Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2016, 14:03   #36
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Radosny pisk obudził mnicha, który z rozleniwieniem otworzył jedno oko. Hałas jaki tworzyła wokół siebie ten chochlik dla wielu mógłby być irytujący, jednak mężczyzna przywitał to z uśmiechem. Radosne stworzonko, której prędzej było do psot i zabaw niż poważnego i ciężkiego życia.
Skoro już jedno oko było otwarte, to i drugie trzeba było otworzyć. Ziew. Taki mały, a potem Fei Li wstał i zaczął się ubierać. Nie przejął się tym że poza majtkami nie miał nic na sobie, bowiem nie sądził by Dzwoneczek się jakoś specjalnie mu przyglądał.
Gdy ich spojrzenia w końcu natrafiły na siebie skłonił się lekko i rzekł:
-Dzień dobry skrzacie - uśmiechnął się do niej szeroko.
- Wspaniały dzień - odparła istota, śmiejąc się wesoło. Jej towarzysz był najwidoczniej odmiennego zdania, o czym wyraźnie świadczyła jego mina. Możliwe jednak iż chodziło tylko o sam fakt istnienia Fei Li i jego pobytu w stajni. - Ale Dzwonek nie jest skrzatem. Skrzaty nie mają ogona, Dzwonek ma - na potwierdzenie, zamachała ową kończyną co by mnich mógł dokładnie ów ogon obejrzeć.
-Yyy… - wydobyło się z ust mnicha, który strzelił -Słodkim kotkiem?
- Słyszałeś? - Moonria zwróciła się do Daske, który sprawiał wrażenie, jakby chciał sięgnąć po miecze, względnie rozszarpać mnicha gołymi rękami. - Dzwonek słodka! Dzwonek słodki kotek! Chcesz jabłko? - Szybkiej zmianie tematu towarzyszył wyciągnięty w stronę mnicha owoc.
-Jeśli Cię obraziłem to proszę o wybaczenie - mnich lekko się skłonił ku Moonrie - Obcy jestem, a i świata zbyt dobrze nie znam - mimo tych słów Fei Li cały czas obserwował mężczyznę
- Obrazić Dzwonka? - zapytała wyraźnie zdziwiona. - Czym?
-Swoją niewiedzą. Twój przyjaciel...Nerwowo reaguje. A przecież nie chcemy tutaj żadnych awantur - słowa mnicha były łagodnie wypowiedziane, bez cienia wyższości czy jakiejś zuchwałości.
Moonria przeniosła spojrzenie z mnicha na Daske, a następnie z powrotem na swego rozmówcę.
- Dzwonek nie lubi awantur. Daske lubi Dzwonka więc nie będzie awantur - zapewniła wesoło.
- To się okaże - po raz pierwszy głos zabrał szponiastoręki, nie porzucając niechętnej mnichowi miny.
Mnich nie chciał prowokować istoty zwanej Daske, więc po prostu przestał zwracać na niego uwagę. Po co drażnić byka, który szuka problemów.
-To kogo przyszedł Dzwonek nakarmić? - zapytał, jednocześnie dokończył ubieranie się. Tobołek, wraz z kijem wziął ze sobą i wyszedł z boksu.
- Alayena - wymieniając imię wskazała na białego ogiera. - Dzwonek lubi Alayena. Przyniosła jabłka.
-Piękne zwierzę. Naprawdę przepiękne - Podszedł do konia i wyciągnął ostrożnie rękę -Mogę? - zapytał jeszcze zawczasu
- Jak chcesz stracić rękę. - Można wręcz było uznać iż Daske nic bardziej by nie ucieszyło.
- Możesz, możesz - zaprzeczyła Dzwonek, jednocześnie sama zbliżając się do wierzchowca. - Alayen tylko złych gryzie. Księżniczka go nauczyła. Dzwonka nigdy nie ugryzł.
Mnich nawet nie zaszczycił spojrzeniem Daske, tylko delikatnie wyciągnął rękę ku wierzchowcowi:
-Małpa bez ogona to i tak tylko małpa - mruknął tylko na złośliwy komentarz mężczyzny.
- Widzisz, nie gryzie - ucieszyła się Moonria, kradnąc uwagę wierzchowca poprzez podstawienie mu jabłka pod pysk, który to owoc zaraz zniknął z jej dłoni. - Dzwonek wie lepiej. Gdzie koń Fei Li? - zapytała, rozglądając się po pozostałych boksach.
-Nie mam. Podróżuję pieszo. A to co tu widzicie to cały mój dobytek - rzekł skromnie
- Nie ma? - Zdziwiła się Dzwonek. Daske z kolei roześmiał się, przekazując tym śmiechem co myśli o mnichu.
- To jak niby chcesz za nami nadążyć? Biegnąc?
Mnich posłusznie kiwnął głową potwierdzając to słowami:
-Jeśli będzie trzeba to tak.

- Dzwonek też pobiegnie - zdecydowała Moonria, całkiem ochoczo.
- Wykluczone Dzwonku. Jedziesz z Nayrą. - Nim odpowiedział, Daske rzucił gniewne spojrzenie mnichowi. - Lepiej kup konia - poradził, niezbyt życzliwie.

-Kto zna swoją głupotę, nie jest wielkim głupcem. -odparł tajemniczo mnich w kierunku wojownika

- Trochę ci tego poznawania zostało - warknął w odpowiedzi Daske, po czym wyciągnął szponiastą dłoń w stronę Dzwonka, która od razu do niego podeszła i za nią złapała.
- Śniadanie? - Zapytała z wyraźną nadzieją w głosie. - Ciasteczka?
- Ciasteczka -
zgodził się mężczyzna, porzucając gniewne nuty.
-Tak, myślę że warto coś zjeść. Nie którzy z głodu gadają głupoty, równie wielkie jak wyglądają - odparł spokojnie i pokornie.

Dłoń Daske w odpowiedzi na słowa mnicha spoczęła na rękojeści miecza.
- Bez awantur - stanowczy głosik Dzwonka przeszkodził mężczyźnie, który już otwierał usta. - Dzwonek nie lubi awantur. Dzwonek woli śniadanie. Awantury sprawiają, że Dzwonek jest zła.
- A tego nie chcemy
- zgodził się z nią Daske, rzucając ostrzegawcze spojrzenie mnichowi. - To jak? Ciasteczko? - Zaproponował ugodowym głosem, słowa te kierując do Moonri.

-Wybacz Pani, nie chciałem Cię urazić ani twego towarzysza. Faktycznie warto coś zjeść. - pokornie ukłonił się i podążył za obojgiem na stołówkę.-Ciasteczko, albo zwykła pajda chleba ze smalcem wystarczy - odparł spokojnie już.

- Ciasteczko lepsze - doradziła mu Dzwonek, wesoło. Najwidoczniej całkiem o awanturach zapomniała i skupiła się na czekających ją przyjemnościach. - I mleko. Dzwonek lubi mleko. I wstążki.
- I dzwonki
- dodał Daske, obdarzając Moonrię uśmiechem, który o dziwo wydawał się całkiem naturalnym. Zniknął jednak gdy uwaga mężczyzny ponownie skupiła się na mnichu.
- Dzwonki! Dzwonki! - Potwierdziła z zachwytem w głosie, kiwając przy tym głową co obudziło do życia te, które zdobiły jej uszy. - Fei Li lubi dzwonki?

