Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2016, 16:35   #38
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Reszta ruszyła - nieco skulona - za nim. Przed tym, jak znalazł sensowne zejście ze wzgórza, Tagren zaczął swoją tyradę z wioskową kapłanką. Szli całą czwórką wzdłóż szlaku handlowego, kawałek na północ, aż doszli do dłuższej ściany karczmy, do której praktycznie przylegli.
- Nieźle mu idzie zgrywanie boga. - Stwierdził cicho Gaax, patrząc wyczekująco na Kolwena.
- Ta – Kolwen rzucił krótko w kierunku Gaaxa, niezbyt słuchał tego, co jego towarzysz miał do powiedzenia. Skupił się na tym, żeby jak najszybciej znaleźć sposób na wrzucenie dymka do środka. Zaczął macać ścianę w poszukiwaniu szczelin. Mogłaby być nawet nie wielka, po prostu powiększyłby ją swoim sztyletem, na tyle, żeby wrzucić do środka „niespodziankę” i po sprawie.
Wśród starych desek nie było trudno znaleźć nierówności i niewielkich dziurek. Kolwen znalazł nawet taką, przez którą mógł zajrzeć do środka - wnętrze karczmy prezentowało się trzema stołami, schodami na piętro (pod przeciwległą ścianą) i tłumkiem głównie kobiet i kilku dzieci, które stały przy drzwiach i próbowały wyglądać na zewnątrz tak, aby wciąż być w środku.
Kolwen spojrzał raz jeszcze na patyczek dymny, potarł go mocno i wepchnął w dziurę całego. Z samej szczeliny zaczął wydobywać się dym, a po chwili ktoś w środku krzyknął przerażony:
- Pali się! Ogień! Pożar! Karczma się pali! - Towarzyszyło temu mnóstwo innych krzyków i przepychań, by wybiec z karczmy.
- No wreszcie. - Powiedziała Ymir, podnosząc się. - Teraz możemy ich wymordować?
- Czekamy, aż wszyscy wybiegną i grzecznie wchodzimy do środka. Trzeba też zobaczyć, co Tagren wykombinuje - powiedział lekko przyciszonym głosem do swoich towarzyszy.

Przed karczmą zrobiło się małe zamieszanie, Tagren skutecznie odwracał uwagę od Kolwena i jego towarzyszy. Łotrzyk miał nadzieję, że wszyscy opuścili karczmę i będzie tam można spokojnie wejść i się rozejrzeć.
- No to co, wchodzimy do środeczka, pora w końcu coś ukraść – powiedział z szerokim uśmiechem Kolwen. - Po cichu, tak, żeby nas nikt nie zauważył. Za mną - rzucił do kompanów i powoli zaczął się skradać do wejścia.

Evamet i Gaax spojrzeli po sobie i powiedzieli na koniec:
- My tu zostaniemy, będziemy was osłaniać. - Wywołało to syk niezadowolenia Ymir, jednak było już za późno. Jaster i Ymir weszli do środka, gdzie było bardzo pusto. W sensie ludzi.
Karczmę zdobiły trzy stoły, z których dwa były na środku sali, a trzeci bardziej przypominał ławę pod ścianą. Pod jedną ścianą były schody na górę, zaś przy wgłębieniu karczmy była lada i kącik do przyrządzania jedzenia. Były też drzwi prowadzące na tyły, jednak były zaryglowane. Wszystkie okna były też zabite deskami.
Kolwen ruszył w stronę lady, może pod nią znajdował się jakiś alkohol, który bardzo chętnie by przygarnął i zabrał ze sobą na statek.
W tym czasie Ymir ruszyła na górę najciszej jak potrafiła - czyli robiła sporo hałasu. Za ladą Jaster znalazł kilka beczek, skrzynię, palenisko które wciąż śmierdziało spaloną rybą, regały z różnymi słojami i butelkami. Była też klapa w podłodze. Butelki na regałach jako pierwsze przykuły jego uwagę - otworzywszy jedną, poczuł słodki zapach cytrynówki.
Kolwen w końcu znalazł to, czego szukał, jednak ta klapa w podłodze nie dawała mu spokoju. Mógł niby szybko zabrać kilka butelek i szybko stąd wyjść, jednak może pod podłogą znajduje się coś wartościowego. Podszedł do klapy, otworzył ją i zszedł na dół.
Przechodząc przez ladę nie dało się zauważyć czegoś innego - niewielkiej skrzynki, z bogatymi zdobieniami, zamknięta na klucz. Przyjrzawszy się jej bliżej i potrząsnąwszy ją mocno, Kolwen stwierdził, że z pewnością musi być wypełniona czymś wartościowym.
Zszedłszy na dół natomiast trafił do piwniczki z winem i innymi alkoholami, które były osadzone w specjalnych regałach, w beczkach. Oprócz tego, reszta pomieszczenia służyła za spiżarkę.
Kolwen rozejrzał się szybko, po czym wrócił na górę. Szybko podbiegł do schodów.
- Ymir – spróbował zawołać swoją towarzyszkę tak, żeby nie narobić zbyt dużego hałasu.

-Czego? Coś znalazłeś? - Odpowiedział mu głośny szept z góry i po chwili na szczycie schodów pojawiła się jego towarzyszka.
- Złaź na dół, znalazłem to, czego szukaliśmy, bierzemy co się da i uciekamy - powiedział szybko do Ymir, po czym podszedł do kufra.
Kobieta skinęła głową i podeszła razem z nim.
- Czyli co, spadamy? - Spytała Ymir ostatecznie, wziąwszy skrzynkę pod pachę.
- Bierz to i pilnuj, a ja zajmę się najważniejszym - powiedział i podszedł do regałów, na których stały butelki z cytrynówką i zaczął je szybko chować do wszystkich kieszeni jakie posiadał oraz do worka, którego miał ze sobą.

- Pijak… - Prychnęła kobieta, po czym wachawszy się chwilę, też wzięła dwie butelki ciemniejszego trunku. Kolwenowi udało się upchać w sumie siedem butelek, z czego tylko cztery mógł z całą pewnością orzec że były cytrynówkami.
- Chodź, bo nam Tagrena zamordują. - Ponagliła Jastera.
- Idę, idę - zadowolony z łupu, Kolwen skierował się w stronę wyjścia z karczmy.

Magazyn płonął już w całości, zaś Tagren potykał się z największym mięśniakiem, jakiego Kolwen w życiu widział. Oboje wyglądali na mocno poturbowanych, jednak to źle świadczyło o mięśniaku - walczył wielkim bułatem, podczas gdy ich towarzysz miał tylko rękawice.
- Muszę się z nim kiedyś spróbować… - Wymamrotała Ymir.
Po chwili gapienia się na walkę i jeszcze kilku ciosach po obu stronach, Tagren zwyczajnie zniknął w czarnej chmurce dymu.
- Oho, to chyba nasz sygnał? - Wyszeptał Evamet.
- Cholera wie - powiedział cicho Kolwen. - Możliwe, że Tagren będzie na nas czekał przy naszej łodzi, więc proponuję się tam udać niezwłocznie.
Wszyscy mu przytaknęli bez gadania. Evamet schował gong i ruszyli tą samą drogą, co przyszli.
Gdy byli już blisko wzgórza, na którym czekał Jedynka, Kolwen kazał Evametowi wyciągnąć gong i walić w niego z całej siły tak, żeby Tagren na pewno go usłyszał.
- Oho, widzę że najaździk był udany. - Oficer zapuścił żurawia do kuferka niesionego przez Ymir. Po krótkim sygnale dźwiękowym Szczurki szybko ulotniły się w kierunku łodzi, zaś Jedynka pozostał na miejscu.

Nie minęło wiele gdy do Szczurków dołączył sam wielki Szczur Dowódca. Tagren poobijany i zmaltretowany ale żywy i z własną zdobyczą.
- Kolwen! Gorzały! - Zawołał wesoło. - Ileście zrabowali?
Jaster uśmiechnął się szeroko na widok kompana.
- W końcu jesteś, już myśleliśmy, że zostałeś pokonany - łotrzyk uśmiechnął się szyderczo. - Już szukam ci trunku… Ymir pokaż naszą zdobycz - Kolwen wyciągnął jedną butelek, co do której miał pewność, że jest to cytrynówka i podał Tagrenowi.
Ten pociągnął łyk, i dopiero wówczas zauważył, że nie ma z nimi oficera.
- Gdzie Jedynka? Muszę mu coś powiedzieć, a zresztą jak sobie suka postoi na brzegu to jej na zdrowie wyjdzie. Zbieramy się stąd, czas świętować. Wzieliście tych dwu na ofiarę?
Jaster wziął od Tagena butelkę i też pociągnął łyka.
- Jedynka z nimi został. - Palnął Gaax dość szybko. - Powiedział, żebyśmy tu poszli i odpływali, a on ma jeszcze coś tam do załatwienia. Mało mnie to obchodzi. Chcę gorzały i łóżka.
Po tych słowach wyciągnął rękę po butelkę Kolwena, a kiedy ten za długo się nią nie dzielił, czarodziej mu ją prawie że wyszarpał.
- Noż się przyssał… - Zamarudził i zrobił dokładnie to samo.
- Lepiej oddaj już butelkę Tagrenowi, on najbardziej się namęczył i potrzebuje dużo alkoholu, żeby dojść do siebie - powiedział do Gaaxa.
- Łóżko też by się zdało. - Dodał wojownik przejmując butelkę. - No jazda nie będziemy tu czekać na objawienie Umberlee, do wioseł i wracamy. - Mówiąc to wrzucił trójząb i swój najnowszy nabytek na łódkę.
- Słusznie! Wracajmy, mam już dość tej przeklętej wsi - powiedział łotrzyk i zaczął pakować się do łodzi. Pozostali kiwnęli tylko zmęczonymi głowami i również załadowali się do szalupy.
 

Ostatnio edytowane przez Morfik : 12-01-2016 o 18:47.
Morfik jest offline