Ksenocidia poprosiła służącą o kufel krwi i zabitego przynajmniej tydzień wcześniej kuraka. Albo gęś, jak mają. Na zamówienie długo nie czekała i kiedy zaniepokojona służka wyszła, ghul wgryzła się w dość już zalatujące truchło i rozkoszowała się płynnym już tłuszczem i nadgryzionymi przez czas chrząstkami. Stary szpik także smakował wyśmienicie. Nie mogła powiedzieć, że była niezadowolona. Przepijany krwią posiłek, pomimo tego, że nieco już skrzepła, był sycący i w pełni zadowalający. W dostarczoną serwetkę wytarła mocno brudne usta, brodę i policzki, które nie ważne, jak bardzo by się starała, i tak kończyły zawsze unurzane w posoce. Ksenocidia zmieniła koszulę i poszła uprać tę z poprzedniego dnia.
Kiedy skończyła zabawę w porządną kobietę, schowała do kieszeni otrzymany podarek, spakowała swój ekwipunek, zabrała nowy, pełniuteńki plecak i ruszyła do sali wspólnej. Nie miała wiele więcej do zrobienia, więc czekała jedynie na dalsze polecenia od wróżek.