Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2016, 16:32   #36
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Ellen przyjrzał podeszła bliżej do stwora czy też psa, przyjrzała się mu dokładnie. Zastanawiała się też nad tym z czym ma dokładnie do czynienia
- Czym jesteś? - zapytała wpierw w piekielnym, potem dodał to samo pytanie w driudycznym języku.

Zwierzę postawiło po sobie uszy, patrząc z zaciekawieniem na kapłankę, po czym próbowało ją obwąchać. To, oraz inne subtelne zachowania mieszańca, utwierdziły Ellenę w przekonaniu, że to jest bardziej zwierzę niż magiczna bestia, choć zdecydowanie inteligentniejsze od zwykłego wilka. Popełniła jednak podstawowy błąd przy próbie obłaskawiania ogromnego zwierza - podeszła bliżej zbyt szybko i ten zaczął na nią warczeć, obnażając ostre kły. Cofnęła się “posłusznie”, wychodząc poza jego terytorium.
Potem wzięła trochę mięsa i ruszyła obłaskawiać bestię. “ Wszystko po kolei i tak zostanie złożony w ofierze, ale może przyda się przy obronie wcześniej" - pomyślała.
- Mam tu doskonałe pożywienie, pewnie tak dobrych kąsków nie otrzymujesz. zapewne nie wygodnie ci w tych łańcuchach i wolałbyś hasać wolnym. spokojnie mówiła do “psa”w druidycznym.
Trzymała się w bezpiecznej odległości. Obok niej przysiadł zwierzęcy towarzysz Ellen złowieszczy szczur “Cień”. Mieszaniec wywąchał kąsek z zainteresowaniem. Znów zaczął warczeć i Wielebna była niemalże pewna, że gdyby nie łańcuch, z chęcią skoczyłby po przysmak. A może i po nią.

Gdy zbliżał się wieczór Ellen wydała rozkazy karczmarzowi i sołtysowi.
- Podać coś im do jedzenia, nie dawać już mocnych alkoholi, do jedzenia najsłabsze piwo takie, którym nie da się upić albo nawet bez piwa.
Potem spojrzała na sołtysa. Dopiero teraz, po zmroku, spostrzegła że jego broń się świeci lekkim blaskiem. Założył też porządną kolczugę i lepszy pas.
- Będziesz mi towarzyszyć przy negocjacjach a potem w podróży. Pamiętaj o swej karze. O karach indywidualnych mieszkańców zdecyduję po negocjacjach. - dodała patrząc karcąco na karczmarz. Potem jeszcze sobie coś przypomniała. - Przygotuj kilka beczułek rumu i skrzynkę najlepszego twojego alkoholu. Ile masz tych beczułek rumu, czy też mocnego alkoholu?
- No więc… rumu to nie mam, a z alkoholi to mam “Letnią Dziwkę”, śliwowicę własnej roboty, jedna beczułka mi jeszcze została. Znajdą się też ze dwie buteleczki krasnoludzkiego bimbru, skrzynka cytrynówki, beczka jakiegoś innego bimbru, co mi ostatnio sprzedał podróżny kupiec, mocna cholera. Wina mam też trzy beczki.
Potem poszła do swojego pokoju spakować się i przygotować. Wieczorem była już gotowa na negocjacje.

Późnym wieczorem, a w zasadzie późną nocą, kiedy nastroje wieśniaków były już bardzo nietęgie ze względu na długie czekanie na wydarzenia, coś się wreszcie wydarzyło.
- Stać! Kto tam idzie?! - Krzyknął jeden z wartowników w kierunku szlaku handlowego.
- No co ty Garłak, mnie nie poznajesz? - Odpowiedział mu nieznany dotąd Wielebnej męski, młodzieńczy głos, a brzmiący jakby coś kombinował.
Nieznajomym okazało się młode diablę ubrane w normalne, codzienne ubranie o zawadiackim uśmieszku, który wyglądem obiecał, że knuje coś niedobrego.
- A to ty, Pietruszka. - Odetchnął z ulgą wieśniak i wyjaśnił wielebnej. - Jeden z chłopaków z pobliskiej farmy. Zachodzą tu czasami nicponie szukać kłopotów.
- A tam zaraz kłopotów! A w zasadzie… co tu robicie? - Pietruszka zainteresował się prowizorycznym ogrodzeniem. Wtem postawił przydługie uszy do góry i odwrócił się ku wzgórzom. - Wydawało mi się… ee, to pewnie znowu stara Krowa poszła na pola ze swoim Krowem i jęczą na polach, hehe.
- A zproście go pięknie sołtysie. Powiedzcie, że święto macie z okazji przybycia kapłana Umberlee. Zresztą sami wiecie jak to zrobić by nic nie podejrzewał. - wydała polecenie sołtysowi.
- Ta jest! - Sołtys wyszczerzył się szczerbato i klepnął zdrowo diablę po plecach. - Chodź chłopie! Słyszałeś, kapłanka przybyła nas uratować, to świętować musimy! Olaf, dajżesz chłopakowi czego dobrego, cytrynówkę na przykład! Niech się cieszy razem z nami!
Wojownik i Pietruszka zniknęli w środku, zaś jeden z wartowników zagadał do Wielebnej:
- Kapłanko, a co jeśli oni już są we wiosce i coś knują? Jak nam magazyn albo chaty spalą? Albo co gorsza jak karczmę zaczną… No wie Wielebna.
- Od tego sa strażnicy by wypatrywać, jeśli zaczną podpalać wtedy odpowie się tym samym, też mają żaglowiec, który można spalić a zapłonie łatwiej niż wasze chaty. Chaty można odbudować. - odparła spokojnie.
- No można, można… - Przyznał Garłak niechętnie. - Ale wtedy chyba prędzej utopimy ich we własnej krwi, niż oddamy nasze kosztowności.
- Póki tego nie zrobili będziemy negocjować warunki. Piraci też nie są głupi, nie zabija się młodych kur niosek, by mieć na raz posiłek. Wszak muszą też poszukiwać miejsc bezpiecznych poza miastami, gdzie można dokonać napraw. Niszcząc jedno zmniejszają ilość takich miejsc, gdzie ludzie nie mają nic przeciwko piratom. - odparła z uśmiechem przypominając sobie brawurową, choć nierozważną decyzję sołtysa z przed paru godzin.
- Zresztą mogą się obawiać czynić gwałt w wiosce, która poświeciła się Umberlee, chociaż w pewnych kwestach zboczyła z dogmatów wiary z winy poprzedniego kapłan. Gdyby postanowiła odpowiedzieć na zniewagę, nigdzie tacy ludzie nie byli by bezpieczni.
-potem popatrzyała w mrok.
- Bądźcie czujni. Pojedynczych zapraszajcie do środka.
Ellen wysłała “Szybką” wokół wioski na patrol. Zawsze dobrze mieć tak wysuniętego strażnika, tak nierzucającego się w oczy strażnika.

Jaszczurka pomknęła szybko w dół ścieżki, ku wybrzeżu, rozglądając się czujnie i Wielebna szybko straciła ją z oczu, jednak wciąż ją wyczuwała, jak zawsze.
Chwilę później za karczmą zaczął ujadać mieszaniec. Olaf wybiegł z karczmy (frontem, gdyż tylne drzwi były zaryglowane).
- Co jest z tym psiakiem, może wyczuł napastników? - Powiedział poddenerwowany i ruszył na tyły budynku.
Ellena dostała też emocjonalny przekaz od Szybkiej: niebezpieczeństwo, dużo niebezpieczeństwa, strach, szybko powiadomić Panią.
Ellen nakazała powrót chowańcowi.
- Niewątpliwie coś się dzieje, jednakże opuszczenie bezpiecznej karczmy było by głupotą, Tak samo jak podzielenie naszych sił.
Odparła spokojnie. Poprawiła swój sprzęt, też miała przygotowanych kilka niespodzianek dla agresorów.
Nie musiała zachodzić zbyt daleko - już na wysokości Sołtysówki Szybka do niej wróciła i mową ciała wskazała Ellenie na magazyn. Ta spojrzała nań i zaklęła: gęsty dym wychodził ze środka budynku, zapewne było tylko kwestią czasu, aż płomienie również zaczną wychodzić na zewnątrz i cały budynek zacznie płonąć.
Ellen spojrzał w mrok i zakrzykneła.
- Zaniechajcie tych praktyk. To wieś wyznawców Umberlee. Jeśli jesteście ze “Skarbu” wyjdźcie negocjować. Lepsze negocjacje niż narażenie się na gniew Królowej Głębin. Najlepiej niech wyjdzie ten, który rozśmieszył Umberlee na statku swymi nieporadnymi, choć szczerymi modlitwami. Dalsze podpalenia zmniejszą tylko dodatkowo proponowany okup za pozostawienie osady w spokoju.

Wykrzyczała prośbę w eter, a eter jej nie odpowiedział. Odpowiedzieli jej za to wieśniacy, którzy wychylyli się z karczmy niespokojni.
- Kapłanko, o co chodzi? Najeźdźcy przybyli? Gdzie są? Nie będziemy z nimi negocjować? - Pytali. Pewnie byliby bardziej zdecydowani w swoich poczynaniach, gdyby dostrzegli, że magazyn płonie.
- Spokój, zostać na miejscach, nic tam nie jest warte tego co znajduje się tutaj. Podpalili na razie magazyn z budowaną łodzią, która i tak miała być poświęconą w ofierze Umberlee. Potem jeszcze raz krzykneła w mrok.
- Macie jeszcze czas na negocjacje. Tylko gniew Umberlee sprowadzicie na siebie, swój statek i rodziny. Zwłaszcza Ty, który śmiesznie wyznajesz Umberlee a jednak nie otrzymujesz jej przebaczenia. - trzymała dla siebie najważniejszą wiadomość, iż wioska założona była przez załogi pirackich żaglowców, czyli wszyscy męscy mieszkańcy byli wyszkoleni w walce.
Wieśniacy zdębieli. Jeden z młodych mężczyzn rzucił się biegiem do magazynu, ale został powstrzymany przez swojego ojca.
- Zostaw mnie, tam się pali, to trzeba ugasić! - Krzyknął młodzieniec, na co ojciec chlasnął go po twarzy.
- Idioto! Oni właśnie na to liczą! Myślisz, że dla zabawy ten magazyn podpalili?! - Zrugał go ojciec. - Wszyscy do środka, kapłanka się tym zajmie! Domy się potem odbuduje, a przebitych od strzał płuc nijak!
Tak jak stali, wrócili do karczmy. Zaś Wielebnej wciąż odpowiadała tylko cisza.
Ellen czekała, w końcu to Umberlee decyduje o losie wszystkich mieszkających, żyjących i znajdujących się nad wodami.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 12-01-2016 o 16:46.
Cedryk jest offline