Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2016, 19:52   #9
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dakota wyprowadziła ich dwójkę z powrotem do kuchni:
- Nie… noo.. wiesz, nie czuj się zmuszany. Dla niej i tak to było przeżycie. - uśmiechnęła się do mężczyzny - Dzięki… naprawdę. - spojrzała na Idola ponownie - Masz dzieci?
- Sterylizacja genetyczna… Własność korporacyjna nie może mieć dzieci.-
wyjaśnił krótko Billy.
- Fakt… - kiwnęła głową - … przepraszam… po prostu… dobrze sobie poradziłeś. - wyglądała jakby chciała coś dodać ale ugryzła się w język. Wcisnęła dłonie w kieszenie spodni - Dobra… to ja wracam do logów i kamer… a Ty do Willa? - wyglądała na lekko skonfundowaną, jakby będąc sam na sam z Idolem nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Uśmiechnęła się krzywo.
- Cathy jest w sumie rodziną dla mnie teraz. Lubię ją. Dlaczego miałbym sobie nie poradzić? Ciebie zresztą też lubię.- pogłaskał delikatnie Dakotę po głowie.
- Złamiesz jej serduszko…- uśmiechnęła się z czułością myśląc o podopiecznej - … jesteś jej ulubionym ob… znaczy znajomym… - Dakota popatrzyła z zaskoczeniem na głaszczącego ją Idola. - Co robisz? - zaczerwieniła się lekko.
- Jesteś taka… jakby to określić… przytulaśna. Aż chce się ciebie przytulić...wybacz, trochę mnie poniosło.- zaśmiał się cicho Billy i westchnął.- Cathy to dziecko jeszcze. Jest małą dziewczynką która potrzebuje swojego rycerza w jasnej zbroi. Nie rozumie kwestii damsko-męskich, więc nie ma się co martwić o jej serduszko. Tym bardziej, że gdy podrośnie i się podleczy sama będzie łamać serca innych mężczyzn. Wystarczy parę bionicznych kończyn.
Dakota jakby się ocknęła, gdy rozmowa zeszła na Cathy: - Wiesz znalazłam plotki… na sieci… - pociągnęła Idola za rękę ku schodom i w dół. Gdy sobie zdała sprawę z gestu szybko cofnęła dłoń - sorry… - mruknęła - … zobacz…- wklikała szybkimi ruchami palców ścieżkę dostępu i wyświetliła dywagacje na forum medycznym, gdzie jeden z użytkowników stwierdzał, że ze źródeł jego źródeł wie, że GeneDInt potrafi działać cuda i odwracać zmiany genetyczne. - Myślisz, że to bzdura? Bo dla mnie brzmi to trochę jak jakiś wabik, ale z drugiej strony jeśli potrafią? Jaka technologia potrafi odwracać zmiany genetyczne?- Dakota mówiła szybko - Próbowałam dokopać się do jakiejkolwiek dokumentacji medycznej, wiesz badań, testów i tak dalej ale nie ma śladu. Myślisz, że to tylko głupie gadanie? - spojrzała na Billy’ego.
- Ja.. nie wiem… Nie jestem biologiem. Wiem, że kombinowano leczenie chorób genetycznych nanotechnologią, ale… Lepiej zamiast szukać dokumentacji, dotrzyj do źródła finansowania GeneDlnt. Tam mogą być wyniki ich badań. Masz dane personalne samych badaczy?- zapytał zamyślony Idol.
- Udało mi się namierzyć ich dwóch wiodących lekarzy ale nic nie znalazłam, wiesz… w sensie powiązań ani nawet śladów takich działań, żadnych podejrzanych raportów ani nic. A nany… są cudowne… ale nie wierz we wszystko co o nich mówią. - uśmiechnęła się krzywo. - Myślę, że to tylko podpucha. Ostatnio modna… - Dakota nieco oklapła. - A ty próbowałeś udoskonalać ramię? - wskazała ponownie zainteresowana, z ulgą znajdując temat do rozmowy.
- Jestem żołnierzem… uczono mnie strzelać, więc wybacz ale przy tobie to jestem przedszkolak.- odparł znów tarmosząc czule jej czuprynę. Było coś zabawnego w tym jak się peszyła i bardzo uroczego.- Nie mam wielkiego pojęcia o nanach… a co do tych doktorków… znajdź ich adresy i powiązania, a ja postaram się ich odwiedzić. I przekonamy się.
Dakota znowu spiekła raka i odwróciła spojrzenie od Idola.
- Bo zacznę … - zaczęła i ugryzła się w język ponownie - … dobrze, prześlę Ci dane niedługo. A co do nanów to weź raport od Willa, to rzucę okiem czy coś się da udoskonalić ...tak? - przez chwilę jej spojrzenie wędrowało po Idolu, a potem nagłym, krótkim gestem założyła zdecydowanie włosy za ucho.
- Wiem wiem… niepoprawny jestem.- odparł z uśmiechem Idol i spojrzał na swą lewą rękę.- Jesteś pewna? Mimo wszystko pewnie takie udoskonalenie kosztuje. Nie chcę ci robić kłopotów.
- Jestem -
pokiwała głową hakerka - mam ukryty plan! - Uniosła paluszek w powietrzu z szerokim uśmiechem, po czym spoważniała. - Jeśli chcesz.. znaczy.. bo nie chcę nic narzucać.
Dakota wyraźnie nie mogła się rozluźnić w obecności peszącego ją mężczyzny. Mimo, że starała się bardzo, jej wysiłki były rozbijane przez muskanie jej włosów przez Idola.
- Dobra… mamy czas, więc.- Idol zdjął marynarkę i zabrał się za zdejmowanie koszuli.- Obejrzyj sobie protezę i łączenia. Równie dobrze teraz możesz się przekonać, przy czym możesz dłubać.
- Se…
- dziewczyna przełknęła głośno - ..serio? - zakręciła się nagle w miejscu, pacając się lekko po udach, w poszukiwaniu czegoś w kieszeniach spodni. Patrzyła wszędzie tylko nie na Idola.
- Jeśli masz ulepszać to musisz wiedzieć co… i jak … prawda?- zdziwił się Billy rozebrany już do pasa.- No.. macaj co trzeba.
I wyciągnął mechaniczną rękę w bok, trzymając ją poziomo wyprostowaną.
- Ra… ra… racja - Dakota czerwona jak burak założyła videoglass i podeszła blisko mężczyzny. Stanęła w sporej odległości jednak i pochylając się niewygodnie zaczęła oglądać ramię Idola, wyciągając szyję by mieć lepszy widok. Nie mówiła nic, i prawie nie oddychała.
- Jestem pierwszym mężczyzną którego widzisz… nagiego? Znaczy z bliska? A nie na zdjęciach czy filmach.- zapytał podejrzliwie Billy stojąc posłusznie i grzecznie.
- Co? - spytała rozkojarzonym tonem - Nie, nie nie… - zaprzeczyła… nieco zbyt szybko. - Przepraszam… ja…. - stanęła za plecami Idola wypuszczając wstrzymywane powietrze. Ciepły oddech musnął skórę Billy’ego. W końcu Dakota zaczęła delikatnie dotykać protezy i wyciągnęła miniskaner mrucząc do siebie techniczne hasła.
- Nie masz za co przepraszać. Nie masz się też czym denerwować. Ja nie gryzę… a jeśli mam być twoim pacjentem, to będziesz musiała mnie dotykać- odparł spokojnie i optymistycznym tonem Billy.
- Masz… rację, tak… - powiedziała dziewczyna. Zdecydowanie lepiej czując się poza zasięgiem wzroku Idola. - Możesz poruszać dłonią? - poprosiła nagrywając proces.
- Tak… proszę.- Billy wykonał polecenie “pani doktor”.
- Aha… dobrze.. jaki masz czas reakcji na bodźce, wiesz? Czy testujemy? - spytała tym samym tonem jakim pytała Cathy o ciepły posiłek. Przesunęła dłonią sprawdzając łączenie protezy z ramieniem - Nie uwiera cię tutaj? - nacisnęła twardą krawędź łączenia.
- Nie bardzo… Willy się postarał.- mruknął Billy wykonując kilka ruchów nadgarstkiem.- Masz delikatne palce, wiesz?
- Co? -
Dakota została ponownie wybita ze skupienia i ledwo co odnalezionej równowagi - Cii … to oficjalne nagranie. - fuknęła cicho ale jakoś bez przekonania. - Zegnij ramię w łokciu. - poleciła surowszym tonem. Takim, jakiego używa się zazwyczaj do domowych zwierzątek.
- Dobrze prze pani.- mruknął potulnie wykonując polecenia Dakoty i zginając powoli rękę w łokciu.
Dziewczyna mruczała swoje “aha’ i “ok”, “hmm” pod nosem rejestrując reakcje i funkcjonowanie ramienia. Uderzyła swoją dłonią w dłoń Billy’ego, ponownie zapisując wyniki swoich testów.
- A jak z wrażeniami czuciowymi? - spytała znienacka rzucając małą pluszową maskotką w Idola. Stała już z przodu najemnika, ale w pełni skoncentrowana na jego ramieniu.
- W jakim znaczeniu wrażeniami?- spytał Billy odruchowo chwytając miękką zabawkę.
- No widzę tu opcje przewodzenia, ale nie wiem czy działa czy nie. - puknęła kciuk Idola.- Czujesz to jak? Jako wibracje? A mogę zdownloadować soft?
- Jako pojedyncze impuls.-
mruknął Billy przyglądając się dziewczynie, po czym nachylił się ku jej twarzy i z łobuzerskim uśmiechem dodał.- Rób co chcesz. Jestem teraz cały twój.

Dakota odruchowo się cofnęła, a jej źrenice raptownie poszerzyły - Billy… - mruknęła i ponownie odwróciła zaczerwienioną twarz - … to nie fair… - wymamrotała wpatrując się w ramię i nurkując pod pachą mężczyzny. - Unieś ramię, proszę… - znowu ciepły oddech załaskotał skórę Idola.
- Co jest nie fair?- zdziwił się nieco mężczyzna unosząc ramię z uśmiechem. Dakota była taka urocza ze swą nieśmiałością, że ciężko było oprzeć pokusie droczenia się z nią.
- Że sobie ze mnie kpisz… - wymruczała Dakota zapatrzona w okolicę pachy Billy’ego. Podniosła się i wyłączyła skaner.
- Dlaczego miałbym kpić?… przecież to ty mnie badasz, więc powinienem w pełni oddać się w twoje zwinne paluszki.- rzekł ciepłym tonem Billy i westchnął.- Czy moja obecność cię stresuje?
Było to oczywiście retoryczne, dla niego, pytanie. Ale był ciekaw jej odpowiedzi.
Dakota odsunęła videoglass nad czoło i spojrzała na Idola ze ściągniętymi brwiami.
- A miewasz bóle fantomowe? - rzuciła surowym tonem, któremu przeczył barwiący jej policzki rumieniec.
- Rzadko… tuż po przebudzeniu.. po koszmarze… czasem… ciało pamięta utratę… chwilę, gdy…- zamyślił zaciskając i rozluźniając dłoń protezy, zmarszczył brwi. Zamarł na chwilę. Po czym się rozchmurzył dodając.- Wybacz… czasem tylko.
- Rozmawiałeś z Willem na temat koszmarów?
- spytała Dakota ciszej, i miękko - Jeśli chcesz, możemy wprowadzić blokady… ale …- skrzywiła się nieco - to kolejny czip w Twoim ciele, nie ważne jak malutki.
- Nie. To blizna która musi we mnie zostać. Nie można uciekać od przeszłości.- wyjaśnił się Billy i mruknął wesołym tonem.- I nie kpię z ciebie moja droga. Choć… możliwe że trochę flirtuję. Odrobinkę.
- Poziom hormonów w porządku? -
spytała Dakota zdecydowana by pozostać przy temacie zastępczym. W tej chwili starała się brzmieć bardzo profesjonalnie nie zdając sobie sprawy, że spod koszulki wymsknęło jej się cieniutkie ramiączko od biustonosza, zwisające teraz na jej ramieniu. Całkowicie burzyło ono image “poważnej pani med-tech”.
- A jaki poziom jest właściwy i jakich hormonów?- mruknął z uśmiechem Billy zerkając na ten nieprzewidziany, acz figlarny dodatek do image’u Dakoty. - Nie mierzę ich sobie, więc nie wiem.
Dakota w między czasie wprowadzała dane na niewielkim padzie opierając się biodrami o biurko: - To weź te dane od Willa… - mruknęła - ...ok to bez danych o hormonach mogę ci powiedzieć, że widzę dwie opcje na usprawnienia. - podrapała się lekko po nosie - Możesz… emmm… możesz się już ubrać. - w końcu zauważyła spojrzenie Idola i szybkim gestem podciągnęła niesforną bieliznę. Minkę miała jakby miała się zaraz albo rozpłakać albo zacząć fukać.
- Po pierwsze możemy udoskonalić samo ramię. Nie jest ono najnowszej generacji, lżejsze ramię odciąży układ kostny, co może mieć wpływ na twą ogólną szybkość. - tłumaczyła drżącym głosem. - Po drugie możemy ulepszyć system TMR i elektrody EMG.
- Czy wszystko w porządku?-
zapytał ostrożnie Billy zaczynając ubierać koszulę.- Wyglądasz na roztrzęsioną.
- Billy! Słuchasz w ogóle co mówię do Ciebie?
- Dakota pisnęła nieco głośniej - prze… przepraszam. Po prostu … To jak to brzmi? - spytała mając na myśli jej diagnozę.
- No… ciekawie. I drogo. Gdyby mnie było stać to bym zamontował lżejszą rękę.- odparł Billy zakładając koszulę dodając.- Nie czujesz się za komfortowo w mojej obecności, prawda?
- Bo chcesz, żebym się czuła jak się czuję
- fuknęła Dakota stukając czubkiem glana o podłogę - Możesz zrobić udoskonalenia na raty przecież. - dodała.
- Chcę byś się czuła komfortowo przy mnie. Przywykła do mojej obecności. Bo będę czasem wpadał do Cathy i do ciebie.-
rzekł Idol podchodząc do Dakoty.- A nie wiem… czemu czujesz się przy mnie nerwowo… no, może poza tym że jesteś bardzo nieśmiała… nie przywykłaś do mnie.
Dziewczyna podniosła wzrok na Idola, wpatrując się w twarz mężczyzny, oddychała nieco szybciej:
- Powinieneś już iść… - wyszeptała.
- Przepraszam… nie chciałem cię obrazić.- rzekł potulnie Billy i musnął czule palcami policzek dziewczyny.
Wzrok hakerki śledził ruch dłoni Billy’ego a gdy palce mężczyzny dotknęły miękkiego policzka na chwilkę wstrzymała oddech i zapatrzyła się w jego oczy, szukając jego spojrzenia i próbując wyczytać z nich jego zamiary.
- Billy … ja… to… - odsunęła się w końcu - … idź już.... - dodała jakby ostatkiem siły woli.

Drażniła jego ciekawość i budziła czułe nuty… ale też i pragnienia. Idol zastanawiał się czy pociągnąć to dalej, czy może przerwać. Ostatecznie uznał, że lepiej będzie przeciąć węzeł gordyjski na miejscu. Przybliżył się więc do niej i mruknął. - A może lepiej będzie, jeśli stanie się to czego pragniesz… jeśli… uwolnisz… napięcie między nami… ja tu jeszcze parę razy się zjawię… chcesz się chować w swojej skorupie za każdym razem?
Ostatecznie to była jej decyzja.
- Ja… - dziewczyna lekko drżała - … nie mogę … myśleć… gdy jesteś ta...tak blisko… - ostatnią część wyznania wyszeptała panicznie, wpatrując się w usta Billy’ego. - To… - próbowała jeszcze się kontrolować - … Cathy! - wykrzyknęła nagle się ocknąwszy - … to nie jest dobry pomysł, bo Cathy! Cathy cię lubi. - zasłaniała się imieniem dziewczynki jak tarczą.
- Cathy ma czternaście lat, jest małą dziewczynką. Lubi mnie jak… ojca, wujka, przyjaciela.- Billy pogłaskał delikatnie jej włosy. -Ty lubisz mnie inaczej prawda? Nie musisz… przed tym bronić… pozwól sobie na odrobinę… pocałunek, przytulenie… dotknięcie. To nie wiele, a łatwiej ci będzie myśleć.
Oczy dziewczyny powoli zaczynała zasnuwać znana Billy’emu mgiełka pożądania, nerwowo skubała zębami swoją dolną wargę i ciasno złożyła nogi, próbując przeciwstawiać się reakcji własnego, zdradliwego ciała. Oddech przyspieszył. Wyciągnęła dłoń by palcami przesunąć po policzku Idola i szybko cofnęła dłoń.
- Tak? - wyszeptała szukając potwierdzenia i próbując jeszcze przekonać samą siebie - A ...a … ty?
- A ja cię lubię…-
ujął dłoń Dakoty i delikatnie przycisnął ją do swego policzka.- A teraz zamknij oczy i oddychaj powoli.
- Do… dobrze…-
mruknęła i zamknęła powieki chociaż jej oddech przyspieszył jeszcze nieco bardziej. Dłoń nosiła na sobie ślady pracy, gdzieniegdzie skóra na palcach była przecięta a na wewnętrznej stronie Billy czuł małe zgrubienia. Palce jednak przesuwały się delikatnie muskając policzek mężczyzny delektując się nowymi doznaniami.
- Skup się… odpręż… spokojnie.- mruczał Idol pozwalając dłoni Dakoty na własną wędrówkę. - Już lepiej?
- N… nie…
- dziewczyna przysunęła się odrobinę do Idola, ujmując jego twarz również i drugą dłonią i przesuwając palcami po kościach policzkowych, wzgórku nosa brwiach. Z każdą chwilą jej dotyk stawał się coraz śmielszy aż w końcu Idol poczuł drżące palce na swych ustach.
- Są ta...takie mię...kkie… - wymruczała dziewczyna.
- Twoje też…- mruknął cicho Billy poddając się grzecznie dotykowi jej palców.
- Skąd wiesz? - spytała zaskoczona i otworzyła oczy.
- Wyglądają na takie.- odparł z uśmiechem Idol i westchnął cicho.- Czujesz się już lepiej? Mniej spięta, gdy wiesz że możesz dotknąć?
- Tro… trochę
- kiwnęła lekko głową i odsunęła dłonie - teraz… mi głupio… że traktuję cię jak manekina… - uśmiechnęła się leciutko i nieśmiało.
- Po prostu oswajasz się z moją obecnością i pragnieniami. Z pokusą.- znów pogłaskał ją po policzku.- Tak ja z twoją pokusą.
- Moją pokusą? -
tym razem przymknęła oczy czując pieszczotę Idola - Ja nie mam pokus. - stwierdziła autorytarnym tonem.
- Jesteś pokusą… wbrew temu maskującemu strojowi, jesteś ładniutka.- odparł Billy pieszczotliwie wodząc dłonią po jej policzku.- Trochę nieśmiała i zaniedbująca własną urodę… ale nadal jesteś pokusą. Zwłaszcza gdy się uśmiechasz.
Dakota słuchała uważnie tego co miał do powiedzenia najemnik.
- Tu… tu lepiej nie zwracać uwagi na siebie. - mruknęła jakby się wstydząc i tłumacząc. - Billy… - zaczęła z wahaniem i urwała.
- Wiem wiem… ale i tak jesteś urocza.-odparł z uśmiechem Idol.- I już lepiej… czujesz się bardziej swobodnie przy mnie?
Spytał nadal głaskając ją policzku.
W końcu usłyszał ciche westchnienie dziewczyny gdy jej ciało rozluźniło się, choć policzek, który dotykał nadal pozostawał zaczerwieniony. Dakota skinęła głową - Tak… - nieśmiało położyła swoją dłoń na dłoni Billy’ego i uśmiechnęła lekko rozkoszując się gestem z zamkniętymi oczami. A Billy’emu zapiszczało przypomnienie spotkania.
- Muszę już ruszać.- nachylił się i cmoknął czoło dziewczyny czule.- Wpadnę przy okazji. Nie za wcześnie, bo nie chcę was narażać. Ale pewnie się zjawię nie raz.
Dakota westchnęła ciężko:
- Dobrze. - wypuściła dłoń Billy’ego. - Będę… w zasięgu jakbyś coś… no… potrzebował. - ponownie przymknęła oczy przy niewinnym pocałunku w czoło. - Chodź, wypuszczę Cię… znaczy - dodała szybko - no… wyprowadzę… bo przecież cię nie trzymamy tu … tak tylko mi się powiedziało.
- Wiem wiem… -
mruknął łobuzersko Idol i znów lekko potarmosił jej włosy mówiąc.- Jesteś taka urocza… Ty i Cathy jesteście moimi skarbami.
Dakota nie wytrzymała i wtuliła się w stojącego przed nią mężczyznę, składając swą głowę na jego piersi i leciutko drżąc.
- Przekażę… jej… - po czym odsunęła się szybko i sięgnęła po maskę by wyprowadzić Billy’ego przez bramę.
Idol skinął głową i ruszył za dziewczyną. Mówił szczerze. I ona i Cathy były dla niego ważne. W zasadzie będąc jego “rodziną”, bo inaczej nie mógł ich określić. Mimo że nie łączyły ich więzi krwi, Cathy była mu bliska… a Dakota, też.


Billy zjawił się w gabinecie Willa zgodnie z umową. Personel niewielkiej i nielegalnej kliniki krzątał się właśnie porządkując główny gabinet medlabu Willa. Lekarz stał przed panelami i kończył przeglądać logi, gdy jego asystentka wprowadziła Idola.
- W końcu raczyłeś zaszczycić mnie swą wizytą, Idol - Will podszedł do najemnika wyciągając dłoń do uścisku.
- Jak widzisz…- Billy wskazał kciukiem otwarte drzwi garażu w którym stał jego karawan.- Mam robotę, więc… musiałem parę rzeczy wpierw załatwić. Co u ciebie? Rozwiązałeś już kwestię pacjentów? Ciężko było?
Lekarz pokiwał głową:
- Robota dobra rzecz - i wskazał Idolowi kozetkę - a skoro ją masz to załatwimy kwestię szybko i sprawnie. - sięgnął po pada i zaczął ustawiać skaner - Cóż, udało się uratować tylko niektórych z pacjentów z dzisiejszego poranka. Ale i tak uważam to za wyjście na plus. Kiedy będziesz gotów, połóż się, znasz przecież rutynowe postępowanie.
Billy szybko się rozebrał do pasa i położył na leżance.- Co właściwie jest Cathy? A i Dakota kazała ci przekazać to…- i podał dane od Dakoty.
Will odwrócił się i spojrzał na Idola:
- Hoho, widzę, że dopuściły cię do zaklętego kręgu wybrańców. - uśmiechnął się ale uśmiech na jego twarzy nie dodawał mu uroku. Raczej lekko szaleńczej drapieżności. - Cathy… cóż… jest efektem niekontrolowanych i nieusankcjonowanych ciąż u osobników zbyt obciążonych genetycznie i środowiskowo. Ma zespół dziecięcego niedowładu w nogach oraz wypaczenie i porażenie nerwowe w lewej ręce. - mruczał lekarz uruchomiając skaner i sekwencję analizy - A co to? - spytał mając na myśli czip z danymi od Dakoty.
- Zwykłe protezy nie pomogą? -zamyślił się Billy i dopiero po chwili zwrócił uwagę na chip.- Dakota chce przerobić moją rękę. Ulepszyć i wymienić na lżejszy model.
- Jak dużym obciążeniem dla Ciebie była utrata ramienia?
- spytał lekarz Billy’ego wprowadzając czip do zewnętrznego czytnika i wyświetlając dane na med-panelu.
- Czy ja wiem… nie myślę o tym.- odetchnął głęboko Billy i zastanowił się.- Koszmary są bardziej związane z utratą drużyny. Każde z nich znałem od dziecka. Nie byliśmy przyjaciółmi, ale… to była moja drużyna. I została pozostawiona samym sobie. To… nieprzyjemne uczucie.
- Tak, lecz ja mam na myśli wpływ fizyczny. Straciłeś ramię, które stanowi ile, 15% twego ciała? Pomnóż to teraz przez trzy. Amputacja tak dużego procentu ciała to nie jest prosta sprawa. Szok dla organizmu może być ogromny. Nie mówiąc o możliwych komplikacjach podczas samego zabiegu. Wpływ na psychikę to w takim układzie sprawa drugorzędna. Nie do całkowitego zignorowania ale jeśli pacjent nie przeżyje, to martwienie się psychiką jest naprawdę nieważne. Plan jest taki, żeby operacjami spróbować usprawniać nogi. Dakota opracowała niezły program z użyciem nanów. Potrzeba na to kasy. Ramię, cóż, ramię może poczekać, bo Cathy ma w nim minimalne czucie. Nogi zaś są ciągłym źródłem bólu. Co do koszmarów… jak działały ostatnie leki? -
Will zmienił temat.
- Nie podziałały w ogóle…- westchnął cicho Billy i spojrzał na swoją sztuczną dłoń. Zacisnął ją i rozluźnił powoli.- Wiesz… możliwe, że właściwie zostałem odpowiednio… zaprojektowany. Jaki pożytek z narzędzia, którego nie da się szybko i sprawnie naprawić?
- Przepiszę ci coś innego. Ale wypróbuj ten lek dopiero po robocie.
- Will nie skomentował kwestii narzędzia - A to co proponuje Dakota… nie widzę obecnie problemów. Wprowadzę Ci nową porcję stymulantów zakończeń nerwowych. Cała reszta widzę, że ma się nieźle. - Will wyłączył skaner, gdy uzyskał potwierdzenie, o zakończonym zapisie danych. - Możesz się ubrać. - Will zaczekał aż Billy usiądzie i zacznie się zbierać. - Następna wizyta za kolejne 2 miesiące. Nie 3, Idol, 2. - podniósł do góry dwa palce i kontynuował wstukiwanie na panelu.
- Leki odbierz w recepcji. Jeśli się zgodzisz i jesteś zainteresowany przeróbkami, prześlę dziewczynom dane z przeglądu.
- Przeróbki mogą poczekać. Rączka sprawuje się dobrze… ale dobra. Dam znać.-
uśmiechnął się Billy i zamyśliła.- Dakota wspominała też coś o terapii genowej… nie znam szczegółów, ale… GeneDInt… mówi ci to coś?
- Tak, mówiła mi o tym. Ale … -
Will pokręcił głową sceptycznie - … po pierwsze nie ma medycznych śladów na poszlaki jakie wynalazła, po drugie nawet jeśli taka terapia istnieje, to pewnie na etapie testów. Ściśle tajnych testów. Pytanie czy Cathy by się kwalifikowała, bo nie wiadomo jakie kryteria ma korpo, a dwa, że jeśli tak to Cathy by stała się jednym z obiektów testowych. A z korpo sam wiesz jak jest. Nie ma żadnej gwarancji, że by wyszła stamtąd. - lekarz pokręcił głową - zmiany są spore, Billy i zabawa genami … - nie dokończył - myślę, że pierwotny plan Dakoty jest najrealniejszym rozwiązaniem dla małej.
- Rozumiem. No to trzymaj się Will i uważaj na siebie.
- rzekł na pożegnanie Billy. Miał robotę do wykonania i parę miejsc do odwiedzenia.
Najpierw "Moonlight Motel" i spotkanie z Kimem, potem posterunek ważki i dane dla Lady J. Potem kursowanie przez parę godzin po ulicach miasta. Wreszcie... drzemka w wozie na prywatnym parkingu. Niewiele, ale... kto wie czy to co odkryje na nagraniu z monitoringu nie da nowych opcji do rozważenia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline