Z rozdziawioną szeroko paszczą dreptał za swoją załogą. Kręcił głową naookoło jakby był w na wystawie galaktycznych cudów. Byli w bazie Ruchu Oporu! - Woaa… - wymknęło mu się gdy zobaczył X-Winga. Wyciągnął ręce przed siebie i ruszył w jego kierunku jak jakiś zombie. Nie zdołał zrobić pół kroku, gdy oberwał przez łeb od Lyn. Jej spojrzenie było nadto wymowne.
Vash zrobił smutnę minę i pomachał do myśliwca. Prawie łezka w oku mu się zakręciła. Jego depresja szybko minęła, gdy przypomniał sobie o Lekkoduchu. Wyszczerzył się i zaczął maszerować z większą swadą. Był przecież teraz jego właścicielem! X-Wingi były fajowe, ale ten frachtowiec to było prawdziwe cacko. Co prawda nie miał pojęcia o mechanice i pilotowaniu, ale był tego pewny. Miał do dyspozycji najlepszy statek na świecie!
Jeśli ktoś miał w tym wypadku jakieś dziwne pytania, to niech pyta Anaya… Aenya… Anananaya… No, niech zapyta Kolzaar!
Nigdy się jej nie przyzna, w jaki sposób wszedł do gry. Zresztą kto by uwierzył w jego tłumaczenie, że się potknął i utarg jaki transportował zupełnie przypadkiem wylądował na stole? Vash nawet nie znal zasad gry. Po prostu robił to samo co ci goście z prawej i lewej strony. Nie wiedział, że w stawce oprócz kasy był też statek rudowłosej dziewczyny.
Szczęście sprzyja zwycięzcą, czy coś w tym stylu.
Przecież gdyby wygrał ten statek od kogoś innego, to tak naprawdę miałby duży kłopot. Mężczyzna był spłukany. I nie potrafił pilotować niczego innego poza samochodem z kosmicznego lunaparku. Fakt, że w komplecie ze statkiem mógł wziąć załogę był darem niebios.
Lyn i Kolzi były wszystkim czego potrzebował. On natomiast… kulą u nogi dla nich. Faktycznie sytuacja wyglądała tak, że obie kobiety zyskały przymusowego pasażera na gapę. Którego nie wypadało wyrzucić przez luk transportowy podczas skoku w nadprzestrzeni.
Jego bujanie w obłokach przerwało zaproszenie do środka. Nawet nie zdążył się przyjrzeć kto jeszcze z nimi tam jest. Jego szok i zaskoczenie były jeszcze większe od tych Kolzi. Zapiszczał cicho jak nastolatka widząc piosenkarza-idola.
Lei’a Organa zaczęła mówić, a van Halen sięgnął za pazuchę i wyciągnął zdjęcie generał sprzed trzydziestu lat. Podobno zrobiono je na Tatooine, takiej zapyziałej pustynnej dziurze. Jako jeszcze księżniczka spędzała tam wakacje czy coś i miała na sobie genialne, złote bikini. Zdjęcie było kolekcjonerskie, a teraz miał okazję zdobyć jej autograf! - Choć nieco się postarzała… - mruknąl pod nosem.
Zanim zdążył cokolwiek zrobic Farrah spiorunowała go wzrokiem. Przełknął głośno ślinę i schował zdjęcie. Jeszcze się trafi okazja i wtedy zdobędzie ten podpis!
Wtedy też przemówił Admirał Ackbar. Na tą okację Vash otworzył szeroko usta i kłapał nimi bezgłośnie naśladując rybę poza wodą.
Kiedy dziewczyny zdecydowały się, którego droida biorą mężczyzna wypiął pierś, zrobił poważną minę profesjonalisty i powiedział teatralnie niskim głosem. - Yyy… tak. Jako kapitan wybieram tego droida. To będzie najlepszy wybór. Mój wybór - podkreślił, żeby nikt nie miał wątpliwości. |