Kart
Półelf jadł i pił powoli ale do syta. Nie szczędził sobie wina i po chwili jego chorobliwie blade policzki zaróżowiły się odrobinę. Gdy poczuł sytość otarł usta wierzchem dłoni i stłumił beknięcie, wydymając wargi. Odchylił się na krześle, oparł nogi o stół i rozkoszował się chwilą, myśląc już tylko o nadchodzącej kąpieli. |