Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2016, 18:58   #7
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Postanowił się do niej odezwać zanim wyruszy, więc podłączył się do cyberprzestrzeni i skontaktował się z Cathy.
- Cathy… jesteś tam kociczko?
Tym razem przyszło mu czekać nieco dłużej zanim pojawił się znany mu już awatarek.
- No co? - spytał melodyjnym elektronicznym głosem.
- Jak minął dzień?- zapytał uprzejmie Billy nachylając się nad awatarkiem.- I masz jakieś plany na dziś?
- Dzień? -
spytał kotek - Ahhh…. tak.. dzień… - kotek załapał w końcu zawoalowane pytanie - Dzień minął dobrze i noc też. Bez perypetii. Ale… wiesz, że jest 6 rano? Na razie planów nie mam, no może się wyspać… - zamarudziła Cathy.
- Liczyłem, że znajdziesz czas na czuwanie nade mną… jakby ci się nudziło. Przyda mi się para czujnych oczu dookoła głowy.- zaproponował ostrożnie Billy i wirtualną dłonią podrapał czule wirtualną Cathy za wirtualnym uszkiem.
Kociczka najpierw lekko się uchyliła ale w końcu nadstawiła główkę do drapania:
- Nooo dobra ale kiedy? teraz? - spytała mrużąc lekko oczka.
- Za pół godziny odbiorę wóz. Od tego czasu… muszę pilnować tej bryki niestety.- westchnął Idol.- I jej zawartości dla paru ważnych i niebezpiecznych ludzi.
- Aha.. aha.. no dobrze, to … no… to ok. -
ziewnęło zwierzątko przeraźliwie. - A jesteś na miejscu już?
- Wybieram się na razie. Postanowiłem cię uprzedzić zawczasu, a po całej robocie… Co powiesz na… prawdziwe krewetki w ostrym sosie? Takie z hodowli, a nie tanie sojowe substytuty udające krewetki?-
zapytał wesoło.
- Wolałabym …. blok papieru. - odpowiedziała Cathy.
- Prawdziwego papieru?- zamyślił się Idol głaszcząc kota.- Ok… może być.
- Dobra to czekam na info gdy już dotrzesz na miejsce. -
zamruczał głośno kociaczek i machnął lekko ogonkiem. - Idę się jeszcze zdrzemnąć.
Cathy rozpłynęła się powoli.

Billy odłączył się od cyberprzestrzeni i też ruszył do wyjścia. Czekały go trzy nieciekawe dni, być może urozmaicone kłopotami. Ale poza tym… sypianie w wozie i jazda po mieście.
Póki co czas, by zamówić taksówkę i udać się tam, gdzie stał przeznaczony dla niego wóz.


Adres otrzymał w wiadomości, zakodowany podprogowo. Transport miał się rozpocząć za niecałą godzinę więc Idol zdecydowanie musiał się pospieszyć i modlić o brak korków. Szybkie ubranie się, sprzęt - miał swój ustalony tryb wyćwiczony przez lata treningów więc i tym razem szybkie wyjście nie stanowiło problemu.
Taksówkę złapał tym razem bez przyzwania - te na przyzwania zazwyczaj potrzebowały kilku- kilkunastu minut na dojazd. Znowu padało. Poranek, że psa by nie wyrzucił na dwór, nie stanowił specjalnie zachęcającego początku zlecenie. Wnętrze taksówki jak zwykle bezosobowe, dało jednak ochronę przed pluchą.
Na miejsce odbioru wozu, Idol dojechał parę minut przed czasem. Mógł odetchnąć z ulgą, że jego wizerunkowi nie stała się póki co żadna krzywda.
Podany adres znajdował się w podmiejskim parkingu podziemnym, na granicy z dzielnicą uprzywilejowanych. Taksówkarz wydawał się nieco zdziwiony wyborem miejsca docelowego, ale cóż klient płaci, klient wymaga.
Wokół krzątali się pierwsi white-collars spieszący do swych biur. Oprócz nich, jedynie w pełni zautomatyzowany kiosk do parkowania samochodów.
Billy pokręcił się przez chwilę rozglądając się wokół dyskretnie, gdy otrzymał wiadomość. Kolejna informacja: miejsce 56, pioziom L. Kod: XrTv65, postój opłacony.
Wystarczyło skorzystać z kiosku.
Idol rozejrzał się dookoła szukając potencjalnych zagrożeń po czym ruszył w kierunku kiosku Wraz z walizeczką od Cathy i standardową marynarką, białą koszulą i przyczepianym krawatem pozornie nie różnił się od innych kołnierzyków, więc szedł podobnie jak oni…. szybko i nerwowo by zdążyć odcisnąć kciuk na czytniku przy stanowisku pracy.
Potem zaś szybko zabrał się za wbijanie kolejnych danych.
Kod, dane parkingowe auta, w końcu na ekranie pokazał mu się nr stanowiska do odbioru samochodu. I w reszcie winda przywiozła jego środek transportu. Bramka się zwolniła, Billy mógł odjechać. Pojazd był zgodny z opisem w instrukcjach jakie otrzymał poprzedniego dnia. Standardowy czarny kolor, przyciemnione szyby, żadnej ostentacji, która mogłaby zwrócić uwagę na zawartość. W środku zaś, wygodnie i bezpiecznie upięta kapsuła kriogeniczna. Wyglądała … niewinnie, połyskując białym lakierem.
Idol przyjrzał kapsule upewniając się że uprząż jest solidna, a kapsuła jest aktywna. Nie chciał mieć kłopotów z powodów partactwa innych.
Uruchomił wóz i ruszył, przy okazji wysyłając sygnał do Cathy.
- Jesteś tam koteczku ? Właśnie dostałem brykę.-
Po czym ruszył samochodem kierując się ulicami miasta do doktorka na swój przegląd.
- Jestem, jestem - otrzymał niemal natychmiastową zwrotkę od dziewczyny. - Mam cię. To gdzie teraz jedziesz? - dopytywała się ciekawie.
- Na przegląd u Willy’ego. Czeka mnie kilka dni w tym wozie, więc wiesz gdzie są tradycyjne płatne i chronione parkingi? Żebym mógł nocować w wozie.- zapytał Billy wzdychając smętnie. Po ostatniej nocy z Kirą takie samotne noce straciły na uroku.
- Tak, masz tu co najmniej cztery. - na panelu ochrony oczu Billy’ego wyświetliły się adresy przesłane przez harkerkę. - Nocować w wozie? Brrr….- mruknęła Cathy - … paskudne zlecenie. Że też Ci się chce.
- Nie zarobię na życie siedząc w pokoju.
- uśmiechnął się Idol przemierzając powoli ulice miasta. Nie miał się dokąd spieszyć, a i nie chciał wpaść w oko drogówce.
- Daj znać jakbym się kierował w jakąś miejską strzelaninę, ok?- mruknął Billy i westchnął.- Będę sobie musiał wynagrodzić tą mękę, jakąś zabawą po wykonaniu zadania. Coś tam dokopałaś się w sprawie tej kurierki?
- Strasznie dużo wzdychasz. Chory jesteś? -
spytała z cieniem troski w głosie dziewczyna - Jeszcze nie… oprócz tego kurierowania wydaje się być duchem. Ktoś poczyścił wszystkie możliwe powiązania i tropy. - w głosie nastolatki słychać było poirytowanie. - Dziwne to, bo skoro to duch, to czemu wypłynęła teraz na jedno zlecenie by znowu zniknąć? - zawiesiła głos jakby oczekiwała odpowiedzi od Idola.
- Nie wydaje mi się żebym był chory, choć miałem bardzo wyczerpującą noc.- odparł ze śmiechem Idol i zadumał na moment, by rzec.- Może się wycofała, by potem wziąć jedno zlecenie na prośbę starych znajomych? Wdzięczność bywa silną motywacją do ryzyka.
- Skręć w St. Petersburg str na następnych światłach, bo potem masz mega korek na 9th avenue. -
mruknęła nieprzekonana Cathy.
A gdy Billy wykonywał odpowiednie manewry zobaczył również sygnał przychodzącego połączenia z gabinetu Willa.
- Co jest Will?- spytał Billy uruchamiając połączenie.
- Słuchaj, Billy, wpadnij do mnie koło 14:00 dopiero. Mam tu mała sytuację podbramkową i nie dam rady Cię przyjąć dziś rano. Jak nie dasz rady to… Nie, daj radę lepiej. Już i tak przeciągnąłeś termin przeglądu… - doktorek właśnie zakładał maskę i gogle chirurgiczne.
- Podaj więc adres do Moiry.- przypomniał Billy wzdychając cicho i zastanawiając się co miałby robić do 14 :00.
- 5 dzielnica w nCatsaraju, poziom 10, nie przeoczysz bo warsztat jest dość charakterystyczny. Ma dużego neonowego różowego słonia nad drzwiami. No to do zobaczenia. - Will rozłączył się, wydając szybkie polecenia robotom medycznym w tle.
- 5 dzielnica więc.. nCatsaraj. Cathy zajrzysz w okolicę Willa, co tam się dzieje?- poprosił Billy zmieniając pas, by dotrzeć do warsztatu Moiry.


Droga do nCatsaraju była z początku dość standardowa: korek, ścisk, zamieszanie. Im bliżej dzielnicy biedoty zaś, na pasach zaczęło się coraz bardziej wyludniać. I zamiast uważać na innych kierowców i pojazdy, Billy musiał się koncentrować na manewrach między wiszącymi elementami osiedli. Tutaj nie było ściśle wytyczonych tras, bo nCatsaraj rozrastał się i zmieniał w zależności od potrzeb i wielkości zaludnienia.
W miedzy czasie zaś Cathy zaraportowała, że do Willa przywieziono kilka osób z jakiejś lokalnej strzelaniny. Nic niezwykłego z tego co udało się jej znaleźć. Will był cenionym medykiem i często łatał nadgorliwych solosów.
Na chwilę obecną raporty z medlabu wskazują na 4 osoby, dwóch mężczyzn, dwie kobiety, tymczasowo określone jako XX1, XX2, XY1, XY2. Wiek osobników w przedziale od 22 - 45 lat. Rany postrzałowe i dość poważne obrażenia.
- No nie wiem co jeszcze chcesz wiedzieć? Dopóki doktorek nie zaktualizuje zapisów to mogę Ci podawać liczy czerwonych krwinek jeśli chcesz - zaśmiała się krótko hakerka. - Chcesz? - podroczyła się jakoś nadzwyczaj odważnie.
- Niespecjalnie… - odparł ze śmiechem Billy rozglądając się za owym słonikiem.- Smakowało wczoraj ciastko?
Zapadła chwilka ciszy a potem usłyszał odpowiedź:
- Uhm… chociaż za dużo marmolady w środku było. Zostało na dzisiaj. - zamruczała ciszej Cathy zaś Idol faktycznie zobaczył wielgachnego wesołego, różowego słonia i otwarte zwijane, metalowe drzwi do warsztatu. Warsztatu u Moiry.
- Brzmi to jak zaproszenie na wspólne zjedzenie tego ciasta.- droczył się z nią z Billy podjeżdżając do warsztatu i używając klaksonu dla zwrócenia uwagi.
- Jak przywieziesz kawę to.. hmm...ok… - palnęła Cathy. Z warsztatu zaś na dźwięk klaksonu wyszedł niewysoki, za to szeroki facet po 30


i widząc zaparkowany wóz Billy’ego machnął dłonią. Poprowadził Idola na jedyne już wolne miejsce w warsztacie dosłownie zawalonym sprzętem. Oprócz pojazdu Billy’ego stały zaparkowane jeszcze cztery inne. Koleś wycierał dłonie w szmatkę i spoglądał wyczekująco. Przez zamknięte szyby wozu słychać były mocne dźwięki muzyki.
- A znajdzie się u ciebie miejsce na mój wozik?- zapytał żartobliwie Cathy, zamierzając kuć żelazo póki gorące, po czym odsunął szybę i spytał przyjaźnie.- Hej… zgaduję, że ty nie jesteś Moira. Niemniej mam szybką i dobrze płatną robotę przy tym wozie.
Słysząc odpowiedź Billy’ego, Cathy pisnęła i umilkła. Chyba wyłączyła dźwięk, zaś koleś odpowiedział pochylając się nad wozem i opierając łokciem o dach:
- Moira jest zajęta chwilowo, powinna być za 10 minut. Co za robota? - rozglądał się lekko po przednich siedzeniach, raczej lustrując uważnie niż będąc nadmiernie ciekawym.
- Wzmocniony pancerz z tyłu i trochę przeróbek estetycznych. Ma wyglądać na karawan.- wyjaśnił Idol nie wychodząc z wozu.
- Na kiedy? - spytał koleś bez mrugnięcia okiem na nietypowe zamówienie.
- Na dziś… zapłacę ekstra za to.- dodał Billy wzruszając ramionami.
- Hmm… - mruknął facet - … to poczekamy na szefową. Ona zadecyduje. Chwilę. - po czym ruszył w kierunku niewielkiego, zagraconego różnymi drobniejszym częściami biurka z ekranem, stojącego w głębi wielkiej hali. Uzyskał połączenie, coś powiedział i się rozłączył. Po paru minutach otworzyły się drzwi wiodące na piętro, górną część nad warsztatem i po schodach zeszła… a raczej stoczyła się, kobieta około 40 lat w zaawansowanej ciąży, ubrana w obcisłe jeansy i koszulkę bez rękawków ukazującą dość umięśnione, wytatuowane ramiona. Ostatnie kilka schodków pokonała przytrzymując wzdęty brzuszek. Billy z łatwością rozpoznał część jej tatuaży, świadczących o wojskowej przeszłości.
Kobieta podeszła z szerokim uśmiechem i pochyliła podobnie jak wcześniej koleś. Głosem zdartym jak papier ścierny spytała:
- Słyszałam, że potrzebujesz pilnej pomocy. Sorry, że czekałeś, ale … - wskazała na brzuch - … junior naciskał na wizytę w toalecie. - powiedziała bez ogródek. - Jestem Moira - wsunęła dłoń przez okno, na palcach Billy zauważył tatuaż XLII. - Myślę, że damy radę.
- Idealnie… połowa przed, połowa po?- zapytał witając się z kobietą.- A i trzeba ostrożnie z ładunkiem. Ma być nienaruszony.
Po czym wysiadł z samochodu.- Poczekam tutaj na przeróbkę, jeśli to nie problem.

Moira była niższa od Billy’ego o prawie całą głowę, więc zadarła ją by móc rozmawiać z najemnikiem. Podparła się w okolicach krzyża, bo pozycja nie była dla niej najwygodniejsza.
- Dobrze - nie komentowała kwestii ładunku - Możesz pójść do biura, jeśli wolisz lub obok jest jadłobuda jeśli wolisz. - wyciągnęła z kieszeni spodni czytnik do czipa. - 3000… w sumie.
- Chętnie popatrzę… na artystów przy pracy.
- Billy sięgnął po czip zawierający dane swego konta i przelał odpowiednią sumę. Dobrze że pan Tong zapewnił odpowiednie środki do opieki nad komorą.- Z biura widać… warsztat?
- Są kamery. Ale jeśli nie przeszkadza Ci muzyka i huk to siądź przy biurku -
Moira odpowiedziała bez zająknienia. W między czasie koleś podszedł do dwójki rozmawiającej a widząc wystawiony kciuk kobiety zaczął obklejać szyby. Muzyka zmieniła się i poleciały kolejne ostre utwory, odmienne od standardowych elektrocznicznych beatów słyszanych w pubach czy klubach.
Moira schowała czytnik i zaczęła pomagać mężczyźnie pozostawiając decyzję Idolowi.
Kamery… to Billy’emu wystarczyło. Skinął głową i rzekł.- To poczekam w biurze.
Ruszył na górę wraz z walizką z ważkami Cathy.

Moira ponownie uniosła kciuk w górę i wróciła do pracy.
- Stuk puk… - odezwała się kociczka - jesteś u Moiry? Urodziła już? - dopytywała się dziewczyna ciekawie.
- Jeszcze nie…- rzekł w odpowiedzi Billy idąc na górę.- A co u ciebie, zrobiłaś już miejsce na moją brykę? Czy też muszę poczekać z wizytą, aż pozbędę się wozu?
- A kupiłeś już kawę? -
odfuknęła Cathy - z… zrobiłam… możesz wjechać na dół u mnie.
- Dzięki kociczko.-
mruknął Billy wchodząc do biura i zerkając przez kamery na prace przy swoim samochodzie.- Coś do kawy?
Przez chwilę panowała cisza:
- Lizaki … te ...okrągłe jak będą, w paski, albo z kwiatkiem w środku. I paczkę miśków- żujków. - dorzuciła szybko po chwilce ciszy. - Kiedy będziesz?

Prace zaś szły sprawnie. Łysy koleś cmoknąwszy Moirę w czoło odprawił ją przygotowując się do pryskania farbą. Na odchodne zaś klepnął ją lekko w pośladek. Moira ruszyła w stronę biurka by utrzymać odległość. W warsztacie wszystko robione było ręcznie, automatyka w nCatsaraju była zbyt ryzykowna. A sprzęt ręczny nie był aż tak atrakcyjny dla potencjalnych złodziei. Po chwili wóz był odmalowany i Moira ruszyła z powrotem by zająć się przeróbką tyłu.
- Oceniam, że… za półtorej godziny wpadnę do ciebie.- odparł Billy i zamyślił się.- Udało się ci może się odkryć, kto wysłał Vondę Masters?
- Grzebię, Billy…
- mruknęła hakerka - … ale ciągle wpadam w jakieś gówniane pętle. - nie brzmiało to jak raporty Cathy do tej pory. - Nie siedzę bezczynnie. - prychnęła, w głosie brzmiało rozdrażnienie, nie wiadomo jednak czy bardziej na napotykane trudności czy na Billy’ego.
- Bez presji Cathy… To nie jest pilne.- dodał cicho Idol i spytał.- Spróbuj dostać się do archiwum kamer bezpieczeństwa motelu “Moonlight motel”. Starsze zapisy pewnie ma policja, ale na tych nowszych mogą być osoby szukające Vondy. Może ich identyfikacja ci pomoże znaleźć tych którzy ją zatrudnili.
- Dobra, tylko skończę tutaj jedną sprawkę. To czekam na Ciebie… no… za .. półtorej godziny -
wydukała i rozłączyła się.

Billy nie mylił się zbytnio w swym oszacowaniu czasu, minął się jedynie o 10 minut bo pozostałe prace zajęły mechanikom nieco ponad pół godziny.
Moira spytała czy jest zadowolony z rezultatów, stwierdzając:
- Gotowe, ładunek nietknięty, karawan gotowy. Niestety nie oferujemy sygnału klaksonów w pakiecie. - uśmiechając się lekko.
- Nie potrzebuję sygnałów.- odparł Billy wyciągając chip do zapłacenia za robotę. Zamierzał doliczyć im ekstra pięćdziesiąt za szybką robotę. Zawsze warto uchodzić za dobrego klienta w zakładach gwarantujących dyskrecję.
Moira zeskanowała czip i opierając się o pracownika poczekała aż Idol opuści warsztat, żegnając go żartobliwym salutem.


Billy czuł się dziwnie jadąc karawanem, ale z drugiej strony czuł się bezpieczniej. Kto bowiem napada jeżdżącą trumnę ? W obecnych czasach nawet nie opłacało się próbować. Zwłoki prawie zawsze były kremowane, więc nawet organów tu nie było. A zabobony były… nawet przy obecnym stopniu zaawansowania technicznego istniały wróżki i przesądy. I na nie liczył Billy. Skierował się do restauracji gdzie można było zamówić jedzenie, słodycze i kawę na wynos. Zamierzał skorzystać nieco z nadwyżki funduszy załatwionej przez pana Tonga i kupić żarcie lepszej jakości niż zwykle.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline