| - Czekaj! - Syknął Tagren, coś się nie zgadzało ale dopiero po chwili zrozumiał co. Potrzebował przysłuchać się przez dłuższą chwilę i stwierdził, że słyszy głosy.
- Ki chuj, głosy z karczmy dochodzą a okna ciemne? - Odezwał się przed nim Gaax, potwierdzając przypuszczenia Tagrena.
- Bardzo, bardzo dziwne… Jak można pić alkohol po ciemku?- zdziwił się mocno Kolwen. - To tak jakby chędożyć się po ciemku, kompletnie bez sensu. - Kurewsko dziwne… - Wojownik zwiększył swoja czujność, za dobrze pamiętał jak nieostrożność doprowadziła go do klęski i wygnania. - Potrzebny nam zwiad. Kto na ochotnika?
- Po co zwiad, tak będzie zabawniej! - Powiedziała Ymir, chwytając swoją broń i podnosząc się, najpewniej w celu zeskoczenia ze wzgórza i zaszarżowania.
-Stóóój! - Gaax chwycił ją za rękaw i pociągnął z powrotem na dół. - A gdyby puścić tę budę z dymem? Jakiś ogień alchemiczny ma ktoś? To dopiero by była dywersja! - A co chcesz złoto potem z kamienia skrobać? Najpierw chcę wiedzieć o co chodzi. Potem podejmę decyzję jasne? Raz już się wpakowałem przez głupotę, drugi raz się nie dam.
- Dobra, to zwiad? - Powtórzył Gaax i wszyscy nagle spojrzęli po sobie, nikt nie kwapił się za bardzo do zgłoszenia się na ochotnika. - No kurwa, nie wierzę. Sam mam iść?! - Syknął zjadliwym szeptem Tagren.
- No skoro się zgłosiłeś! - Szepnął z aprobatą Evamet, klepiąc go po ramieniu. - Pomyśl w ten sposób: każde z nas postawi ci za to kolejkę w Waterdeep. - Żebyś wiedział, że postawicie. - Obiecał aventi po czym zajął się wybieraniem odpowiedniego dachu. Nie bardzo mógł się zdecydować który najlepiej się nada do jego planów.
- Postawimy, postawimy, już o to się nie martw. Teraz do roboty, szkoda czasu, trzeba się dowiedzieć, co tu się wyrabia - powiedział Kolwen i poklepał Tagrena po ramieniu. - Jak nie wrócę za… no powiedzmy przed świtem to puśćcie wiochę z dymem. - Po tych słowach Tagren zważył w dłoni trójząb i podał go Kolwenowi. - Popilnuj mi tego. - I zniknął wessany przez cienie.
Chwilę po tym jak Tagren zniknął na dole, reszta Szczórków przyglądała się jak wojownik skacze między cianiami i ląduje na dachu. Wtem usłyszęli...
- To gdzieś tutaj, pewnie będzie w tej małej zatoczce. Chodź, obczaimy co i jak! - Usłyszeli jakiś męski, a w zasadzie młodzieńczy głos. Odwróciwszy się zobaczyli dwójkę młodzianów, którzy szli przez pola kilkanaście metrów za nimi, w stronę gdzie zostawili łódkę.
- No chyba jaja sobie robicie... - Jęknął Gaax i spojrzał na Kolwena.
- Niech jeszcze i to – powiedział cicho pod nosem Kolwen. Trzeba było działać szybko i przede wszystkim po cichu. Te dzieciaki nie mogły wszcząć alarmu, bo wtedy cały ich misterny plan pójdzie do diabła.
- Musimy to zrobić po cichu, ale szybko, nim te gówniarze zrozumieją, co mają przed sobą. Trzeba ogłuszyć i będzie po sprawie. Zaciągniemy w krzaki, zwiążemy i z głowy. Tylko mi ich nie mordować. Gaax albo Ymir zajmiecie się tym – wyszeptał szybko do towarzyszy.
- Dobra, chodź Młoda. - Gaax wycofał się z krzaków i pociągnął za sobą Ymir. - Pokaż im cycka czy coś, żeby ich rozproszyć, a ja ich uśpię.
Kobieta warknąła i kopnęła go w kolano, po czym ruszyła szybkim krokiem w kierunku dzieciaków.
- Auu! Za co?! - Jęknął głośno mag, co zwróciło uwagę młodzieży. Byli już daleko, ale odwrócili się i zobaczyli Ymir. Wymienili jakieś uwagi i szybko zaczęli uciekać.
- Masz to swoje rozpraszanie, baranie! Szybko, pomóż mi ich dogonić! - Kobieta już biegła, a za nią podążył Gaax. Po chwili zarówno młodzieńcy, jak i dwójka Szczórków zniknęli Kolwenowi z pola widzenia. Tyle dobrze, że wciąż biegli nad wybrzeże...
- To co teraz? Czekamy dalej? - Podsumował Evamet.
- Oczywiście, że czekamy. Poradzą sobie, a przynajmniej mam taką nadzieję. Cierpliwość jest cnotą w naszym fachu – powiedział udawanym mentorskim tonem Kolwen. – A poza tym, nie będę z tym biegał po całej wiosce- wskazał na trójząb, który zostawił mu Tagren.
Evamet wzruszył tylko ramionami.
- Jak chcesz to możesz mi go dać, ale… - Coś upadło. To znaczy coś upadło tak, że aż to usłyszęli. Krzyk “Ała, nie po oczach!”, który dotarł ich uszu zaraz potem świadczył o tym, że Gaax i Ymir dopadli chłopaków. A przynajmniej jednego…
- Ratunku! Pomocy! Demon! DEMON! - Usłyszęli drugi krzyk, który musiał wydać z siebie drugi z młodzieńców. Chyba biegł w ich stronę, ale Kolwen nie mógł być pewien.
- Szlag by to, jasna cholera! - Zaklął Evamet, szykując łuk do strzału w miejsce, gdzie chłopak powinien się za chwilę pojawić.
Nie lubił, gdy morduje się bez powodu, a to przecież byli bogu ducha winni chłopaki, ale jeżeli przez tego gówniarza reszta wioski ma zostać zaalarmowana, to niech Evamet robi swoje. W końcu to nie Kolwen będzie miał krew na rękach, tylko jego towarzysz.
- Rób co musisz, byle skutecznie – powiedział cicho do swojego kompana.
- Czekaj no sukin... - Usłyszęli wtór głosu Gaaxa za uciekającym chłopakiem. - Yshter Agnais!
Chłopak przestał krzyczeć, a po kilku minutach ich kompani wrócili, taszcząc za sobą nieprzytomnych delikwentów: związanych i zakneblowanych.
- Gnojek mnie ugryzł! - Pożalił się Gaax, pokazując Kolwenowi dłoń z czerwonymi śladami. - Udało mi się ich uśpić, ale na chwilę. Co z nimi dalej zrobimy?
Kolwen odetchnął z ulgą. Na szczęście nie trzeba było nikogo mordować.
- Na pewno są związani porządnie? Upewnijcie się, żeby się nam nagle nie uwolnili. Schowany ich w tych krzakach i będzie spokój. Teraz czekamy na znak od Tagrena – zaczął wypatrywać swojego towarzysza, który coś długo już nie wracał.
Ostatnio edytowane przez Morfik : 12-01-2016 o 16:29.
|