Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2016, 17:56   #11
Evil_Maniak
 
Evil_Maniak's Avatar
 
Reputacja: 1 Evil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputację


Kaldezeit, 2521 roku K.I.
Wielkie Księstwo Talabeclandu
Karczma „Ziewający Zając”

Gdy stajenny zapytał o pomoc przy noszeniu drewna w zamian za chmielowy trunek Detlef uśmiechnął się nieznacznie. Dopadła go nostalgia. Choć działo się to zaledwie trzy lata temu to pamiętał swoje początki jako nowicjusz w świątyni Morra. Noszenie drewna było jedną z przyjemniejszych czynności jakie musiał wykonywać, aby pokazać, że jest gotowy na poważniejsze zadania. Mycie podłóg, wymienianie świec, czyszczenie ornamentów, cerowanie pościeli i temu podobne zadania miały stanowić o jego dojrzałości jako nowicjusza. Wielu rezygnowało. Modły i ciągłe ślęczenie nad księgami to jedno, ale ciężka fizyczna praca nie jest dla każdego. Detlef szczęśliwie wytrwał wszelkie próby.

Wszelkie chwile jakie spędził z igłą i nicią przydały się, gdy musiał przyszywać kończyny przed pochówkiem. Czyste naczynia były potrzebne do przygotowania balsamu z czarnych róż. Wysokie świece oświetlały nawet najniżej położone pomieszczenia kostnicy. Chociaż na pierwszy rzut oka życie nowicjusza było zrównane z pracą zwykłego posługacza to jeżeli ktoś spojrzałby na świątynię w szerszym spektrum zauważyłby, że początkujący członkowie tej społeczności są w niej niezbędni. Są niczym olej w wielkiej machinie. Zapewniają, że wszystko będzie działało bezbłędnie, a osoby które straciły swoich bliskich będą bardziej chętne na rozstanie się z zawartością swoich sakiewek wspominając coś o pięknych ceremoniach i cudownej modlitwie.

Detlef wrócił myślami do „Ziewającego Zająca”.

- Poświęceni Morrowi nie piją alkoholu - Detlef z pełną powagą spojrzał chłopakowi głęboko w oczy, który skulił się nieco w sobie, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. - Zajmij się dobrze naszymi szkapami, a z chęcią pomogę.

- Oczywista rzecz, że pomożemy, w trójkę pójdzie szybko - przytaknął Aldric. Sigmaryta zdawał się cieszyć z chwili wytchnienia od spoconego powietrza karczmy. Nie ma co się dziwić. Zbyt dużo obcych ludzi. Każdy by wolał drwa z przyjacielem nosić, niż przy piwie samemu siedzieć.

Drewutnia zapełniona była szczapami drewna od góry do dołu pomieszczenia. Zapach suchego drewna wypełnił ich nozdrza. Czuć było, że sezonowane od co najmniej dwóch zim, więc zapewne musiała być jeszcze jedna składownia, gdzie trzymano tegoroczne drewno. Trzech chłopa z łatwością przeniosło wystarczającą ilość drewna do karczemnej sali, do kominka oraz do drzwi przy kuchni. Z tego miejsca stajenny poniósł je dalej sam do miejsca gastronomicznych cudów tutejszego przybytku. Młody Morryta wykorzystał chwilę pewnej osobności, gdy przygotowywali kolejną partię chrustu.

- Zwróciłeś uwagę na tych czterech kultystów? Czyżby to byli jacyś Sigmaryci? Nie mogę sobie teraz przypomnieć nic o czerwonych szatach – Detlef zapytał Aldrica, który narzucał szczapy suchego drewna na wyciągnięte ręce nowicjusza.

- To kapłani Taala z Talabheim. Mają nietypowe, czerwone szaty miast brązowych, ponieważ ich powinnością jest dbać o równowagę w świecie zwierząt, jednak w dość nieprzyjemny sposób - wyjaśnił Lutzen. - Otóż oni polują na kłusowników i traktują ich tak, jak oni traktowali pochwycone zwierzęta - zamilkł. - Niezbyt dobry omen, samo spotkanie z nimi. Lepiej zostawić ich w spokoju.

Detlef nie brnął dalej w ten temat. Wiedział, że każdy kult ma swoje odłamy, mniej lub bardziej kontrowersyjne. Kult Morra miał swoich rycerzy Bractwa Całunu - najgorliwsi wyznawcy walczący w pierwszych rzędach wielkich wojen ku czci Strażnika Bramy. Jednak ich metody były nieco zbyt bezpośrednie jeżeli chodzi o pomaganie duszom odnajdywanie drogi do Ogrodu Morra. Kawałek wykutej stali rozbijający czaszki w bezpośredniej walce to zdecydowanie inne podejście od głównego nurtu kultu. Co oczywiście wzbudza pewien niepokój i dezaprobatę tradycjonalistów. Chłopak zapisał sobie mentalną notatkę, aby później zajrzeć do swojej kopii Pluribus Dei. Swojej marnej drukowanej kopii, owiniętej szczelnie skórzaną płachtą, aby stronice nie zamokły podczas podróży. Zapewne będzie coś tam o bogu dzikiej natury i jego fanatycznych wyznawcach.

Stajenny zgodnie z umową podziękował, zapłacił za piwa i przedstawił się jako Toni. Unikał odpowiedzi na to czy ich konie także zostaną odpowiednio napojone, ale darmowe piwo wystarczyło w zupełności za tą niewielką pomoc.

Mannslieb swoim niebieskim błyskiem rozświetlał mrok. Wydawałoby się, że natrafili na najspokojniejszą noc tego roku.
 

Ostatnio edytowane przez Evil_Maniak : 10-01-2016 o 21:59. Powód: Powtórzenia i literówki.
Evil_Maniak jest offline