-Mnich lubi wszystko co piękne. - odparł enigmatycznie Fei Li. Mijając elfa po drodze, skłonił mu się lekko, na znak powitania, lecz ruszył dalej za Dzwoneczkiem, chyba że ta się zatrzymała.
Daske nie przeszkadzał mu, lecz mnich zganił się w myślach, że dał się podpuścić najemnikowi. Miał dziwne wrażenie, że konfrontacja z nim będzie nieunikniona, lecz musiał zrobić wszystko by temu zapobiec. Nie chciał walki, bowiem ona nie prowadziła do niczego.*

Dzwonek ograniczyła się do pomachania elfowi, Daske zaś tylko zmierzył go nieprzychylnym spojrzeniem, przysuwając się bliżej Moonri.
- Dzwonki piękne. - Z tym stwierdzeniem na ustach i przy wtórze dźwięku, które owe dzwonki wydawały, istota ruszyła w stronę tego samego stołu, który wraz ze swoim towarzyszem zajmowała wieczorem. Daske zajął się odsunięciem jej krzesła i zadbaniem o to by Moonria nie siedziała zbyt blisko mnicha. Sam zajął miejsce tuż przy niej, a gdy pojawiła się służka, zamówił mleko, słodkie wypieki i nieco bardziej standardowe jajka, szynkę, chleb oraz wino. Gdy skończył, skupił swą uwagę na Dzwonku, ignorując Fei Li, na którym z kolei skupiła się uwaga służki, która czekała na jego zamówienie, starając się przy tym nie stać za blisko szponiastorękiego i możliwie nie patrzeć na jego towarzyszkę. Widać nie byli gośćmi tej karczmy po raz pierwszy.

Mnich nie myślał za długo nad zamówieniem:
-Jajecznicę z pięciu kurzych jaj, do tego dwie pajdy chleba ze smalcem i dwa małe ogórki - zdecydował by jeszcze, łapiąc służkę za rękaw delikatnie, zatrzymać ją -I dzban tego pysznego soku z suszonych śliwek - zakończył zamówienie
Następnie zwrócił się do Dzwonka:
-A Ty czemu dołączasz do tej wyprawy Dzwoneczku? - padło grzeczne pytanie, powodowane ciekawością.

- Dzwonek wie gdzie jest artefakt - pochwaliła się, nim zdołało ją powstrzymać gniewne warknięcie Daske.
- Dzwonku, rozmawialiśmy o tym - zwrócił jej uwagę, aczkolwiek łagodnym głosem.
- Fei Li też jedzie - oświadczyła nieco zdziwiona. - Dzwonek nie rozumie. Mnich dobry, nie skrzywdzi Dzwonka. Mnich może wiedzieć.

-Oczywiście Dzwoneczku, że mnich jedzie. Jedzie z Dzwoneczkiem razem, tak jak chciałaś. Dziękuję że chcesz mnie wziąć ze sobą - lekko skłonił głowę, w szacunku i skromności.

- Widzisz - ucieszyła się istota, nawet klasnęła do wtóru. Jej towarzysz jednak bynajmniej na wesołego nie wyglądał.
- Trzymaj się z daleka, dobrze ci radzę. Najlepiej przez całą drogę. - Jako, że jego dłonie znajdowały się poza widokiem mnicha nie mógł dotrzeć owego ruchu, jednak zarówno wyraz twarzy, jak i pałające chęcią mordu spojrzenie, mogło nakierować mnicha na to, że niewidoczne dłonie właśnie zaciśnięte zostały na rękojeściach mieczy.
- Daske przestanie - skarciła towarzysza Dzwonek. - Bez awantur tym razem. Daske obiecał. Dzwonek będzie zła - ostrzegła. - Nie zwracaj uwagi - zwróciła się z kolei do mnicha, uśmiechając wesoło. - Daske zrozumie i przestanie.

-Mnich rozumie - zapewnił Dzwoneczka Fei Li -Mnich uważa że przemoc do niczego nie prowadzi. Nie szuka zwady z Daske. - zapewnił obie strony

- Mnich wybrał sobie ciężkie zadanie - odparła Moonria, tym razem oboju obdarzając wesołym uśmiechem, który dodatkowo się poszerzył gdy ujrzała zmierzającą w ich stronę służkę z zamówionym śniadaniem. - Ciastka! - Widać istocie tej wiele do szczęścia nie trzeba było.

-Riva je wybrała. Ja tylko posłusznie wykonuję jej polecenia - skłonił nisko głowę. Gdy podano jedzenie, mnich zamknął oczy i podziękował Bogini za te hojne dary, i za posiłek, który pozwoliła mu zjeść.

- Dzwonek woli słuchać Oren - oświadczyła, gdy pierwsze z łakoci, jakie przed nią postawiono przeszło do historii. - Riv poważna. Riv rzadko się śmieje.

- Przyznam że nie znam Twojej bogini, ale jeśli jest dobra… - uśmiechnął się -Może Dzwonek wie coś więcej o tej, która skradła koronę? - zapytał cicho. Nawet przestał zwracać uwagę na Daske.

- Oren dobra - szybko zapewniła go Moonria. - Oren to dusza. Oren do życie. Oren to magia i radość. Ona stworzyła Dzwonka. To siostra Riv - udzieliła mu krótkiej lekcji, nim przeszła do odpowiedzi na jego pytanie. - Sontia zła. Kradnie życie żeby żywić ducha. Dzwonek nie lubi nekromantki.
- Stoi za nią armia -
wtrącił się Daske, który do tej pory tylko się przysłuchiwał. - Dotarcie do zamku będzie graniczyć z cudem. Także podążam za nakazami Riv - dodał, jakby miało to tłumaczyć dlaczego dla odmiany nie warknął, tylko odpowiedział w miarę normalnym głosem.

Mnich skinął głową mówiąc:
-Gdy znasz niebo i ziemię, zwycięstwo jest niewyczerpane - odparł poważnie, by zadać jeszcze jedno pytanie -Czemu Sontia chce tej korony. Co w niej jest takiego wartościowego? - zapytał, bowiem to nie dawału mu spokoju.

- To artefakt - wyjaśniła Dzwonek, ignorując przy tym spojrzenie, które rzucił jej Daske. - Potężny artefakt. Jeden z sześciu takich. Dzwonek wie gdzie…
- Wystarczy Dzwonku
- jej towarzysz najwyraźniej nie wytrzymał i przerwał jej.
- Za dużo? - zapytała, spoglądając na niego niepewnie.
- Zdecydowanie - potwierdził.
- Dzwonek przeprasza - mruknęła, a następnie zwróciła się do mnicha. - Dzwonek czasem nie wie kiedy przestać. Daske pilnuje - wyjaśniła.

-Daske niech nie złości się na Dzwonka. To moja wina. Przepraszam - rzekł pokornie mnich -Wiem już na tyle dużo, że zaczynam rozumieć, czemu Riv skierowała me kroki w tą stronę.

- Nie złoszczę się na Dzwonka - odpowiedział, a Moonria od razu zgodnie pokiwała głową. - Widać miała ku temu powody. Poważne, sądząc po tym, że i nas wezwała. Prawda Dzwonku? - zwrócił się do towarzyszki, która ponownie przytaknęła ruchem głowy.

-To dobrze. Nie chciałbym tego. Daske i tak już jest zły na mnie - spojrzał mu zimno w oczy. Daske był wojownikiem. A tacy często znają tylko jeden język. Nie czekając na odpowiedź Fei Li zaczął dalej pochłaniać swoje śniadanie

Odpowiedź nie nadeszła. Daske poszedł w ślady mnicha, kierując swą uwagę na jedzenie, które przed nim stało. Co chwilę jednak omiatał salę wzrokiem, jakby szukając zagrożeń, które mogły się pojawić. Dzwonek z kolei w pełni pochłonięta była zjadaniem słodkości, popijanych mlekiem. Równie dobrze obaj towarzyszący jej mężczyźni mogliby zniknąć, zapewne nawet by tego nie zauważyła.

Gdy Fei Li zjadł spojrzał na Daske, a potem spojrzał na drzwi wyjściowe. Nie powiedział jednak słowa, tylko wstał i ruszył ku nim. Zjadł tak czy inaczej, i chciał się jeszcze pożegnać z centaurzycą, która wczoraj pomogła mu ze złodziejem. To czy Daske uda się za nim, miało za chwilę się okazać.

Na zewnątrz zastał centaurzycę w towarzystwie elfa i dwóch wierzchowców. Kobieta zajmowała się jednym z nich, kasztanem o masywnej budowie, do którego siodła przytwierdzone były juki. Także na jej grzbiecie znajdowało się siodło, aczkolwiek było ono mniejsze.

Mnich podszedł do nich, i skłonił się lekko, pochylając głowę jak to miał w zwyczaju witając się. Obdarzył jedno i drugie uśmiechem po czym rzekł zwracając się do centaurzycy:
-Witajcie. Wybaczcie że przeszkadzam. Chciałem tylko podziękować za wczorajszą pomoc. - po tych słowach skłonił głowę na znak wdzięczności i szacunku.

Widząc że Dzwonek biegnie ku nim, a Daske został z tyłu ruszył ku niemu. Gdy się zrównał rzekł do niego:
-Nie godzi się byś łypał ciągle na mnie spode łba Panie. Jeśli szukasz zwady, choć wiedz że ja jej nie chcę, nie będę chylił głowy przed Tobą. Groźne miny, czy chwytanie za ostrze nie przyniosą Ci chwały. Tak samo jak twoje zachowanie. Mamy razem podróżować, więc albo się nauczymy szacunku do siebie, albo ja to będę musiał zrobić - klamka zapadła. Wszystko w rękach wojownika.

- Trzymaj się od niej z daleka - odpowiedział Daske, jednak nie zaszczycił przy tym mnicha nawet spojrzeniem, które to śledziło czujnie Dzwonka. - Nie wypytuj, nie dotykaj. Jeżeli zdołasz trzymać się tej zasady nie będzie żadnych między nami zwad.

-Aby być mądrym, nie wystarczy mieć wiele ksiąg: osioł dźwigający na grzbiecie wiele książek nie jest przez to mądrzejszy. - odparł ze stoickim spokojem, licząc że zrozumie przesłanie. Chciał coś jeszcze dodać, ale się powstrzymał, bowiem przy tym człowieku ciężko było mu zachować spokój. Wolał jednak nie mówić za wiele. Stał i czekał. Gdy jednak Daske chciał ruszyć, mnich mu rzucił:
-Nie groź mi. Jeśli zobaczę raz jeszcze że twoje dłonie idą ku ostrzu...Wtedy będziesz musiał je wyjąć. Albo coś robisz, albo nie. Nie ma próbowania - rzekł na końcu ostro

Tym razem mnich doczekał się odpowiedzi. Nawet na chwilę udało się mu skupić na sobie wzrok Daske, który wyraźnie podkreślał iż Fei Li marnuje jego czas.
- Te ostrza służą tylko jednemu celowi i wyciągane są tylko by pełnić swą służbę. Nie obchodzi mnie co myślisz. Zagrozisz jej, wtedy dobędę mieczy. TYLKO wtedy - podkreślił.*

-Nie zamierzam, ale pytać jeśli uznam za stosowne będę. A ty kup sobie ziółka na zatwardzenie, bo z tym wyrazem twarzy...No ale..Nie kłóćmy się. - poklepał przyjaźnie Daske po ramieniu, po czym odwrócił się do Dzwoneczka, do którego radośnie pomachał.

- Niektóre pytania stanowią większe zagrożenie od miecza - warknął jego rozmówca, niezbyt dobrze witając zachowanie mnicha względem Dzwonka. - Miarkując je pożyjesz dłużej - dodał, kierując swe kroki w stronę Moonri.

Mnich nie przejął się słowami Daske. Ruszył jeszcze do stajni by tam przez chwilę pomedytować i uspokoić się. Potrzebował ciszy i spokoju na kontemplację. O ile rozumiał troskliwość Daske, tak jedno co mu się rzuciło w oczy, to jak Dzwoneczek nim dyrygował. Wojownik jak by miał respekt przed tą małą istotą. Warto by mieć się na baczności i nie denerwować Moonri, która przypominała zachowaniem małe, rozkapryszone dziecko mające swoje dziwne zachcianki.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline