Eldaris zaskakującym manewrem pozbył się mających spowolnić ich porywaczy pozwalając reszcie działać elastyczniej.
Telemnar pobiegł ku hersztowi, ten wyjął pistolet i strzelił. Elf w ostatniej chwili zdołał odskoczyć lecz tocząc się zobaczył jak troll dostaje w klatkę piersiową. Byłby pewien że to lekka rana dla trolla gdyby nie zobaczył fontanny krwi tryskającej z tyłu. Więcej zobaczyć nie zdążył bo skoczył na niego czarnobrody, pół nagi, żylasty osiłek z szablą, w drugim ręku trzymał zębaty nóż.
Dunkan pędził ile sił w nogach. Na przeciw wyszedł mu rosły wytatuowany osobnik z ciężkim mieczem. Ponad jego ramieniem spojrzał na Herszta i powietrze uszło mu z płuc z sykiem. Kapitan Brandon Steelwater, tęgi rębacz i sprytny taktyk. Po wojnie zebrał kompanię niezłych drani i zajął się “interesami”. W Ratchet był dobrze znany. A skoro on tu był, to wytatuowany musiał być Czarnym Marlowem. Pozostali pewnie także byli równie niesławni.
Goblin przebierał ile sił w nogach, niestety. Eksplozja rzuciła nim jak szmacianą lalką.
Eldaris machnięciem strącił krew z ostrzy i ruszył dalej. Ale już wiedział gdzie będzie miał przystanek w drodze. Koleś kucykiem wskazał na niego i siebie, najwyraźniej odganiając resztę porywaczy. Spod kaftana wyglądała mu koszulka kolcza, w dłoni z wielką wprawą trzymał bastard, którym wskazał elfa i ruszył w jego stronę lekkim kocim krokiem.
Tymczasem ze statku opuszczono jeszcze jedną szalupę, tłoczyło się w niej kilku uzbrojonych ludzi.
Pilnujący łodzi pirat ruszył w kierunku pierwszych porwanych, których goniono niemiłosiernie.
Ostatnio edytowane przez Mike : 12-01-2016 o 14:45.