Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2016, 16:33   #37
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Jakiś pies, czy wilczur zaczął głośno ujadać w wiosce. Chwilę po powrocie Ymir i Gaaxa, wrócił też Tagren. Wojownik w mig zauważył dwójkę związanych chłopaków, którym Evamet aktualnie sprawdzał czy pęta dobrze trzymają.
- Wpadli. - Wyjaśnił Gaax, wzruszając ramionami. - Niektórzy po prostu mają talent do wpadania, rozumiesz. Znaczy bycia tam gdzie być nie powinni o złym czasie. Ten tutaj gnojek ugryzł mnie w rękę, zobacz! A co jeśli dostanę wścieklizny jakiejś, czy - o bogowie - diablicy?!
- Ej, tam ktoś idzie… - Podpowiedział Evamet, wskazując na środek wioski. Wszyscy się odwrócili czym prędzej i zobaczyli kobietę w szacie wychodzącą z karczmy. Zatrzymała się na wysokości Sołtysówki i spojrzała na magazyn. Następnie zaś spojrzała na boki i w ogólnym kierunku zakrzyknęła, żeby okupanci zaprzestali swych praktyk i wyszli negocjować.
- Wiedzą? Wiedzieli, że przyjdziemy? - Gaax przygryzł paznokieć kciuka, myśląc intensywnie.
- Taa, po tamtej stronie mają taką - splunął i przeklął niezrozumiale - barykadę, Jedynka pewnie im powiedział. Znaczy to musi być jakiś sprawdzian czy damy radę. Ale spokojnie, zaraz będą mięli inne zmartwienia na głowie. Wy też się gotujcie jak wylezą, wbijamy do karczmy, zobaczymy co tam takiego ważnego, że aż cała wiocha pilne. - Po chwili zreflektował się i dodał w kwestii wyjaśnienia. - No cała wiocha pusta, magazyn otwarty i nic tam nie ma tylko jakaś krypa-samoróbka. Podpaliłem to w cholerę niech się zajmą ogniem, będzie łatwiej dla nas. - Przejął też od Kolwena swoją ulubioną broń. - A tych czegoście nie ubili? Martwi na pewno nie przeszkodzą.
- Nie chciał ich mordować, to żeśmy nie mordowali. - Odparła Ymir wskazując na Kolwena. - Mnie tam za jedno co z nimi zrobimy, ale z tymi wieśniakami to nie wiem. To miał być szybki napad z zaskoczenia. Co jeśli ich jest więcej niż nas, albo jaka cholera…
- No na pewno jest więcej, nawet jak po jednym na chatę. Dlatego dałem im zajęcie. Wylezą gasić to sich trochę połaskoczemy, znaczy Evamet ile masz strzał?
- O strzały się nie musisz martwić, na pewno na każdego wystarczy mi co najmniej po dwakroć. - Odparł Evamet, macając swój kołczan na plecach.
- Doskonały plan, panie Olbareth, jednak ma pewną wadę. - Usłyszeli głos Jedynki. - To nie ja ostrzegłem wieśniaków, tylko kapłanka. Jak pan myśli, co się stanie kiedy staniecie do walki przeciw całej wiosce? Zamordujecie ich wszystkich, wraz z wielebną? Kapłankę Umberlee? I następnie wrócicie na statek wypływać na pełne morze?
Tagren którego niewiele w życiu dziwiło tym razem o mało zawału nie dostał. - Ki chuj?! - Zdążył wydusić z siebie nim odzyskał rezon. - No a co niby mam zrobić? Wszystko puste, zamknęli się w karczmie i siedzą. Wylezą stracą kilku to będzie łatwiej. A kapłanki nikomu zabijać nie każę, jak sama wlezie pod strzałę to już jej problem, a jak mądra to pośle wieśniaków zamiast się narażać. - Wojownik był na granicy wytrzymałości psychicznej. - I do cholery mi kazałeś dowodzić więc się odwal, sądzić będziesz po wynikach.

- Istotnie, kazałem panu dowodzić. - Przyznał Jedynka, który zmaterializował się niecałe trzy metry od nich. - Jednak sam dostałem rozkaz, żeby was nadzorować, lub jak to określił kapitan "niańczyć". Dlatego też, ze względu na zwiększone ryzyko, jakie niesie za sobą aktualna sytuacja, pozwoliłem sobie zainterweniować. Proszę nie mieć do mnie żalu, panie Olbareth, ja tu tylko dbam o nasze wspólne dobro. A zeskoczenie na dół i szybkie negocjacje z kapłanką przecież pana nie zabiją. Jeżeli kapłanka faktycznie wykaże się brakiem rozsądku i konsekwencji w swoich poczynianiach, to najwyżej wróci pan z powrotem na górę w swoich cienistych podskokach, mylę się?
- Pięknie powiedziane, pięknie. Ja się wychylę a potem będę jak jeżowiec, cały nabity strzałami. I w ogóle to to kurwa za pomysły? Wyleźć to można jak masz za sobą cały statek a nie czterech. - Wojownik patrzył na oficera jak na głupie dziecko które po raz kolejny sięga po wrzątek i lada moment go na siebie wyleje. - To przecie pułapką na milę śmierdzi.
- Rozumiem. Proszę zatem kontynuować swój plan. - Oficer spojrzał na niego spode łba, po czym spojrzał na związanych chłopaków. - A ja zajmę się tą dwójką.
- Dobra, tylko żeby nie nawiali bo są w sam raz na ofiarę dziękczynną. - Po tych słowach Tagren zwrócił się do “swoich” Szczurków. - Evamet idź bliżej morza, będziesz miał lepszy widok na magazyn i gaszących, zajmij ich jak uznasz za stosowne, tylko kapłanki nie zabij przypadkiem. Ymir ze mną i Kolwenem pójdziecie do karczmy. Gaax… cholera nie znam się na czaromiotach, wybierz sobie gdzie najlepiej się sprawdzisz. Szlag by trafił wróżby, nie tak to miało wyglądać.
- Pójdę z wami, nie tylko czarami człowiek żyje. - Odparł bez wahania Gaax. Evamet ruszył w drugą stronę i wybrał sobie miejsce prawie że przy stercie kamieni nad wybrzeżem, skąd miał doskonały widok na wszystko.

