżował z księżniczką? - Pytanie padło w elfim, niezbyt płynnym, ale zrozumiałym.
- Od niedawna - odparł Silyen w tym samym języku. - Dokładnie od wczoraj - sprecyzował.
- Zatem pogalopujemy wspólnie. Zwą mnie Nayra - przedstawiła się, chyląc lekko głowę.
- Silyen. - Elf skłonił się w odpowiedzi. - A to, jak już wiesz, jest Mellt. Mellt, przywitaj się, proszę.
Wierzchowiec grzebnął kopytem i pochylił głowę.
- Miło nam będzie przebyć razem z tobą, w galopie, kawałek świata - Silyen dokończył powitanie.
- Szkoda, że nie w innych okolicznościach. Czy to wszystkie jego sztuczki czy też potrafi coś więcej? - zapytała, zmieniając temat.
- Potrafi być grzeczny jak baranek, jak i zabójczy w działaniu. I przyjdzie do mnie, jeśli go zawołam. Potrafi się również położyć, ale za tym nie przepada.
- Idealny towarzysz - stwierdziła. - Niemal tak dobry jak Alayen. Bez urazy - ostatnie słowa skierowała do konia, osładzając je uśmiechem, aczkolwiek lekkim.
- Alayen? - zainteresował się elf.
Nayra wskazała dłonią białego rumaka.
- Wierzchowiec księżniczki - wyjaśniła. - Pochodzi z królestwa jej matki. Zalisena nigdzie się bez niego nie rusza. Tak samo jak bez Sługi. O tym jednak z pewnością wiesz.
- Spotkaliśmy się - wyjaśnił Silyen. - Dzień dobry, Alayenie - przywitał wierzchowca księżniczki.
Koń jednakże nie wydawał się elfem zainteresowany. To z kolei wywołało kolejny wybuch cichego śmiechu centaurzycy.
- Ma swoje humory.
- Każdy ma prawo do złych chwil - stwierdził Silyen. - Szczególnie dobry przyjaciel.
- Względnie przydałoby mu się pobyć nieco dłużej w towarzystwie zwykłych przedstawicieli jego rasy. Zalisena zbytnio…
Co też takiego powiedzieć miała, Silyen nie miał okazji usłyszeć, bowiem jej słowa przerwało wejście mortola. Nayra przywitała go skinięciem głową i krótkim
- Sługo - rzuconym na powitanie.
- Dzień dobry - dorzucił swe powitanie Silyen.
Mortol skinął im głową, jednak nie odezwał się. Zamiast tego ruszył w stronę białego ogiera i zajął się przygotowywaniem go do drogi.
- To najwyraźniej oznacza, że i my powinniśmy się zbierać - centaurzyca zwróciła się do elfa, całkowicie ignorując obecność sługi.
- Nie wypada się spóźnić - przytaknął elf, po czym dokończył siodłanie wierzchowca. Sprawdził popręg, po czym starannie umocował juki.
Nayra zaś podeszła do boksu oddalonego od tego, w którym stał Mellt o dwie przegrody. W nim to znajdował się masywny, kasztanowy wierzchowiec, który na jej pojawienie się zareagował głośnym rżeniem.
- No już, już, przecież przyszłam, nie bocz się na mnie - przywitała go, sięgając po siodło.
Silyan uśmiechnął się.
- Pomóc w czymś? - spytał.
Nayra przerwała zapinanie pasów i spojrzała na pytającego.
- W normalnych okolicznościach powiedziałabym 'nie', ale jak nie będziemy gotowi to Daske dostanie szału. Gdybyś mógł. Wciąż muszę założyć siodło dla małej...
- Oczywiście - zapewnił Silyen, ruszając w stronę Nayry. - Mellt, czekaj.
- Gdybyś mógł dokończyć - wskazała na kasztana i siodło. - Resztę rzeczy trzymam w swoim boksie. Zaraz wrócę.
Elf darował sobie słowa potwierdzenia, tylko od razu podszedł do wierzchowca, by dokończyć siodłania.
Nayra w międzyczasie zniknęła za drzwiami prowadzącymi do części stajni przeznaczonej dla jej rasy. Nie było jej dłuższą chwilę, gdy jednak wróciła na grzbiecie miała założone siodło, które raczej dla dorosłego nie pasowało, jednak w zupełności dla dziecka, lub młodej osoby być powinno. Poza nim niosła juki oraz łuk i wypełniony strzałami kołczan.
- To dla towarzyszki Daske? Dla Dzwonka? - spytał Silyen.
Skinęła głową potwierdzając.
- Nie ma mowy żeby podróżowała sama. Daske prędzej by zabił wszystkie konie niż na to pozwolił. Zgodziłam się bo lubię małą. - Nie było tajemnicą dla nikogo, że przedstawiciele tej dumnej rasy za żadne skarby świata nie zgodziliby się służyć za wierzchowca. Widać jednak ta konkretna przedstawicielka miała te ogólnie przyjęte zasady za nic.
- Chodźmy więc. - Silyen podał wodze kasztanka Nayrze. Znając charakter Daske... lepiej było się trzymać z dala nie tylko od Dzwonka.
 
Kerm jest offline