Napiszę tutaj, aby później nie było pomówień o obgadywanie kogoś za jego plecami.
Tu nie chodzi o przekładanie niechęci czy chęci z danego gracza na jego postać. Czasoprzestrzeń sesji rządzi się własnymi prawami - można się tam gryźć, szarpać i obrażać, a prywatnie dobrze kumplować. Sytuacja może również być odwrotna - na sesji ratować sobie tyłki i wspierać, zaś prywatnie ograniczać kontakty do chłodnej uprzejmości i kropek nienawiści… a to że akurat konflikt graczy i postaci nałożyły się na siebie nie ma tu żadnego znaczenia. Nie ma tu problemu z rozgraniczaniem. Zabrałabym głos przy poprzednim zgrzycie z receptą (swoją drogą pierwszą reakcją po nim był kwik, że to gra zespołowa), ale przed świętami byłam niedostępna. Stąd wyszło jak wyszło.
Zostały wypomniane dwie sytuacje - jako przykłady. Najprościej - o co się rozchodzi? O wyjątkową domyślność Vernier’a. Człowiek, który spodziewa się nawet hiszpańskiej Inkwizycji. Jasne, można być ponadprzeciętnie bystrym, zdolnym i spostrzegawczym - tego nie negowałam i negować nie będę. Chodzi o coś innego. Pewnie to drobnostki i głupoty, lecz gdy się nawarstwią, nóż w kieszeni poczyna się otwierać. Vernier wszystko wie, zawsze się czegoś domyślał lub miał coś na uwadze. Poczynając od reakcji na wieść o zgonie de Eugene’a, aż po ostatnie relacje o kamieniu z piwnicy. Nie chce mi się przeglądać całej sesji i wyciągać poszczególnych, znajdujących się pomiędzy tymi dwoma faktami, odniesień. Trochę ich jednak było. Pojedynczo, a nawet w mniejszej ilości, do przyjęcia na klatę bez krzywienia - zdarza się i w życiu codziennym. Ale w pewnym momencie przekracza to pewną granicę. Stąd właśnie wczorajszo-dzisiejsza dyskusja.
To wszystko, Wysoki Sądzie. Nie będę się już wypowiadać i drążyć tematu.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |