Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2016, 20:05   #40
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Argen był gotowy do drogi. Właściwie cały najpotrzebniejszy sprzęt nosił przy sobie, a było go tak niewiele, że nie obciążał go w czasie wędrówki. Kilka sakiewek przywiązanych do pasa zawierało drobiazgi; skórzane ochraniacze miał założone na sobie, natomiast miecz przewiesił przez plecy. Jedyny problem był z torbą prowiantu i niewielkim zapasem medykamentów. Jak się jednak okazało, nie miało to być większą przeszkodzą, bowiem swój bagaż mógł zrzucić na wóz, który wynajęła wróżka. Wszystko wyglądało dobrze.

Nocny Kieł z uśmiechem na pysku pożegnał Barduk. Wystarczyło oddalić się na odległość jednej stai, by znaleźć się w całkiem innym świecie zapachów, pozostawiając smród miasta za sobą. Warspine początkowo podróżował na dwóch łapach, choć może niektórzy spodziewali się po nim, że zmieni swój sposób chodu i dołączy do nich kończyny górne. Cóż, przemieszczanie się w taki sposób było możliwe i miało swoje plusy jak i minusy. W formie wilkołaka wykorzystywanie wszystkich łap ułatwiało wspinaczkę. Często jego rasa używała tę postawę do krótkotrwałych sprintów lub szarży. Jednak koniec końców sposób ten stawał się niewygodny i uciążliwy na dłuższą metę, dlatego rzadko widywano wilkołaki, które podróżowały w ten sposób.
Jak Argen miał okazję się przekonać, część z jego towarzyszy – między innymi Daske, Glynne i przeklęty mortol - dysponowało wierzchowcami. W tej dziedzinie to jednak elfy – Silyen i jego księżniczka - mogli się poszczycić najpiękniejszymi okazami. Moonria natomiast, której bezpieczeństwa wilkołak miał za zadanie pilnować, ujeżdżała centaura, co wycisnęło łzy rozbawienia z oczu Argena. Rasa „konioludzi”, przez którą Rodzina Alethi wycierpiała wiele złego, na zawsze już odrzucała wilki z jego stada. I chociaż od ostatnich potyczek oraz zamieszek minęło setki lat, stare blizny wciąż pozostały. Z tego powodu Argen trzymał się od stworzenia daleko, tak samo jak od wozu, z którego cuchnęło ghulem. Z dwojga złego Warspine nie musiał martwić się o swój prowiant, bowiem dopóki wciąż był świeży, bezpiecznie spoczywał pod okiem nieumarłego. Poza tym na wozie znajdowała się rybja, która dla Argena wyglądała całkiem smakowicie. Niestety z powodu jej towarzysza wilkołaka odrzucił pomysł zapoznawania się. Wciąż nie ufał obcemu i nie zapowiadało się, by miało to się wkrótce zmienić. Nie był z jego stada.


Po jakiś trzydziestu minutach podróży Nocny Kieł zniknął gdzieś w zaroślach. Po kolejnych pięciu wrócił do towarzyszy, tym razem odmieniony. I to dosłownie.


Wilkołaki z jego Rodziny nie lubiły dokonywać przemiany na oczach innych spoza stada. Uważały to za świętość, za coś najbardziej prywatnego. Poza tym nigdy nie obnosili tej formy w miastach.
Nie tak łatwo było poznać Argena. Jak na postać prawdziwego wilka nie wyglądał podobnie do innych zwierząt tej rasy. Przede wszystkim był prawie dwa razy większy i masywniejszy od przeciętnego wilka. Jego kły były dłuższe a pazury ostrzejsze. Ścisk jego szczęk potrafił kruszyć nawet drewno. Dodatkowo w tej postaci węch oraz słuch był wzmocniony względem tego, czym dysponował zwykły wilkołak. Warto nadmienić, że forma wilka sprzyjała również długim wędrówkom.
Jedna rzecz pozostała jednak nie zmieniona, a były to jego oczy. Ci, którzy mieli okazję się im przyjrzeć, mogli zobaczyć w nich ten sam błysk.
Nikt nie wiedział, co stało się z jego przybocznym ekwipunkiem.

Pierwsza poznała go Nunu, pies drugiej wróżki, która znała już jego zapach. Co ciekawe Argen dopiero w formie wilka wyczuł w zwierzęciu coś niezwykłego, coś co wcześniej mu umknęło. Zapach... niepodobny do zwykłego psa. Nie spodobało mu się to i kiedy zobaczył, że Nana przycisnęła palec do ust i dyskretnie nakazała mu milczenie, wilkołak utwierdził się w przekonaniu, że coś jest na rzeczy. Nie zareagował jednak w żaden sposób i spełnił prośbę wróżki.

Reszta podróży przebiegła spokojnie, a jako, że Argen znajdował się w formie wilka, nie mógł po drodze z nikim pogawędzić. Nie żeby mu na tym zależało.
Kiedy zatrzymali się na postój, Nocny Kieł zniknął ponownie i wrócił po jakimś czasie w swej dwunożnej formie, razem z całym rynsztunkiem.
Nikomu nic nie wyjaśniał.



Kiedy obudził go swąd pożaru, nie potrzebował dużo czasu, by zebrać się w gotowości. Natychmiast ruszył w stronę wyjścia i wyjrzał na zewnątrz. Nie było dobrze. Stodoła płonęła, jak i wszystko w okolicy. A na dodatek ich pracodawczyni – wróżka Naresia - nie pojawiła się, by ich ostrzec i zarządzić ewakuację.
Argen warknął i przeklął szpetnie. Wilki nie przepadały za ogniem i gdyby był w formie wilka sam by już dawno czmychnął. Jako wilkołak mógł jednak działać. Odwrócił się gwałtownie w stronę pozostałych. Ktoś musi ich stąd wyprowadzić, pomyślał. Był jeszcze co prawda anioł, jednak Warspine nigdy nie lubił polegać na obcych. Musieli jednak współpracować.

- Daske, zabieraj stąd Dzwonka! - rzucił, spoglądając na tę dwójkę. - Merinsel, wyprowadźcie konie i ewakuuj pozostałych! - dodał, zwracając się do anioła. - Ja spróbuję odciągnąć od stodoły nasz wóz! - powiedział, znikając za drzwiami.
Argen wypadł na zewnątrz, nabierając w płuca przesiąknięte dymem powietrze. Wóz stał obok stodoły. Wciąż nie był zajęty ogniem, ale jeśli chcieli go ocalić, musiał go odciągnąć od pożaru.
Masywne łapy wilkołaka zaparły się o element zaprzęgowy i poczęły napierać ze wszystkich sił. Warspine nie wiedział, jak inaczej mógł tu pomóc. Nie nadawał się do wyprowadzania koni, bowiem te zwierzęta się go bały. Poza tym nie było tu już więcej do roboty, niż ocalenie ich dobytku, który znajdował się w tym wozie i uciekanie, gdzie pieprz rośnie.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline