Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2016, 02:30   #106
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Sitar, dobrze cię widzieć, Ulria jest w jednym kawałku i uspokojona, czy dalej szczerzy kły? - Litwor zapytał wojownika, nie czuł upływu czasu, jak za każdym razem, ale zdążył się do tego przyzwyczaić. Nie miałby jednak nic przeciwko zapomnieniu o wszystkim, co stało się w Ogrodach.
- Doszła do siebie - odpowiedział najemnik. - Kły jednak dalej szczerzy i raczej się jej nie dziwię. Nie będę się jednak wtrącał, to wasz problem skoro zostałem wykluczony. Jak jednak chcesz do niej iść to uważaj. Może ugryźć bez ostrzeżenia. - Wesoły śmiech towarzyszył ostatnim słowom.
- Czy ja wiem, sama chciała żebym się pośpieszył. - Litwor wzruszył ramionami. - Chyba jednak zaryzykuję i się do niej przejdę, a ty możesz się rozejrzeć za czymś, co chroni przed jadem i ogniem, zdaje się że jedziemy się opalać. - Powiedział nieco zamyślony, znał nieco Veronię, spędził tam nieco czasu i na pustyni ważnych było kilka rzeczy, mieć ze sobą wodę, sprawdzać buty na obecność węży i skorpionów, oraz uważnie patrzeć, czy chmury nie mają przypadkiem kształtu smoka. - Chyba jednak zaryzykuję, gdzie ją można znaleźć? - Niewątpliwie chodziło mu o czarodziejkę.
- Idź za Delle, ona cię zaprowadzi. Ulrie umieszczono w waszej komnacie - wyjaśnił, jednocześnie wskazując na kapłankę.
- No to tyle by było z ewentualnej nocnej wizyty Riv. - Mruknął cichutko pod nosem, skinął rzeczonej kapłance i zwrócił się do niej. - No dobrze, prowadź moja droga, chętnie złożę gdzieś swoje zwłoki, chociaż przesadnie skonany nie jestem. - Chwilowo trzymał się go grobowy humor.
Kapłanka zaprowadziła ich na pierwsze piętro gdzie wskazała komnaty, które im przydzielono. Ponownie poinformowała że obiad zostanie wkrótce podany, a następnie odeszła zostawiając wybrańców samym sobie.
Litwor zebrał swoje rzeczy i przekroczył próg komnaty, skoro mieli wspólną, nie było sensu odkładać spotkania z Ulrią na później. Rozejrzał się które łóżko nie jest zajęte, położył swoje rzeczy obok, zzuł buty i rzucił się na nie. - Wściekła? - Zapytał krótko.
- Wściekła - odparła, zmieniając swą pozycję z leżącej, na nieco bardziej sprzyjającą rozmowie, aczkolwiek nie było widać by szczególnie się do takowej paliła.
- Powiedz mi za co dokładnie. - Aigam również się poprawił, tak żeby móc wygodnie patrzeć na maginię, wolną ręką wyłowił jedną z fiolek z wszywek przy pasie.
- Powiedziałam żebyś się pospieszył. Czego nie zrozumiałeś? - Mówiąc obrzuciła go nieprzyjaznym spojrzeniem.
- A według ciebie to nie było pośpieszenie się? Podejście do nich z gołymi rękoma, przybliżenie do siebie, nie robienie uników ani chociażby zasłanianie się ławą? Która część tego według ciebie była przedłużaniem? - Zapytał wprost, jakby nie było, tamta walka była zdecydowanie ekspresowa i gdyby go widział ktokolwiek, kto widział go wcześniej w walce, musiałby stwierdzić, że było to najzwyklejsze w świecie wystawianie się. Już o ostatnim ochroniarzu nie wspominając.
- A nie wziąłeś czasem pod uwagę, że te twoje zabawy mogły mieć wpływ na mnie? Po coś nas tam wciągnięto. Każda strzała, miecz czy sztylet. Każda rana jaką ci zadano przy okazji twojego niby spieszenia się… - Przerwała na chwilę, bowiem w sposób wyraźny miała problem ze złapaniem powietrza. - Może dla kogoś wzmocnionego przez Riv to było nic, ale ja wciąż pozostaję zwykłym człowiekiem.
- Wpadłaś na to, że gdybym nie przyjął tych wszystkich ciosów, których aż tak wiele nie było, to dalej byśmy tam siedzieli powoli umierając lub byli już dawno martwi wcale nie od ostrzy? Widziałaś jak wyglądała Oren po próbie, ona dopiero była solidnie wzmocniona powiedzmy. - Wyrzucił z siebie. - To coś pomoże? - Pokazał kobiecie fiolkę, świecącą delikatnym niebieskim blaskiem, na której dnie spoczywała pojedyncza kropla.
- Gdybyś przyjął tylko sześć spędzilibyśmy tam o wiele mniej czasu - odparła, krzywiąc się nieco gdy próbowała ułożyć się wygodniej. - Zależy co to - dodała niechętnie.
- Sok z płatków rośliny regenerującej, którą dostałem od Riv przed ogrodami, płatki starczyły na trzy krople, która ponoć każda jedna potrafi zregenerować prawie zdechlaka, a proszek z łodygi nie martw się, to też mam, ponoć działa lepiej niż kawa i odnawia z wymęczenia, przynajmniej tak w skrócie, na roślinach nie znam się aż tak dobrze. - Odparł zamykając fiolkę w dłoni.
- Jak wyglądała? - Niemal wbrew sobie zapytała, widać też było, że temat owej rośliny bardzo ją zainteresował.
- Niewielka, mdły blask, złote pnącze, niebieskawe płatki, kiepski jestem z kolorami akurat, ale sporo płatków i dwa prąciki na samym środku w kolorze płatków. - Odparł po chwili, próbując sobie przypomnieć dokładnie jej wygląd.
- I dostałeś ją od Riv? - Chciała się upewnić, jednocześnie ostrożnie wstając i podchodząc do niego. - Mogę? - zapytała, wyciągając dłoń po fiolkę.
- Myślę że nawet powinnaś, mam jeszcze dwie takie. - Odparł podając jej fiolkę. Nie był pewien czy było to dobre jej zagospodarowanie, ale znał mnóstwo gorszych sposobów na jej zużycie.
- Nie mam zamiaru korzystać z tej esencji - zaprzeczyła, ostrożnie biorąc fiolkę do ręki i otwierając by powąchać zawartość. Następnie z powrotem zamknęła naczynie i przyjrzała się jego zawartości. - Jest zbyt cenna. Do tej pory tylko o tym czytałam, a i te księgi do których dotarłam wspominały iż nie spotyka się tych kwiatów więcej. Musi cię lubić - dodała, oddając mu fiolkę z lekkim uśmiechem na twarzy. - Nie rozdawaj tego tak po prostu.
- Nie rozdaję tego tak po prostu, jesteś potrzebna żeby zakończyć tą całą rozróbę, najlepiej w jednym kawałku, uważam że powinnaś, ale skoro nie masz zamiaru, to weź jedną fiolkę, na wypadek, gdybym nie był w stanie jej sobie sam kiedyś podać, lub komuś innemu, wiesz, gdyby mi na przykład urwało obie ręce albo dorwałby nas smok… co mi przypomina, udajemy się do Veronii, byłaś kiedyś na tamtejszej pustyni? Tam się ponoć wybieramy. - Dodał jednym długim ślinotokiem. - Przyda się nam pewnie coś na trucizny, smoczy ogień i dużo wody.
- Złote Piaski? - zapytała, a informacja ta skutecznie odwróciła jej uwagę od fiolki, którą jednak wedle jego słów zatrzymała. - Chyba żartujesz… Nie ma mowy żebyśmy tam przetrwali.
- Aha, to też nie jest mój pierwszy kierunek, kiedy wybieram się na wakacje w Veronii, ale obawiam się że właśnie tam się udamy po czwarty filar, co zresztą jest w miarę sensowne, każdy w każdej krainie, w najbardziej niedostepnym miejscu jakie tylko można tam znaleźć. No, masz jakieś pomysły? Jak nie, to zobaczę czy nie da się jakoś rozproszyć Riv i wyciągnąć od niej czegoś użytecznego, co pomogłoby nam tam przeżyć trochę dłużej niż godzinę. - Mruknął głośno, zachwycony nie był, ale miał nadzieję że razem jednak na coś wpadną.
- Byłeś tam kiedyś? - zapytała, jednak nie odczekała aż udzieli odpowiedzi. Zamiast tego podeszła do jednego z foteli i ciężko na nim usiadła. Z jej ust wyrwało się syknięcie, jednak nie powstrzymało jej to przed kontynuowaniem. - Pierwsza godzina nas zabije. Zanim do tego dojdzie padną nasze konie. Nie musisz się martwić jadowitymi stworzeniami bo ich tam zwyczajnie nie ma. Nic nie zdoła przeżyć Piasków. Nawet magią nie można się osłonić o ile nie chce się skończyć w mękach. To niewykonalne…
- Niedaleko, na tyle ile się da, w górach. Pustynia to jedna sprawa, zastanawiam się gdzie w tym wszystkim pojawi się Avaron, o ile zdecyduje się maczać palce. - Dodał po zastanowieniu. - Wiesz co, chyba muszę sobie uciąc pogawęskę z Riv w tym temacie, staram się nie być samobójcą, skoro chcą żebyśmy tam dotarli żywi, to być może mają jakiś plan. Może. - Powiedział cicho.
- Taki jaki mieli przy okazji ostatniego? - Wiara Ulrii w plany sił wyższych uległa najwyraźniej dość znacznemu zmniejszeniu. - Jeżeli poziom trudności wzrasta z każdym Filarem to bez wątpienia czwarty będzie w samym sercu Piasków. Nikt tam nie dotarł od wieków. Na palcach jednej ręki mogę policzyć istoty, które mogą wiedzieć co tam kiedyś było, a trzy z nich znajdują się z nami. To samobójstwo i tyle. A Avaron bez wątpienia wykorzysta okazję by namieszać i to niedługo. Z pewnością przed Piaskami. O Darkarze też nie było ostatnio wieści, ani o Odrodzonym. Może nie ty jedyny powinieneś porozmawiać z Mocą.
- Może nie, ale… jeśli chcesz porozmawiać z Oren dla przykładu, to uważaj, lekko się zmieniła na twarzy, ale to już wiesz w sumie. Ech, plan miały obawiam się dobry co do poprzedniego filaru, gdyby ktokolwiek wiedział co mamy zrobić, ruszyli by dalej? Ilu z nas by tam poszło, wiedząc że idziemy do ogrodów by dać się zabić? Kred? Wampirzyca? Nymph? Zastanów się nad tym na chwilę. - Zasugerował Ulrii.
- Nikt - odpowiedziała. - Może za wyjątkiem Kred’a… Chociaż nawet on nie jest tak głupi. Mówi się trudno. Teraz mamy na głowie większy problem niż Ogrody. Tam śmierć była ułudą. Tym razem nie będzie tak lekko.
- Pomyślałby kto że jednak będzie. Zastanawiam się czemu Avaron mnie wybrał, skoro nas tak jakby do wiatru wystawił. Trochę nie w jego stylu, w sensie to z wiatrem, ale… a nieważne, chyba pora na pogawędkę z Riv. - Mruknął.
- Uważaj - ostrzegła go. - Gdy ją ostatnio widziałam miała ochotę rozszarpać wszystko co weszło jej w drogę. Ciebie też wspominała przy okazji planów na przyszłość więc… Ostrożnie.
- Chciała mnie rozszarpać, czy zrobić coś innego? - Zapytał podejrzliwie, wolał wiedzieć w jak wojowniczym nastroju jest i tak zwykle bojowa kraina.
- Wymieniła kilka opcji i raczej żadna z nich nie wydawała się być przyjemna. - To, czy mówiła prawdę czy tylko się z nim drażniła, pozostało kwestią domysłu tylko przez chwilę. W następnej bowiem kobieta roześmiała się wesoło, chwytając przy tym za pierś. - Szkoda, że tego nie zobaczę - oświadczyła.
- No nie wiem, jak robi komus ziaziu, to zwykle nie przeszkadza jej widownia, jak robi coś innego też nie. - Powiedział po zastanowieniu. - Co mi tam, żyje się raz, jak zabije mnie teraz, to oszczędzi mi Złotych Piasków. - Stwierdził i podniósł się z łóżka.
- Najpierw musiałbyś ją znaleźć - zwróciła mu uwagę.
- Pewnie tak, a gdzie ją wywiało? - Zapytał grzecznie, poprawiając ubranie.
Ulria przymknęła na chwilę oczy nim odpowiedziała.
- Zajmuje się Tenaris. Masz, zaprowadzi cię - co mówiąc uniosła dłoń na której zmaterializował się niewielkich rozmiarów motyl. - Na więcej mnie w tej chwili nie stać - dodała, pozwalając by motyl wzleciał w powietrze.
- Dziękuję, a ty odpoczywaj sobie, przyda ci się. - Powiedział skinąwszy jej lekko gową. Następnie ruszył za motylkiem, który być może prowadził go na jego zgubę.
Skrzydlate stworzenie poprowadziło go licznymi korytarzami, których w świątyni Tahary nie brakowało. Plotki głosiły iż nie każdy z nich wychodzi. Litworowi jednak szczęście najwyraźniej dopisało, bowiem po dłuższym spacerze wylądował na niewielkim skrawku wolnej przestrzeni, który do złudzenia przypominał ten, na którym pojawili się po opuszczeniu Ogrodów. Jedyna różnica polegała na tym, że zamiast basenu była fontanna. Przy niej zaś stała Riv, rozmawiając z Tenaris. Na widok Litwora przerwały jednak.
- Cześć dziewczyny, poprzeszkadzać wam później? Bo zdaje się jesteście jeszcze zajęte. - Litwor pomachał im z drugiego końca placyku.
O ile spojrzenie Riv jasno mówiło że najchętniej by go jednak na oczy nie oglądała, o tyle Tenaris wydawała się w znacznie lepszym humorze, co z kolei rzutowało na jej nastawienie względem Litwora.
- Skończyłyśmy - oświadczyła i skinąwszy uprzednio głową Mocy, ruszyła w jego kierunku. - Delikatnie - poradziła mu cicho, przechodząc obok.
- Postaram się, ale nie wiem czy potrafię. - Mruknął podchodząc i zajmując miejsce Tenaris niedaleko Riv. - Słyszałem że chciałabyś mnie rozerwać na strzępy, przyszedłem stawić się na kaźń, zanim ruszymy na Złote Piaski, buty sobie mniej zniszczę jak mnie od razu zabijesz. - Uśmiechnął się lekko Aigam.
- O ile pamiętam rozerwanie było tą milszą karą, którą sobie zaplanowałam - zmierzyła go wrogim spojrzeniem. - Czego chcesz?
- Porozmawiać o Złotych Piaskach i fakcie, że szanse na to, że tam przeżyjemy są minimalne, a w zasadzie praktycznie nieistniejące. No i jeśli faktycznie chcesz mi coś zrobić to zrób, chociaż przyznam że na to przesadnie chętny nie jestem, wbrew pozorom nie jestem masochistą. - Odparł na pytanie Riv. - No i mogę zajrzeć później, jak będziesz w lepszym humorze albo coś.
- Na lepszy humor raczej się nie zanosi. Co z tymi Piaskami? - zapytała, pomijając temat krzywdzenia Litwora.
- To, że dla was to może pestka, ale żadne z towarzyszy, a prawdopodobnie i wybrańców, nie będzie w stanie przeżyć tam dłużej niż godzinę, o Avarona nawet nie pytam jeśli jeszcze gdzieś sie kręci. Nie chodzi nawet o smoki w Veronii, sam upał i miejsce nas prawdopodobnie pozabija, znasz jakiś sposób ochrony przed tym? - Zapytał wprost.
- Bez słońca nie będzie tam tak gorąco - oświadczyła stanowczo. - Avaronem zajmę się gdy stanie mi na drodze. Coś jeszcze?
- Możesz zawsze powiedzieć co cię aż tak wściekło niby, a co do braku słońca to dotrzemy do filaru w jednej nocy? Jeśli tak, to tak, chyba jest to sposób. - Powiedział po krótkiej chwili.
- Nie, nie dotrzecie - oświadczyła, pomijając pierwsze jego słowa. - Zamierzam wykorzystać moc tego ciała i zgasić słońce na czas waszej wyprawy. To powinno skutecznie obniżyć temperaturę Piasków.
Litwor spojrzał na Riv z lekko rozchylonymi ustami a nastepnie przysiadł na brzegu fontanny. Próbował przywołać sobie w pamięci mapę Veronii i rozciągającą się na jej obrzeżach gigantyczną plamę, zwaną Złotymi Piaskami. W powietrzu przeciągał palcem z jednej na drugą stronę, zastanawiając się, jak takie kilkudniowe zaćmienie się skończy. Postanowił zostać przy małych kroczkach i problemach. - Żyje tam coś, co widzi doskonale w ciemnościach, czy tym też się nie przejmować i czy jesteś pewna, że to dobre rozwiązanie, wiesz, brzmi bez zarzutu, ale zgaszenie słońca, no, jakoś mi to brzmi nieco niepokojąco, ale ja małymi kategoriami zwykle myślę, mniejsza skala. - Powiedział dalej lekko zszokowany.
