Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2016, 16:22   #35
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Choć musiał wykonać aż trzy cieniste skoki by dostać się na pozycję na dachu to jednak był pewien, że taki sposób przemieszczania przysłuży mu się znacznie bardziej niż przekradanie się chyłkiem.
Pierwszym skokiem przeniósł się na dół wzgórza, potem pod sam budynek. Już z tego miejsca nabrał pewności, że w karczmie są ludzie. Spojrzał na dach - wydawał się dość solidny. Wykonał kolejny skok na dach i… poślizgnął się. Zdradzieckie drewno było całe mokre - niedawno musiał tu padać deszcz albo inna cholera. Na szczęście dzięki wieloletnich praktykach na okrętach, które bywały nie tylko mokre ale i z innych powodów niestabilne, zachwiał się tylko lekko.
Ułożył się w pozycji leżącej na dachu najbliższego budynku i z niego to właśnie zaczął obserwować drogę biegnącą środkiem wioski, i nie poprzestał tylko na jednym zmyśle, dźwięków również nasłuchiwał a i zapachy mogły mu powiedzieć nie jedno.
Zwierzęce instynkty spowiły zmysły wojownika, pozwalając mu wyczuć innego drapieżnika w pobliżu: duży, futrzasty, mokry. Najpewniej wilk jakiś i to duży. Gdzieś przy karczmie.
Zobaczył go po chwili wytężania wzroku - leżało to wielkie bydlę przy tylnich drzwiach do karczmy. Większe od wilka, może worg? Ciężko było stwierdzić bez podchodzenia bliżej.
W drugiej chwili natomiast skupił się na przodzie karczmy. Stamtąd bowiem dochodziło słabe światło kilku lamp. Wieśniacy zrobili sobie z niej punkt obronny! Skrzynie, zaostrzone pale, dwóch strażników - bardzo prymitywna barykada. Blokowała wejście na ganek karczmy, a tym samym wejście do niej.
Z tej odległości mógł też ocenić dlaczego przez okna nie wydobywało się żadne światło - były grubo zabite deskami, wszystkie.
Dwójka wartowników co jakiś czas rozglądała się na wybrzeże i na szlak handlowy, patrząc czy nikt nie idzie.
Na brzuchu, powoli by czynić najmniej hałasu jak to możliwe podpełzł do przeciwnej krawędzi dachu by obejrzeć resztę wioski w tym magazyn i jego wartowników. Powoli w umyśle aventi kiełkował plan którego podwaliny stanowiły słowa Gaaxa.
W reszcie wioski dało się łatwo rozróżnić: trzy domoszcza wieśniaków, dom sołtysa (z szyldem z napisem “SOUTYS” nad drzwiami), oraz magazyn. Ten ostatni najbardziej interesował Tagrena, jednak z aktualnego położenia mężczyzny nie widział wejścia - droga, która prowadziła do niego sugerowała, że wejście jest od ściany wychodzącej na ocean. Nie dostrzegał ze swojego położenia żadnych innych ludzi, a tymbardziej wartowników, nigdzie indziej w wiosce.
Teraz miał już pewność, Jedynka ostrzegł wieśniaków. To pewnie był ich sprawdzian czy sięnadają do załogi. W sumie to było logiczne i od początku wojownik to podejrzewał ale teraz, teraz miał już absolutną pewność. A to z kolei znaczyło, że trzeba tu będzie nie tylko rabować ale jeszcze pozostawić po sobie podpis. Tak, muszą to zrobić w wielkim stylu tak, żeby opowiadano o tym przez lata.
Wtem zobaczył nowe poruszenie przed karczmą. Ktoś przyszedł od strony szlaku handlowego. Usłyszał rozmowę - jakiś chłopak z pobliskiej farmy przyszedł jakoby szukać kłopotów. Wartownik tłumaczył to wszystko niewidocznej dla Tagrena postaci, która stała w wejściu do budynku.
Pomimo, iż miał wielką ochotę zostać i dowiedzieć się więcej to jednak nie po to tu przybył. Priorytetem było sprawdzić magazyn i może nawet to co się w nim znajdowało. Pełznął po dachu niemal na jego krawędzi i znów skoczył przez cień na kolejny dach. Ciągle przylegając brzuchem do jego powierzchni wspinał się wyżej na miejsce dogodne do kolejnego skoku.

Przeskoczył na kolejne dwa, tym razem strzechowe dachy chłopskie i za następny cel obrał dach magazynu. Ocenił odległość - wyglądało na jakieś dwanaście metrów, w zupełności wystarczająco. Skoczył. Ocena okazała się niedokładna, bo wylądował metr od krawędzi dachu magazynu, jednak to wciąż było zupełnie akceptowalne.
Podpełzł do krawędzi, gdzie powinny być drzwi. Nie słuszał żadnych głosów, oddechów, ani innych dźwięków. Wychylił się… nie dość, że było pusto, to drzwi były lekko uchylone!
- No co do… - Wyszeptał cicho nie mogąc ukryć swego zaskoczenia. Instynkty krzyczały by wracał jednak ciekawość pchnęła go krok dalej. Znów użył cienia jako drogi powodującej najmniejszy hałas i skoczył pod same drzwi. Uchylił je jeszcze trochę i wśliznął się do magazynu. Tu od razu zaczął się uważniej rozglądać i węszyć. Przede wszystkim chciał znaleźć łatwopalne materiały jak oliwa czy nafta do lamp.
Na środku magazynu stała początkowa konstrukcja, która wydawała się być zalążkiem jakiegoś statku. Stał na drewnianych stojakach, dzięki którym znajdował się jakieś pół metra nad podłogą. Po okolicy walały się też narzędzia stolarskie, liny, kilka beczek i jedna, dość charakterystyczna skrzynia.
Przez chwilę jeszcze węszył, znalazł odpowiednią beczkę, coś co nada się doskonale do jego planów. Jednak wszystko w swoim czasie, teraz bardziej interesowała go skrzynia. A jeszcze bardziej jej zawartość.
Przeanalizował skrzynię od dołu do góry. Była ładna - lakierowane drewno, stalowe wzmocnienia. Pomacał ją dokładnie ze wszystkich stron i odkrył dwie osobliwości: pierwszą był sznurek podwiązany do wieka, a drugą były gwoździe, którymi skrzynia była zabita na stałe do podłogi.
- Taa, głupiego znaleźli. - Uśmiechnął się do siebie pod nosem. Zostawił skrzynię w spokoju zamiast tego zainteresował się beczką smoły. Pierwsze co zrobił to przewrócił ją by zawartość mogła sobie powolutku wyciekać. Rozejrzał się za jakimiś szmatami czy czymkolwiek czego domrośli szkutnicy używali do pozbycia się smoły z rąk, czegokolwiek co łatwo zajęło by się ogniem i razem ze smołą stworzyło początek pięknego pożaru.
Znalazł kilka szorstkich szmatek i użył ich. Następnie uderzył płomienistym ostrzem w podłogę i podpalił smołę, która szybko swoje destruktywne dobrodziejstwo przenosiła na okolicę.
Na razie wystarczy. Wymknął się tą samą drogą i ruszył do swoich kamratów. Po dachach, skacząc przez cienie. Nie był pewien jak wiele ma czasu nim pożar rozprzestrzeni się na tyle by zobaczyli go z karczmy. Mimo to liczył, na kilka może kilkanaście minut.
Ledwo zdążył dwa dachy przeskoczyć, rozległo się głośne ujadanie jakiegoś psa. Tagren uznał, że to ten wielki wilk zza karcmzy zaczął szczekać i mógł się tylko domyślać powodu, ale nie mógł mieć pewności. Kolejne dwa szybkie skoki w cieniach sprowadziły go z powrotem na górę wzgórza, do reszty Szczórków.
 
Googolplex jest offline