Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2016, 21:18   #12
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Moritz należał do całkiem spostrzegawczych ludzi. Jeżeli dodać do tego jego naturalny niemal talent do plotkowania Wagner był absolutnym fenomenem, który połapał się co się święci nim poprosił o dolewkę do kufla. Byłemu gawędziarzowi nie sposób było odmówić wyobraźni, bo ta malowała przed nim tuzin prawdziwych bogów areny walczących w dole pełnym zmyślnych pułapek, krwi, zębów i rzygowin. Mimo swej wizji czeladnik nie był zawiedziony kiedy zaryglowano drzwi, przesunięto ławy oraz uprzątnięto dywan, spod którego ziała lepką, gościnną ciemnością piwniczka. Piwniczka, w której miały odbyć się tutejsze "igrzyska".

Ring wyglądał na całkiem solidny, a wojownicy nie należeli do małych czy słabo umięśnionych. Wagner wiedział, że w walce na pięści zdecydowanie bardziej liczyła się gladiatorska siła i wytrzymałość niż szybkość czy finezja szermierza estalijskiego. Mimo braku skłonności do ekscytacji taką rozrywką kaligraf bardzo szybko i sprawnie zajął dobre miejsce. Korzystał z tego, że jego złota pilnował Kaspar, na którego głowie było uważać na każde, nawet najmniejsze otarcie o pobliskiego mężczyznę, który mógł pozbawić go sakiewki.

Wagner powoli kiwał głową kiedy gospodarz przedstawiał zasady tej krwawej rywalizacji. Uważał, że są całkiem rozsądne i ograniczają możliwość zgonu któregoś z wojowników do akceptowalnego minimum. Skupiony początkowo na przedstawieniu "gladiatorów" Moritz niemal instynktownie przeliczał sobie zyski i straty, które mógłby odnieść stawiając na poszczególnych mężczyzn. Zdecydował się jednak nie obstawiać kiedy jeden gość zaproponował mu piwo za dużo lepsze miejsce, które zajął Wagner. Były gawędziarz się zgodził szybko ulatniając się aby po chwili zabłysnąć u boku karczmarza rozlewającego piwo na uboczu. Mimo całkiem podstawnych obaw Kaspara jego kompan nie zamierzał dużo pić. Bynajmniej nie tyle aby brać od przyjaciela kolejne porcje złota. Wagnerowi wystarczyło, że patrzał, śmiał się i kosztował trunku, po którym przyjemnie bujało mu się w głowie.
 
Lechu jest offline