Wieśniacy co prawda wyszli z tawerny gotowi bronić swojego dobytku w magazynie, jednak kapłanka szybko ich zrugała i nawet młody mężczyzna, który chciał puścić się biegiem by ratować budynek, został powstrzymany.
- Tagren, to nie ma sensu. - Powiedział Evamet, wróciwszy szybko ze swojego stanowiska. - Oni nie pójdą do magazynu.
- To im spalę chatę za chatą. Ja się w pułapkę wciągnąć nie dam i wy też nie pójdziecie. Tobie to co, nie wygląda podejrzanie? Kapłanka trzymająca wojskowy niemal dryl? - Tu zwrócił się już do Jedynki który nie był znowu tak daleko. - Czegoś nam jeszcze o tej wiosce “rybaków” nie powiedział?
Oficer wstał po sprawdzeniu stanu zdrowia jeńców.
- Po prostu nie zadawaliście odpowiednich pytań. - Uśmiechnął się bezczelnie. - Sołtys wioski jest byłym kapitanem statku pirackiego. Samoróbka, którą zapewne widziałeś w magazynie, miała być jego nową “dumą i sławą”. Oprócz niego w wiosce są trzy rodziny, po jednej na każdą chatę. Dwie z nich to jego dawna załoga. A co do podejrzaności… nie do końca. Nie, kiedy mówimy o kapłance Umberlee w wiosce, gdzie stoi jej kaplica. Tego samego bym się spodziewał po wyznawcach na przykład Cyrica.
- To czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego nie ratuje tej swojej “dumy i sławy”? Nowej szybko nie zrobi choćby i dzieciaki złożył Umberlee w ofierze.

- Postaw się w jego sytuacji. Przychodzi ci taka despotyczna kapłanka Suczej Królowej i zaczyna się rządzić. Ogólnie reprezentuje swoją boginię, prawda? No i ta kapłanka zabrania ci wychodzić, by ratować swoją dumę i sławę. Co, sprzeciwisz się? Sucza nie wybacza zniewag. Teraz byś uratował swoją łajbkę, żeby potem sztorm rozniósł ją na kawałki.
- Czekaj, czekaj jak to “przychodzi i zaczyna się rządzić”?
- Normalnie. - Jedynka przewrócił oczami. - Jak dwa dni temu robiłem rekonesans, o którym wam mówiłem to w wiosce był kapłan, nie kapłanka. I z pewnością nie dowiedziała się o waszym ataku ani przez przypadek, ani bez powodu. Rozumie pan teraz, panie dowódco, dlaczego wolałbym żeby jej się krzywda nie stała?
- No cholera a nie można było od tego zacząć?! - Tagren zasłonił twarz dłonią, no i tak to jest jak sami “sprzyciarze” dookoła. - To zmienia postać rzeczy, czyli tak. Kolwen masz tu, dymka. Odpalisz i wrzucisz do karczmy. Wyurzysz ich i zobacz czego pilnują jak cenne to zabierasz i w nogi. Ja idę na przynętę. Zobaczymy co na to nasza krzykaczka. Reszta idzie z Kolwenem i nie wychylać mi się żeby nie wiem co, nawet jak będę wołał. - Tagren ruszył w drogę po dachach. Mógł sobie pogadać z kapłanką ale nie miał zamiaru się jej pokazywać przynajmniej póki nie przekona się co to za jedna.
Kolwen niechętnie wziął od towarzysza dymka. Najchętniej wróciłby na statek, żeby uchlać się jakimś alkoholem i pójść spać. Dlaczego wszyscy mieszkańcy, musieli się schować akurat w karczmie. Jego plan był taki prosty, pójdzie, posiedzi, zamówi coś mocnego do picia i jakoś to będzie. A teraz cała karczma zamieniona jest w małą twierdzę, gdzie alkoholu raczej nie uświadczy i to wszystko wina jakiejś przeklętej kapłanki.
-[i] Mam nadzieję, że wszystko pójdzie bez problemów[i/] – westchnął głośno, spoglądając w stronę karczmy. – Chodźcie, idziemy, tylko cicho być, a wszystko będzie w porządku.
Nie czekając na towarzyszy, zaczął skradać się w kierunku karczmy, tak, żeby nikt go nie zauważył. Miał nadzieję, że znajdzie jakąś szczelinę, przez którą będzie mógł wrzucić zapalony dymek do środka.
 
Googolplex jest offline