Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2016, 17:42   #4
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Firma taksówkarska mająca cichy układ z Lady J. nie robiła problemu z przyjęciem zamówienia i Billy otrzymał szybką odpowiedź zwrotną potwierdzającą przyjęcie zlecenia. Yellowcabs nigdy nie miało problemów z tym adresem.
Breloczek zaś, delikatna laleczka, szybko dostosowała się do temperatury ciała Idola. Ale to wszystko. Nie chciała zdradzić więcej tajemnic, jeśli takowe miała, przynajmniej nie teraz. Nie sposób było przeoczyć dziewczyny więc jej zlokalizowanie nie było dla Idola wyzwaniem. Krzątała się właśnie zbierając puste szklaneczki i podnosząc tacę na swej bionicznej ręce. Ruszyła do baru, kołysząc się w rytm muzyki.
Tam też udał się Billy siadając przy barze i bawiąc się w dłoni breloczkiem, czekając aż dziewczyna podejdzie do niego by zebrać zamówienie. Kira wszak była w robocie, a Idol nie widział potrzeby by robić jej kłopotów.
- Co tam, skarbie? - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, zauważając mężczyznę. Podeszła bliżej i oparła o blat po swojej stronie, pochylając się i dmuchając zawadiacko w grzywkę. - Coś podać? - nie spuszczała swego spojrzenia z Billy’ego.
- Nie sądzę byś dała mi zniżkę na drinki z tego powodu?- pokazał trzymany w dłoni breloczek.- Ale i tak mi się podoba. Dzięki.
Uśmiechnął się i dodał.- Podaj mi coś ostrego i gorącego jak ty. Zdam się na twój gust. Tylko miej litość dla mego portfela. Wątpię by Lady J. patrzyła przez palce na moje upijanie się na kredyt.
Kira popatrzyła na laleczkę z uśmiechem:
- Przeczytałeś bilecik? - odwróciła się - I postąpiłeś z instrukcją, słonko? - pochyliła się nieco, szukając czegoś w lodówce, świadomie lub też nie ukazując smukłe uda nieco bardziej niż powinna. - A, tu jest! - wykrzyknęła z triumfem i wlewając do miksera kilka różnych cieczy, zaczęła energicznie potrząsać pojemnikiem.
- Mam nadzieję że postępuję z instrukcją, bo widzę same smakołyki przede mną.- uśmiechnął się zawadiacko spoglądając na Kirę przy pracy.
- Odkręć - pokazała palcem na laleczkę - główkę. - skończyła mieszanie drinka i przelała jasną ciecz do niewielkiego kieliszka. Podsunęła kieliszek w kierunku Idola.
- Na mój koszt, przystojniaku. - puściła oko do Billy’ego i wrzuciła zużyty sprzęt do wypażarki.
- Dzięki słodyczy ty moja.- mruknął Idol lewą dłonią sięgając po drink, a prawą dyskretnie odkręcając główkę i zerkając na zawartość.
Tułów laleczki okazał się być niewielkim pojemniczkiem, w tej chwili zafoliowanym medycznie. Pod przeźroczystym zabezpieczeniem widać było jednak kilka niewielkich, czerwonych kryształków ukształtowanych w miniaturowe laleczki. Teraz Idol bez problemu rozpoznał “prezent”. Ślicznotki - czyli mocne środki nasenne i przeciwbólowe, niezwykle rzadkie na rynku.
- Dzięki skarbie…- teraz zdecydowanie winien podziękować Kirze. To było coś drogiego i cennego, coś co nie daje się obcemu człowiekowi. Zamknął laleczkę i schował ją do wewnętrznej kieszeni marynarki. Wypił drinka przyglądając się jej z zaciekawieniem i próbując rozgryźć jej motywy. Miał czas, dopóki nie rozlegnie się ciche “biip” informujące że taksówka już czeka.
Drink palił przełyk i przyjemnie rozgrzewał żołądek. Zaś Kira… jak to ona… z szerokim uśmiechem na twarzy dmuchnęła w grzywkę i zaczęła przecierać blat, by nie zostać posądzoną o lenistwo w czasie godzin pracy.
- No? Co? - spytała wciąż roześmiana.
- Czekam aż wyrosną ci pierzaste skrzydła, bo aniołkiem chyba jesteś.- rzekł żartobliwie Billy popijając drinka.
- Żebym dostawała dolca za każdym razem jak to słyszę - roześmiała się lekko i machnęła dłonią - Przecież Ci się przydadzą - spoważniała - i może w końcu pozbędziesz się tych sińców spod oczu. - pokazała palcem wskazującym na twarz Billy’ego.
- Przydadzą na pewno. Dzięki… -upił drinka dodając ze szczerym uśmiechem.- A ty pewnie i byłabyś bogata, bo to szczera prawda… więc i dolce byłyby ze szczerego złota. Kiedyś… kiedy nie były jeszcze pikselem na ekranie, czy papierkiem do podtarcia tyłka.
- Ha! Widziałam na aukcji staroci takie… w formie papieru toaletowego, wiesz na rolce, taki duży zwój. -
Kira pokazała rozmiar obiema dłońmi i szybko powróciła do sprzątania i porządkowania baru. Dziwne, ale dziewczyna potrafiła być cały czas uśmiechnięta nawet w takim miejscu, jak to. - Wiesz… - pochyliła się opierając biodrem o bar i udając, że pucuje szklankę - … powiem Ci coś… - pochyliła się jeszcze bliżej Idola i komitywnym szeptem wymruczała - … miałbyś większe branie, jakbyś się częściej tak uśmiechał. - i roześmiała się zadowolona.
- Cóż…- uśmiechnął się Billy spoglądając na twarz dziewczyny.-... uważaj bo skorzystam z tej rady i… ciebie wezmę na celownik mego uśmiechu.
Upił znów nieco trunku.- Oczywiście… uśmiech na twojej buzi, jest zdecydowanie bardziej hipnotyzujący i uwodzący, niż mój grymas.
Po czym sam się zaśmiał, drink w połączeniu z Kirą wprawiał go w dobry humor.
Dziewczyna otworzyła wielką paczkę różnych przekąsek i zaczęła układać je w pojemniczkach.
- Obiecujesz i obiecujesz - westchnęła teatralnie i uśmiechnęła się znad paki. - Jak drink? - spytała nie przestając pracować. - Smakuje?
- Ostry i gorący.- skinął głową Billy przyglądając się dziewczynie.- Ale będę musiał porównać… więc, kiedy dziś kończysz robotę?
- Dzisiaj o 19:00 -
westchnęła na samą myśl o długiej dniówce po czym znowu się uśmiechnęła - ale perspektywa doda mi … skrzydeł - spojrzała na Idola roześmianymi oczami.
W tym momencie zabrzęczał sygnał taksówki burząc przyjemny nastrój.
- Tooo… o ile nic mi nie przeszkodzi, będę tu siedział w tym miejscu koło 18:30 i poczekam aż skończysz robotę. A potem… się zobaczy. Na pewno przynajmniej coś zjesz na mój koszt... tym razem.- rzekł z uśmiechem Idol wstając. Westchnął smutno.- A na razie obowiązki wzywają. Do wieczora.
- Pa -
Kira posłała mu buziaka przez bar - będę czekać, przystojniaku.
Billy złapał buziaka i ruszył do taksówki, by udać się na spotkanie z mr. Tong.

Z chwilą gdy Idol wyszedł z Clockwork Rosebud różowa bańka, w jakiej przed chwilą się znajdował pękła, pozostawiając za sobą jedynie wspomnienie.
Wspomnienie, szybko zmyte, przez lejący z nieba deszcz i szarugę nowojorskiego dnia. Miejska aura potrafiła szybko wyplenić wszelkie zadowolenie. Jedynym plusem była czekająca w deszczu taksówka. Idol szybko przeskanował swój czip przy wejściu i wskoczył na siedzenie pasażera. Pasy automatycznie wysunęły się z siedziska i opięły mężczyznę, który podał adres docelowy i taksówka ruszyła. Taksówkarz nie należał do gadatliwych i wyglądał na całkowicie skupionego na swej robocie.
Mijane ulice miasta żyły, tętniły i pulsowały ludzką tkanką. Mimo późniejszych godzin porannych panował ścisk, jak zawsze z resztą. Budynki błyskały niekończącą się falą reklam, bombardując przechodniów i kierowców istnym tsunami informacji i kolorów. Na szczęście taksówka wytłumiała dźwięki zapewniając jeszcze odrobinę spokoju.


Po około pół godzinie lawirowania i powietrznych akrobacji, taksówkarz w końcu miękko zaparkował przez klubem „21”.

[MEDIA]http://i.imgur.com/uxBKGT6.jpg[/MEDIA]

Standardowym miejscem spotkań Mr. Tonga. Przy wejściu do klubu stał niewielki tłumek oczekujący z podnieceniem swej kolejki do wejścia. Tego zaś pilnowały dwa identyczne, dyskretnie eleganckie modele Cyra-239


monitorując porządku, przechodzenia przez bramki skanera, rozświetlającego jaskrawo-zieloną siatką coraz to nowe twarze. Idol wiedział, że Cyra-239 nie są jedynymi strażniczkami wejścia. Z ciekawości kiedyś próbował policzyć ilość kamer tych widocznych i tych ukrytych, ale dał sobie spokój. Zabezpieczenia i tak były regularnie zmienianie więc nie było większego sensu ich zapamiętywać. W końcu przyszła kolej Idola.
- Byłem zaproszony… Pan Tong mnie oczekiwał o jedenastej?- rzekł na powitanie i uniósł lekko ręce deklarując.- Jedna spluwa… nic poza tym.
Nie miał pojęcia czy Tong, to prawdziwe nazwisko czy tylko ksywka jak Mr. Johnson czy Mr. Bauer lub Mr.Lagretti . Ot powszechnie używana ksywka przedstawiciela mafii bądź korporacji w kontaktach z najemnikami z półświatka.
Jedna z Cyra-239 zwróciła się do niego i uprzejmym tonem stwierdziła:
- Proszę za mną. - początkowo na te słowa stojący za Billym tłumek zaszemrał nieprzyjaźnie i Idol miał okazję usłyszeć parę komentarzy na temat uprzywilejowanych dupkach, ale atmosfera uspokoiła się natychmiast gdy w powietrzu zawisły dwa drony.
Cyra-239 przeprowadziła Idola do znajdujących się na bocznej ścianie klubu drzwi. Wprowadziła w wąską szparę czytnika jeden ze swoich palców, z którego czubka wyjechał płaski czip. Drzwi z cichym sykiem otwarły się i android odsunął się by zrobić miejsce Idolowi. Mężczyzna mógł się domyśleć jedynie, że w trakcie tych czynności, Cyra kontaktowała się z ochroną tego klubu.

Idol znalazł się w pomieszczeniu z kolejnym skanerem i dwójką już ludzkich ochroniarzy z delikatnie połyskującymi podskórnymi tatuażami na twarzach. Ich wzory Idol pamiętał, a przynajmniej zdawały się mu znajome.
Jeden z ochroniarzy zaprosił gestem Idola do środka, sama Cyra zaś odwróciła się na pięcie i wyszła zamykając za sobą drzwi.
Ochroniarze poczekali na wynik skanu Billy’ego i dopiero wtedy jeden z nich odezwał się:
- Witam. Proszę za mną.
Billy skinął głową i posłusznie podążył za mężczyzną. To że nie odebrano mu broni świadczyło o pewnej dozie zaufania względem niego. Choć po prawdzie szaleństwem było zabijać pana Tonga. Za nisko stał w hierarchii by to się opłacało. I taki zabójca raczej nie wyszedłby z ”21” żywy.
Krótki korytarz, logowanie ochroniarza i po chwili Idol został zaproszony do niewielkiego pomieszczenia


, w którego progu powitała go tradycyjnie ubrana gejsza. Z głębokim ukłonie przywitała Billy’ego szepcząc szybko powitanie po japońsku. Zakończyła swoje przemówienie i drobnymi kroczkami wprawiającymi całe jej niewielkie ciało w ni to drżenie ni to lekkie kiwanie, poprowadziła Billy’ego ku stolikowi, przy który siedział Mr. Tong zajadający właśnie parujący posiłek. Mężczyzna siedział przy stoliku sam.
Gejsza skłoniła się głęboko i wskazała miejsce na przeciwko Azjaty.
Mr. Tong otarł usta serwetką i wykonał leciutki ukłon w stronę Billy’ego.
- Dziękuję za przyjęcie mego zaproszenia - odezwał się perfekcyjną angielszczyzną bez cienia miękkiego azjatyckiego zaśpiewu. - Życzy sobie pan coś do picia? - spojrzał na mężczyznę swymi niewielkimi, skośnymi oczami.
- Sake… raz.- rzekł uprzejmie Billy przysiadając się i dodając uprzejmie.- To ja dziękuję za pamiętanie o mnie w swoich interesach.
Gejsza pogłębiła ukłon i odeszła by przygotować zamówienie.
- Mam nadzieję, że nie obrazi się pan na mnie jeśli przejdę od razu do interesów - Mr. Tong stwierdził z powagą i zabójczą uprzejmością - Mam dwie kwestie, w których liczyłbym na pańską pomoc.
Odsunął talerz, wszak nie wypadało mu jeść samemu przy gościu. Oparł się nieco wygodniej o oparcie i założył dłonie o siebie.
- Pierwsza to odnalezienie pewnego kuriera. Druga to kwestia ochrony.
Skinął dłonią w powietrzu i z sąsiedniego stolika podszedł mężczyzna z niewielkim czipem, przesuwając go do pana Tonga.
- Kurier, a w zasadzie kurierka, zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach, a przy okazji razem z nim zaginął przewożony przez nią pakunek. Ostatnie dane jakie mamy na jej temat to miejsce jej ostatniego pobytu. Nie chcemy oficjalnie być łączeni z jej osobą. Kurierka pracowała dla konkurencji. - dodał po chwili - Chcemy odnaleźć kurierkę.
Na chwilę przerwał mierząc Billy’ego spojrzeniem.
- Druga sprawa, kwestia ochrony. Dane obiektu ochrony są zawarte na tym kluczu. Zlecenie potrwa 3 dni. Po tym czasie obiekt zostanie przejęty a pańskie zadanie zakończone.
Pytania?

- Może zacznę od obiektu ochrony… od kiedy do kiedy?- zamyślił się Billy pocierając podbródek w zamyśleniu. Domyślał się o jaką kurierkę chodziło Tongowi, ale… nie chciał by ten się zorientował.
- Obiekt jest właśnie w transporcie. Oczekujemy dostawy najpóźniej jutro rano. Wczesnym rankiem. Od tego momentu, 3 dni. Kwestia zorganizowania kolejnych bezpiecznych lokacji. Obiekt jest niezwykle cenny dla nas. - dodał uprzejmie kiwając głową Tong.
- Dajecie bardzo krótki czas na przygotowania.- zamyślił się Billy pocierając podbródek. Wziął klucz dodając.- Ale niech będzie… zakładam, że trudniej będzie namierzyć obiekt, jeśli ciągle będziemy w ruchu, więc… nie mogę dać gwarancji co do znalezienia owej kurierki, ale mogę jej też poszukać podczas chronienia obiektu.
- Obiekt ma priorytet.
- wyjaśnił ze spokojem Mr. Tong - Kurierka… jest w centrum zainteresowania ze względu na przekroczenie pewnych umownych granic - Azjata machnął lekko dłonią jakby nie chciał takimi szczegółami kłopotać najemnika. - Powiem więcej, wskazanie miejsca pobytu kurierki w zupełności wystarczy. - dodał z uśmiechem, który nadał jego twarzy dobrotliwego wyrazu. Takiego z rodzaju dobrotliwych wujaszków, których pamięta się długo i ciepło.
- Więc uznajmy, że znalezienie kurierki będzie opłacone, jeśli rzeczywiście zdołam coś znaleźć. Co zaś do ochrony.- rzekł Idol bawiąc się kluczem.- Będę potrzebował niewielkiej zaliczki na hotele i posiłki i wypożyczenie na tą misję dyskretnego acz opancerzonego wozu.
- Przelew zostanie uruchomiony na to samo konto co zwykle. - skinął głową mężczyzna - Otrzyma pan również sprzęt do komunikowania się ustawiony na odpowiednie kanały transmisyjne. Wszelkie dodatkowe instrukcje znajdują się tu - wskazał trzymany przez Idola klucz.
Rozmowę przerwało podejście gejszy, która ponownie ukłoniła się głęboko przed Idolem. Niewielka bambusowa taca z opatuloną w sterylnym opakowaniu serwetką, obok niej niewielka czareczka z zielonego jadeitu oraz smukła biała buteleczka. Gejsza podwinęła szeroki rękaw kimona po odstawieniu tacy na stolik. Ujęła buteleczkę smukłymi palcami i przytrzymując dłoń drugą ręką nalała sake do czareczki. Z wdziękiem odstawiła buteleczkę z powrotem na tacę i ujęła czareczkę poniżej jej brzegu, którego dotknąć miały usta gościa. Ułożyła czareczkę we wnętrzu miękkiej i wypielęgnowanej dłoni i podsunęła ją ku Idolowi.
- Kanpai - dodała przy tym z uśmiechem i pochyliła głowę podzwaniając ozdobami.
Idol uśmiechnął się lekko i wypił trunek wprost z podanej czarki. Był czas, gdy często tak rozkoszował się sake… w innym życiu, które wydawało się teraz snem.
- Rozumiem, że zamówienie zostało przyjęte - stwierdził Mr. Tong, tym samym dając znak do zakończenia spotkania. Zaś gejsza spojrzała na Idola czy życzy sobie ponowną porcję trunku.
- Tak.. mam jednak pytania dwa.- rzekł Billy chowając klucz do wewnętrznej kieszeni marynarki.
Azjata wykonał zachęcający gest, zaś gejsza brak odpowiedzi uznała za potwierdzenie i powtórzyła całą ceremonię serwowania sake.
- Imię owej zaginionej… krewnej i miejsce gdzie ją ostatnio widziano. Wszak muszę wiedzieć skąd zacząć szukać pana bratanicy.- rzekł Billy upijając znów sake z podanej czarki. Co prawda gejsza mogła być częścią yakuzy, ale Idol uznał, że nie ma co otwarcie gadać o interesach przy obsłudze klubu.
Zleceniodawca skinął w kierunku marynarki Idola:
- Informacje co do ostatniej lokacji, wyglądu i nazwiska znajdują się również tam. Miejsce, w którym zaginęła zostało sprawdzone przez policję w 24 godziny po zajściu. Nie znaleziono nic wartego uwagi. Dlatego mile widziane są pańskie usługi.
- W takim razie postaram się by były mile widziane... choć nie jestem detektywem i w tej sprawie nie mogę dać żadnych gwarancji.-
wyjaśnił Idol splatając dłonie. Po czym wstał.- Domo arigato za ugoszczenie mnie. Obowiązki wzywają.


Uprzejma obsługa klubu “21” odprowadziła Billy’ego do wyjścia. Mężczyzna znalazł się na ulicy, w środku deszczowego dnia z kilkoma zaskakującymi zleceniami i pytaniem co dalej.
Wizyta u Cathy na razie zawieszona w próżni do czasu informacji od hakerki...Jakie powiązanie ma ze sprawą kurierki i lady J. i yakuza? Co to za obiekt? I co dalej z prezentem?
Na razie Billy był w kropce. Jego jedynym punktem zawieszenia były informacje zawarte w kluczu od Yakuzy. Idol sprawdził godzinę… do spotkania z Kirą miał jeszcze czas. Cathy nie zasygnalizowała jeszcze potrzeby spotkania.
Pozostało na razie wrócić do “Clockwork Rosebud” i przejrzeć zawarte informacje. Niepokoił go fakt powiązania całej sprawy z Lady J.. Właścicielka przybytku mogła się wpakować w poważne kłopoty, a tego Idol nie chciał. Nie mógł jej jednak otwarcie ostrzec, bo yakuza najwyraźniej nie chciała rozgłosu przy tej sprawie. Kim była owa konkurencja japońskiej mafii? Billy nie spytał się żeby nie wzbudzać podejrzeń pana Tonga. Wszak taka informacja nie była mu potrzebna.
Zamówił więc taksówkę by dotrzeć do swej klitki.


Podczas oczekiwania na taksówkę, leniwie obserwował tłum na ulicy, rozmyślając o swej obecnej sytuacji. Więcej pytań niż odpowiedzi nie było nowością dla najemnika. Z ciekawością zaobserwował krótką scenkę przed jednym z otaczających go klubów. Pośród tłumu przechodniów kręcił się młody chłopiec na oko 7 czy 8-letni. Maluch żebrał co łaska, co chwila ocierając cieknący nos, ale za to z wielkim uśmiechem, przyciągając uwagę a to przechodniów, a to turystów a to oczekujących w kolejkach po kawę zabieganych mrówek. Nie dostawał wiele, ale niezbyt się tym przejmował. Niemniej jednak, ktoś musiał wezwać patrol nPD, który pojawił się zagradzając drogę maluchowi. Jeden z policjantów zeskoczył z motoru i podszedł do chłopczyka z ewidentnym zamiarem ujęcia “szkodnika”. Chłopczyk próbował się wycofywać i to był jego błąd - Idol zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Takie działanie było zazwyczaj traktowane jako stawianie oporu aresztowaniu. Policjant bez wahania uruchomił pałkę z teaserem i uderzył nią dziecko. Chłopczyk z krzykiem i w drgawkach padł na ziemię mocząc się. Tłum zafalował ale nie zareagował w żaden sposób. Policjant właśnie uniósł pałkę po raz drugi.
- Hej ! Co ty wyrabiasz z moim bratankiem!- wrzasnął nagle Billy i ruszył do przodu torując sobie drogę przez tłum “słusznym gniewem rodzica”.
Zaskoczony policjant rozejrzał się po tłumie, błyskawicznie ogniskując spojrzenie na Idolu. - Chwileczkę - mruknął do ramienia, na którym umieszczony miał komunikator z bazą. Wyciągnął pałkę w kierunku Idola - Pańskie ID, obywatelu i ID dziecka.
- Chciałbym podać ale nigdy nam nie nadano. Smark ucieka co jakiś czas w świat… a potem trzeba szukać. Żyłka awanturnika…- westchnął Billy głośno i dodał ciszej.- Poza tym, pada i na serio chce się wam męczyć z całym tym protokołem z powodu jednego małego dzieciaka? Zawsze to można przecież ugodowo… młody jest i głupi. Pouczenie nie wystarczy?
- Jak to nie nadano? -
policjant ewidentnie na świeczniku, obserwowany przez zbierający się w pewnej odległości tłumek, nie chciał załatwiać sprawy ugodowo - Imię i nazwisko - dorzucił służbowym tonem.
- Chazzie… ojca nie znam, a matka miała Suajivatis chyba… jak się człowiek rodzi w rynsztoku to kto ma mu je nadać? Chazzie… to imię jakie sam sobie nadałem.- zaczął “wyjaśniać” Billy, jeszcze bardziej gmatwając sprawę.- Panie władzo… robi się tu mały tłumek i pada coraz bardziej. Może więc pouczenie wystarczy, a ja… gubię czasem rzeczy. Albo wesprę policję jako wzorowy obywatel jakąś sumką, zanim tu się burza nastąpi.- tu wskazał na tłumek oburzonych agresją obywateli.
Za plecami policjanta maluch zaczął się powoli zbierać, podnosząc na czworaka z głośnym jękiem. Ewidentnie zorientował się w grze jaką Idol prowadził i dopracowywał szczegóły. Z wykrzywioną buzią trzymał się za miejsce, w którym oberwał pałką i ocierał łzy na policzkach rozmazując brud.
Policjant nieco skołowany całą sytuacją stwierdził:
- Tym razem wystarczy… - burknął - zabierać się stąd i nie chcę więcej o was słyszeć. - pogroził ponownie pałką chłopaczkowi. - A ty obywatelu lepiej go pilnuj. - zaczekał pilnie obserwując Billy’ego, aż ten zbierze bratanka i opuszczą miejsce zdarzenia.
- Widzisz urwisie!-
krzyknął na dzieciaka Billy biorąc za rękę.- Ile kłopotów robisz mi i panu władzy. Trzeba było siedzieć w domu, a nie ganiać w deszcz. Przeproś za kłopoty które sprawiłeś.
Sam Billy też zgiął się w ukłonie nie wypuszczając dzieciaka.
- No… przepraszam… - burknął chłopaczek poddając się chwytowi mężczyzny - To się już nigdy nie powtórzy! - dorzucił ale policjant zmarszczył brwi jakby niedowierzająco. Sygnał powiadomienia o taksówce brzmiał dla Billy’ego jak wybawienie.
- Idziemy.- rzekł Idol zaciągając dzieciaka do taksówki.- I żeby mi to było ostatni raz.
A gdy wsiedli i ruszyli, spytał.- To jak masz na imię i gdzie cię wysadzić?
- Kim -
mruknął dzieciak - obszczałem się, kuźwa - dodał próbując wytrzeć jakoś plamę na spodniach. - Masz fajka? - dodał z uśmiechem rozsiadając się obok Billy’ego - Na rogu Eddison str i Cornwell będzie dooobrze. No i dzięki.
- Nie ma za co. A fajków nie mam. A ty potrzebujesz jeszcze płuc, więc odpuść sobie palenie.-
sięgnął do portfela i wyjął chip kredytowy na niewielkie sumy.- Masz… kup sobie zupę, bardziej ci się przyda.
Kim capnął czip i szybkim gestem schował go do bluzy.
- No… dobra… kupię se zupy… - potwierdził stanowczo. Idol był jednak pewien, że kasa pójdzie na coś innego. - A jak Tobie na imię, he? Bo w tego “Chazzie” w życiu nie uwierzę - dorzucił. - No i gdzieś się tego dorobił? - postukał w protezę Billy’ego.
- Billy Idol…- i zerknął na sztuczną rękę.- Urwało mi w akcji. Tak to jest, gdy się gryzie większy kęs niż można przerzuć.
- Ech… - zezłościł się chłopaczek - gadasz jak zgred. A nie potrzebujesz na przykład części wymiennych, co? - oczka mu się zapaliły - Albo może masz ochotę się zabawić? Bo wiesz mam takich znajomków, oni różne rzeczy za prawie darmoszkę załatwiają.- dorzucił kiwając zachęcająco głową.
- Może innym razem.- mruknął Billy zamyślony.- Mam robotę… hmm.. a wiesz może gdzie jest “Moonlight motel”?
- Nie bardzo -
zmartwił się Kim - ale… - cwany uśmieszek rozjaśnił mu twarzyczkę - … mogę załatwić ci aktualizację mapy albo w ogóle wymienić gpsa. Chcesz?
- Nie wiesz… ale jak już znajdziesz go i pokręcisz w okolicy, to może natrafisz na coś ciekawego, to jak ja się tam zjawię zapłacę za takie informacje, lub chociaż za fatygę.-
odparł Billly nie mają ochoty oddać swojej elektroniki w niepewne ręce.
- Aha… a dasz na drugą zupę? - natychmiast padło pytanie - bo wiesz… nie jadłem śniadania.... - dorzucił mały ancymon. - A takie kręcenie to zużywa dużo energii, co nie?
- Nie przeginaj.-
rzekł Billy z uśmiechem ściskając i rozluźniając sztuczną pięść.- Mógłbym strzaskać policyjną pałkę w dłoni. Na pewno chcesz drażnić taką osobę? Ucz się kiedy należy się wycofać.
Kim rozłożył zabawnie ręce i uśmiechnął się szeroko:
- Nie możesz mnie przecież winić, że próbuje, co nie? - na chwilę się zasępił - to co z tym motelem? Coś specjalnego? Jakaś laska twoja? - mrugnął jak do kumpla.
- Interesy.- stwierdził krótko Billy wyjaśniając.- Interesy które zabijają wścibskich. Im mniej wiesz, dłużej pożyjesz.
- No zgred, normalnyś zgred.
- pokręcił głową niepocieszony Kim - Daj adres. A tego… jak się z tobą kontakcić jakbym coś zauważył? Bo wiesz, żeby nie było, że ja tam posterczę za darmoszkę nie?
- Już ci mówiłem, że tam się zjawię prawda? Wtedy się rozliczymy
.- wyjaśnił Billy krótko.- Bo i tak się tam zjawię, czy będziesz sterczał czy nie.
- No a adres? -
Kim jakby troszkę sflaczał, gdy Idol się nie poddawał jego urokowi.
- 13, Thousandth Street…- odparł Billy gdy już dojeżdżali do Eddison Street.
- Dobra… - Kim wyciągnął dłoń do ubicia interesu.
Billy uścisnął dłoń dzieciaka dodając na pożegnanie.- Uważaj na siebie mały.
- Się wie -
mruknął pewnym tonem Kim wysiadając z taksówki. - Do zobaczyska, zgredzie. - za chwilę zniknął w tłumie. Taksówka zaś ruszyła w stronę mieszkania najemnika.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-02-2016 o 12:57.
abishai jest offline