- Magia, nawet moja, nie zadziała w tamtym miejscu. Mogłabym wzmocnić każdego z was, byście stali się podobni Tenaris, jednak wtedy musielibyście podróżować pieszo. O Oren nawet nie wspominając. Z nią niewiele uczynić mogę bez naruszania pieczęci. Słońce to jedyne logiczne wyjście. I nie, nie żyje tam nic. To jednak nie znaczy że nie czekają na was przeszkody. - Widać było iż stara się panować nad sobą, co jakimś cudem zdawało się jej udawać.
- Ech… - Westchnął tylko Litwor wstając. - Jesteś spięta jak zbyt długo trzymana na łuku cięciwa. Mogę zrobić coś, co cię rozluźni poza zniknięciem ci z oczu? - Zapytał wprost, gotów do ulotnienia się z szybkością błyskawicy gdyby zaszła taka konieczność.
- Znalazłoby się parę takich rzeczy, skoro jednak większość jest poza twoim zasięgiem lepiej zrobisz znikając - odparła.
- No to się zbieram, ale jakbyś jednak na coś wpadła, co byłoby w moim zasięgu, to daj znać, nie jestem jakoś przesadnie daleko. - Rzucił spokojnie i ruszył w kierunku korytarzy. - Raczej jesteś dobra w ocenianiu naszych umiejętności. Mrugnął jeszcze do Riv na odchodne.
Riv nie odezwała się słowem zatem Litworowi nie pozostało nic, poza ruszeniem w swoją drogę. Po to tylko by na własnej skórze doświadczyć uroków świątyń Tahary. Plotki, jak się okazało, wiele w sobie prawdy miały. Korytarze to rozdwajały się, to kończyły ślepo, to znów zdawały się prowadzić go w kółko. Żadne z drzwi, które mijał nie miało oznaczenia. Nie było obrazów, ani gobelinów na ścianach. Światło świec i pochodni było jedynym, które docierało do jednych, kiedy w innych mógł cieszyć się pełnią słońca. Ile czasu spędził na takiej pozbawionej sensu wędrówce, tego nie mógł wiedzieć. Gdy jednak w końcu natrafił na kogoś, kto mógłby go z owego labiryntu wyprowadzić, osoba ta okazała się dość zajęta spożywaniem swego posiłku. Wampir, czerwień oczu i kły wbite w szyję ofiary jasno na to wskazywały, uniósł wzrok na Litwora i niechętnie oderwał się od soczystego obiadu.
- Zgubiłeś się? - zapytała Tenaris, przesuwając językiem po szyi kapłanki, pozbawiając ją śladów owej napaści. - Odejdź - nakazała ofierze, przenosząc na nią spojrzenie. - Odpocznij. Zapomnij. - Rozkazy padały jeden za drugim, witane posłusznymi skinięciami głową. Na koniec wypuszczona z objęć kapłanka, nieco chwiejnym krokiem oddaliła się w swoją stronę.
- A już ci miałem życzyć smacznego. - Powiedział Litwor nieco nieobecnym głosem. - Czy się zgubiłem? Pewnie trochę tak, nie patrzyłem za specjalnie którędy idę, rozmawiałem z Riv i żyję. - Powiedział, po chwili dodając pytanie. - Co ją ugryzło?
- Oren - odparła. - Szczegółami jednak się nie dzieliła. Wkrótce będzie gorzej - pocieszyła. - Wszystko w porządku? - zapytała, przyglądając się mu uważnie.
- A, Oren, no to by wszystko wyjaśniało, wiesz to jej siostra jakby nie było, a nie wygląda teraz najlepiej, Riv musi ją chyba karmić mocą żeby w ogóle jakoś funkcjonowała, a to jej raczej nie cieszy, no i jak Oren, to Kred, pewnie by go zabiła, gdyby to się nie odbiło na Oren. - W zadumie podrapał się po brodzie. - Czy coś się stało? Nie, w zasadzie nie, tylko dowiedziałem się jaki sekretny sposób Riv miała na przemycenie nas przez Złote Piaski żywymi. - Jego palce powoli przejeżdżały przez nieuczesaną brodę. - Zastanawiałaś się kiedykolwiek, skoro Riv, Oren i Margh są siostrami, to skąd się wzięły i kim ewentualnie są ich rodzice? - Wyskoczył z zupełnie czymś innym Litwor, nie chcąc się wdawać w szczegóły odnośnie planu przeprawy.
- Już raz zgasło - pokrzyżowała mu te plany nieco, wzruszając przy tym ramionami. - Nie wydaje mi się by posiadały coś takiego jak rodzice. Wątpię także by chodziło tu o rodzeństwo w znaczeniu które uznają ludzie. Raczej jest to więź, jak w przypadku Darkara i Tahary.
- Może, a może którąś zapytam jak będą w lepszych humorach. - Wzruszył ramionami. - Zaś co do słońca, wiesz, jestem tylko człowiekiem jakby nie było, lubię jak świeci. - Dodał po chwili. - Jak się podobały Ogrody?
- Wspaniałe - odparła cicho. - Takie ja myślałam że są, a nawet nieco piękniejsze. To jednak nie miejsce ani dla takich jak ja, ani takich jak ty. Nigdy nie powinniśmy przekraczać bramy, która do nich prowadziła.
- Czemu nie takich jak ja? Kiedyś przecież umrę i pewnie tam trafię, więc teoretycznie dla mnie, tylko jeszcze nie teraz. - Odparł dość szybko.
- Jeżeli nie zginiesz przy okazji wykonywania powierzonego wam zadania to nawet przez bardzo długi czas ponownie tam nie zawitasz. Żywi jednak nigdy nie powinni ich odwiedzać.
- A się zobaczy, biorąc pod uwagę gdzie nas ciągają ostatnio, jakoś nie obstawiam przesadnie długiego życia, ale się zobaczy, zakładów o to robić nie będę. - Stwierdził, nie był pewien co dokładnie rozumiała przez bardzo długi czas, chociaż Odwieczni wspominali coś o długim, czy nawet wiecznym życiu jak odwalą całą brudną robotę.
- Żaden z wybranych nie zginie - zapewniła spokojnie. - O ile, oczywiście, nie narazi się niewłaściwej istocie.
Litwor roześmiał się na głos. - Rozmawiasz ze mną, jak myślisz, jakie mam szanse narazic się niewłaściwej istocie? - Zapytał szczerząc zęby w uśmiechu.
- Istnieją lepsi w tej dziedzinie. - Odpowiedziała uśmiechem, chowając przy tym kły. - Udało ci się jednak przeżyć, a to już o czymś świadczy. Nie mówiąc już o tym, że niewiele wam do zrobienia zostało. Wkrótce zadanie dobiegnie końca, a Filary zostaną wzmocnione na kolejne kilkaset lat.
- Hurra, hurra, hurra, skoro są w zasadzie wszechpotężne, to nie mogą znaleźć jakiegoś sposobu, żeby załatwić to raz na zawsze? No bo bądźmy szczerzy, o ile nie jest to dla nich jakaś zabawa mająca rozproszyć nudę nieśmiertelnych, to jest to dla nich raczej wrzód na dupie, że się tak wyrażę i tak, Kreda chyba nikt nie przebije. - Kilkaset lat to dla niego i tak była niewyobrażalna perspektywa.
- Pamiętam gdy je tworzono - odparła, uśmiechając się nieco smutno, do wspomnień. - Świat był wtedy inny, Odwieczni chadzali po drogach krainy. Wtedy też ustalono zasadę, która sprawiła, że zadanie to spadło na wasze barki. Żadna siła nie ma prawa się wtrącić bezpośrednio w Filary ani w tych, którzy ich strzegą. Jedno i drugie musi trwać. Gdyby Oren lub Riv skorzystały ze swoich mocy złamaliby tą zasadę. Gdy zaś łamiesz jedną, kolejne podążają za nią i zaczyna królować chaos.
- Mówisz chaos? To co mamy teraz? W sensie Odrodzony miał się pojawić po czwartym filarze, a jakoś się po pierwszym pojawił, więc ktoś jednak złamał zasady. Kim on tak w ogóle jest, a może raczej czym? - Zapytał Aigam.
- To ostatni Arcykapłan Darkara. Odrodzony z jego mocami, służący tylko jednemu panu i zbierający dla niego potęgę. I uwierz mi, chaosu jeszcze nie doświadczyłeś, nie takiego jaki istniał wtedy.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline