Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2016, 19:25   #8
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
W mijanej sieci sklepów Marks&Spencer, brytyjskiej sieciówki, która zdobyła serca średniozamożnej klasy dzięki swym dobrej jakości posiłkom przygotowywanym specjalnie pod singli i take away, Billy zakupił wymarzone słodycze oraz krewetki tygrysie w sosie sojowym z kawałkami bambusa. Krewetki były malutki, ale prawdziwe z hodowli a nie sztuczne. Zakupił też parę zupek instant z naturalnych składników. Mimo swej kaukaskiej karnacji, Billy odchowywany był na azjatyckiej kuchni. Do tego kilka małych paróweczek i sojaburgergów… tanie badziewie, ale dzieciaki lubiły przecież zjadać takie rzeczy.No i były do tego shake’i i plastikowe zabawki.

Rachunek co prawda był nieco bolesny ale cena za świeże jedzenie zawsze była i będzie wyższa. Z dużą papierową torbą wrócił do karawanu i ignorując nieco zdziwione spojrzenia przechodniów ruszył do miejscówki Cathy.


Hakerka słysząc jego głos skierowała go do bocznej ulicy pod jej budynkiem spotkała się z nim przy bramie wjazdowej, zastawionej pudłami, kratami i innym szpejstwem, którego żaden z bezdomnych najwyraźniej nie potrzebował.
Niewielkich rozmiarów, toporny robot pomagał jej właśnie odgruzowywać wjazd. Cathy miała zasłoniętą twarz maską ale poznał jej postać nadjeżdżając.
W końcu brama została otwarta i Billy mógł wjechać do … wielkiego hangaru pełnego … właściwie ciężko było mu to określić jednym słowem. Było tu wszystko. Od połamanych, zdezelowanych dronów, przez manekiny sklepowe, stare modele androidów, części motorów policyjnych, po stare, antyczne fotele zawalone jakimiś szmatami. Wyglądało na to, że Cathy nie była koteczkiem, lecz chomikiem. Wprowadziła Billy’ego wskazując po drodze drogę i zamknęła bramę, którą robot ponownie zastawił już pudłami i resztą rupieci.
-Chodź. - stwierdziła krótko nie zdejmując maski i skierowała się do windy.
Billy zabrał zakupy i ruszył za dziewczyną rozglądając się z ciekawością po jej małym królestwie.- Widzę, że masz geny kolekcjonerki.
- Nigdy nie wiadomo co się może przydać - hakerka wzruszyła ramionami. Winda zaś zawiozła ich na drugie piętro. Drzwi się otworzyły i oczom Billy’ego ukazała się najwyraźniej prywatna część lokacji Cathy.


Pomieszczenie wyglądało niezwykle… artystycznie.
- Siadaj gdzie chcesz - mruknęła dziewczyna i ruszyła do drzwi w ścianie, otworzyła je, przesuwając złożone w harmonijkę na jedną framugę. Za nimi znajdowała się niewielka kuchnia i stół jadalny. W głębi znajdowały się kolejne drzwi zza których dochodziła cichutka muzyka. - Tylko bądź cicho, znaczy no… nie wrzeszcz - mruknęła.
- Czemu?- zaciekawił się Billy niosąc zakupy na stół jadalny i rozglądając się dookoła z podziwem. Cathy się nieźle urządziła.
- Bo nie chcę… by się zbudziła… - stwierdziła z kwaśną minką hakerka - … miała ciężką noc. - starała się wypakowywać zakupy jak najciszej się dało i co chwilę zamierała jakby nasłuchując. Przypomniała sobie też o masce i zdjęła ją z niecierpliwością.
- Kto miał ciężką noc?- szeptał cicho Billy ciekaw odpowiedzi. Sądził bowiem, że Cathy mieszka sama.
- Cathy… - powiedziała oczywistym tonem dziewczyna właśnie ładując posiłki do mikrofali i jeden do lodówki. Sięgnęła po kubek z kawą i jeden podzieliła na pół, słodycze włożyła do szuflady.
- Moment… przecież ty masz na imię… Cathy.- mruknął skołowany jej słowami Idol.
- Co? - dziewczyna zatrzymała się patrząc przez chwilę nierozumiejąco na Idola - Nie… - zaśmiała się - Ja jestem Dakota. Chcesz jeść? Ja bym coś zjadła, a to wygląda smakowicie - mruknęła spoglądając na wybrany przez Idola zestaw. Wcisnęła odgrzewanie nie czekając na odpowiedź Billy’ego.
- Achaaa… Dakota. Miło cię poznać.- rzekł z lekkim uśmiechem Billy.- Choć w zasadzie cię znam… ja na razie nie jestem głodny.
- Jesteś pewien? Tego jest sporo, całego wiesz.. nie zjem sama.
- Dakota wskoczyła na krzesło i siorbnęła kawy. - No… - pokiwała głową niepewnie. Przyglądała się w milczeniu Idolowi. Zza drzwi dobiegły jakieś szelesty.
- W takim razie się dołączę… dla towarzystwa. Miło z taką milutką osóbką spożywać posiłek.- rzekł w odpowiedzi Billy i zerkając w kierunku odgłosu szelestu.
Dakota podniosła się i uchylając drzwi zaglądnęła do drugiego pomieszczenia, po czym cicho wróciła do kuchni.
- Jak chcesz możemy zejść na dół… tam… będzie luźniej… - powiedziała rozkładając posiłek na dwa głębokie talerze i wsadzając łyżki. - Jak będzie potrzebować… to zadzwoni.
Dziewczyna podała talerz Billy’emu, stając na wyciągnięcie ręki od niego. - No i mogę sprawdzać te.. zlecenia dla.. Ciebie. - blizna na wyciągniętej ręce lekko odcinała się od gładkiej skóry.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem księżniczko.- rzekł kurtuazyjnie i żartobliwie zarazem. O bliznę nie pytał, ani o Cathy czy Dakotę. Szanował ich prywatność. I tak pozwoliły mu na wiele.
Dziewczyna poprowadziła go do niestandardowej wysokości drzwi - najwyraźniej przerabianych - i zbiegła w dół, przesadzając po dwa - trzy stopnie na raz. Najwyraźniej miała wprawę. Na dole zaś była wielgachna pracownia,

[MEDIA]http://i66.tinypic.com/k3v42.jpg[/MEDIA]

której fragment Billy mógł ujrzeć poprzedniego dnia.
Dakota wskazała Idolowi fotel lotniczy przerobiony na mebel a sama usiadła w fotelu przy wielkim biurku i zaczęła pałaszować, jakby nie jadła od stu lat.
- Pycha - uśmiechnęła się po raz pierwszy pełną gębusią i w jej policzkach pokazały się niewielkie dołeczki - nie jadłam tego jeszcze. A Ty? - spytała z pełną buzią.
- Dawno temu. W poprzednim życiu.- skinął głową Billy i zaczął opowiadać.- To i inne znacznie droższe i rzadsze frykasy… Tyle że tych nie da się kupić nCatseraju. Trufle, jesiotry, kawior, homary i słodycze z orzechami laskowymi. Wiesz.. przysmaki z Europy.
- Aha… a… tęsknisz za tym?
- spytała na chwilę przestając jeść.
- Za smakami… tak, trochę. Odrobinę. Ale nie tak bardzo by chcieć wrócić. Za wygodami… trochę. Za kobie…- chrząknął nagle zdając sobie sprawę że się trochę się zagalopował przy wszak dość młodej dziewczynie.-... Tamto życie miało swe plusy, ale obecne też ma. Ciebie na przykład i Cathy i wolność.
Dziewczyna zmarszczyła brwi:
- Jak to mnie? - nierozumiejąco spojrzała na Billy’ego - Aha… jeśli mowa o Cathy… to… ten.. - odstawiła talerz z niedojedzoną porcją - … hmm… - zakręciła się w swoim fotelu wyłamując przez chwilę palce. - Mogę mieć do ciebie prośbę? - popatrzyła badawczo na mężczyznę.
- Jasne… jestem i tak wam wiele winien. Jaka to prośba?- zapytał przyjaznym tonem głosu Billy uśmiechając się ciepło.
- Cathy … jest … nieśmiała… ale heh… no.. chciałaby Cię poznać… po całym tym czasie jaki wiesz… no spędziliśmy tak jakby razem… tylko… muszę Cię o czymś uprzedzić. - podwinęła nogi pod siebie i pochyliła nieco do przodu - Bądź miły … ona cię bardzo lubi.. no. wiesz.. - zarumieniła się lekko - … lubi lubi. - spojrzała spod brwi na Idola. - Ok?
- No… ja ją też lubię.- odparł nieco zaskoczony słowami Dakoty Billy i nachylił się ku niej.- Nie martw się. Nie skrzywdzę jej.
- No, ale … wiesz… heh… chodzi o to, że ona nie jest w najlepszej formie ostatnio, więc bądź cierpliwy… -
nerwowo zatarła dłonie. … - wystarczy jak z nią chwilę pogadasz. Ona.. nic więcej nie chce…
- Co to znaczy.. w nie najlepszej formie. Jest chora, coś się jej złego przytrafiło?-
zaniepokoił się Billy.
- No… ona od małego … ona od małego jest sparaliżowana. Zbieramy na operację. Ale takie rzeczy kosztują i to niemało. I trzeba znaleźć odpowiednią klinikę. - wydukała w końcu Dakota. - Ostatnio bóle się nasiliły, Will pomaga jak może ale wiesz… wiesz jak jest. No i dlatego, niech ma coś z życia. - mruknęła dziewczyna.
- Nie martw się.- Billy objął Dakotę tuląc ją lekko.- Nie skrzywdzę Cathy.
Dakota lekko się usztywniła czując uścisk Billy’ego, a potem powoli odsunęła odsuwając nerwowo grzywkę:
- Dzię… ęki… - wydukała zaskoczona i lekko zarumieniona. - To ja … ja zajmę się logami… - odwróciła się szybko do biurka by nałożyć nakładki na palce.
- To ja mam się udać… na górę, tak?- zapytał Idol nie chcąc jej przeszkadzać.
- Ah… no .. tak - Dakota zarumieniła się jeszcze bardziej zdając sobie sprawę ze swojego niedopatrzenia. - Niee, pójdziemy razem. Chodź.
Zaprowadziła go z powrotem na górę tym razem do zamkniętych uprzednio drzwi.
Powoli uchyliła je sprawdzając i cicho mówiąc:
- Hej… Billy tu jest… chcesz z nim pogadać?
- No dobrze…
- Dakota zwróciła się do Idola - Poczekaj chwilkę. - po czym sama weszła do pomieszczenia. Po paru minutach krzyknęła:
-Możesz wejść…
Billy ostrożnie wszedł do pokoju obu dziewczyn, starając się poruszać możliwie cicho i powoli. Rozejrzał się po pomieszczeniu, by w końcu skupić swe spojrzenie na Cathy.

Pomieszczenie niewiele się różniło od multikolorowego pokoju Dakoty chociaż pierwsze co się rzucało w oczy to niezliczone ilości papierowych figurek orgiami. Łabędzie, żurawie, słonie, żółwie, kwiaty i inne leżały lub zwisały z sufitu i lamp kręcąc się powoli pod wpływem wolno obracającego się wiatraka zamontowanego pod sufitem. Wiatraka, który i tak nie maskował zapachu leków w pomieszczeniu. Sama Cathy okazała się na oko czternastoletnią, malutką dziewuszką z wielkimi zielonymi oczami i szopą wijących się włosów. Siedziała w elektrycznym fotelu. Jej lewa dłoń była podwinięta do wewnątrz, ramię nienaturalnie wygięte. Lecz najgorszym widokiem okazały się chude nóżki wykrzywione i zupełnie bezużyteczne. Dziewczynka wpatrywała się w Billy’ego rozgorączkowanym spojrzeniem a Idol poczuł się jakby był gwiazdą filmową, która właśnie zobaczyła swą największą fankę.
Bill klęknął przed nią na kolano, by mieć jej twarz na wysokości swojej i pogłaskał ją po głowie mówiąc z uśmiechem.- Hej kociczko… jak się miewasz dziś?
Cathy spojrzała najpierw na Dakotę, która pokiwała z uśmiechem głową:
- Ok - stwierdziła Cathy wracając spojrzeniem na Billy’ego - A Ty? - zielone oczka ślizgały się po twarzy najemnika.
- Jeszcze w jednym kawałku jak widać. Masz śliczne oczka i własny mały zamek. To czyni Cię taką księżniczką, wiesz? A mnie chyba twoim rycerzem.- odparł z uśmiechem Billy spoglądając zawadiacko w oczy dziewczynki.
Dakota się wtrąciła:
- No i zdobył dla ciebie łup, lizaki - zaśmiała się ciepło a Cathy zawtórowała z wypiekami na buzi: - Rycerz Billy - i znowu wpatrzyła się w mężczyznę zafascynowana - Dzięki, że przyszedłeś. - powiedziała. - I przy… przykro mi, że … no… - machnęła zdrową dłonią - musisz to oglądać. Ale chciałam … Cię w końcu poznać. - wyznała dzielnie.
-Ja też nie mam jednej ręki sprawnej… tylko to w zamian.- Billy stuknął palcem w protezę.- Więc jesteśmy podobni, tyle że ty dzielniejsza, bo ja jej nie mam od niedawna, a ty radzisz sobie tak długo kociczko.
- No ale twoja wygląda groźniej a nie jak skrzydło kurczaka
- zachichotała Cathy. Brzmiało to jak częsty dowcip. - A mogę lizaka? - Dakota się ruszyła - Pewnie, ale może najpierw coś ciepłego?
- Nie, nie jestem głodna…-
zmarszczyła nosek dziewczynka.
- Ok, zaraz Ci podam. - Dakota spojrzała na Idola i w końcu podjęła decyzję i ruszyła do kuchni zostawiając dwójkę samą. A Billy w końcu w pełni zrozumiał, czemu Cathy lubuje się tak w VR.
- Ale jest z ciebie uroczy kurczaczek i nie martw się kociczko, kiedyś będziesz miała silne ręce i nogi… zobaczysz.- znów pogłaskał Cathy po głowie.- I zawiozę cię limuzyną przez miasto.
- Nie jechałam limuzyną jeszcze - uśmiechnęła się Cathy, lekko marszcząc nosek. - Wiem, muszę być cierpliwa. - pokiwała głową. - Dam radę.
Dakota wróciła z lizakiem i parującym kubkiem kawy i podała go Cathy. Lizaka położyła obok.
- Wypij kawę póki ciepła. Billy nie ucieknie. - uśmiechnęła się nieśmiało do Idola - prawda?
A Cathy spytała:
- No ale ma wizytę u Willa…
- No to jeszcze parę minut może tu posiedzieć… nie przeszkadza ci to w piciu kawy.
- A wy?
- My już piliśmy.

Cathy zaczęła popijać napój uśmiechając się do Billy’ego. Widać nie musiała rozmawiać, sam widok wystarczył.
- A może opowiesz Billy’emu o origami?
- No… sama je składam… bo origami to rodzaj medytacji wiesz? I każde zwierzątko symbolizuje co innego. -
tłumaczyła najemnikowi.
- Tooo bardzo imponujące, naprawdę.- stwierdził Billy rozglądając się dookoła i widać było, że mówi szczerze. Owszem miał lekcje origami, gdy by w wieku Cathy i też je składał. Ale nie jedną dłonią.- Jesteś naprawdę niesamowita.
Cathy pokazała jeden z bardziej złożonych modeli, który obecnie stał na stole nieopodal - A to jest model Beynona . Ciekawi mnie, wiesz Billy, wykorzystanie origami w technice i matematyce. Wieeeeesz, że kilkadziesiąt lat temu Japończycy próbowali wysłać samolot origami z przestrzeni kosmicznej na Ziemię? Nawet prowadzono testy wytrzymałościowe… - opowiadała z zapałem Cathy popijając kawę.
-Byli dziwni z tego co pamiętam.- rzekł pół żartem pół serio Billy przyglądając się papierowemu bibelotowi.- Ale muszę przyznać, że tak skomplikowanych konstrukcji nie udało mi się zrobić.
- Pokażę Ci kiedyś jak będziesz chciał -
kociczka uśmiechnęła się z zapałem i nagle buzia jej poszarzała i skurczyła w grymasie. Dakota widząc to rozłożyła fotel, na którym siedziała mała i okryła dziewczynkę. - Zaraz będzie dobrze - mruczała cicho i kiwnęła na Billy’ego, wskazując na stolik nieopodal. - Podaj mi tamte czipy, te w zielonym pudełku.
- Proszę…- rzekł Billy spełniając jej życzenie i podając dziewczynce zielone pudełko.
Cathy nic nie mówiła, za to głębiej oddychała. Chyba nie była to pierwsza fala bólu jaką przeżyła. Dakota odsłoniła jej ramię i nakleiła mały płaski mediczip, który sprawił, że po chwili ciało zielonookiej dziewczynki się rozluźniło a powieki zamrugały sennie.
- Śpij kocie… jestem niedaleko. - starsza dziewczyna pogładziła Cathy po czole.
- A… Billy… wróci? - wymruczała Cathy sennym głosem.
- Wrócę nie raz.- rzekł w odpowiedzi Billy. - A jak mnie nie będzie, zawsze możesz mnie przywołać księżniczko.
Spojrzał na Dakotę i dodał cicho.- Ale teraz nie mogę być cały czas w jednym miejscu. Muszę się przemieszczać, by trudniejszy do namierzenia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 11-01-2016 o 19:27.
abishai jest offline