Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2016, 23:04   #108
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Hassan Maik był spokojnym kapłanem. Do czasu. Teraz w nim wrzało, choć robił co w jego mocy by nie dać po sobie tego znać. Ukłonił się lekko przed kapłanką i poprosił o wskazanie drogi do pokoju, bym mógł odpocząć. Pokój by skromy. Dwa łóżka, okno, cienki dywan na podłodze. Obrazu dopełniały dwa fotele, mały stolik na który znajdowała się miska na wodę i dzban, oraz niewielki kominek. Nymph stała przy oknie wpatrzona w cmentarz na zewnątrz.

Kapłan chodził po pokoju wyraźnie poirytowany. Gołym okiem było widać, że coś mu leży na sercu.
- O ile zniosę ból który jest potrzebny w wyprawie, o ile godzę się na czasami bardziej parszywe warunki niż trzeba, o ile nie raz nie podoba mi się wszystko, to Ogrody dopięły swego… - syczał - ...zabrać kryształ przywiązania! Interesująca metoda dyscyplinaryjna, lub chory sposób na przypomnienie, że jesteśmy tylko ludźmi i tak ma pozostać.

Stanął na środku pokoju i wbił nienawistne spojrzenie w dzbanek. Gdyby wzrok mógł niszczyć, to ten Odwiecznym winny przedmiot rozsypał by się na drobne kawałki. Tak drobne, że nie byłoby co zbierać.

- Nie ma tak dobrze… - powiedział bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. - Jeszcze odzyskam co straciłem.

- Jak masz zamiar to zrobić? - Głos Nymph nie brzmiał jak głos osoby zainteresowanej owym faktem. Prędzej obojętnej, ale chcącej czymś zakłócić ciszę.

- Są dwie opcje i żadna z nich nie ma gwarancji powodzenia. - powiedział poirytowany, choć czuć był w tonie jego głosu pewną racjonalność. - Twem, o ile będzie chciał współpracować, lub Riv, ale jej stan jest niestabilny. - Prychnął w tym miejscu - Zobaczy się.

- Na co więc czekasz? - zadała mu kolejne pytanie, tym razem odwracając się i mierząc go chłodnym spojrzeniem. - Sami do ciebie nie przyjdą.

- Nie - odparł wbijając w nią stanowcze, choć zimne spojrzenie - Tylko muszę ochłonąć i przekazać Ci wesołą nowinę. Następny przystanek zgadłaś. Piaski.

Po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju decydując się na małą przechadzkę dla ostudzenia nerwów z kamienną maską spokoju na twarzy. Błądził tak dłuższą chwilę starając się znaleźć drogę wyjścia. Nawet ta wędrówka uspokajała nerwy. Nie żeby korytarze należały do najcieplejszych miejsc.

Nie należały także do chętnych by wyjawić swe sekrety. To zakręcały, to kończyły się ślepo, jednak uparcie nie chciały zaprowadzić go tam, gdzie on chciał się udać. Zupełnie jakby kierował nimi jakiś złośliwy umysł, dla którego męka przemierzającego ów labirynt człowieka była radością. W dodatku nigdzie nie widać było kapłanek, które wszak powinny się w tej świątyni znajdować. Gdy wreszcie natrafił na kogoś, ciężko było tą osobę nazwać żywą. Nie dało się jednak ukryć iż wampirzyca była w dobrym humorze.
- Zgubiłeś się - oświadczyła, bowiem pytanie to zdecydowanie nie było.

- Trochę - odpowiedział ciepło. - Jednak cieszę się, że mogłem spotkać Ciebie. Może mogłabyś mi trochę pomóc?

- To zależy kogo, lub też czego szukasz - odparła, przystając naprzeciw kapłana.

- Szukałem wyjścia na zewnątrz, ale już mi lepiej - odpowiedział Hassan. - Wiesz może gdzie znajdę Twema? Pod warunkiem oczywiście, że nie jest zajęty.

- Powinien być w komnacie, którą nam przydzielono. Po cóż go szukasz? - Była wyraźnie zdziwiona jego nagłą chęcią nawiązania kontaktów z jej wybrańcem.

- Mam pewną nagłą sprawę. Zrozumiem, jeżeli będzie zajęty - powiedział uprzejmie kapłan. - Jak bardzo chcesz zaprowadzić mnie do niego?

- Twem odpoczywa. - Jej stanowczy głos jasno dawał do zrozumienia iż nie życzyła sobie by przeszkadzano jej wybrańcowi. - Może ja będę w stanie pomóc? - zapytała, już nieco łagodniej.

- W takim przypadku może miałabyś ochotę na mały spacer po dworze? Zaprowadzisz mnie do swojego wybrańca jak już wypocznie. Możemy tak zrobić, prawda? - zadał pytanie Hassan.

Wampirzyca przez chwilę się zastanawiała, rozważając za i przeciw.
- Mały spacer, w trakcie którego powiesz mi, co od niego chcesz - zaproponowała.

- Mały spacer i możesz się z nami napić nim przejdziemy do poważniejszych spraw? - zaproponował kapłan.

- Z wami czy z was? - Jej usta wygięły się w psotnym uśmiechu.

- Jeśli ładnie poprosisz, może przekonam Twema do takiej małej aktywności - odpowiedział z uśmiechem kapłan. - Jednak szczegóły będziesz musiała sama dopracować. Nie chcę się zbytnio mieszać w wasze sprawy.

Psotny uśmiech został zastąpiony przez nieco złośliwy.
- Zobaczmy zatem gdzie ten spacer nas zaprowadzi.

Kapłan spojrzał na nią lekko rozbawiony.
- Aż taką masz ochotę na kapłana?

- Ogrody cię oczyściły - wzruszyła ramionami. - Teraz tylko twoja krew jest dla mnie dostępna, więc to nie powinno dziwić, prawda kapłanie? - Pytanie zadała będąc już w ruchu. Najwyraźniej uznała, że Hassan do niej dołączy. Nie odwróciła się jednak by to sprawdzić.

Hassan podążył za nią pozwalając sobie na krótki rzut oka na jej tyłeczek i już szedł obok niej mówiąc z nutami ciepła i rozbawienia w głosie.
- Zatem mówisz, że straciłem swoje szanse wraz z wizytą w Ogrodach?

- Szanse przeżycia. Brakuje ci wcześniejszych osłon. Zwykły człowiek z niezwykłą mocą we krwi. Przypadkowa strzała może teraz zakończyć twój żywot. - Nie wydawała się specjalnie zmartwiona tą ewentualną stratą dla drużyny. - Dodatkowy kłopot.

- To prawda, jednak szczęśliwie, my, wybrańcy mamy was. - zauważył kapłan. - Wiesz jaki jest nasz następny przystanek?

- Piaski - potwierdziła posiadanie tej wiedzy. - Riv mnie poinformowała. To zaś oznacza tylko jedno miejsce…

- Jedno miejsce? - zapytał Hassan spokojnie, bez wielkiego przejawu ciekawości.

Wampirzyca skinęła głową.
- Tak - potwierdziła, jednak nie dodała żadnych więcej wyjaśnień.

- Zdajesz się wiedzieć wiele o Rivoren - zauważył kapłan. - Powiesz mi co to za miejsce?

- Darsun i świątynia, która kiedyś w tym mieście stała - odparła, skręcając naglę, a następnie odwracając się do kapłana z uśmiechem. - Spójrz tylko co za łut szczęścia - mówiąc wskazała na niewielki dziedziniec z fontanną. - Riv najwyraźniej skończyła już z Litworem. Może ją zapytasz?

Kapłan widać było zastanawiał się nad propozycją wampirzycy.
- W jakim jest stanie Riv? Nadal wściekła, czy już się ostudziła?

- Zobaczmy - zaproponowała psotnie, po czym ruszyła w stronę Mocy krainy. - Przyprowadziłam kapłana. Ma jakąś sprawę do ciebie. - Zaanonsowała go, rzuciła jeszcze jeden uśmieszek, po czym rozpłynęła się we mgle zostawiając go sam na sam z Riv.

Kapłan ukłonił się z lekka mocy krainy i powiedział
- Moja Pani… mam nadzieję, że nie przeszkadzam?

- Kolejny - warknęła, przyglądając się mu z niechęcią. - O co tym razem chodzi?

- Nie chciałbym niepokoić jeśli przybywam nie w porę - powiedział Hassan. - Mogę wrócić kiedy pora będzie odpowiednia.

- Możesz nie odejść… Mów czego ci trzeba, bez owijania tego w bawełnę. - Słowa kapłana zdawały się niezbyt korzystnie działać na Moc.

- Pobyt w Ogrodach odebrał mi Kryształ Przywiązania, który został mi ofiarowany na początku naszej misji. Chodzą one jednak parami i chciałbym je odzyskać. - odpowiedział po szczerości kapłan.

Riv spojrzała na niego, jakby nie była pewna czy dobrze usłyszała.
- Nymph już o nie prosiła i je dostała. Po co ci drugi komplet?

Hassan się zastanowił nim odpowiedział, przyglądając się przy tym badawczo Riv. Był lekko skonfundowany.
- Nie wiedziałem, że moja towarzyszka już o to zabiegała.

- Zrobiła to zaraz po pojawieniu się w świątyni. Gdyby nie fakt, że jest przydatna, już by jej nie było. To jednak, jakie tajemnice ma przed tobą, nie jest moją sprawą. Powinieneś z nią porozmawiać. bowiem ma ich najwyraźniej wiele, w tym część bez wątpienia tyczy się twojej osoby. Coś jeszcze, czy też zamierzasz dalej marnować mój czas? - Zmierzyła go kolejnym, niechętnym spojrzeniem, w którym jednak kryła się iskierka zaciekawienia.

Hassan był bardzo niezadowolony, nawet poirytowany, jeśli nie lekko wściekły. Nie na Riv, a na Nymph.
- Porozmawiam z nią - powiedział grobowym głosem. - Jednak, Pani, jeśli wiesz o jakiś jej tajemnicach ważnych dla misji, lub związanych z moją osobą, byłbym wdzięczny za każdą informację.

- Mam w tym momencie większe problemy na głowie. - Zaciekawienie znikło pozostawiając samą irytację. - Twoja kandydatura została jednak zaakceptowana. Tyle wiedzieć powinieneś, a teraz zniknij, zanim ci w tym pomogę.

Kapłan ukłonił się lekko Riv i opuścił dziedziniec bez słowa starając się dostać do Nymph i się z nią rozmówić. Poza tym kandydatura… Czyżby chodziło Riv, o Tą kandydaturę? Dowie się później. W plątaninie korytarzy natrafił na kapłankę która go zaprowadziła do jego pokoju. Nymph jednak tam nie było. Był za to talerz z prostym jadłem. Nic nadzwyczajnego, ale po racjach podróżnych taki zestaw jak go czekał bym przysmakiem. Składały się na niego ser, szynka, chleb i masło, oraz wino. Dość by zaspokoić głód.

Kiedy zjadł, a trzeba przyznać nie śpieszył się z jedzeniem, usiadł na łóżku i chwycił księgę w dłoń zgłębiając się w zawiłej teorii czarnej magii.

Na swoją towarzyszkę musiał poczekać trochę. Gdy zaś wreszcie wróciła bez wątpienia była z doskonałym humorze. Przez ramię przewieszone miała coś, co wyglądało jak nowa suknia, a w dłoni trzymała - także wyglądające na nowe - trzewiki.

Hassan spojrzał na nią unosząc głowę znad książki.
- Zgaduję, że miałaś udany dzień?

- Udane ostatnie godziny - zgodziła się z nim, nie poświęcając jednak kapłanowi zbytniej uwagi. Zamiast chociażby na niego spojrzeć, podeszła do łóżka na którym rozłożyła swoją kreację, która swym delikatnym, błękitnym kolorem, ostro odcinała się od czerni narzuty.

Hassan natomiast wrócił do studiowania księgi. Po dłuższej chwili powiedział obojętnie
- Słyszałem, że załatwiłaś już kryształy.

- Zatem Riv - odwróciła się wreszcie by na niego spojrzeć. Na jej twarz powróciła obojętna mina. - Możliwe, że załatwiłam. Nie zaszkodziło spróbować zdobyć drugi komplet. Jak widać przeżyłeś.

- Ano, przeżyłem. - zauważył Hassan po czym podniósł wzrok znad książki i spojrzał na nią obojętnie. - Jest jeszcze coś co powinienem wiedzieć.

- Doprawdy? - Jej głos ociekał kpiną, która w nim została zawarta. - Mój drogi, twoja domyślność jest niemal zabójcza.

- Ciesze się, że w końcu to zauważyłaś... - odciął się kapłan.

- Szkoda tylko, że nigdzie cię nie zaprowadzi - Nymph najwyraźniej uznała temat za zakończony, bowiem na powrót jej uwaga skupiła się na sukni. Nie zwlekając dłużej, zaczęła pozbywać się tej, którą miała na sobie.

Hassan nie miał zamiaru odpuszczać, ale też nie miał ochoty na rozmowy z maginią. Wrócił więc do studiowania księgi i obojętnego ignorowania kobiety.

Nymph natomiast w najlepsze poświęciła się zachwycaniu nową kreacją i butami. Ignorowanie go przychodziło jej z łatwością, co widać było po jej pełnej szczęścia twarzy, która nawet na chwilę w pełni nie zwróciła się w jego stronę. Na koniec, układając sobie włosy tak by ich fale spływały równo na plecy, podeszła do okna by ponownie wyjrzeć na cmentarz.

Zatem była to bitwa na ignorancję. Kto dłużej wytrzyma bez uwagi drugiej strony. Hassan nie miał zamiaru się poddawać, a księga była nie dość, że ciekawym zajęciem, to do tego dobrą wymówką.

Chwile mijały jedna za drugą. Nymph zdawała się być pochłonięta widokiem, bowiem nawet na chwilę nie odwróciła spojrzenia od okna. Od czasu do czasu przez jej twarz przebiegał grymas gniewu lub rozbawienia, jednak nie towarzyszyły temu żadne słowa.
Ów zastój przerwało pukanie do drzwi. Kobieta oderwała spojrzenie od szyby i stanowczym krokiem skierowała się w ich kierunku. Uchyliwszy je jedynie na tyle by móc dostrzec osobę stojącą na korytarzu zamieniła z nią parę słów, po czym na powrót zamknęła drzwi.
- Zostałeś zaproszony na uroczystość świątynną - poinformowała go lakonicznie, wracając do swojego punktu obserwacyjnego.

Hassan westchnął ciężko po czym powiedział, a raczej zapytał z niechęcią.
- Mówili kiedy się odbędzie?

- Przed kolacją. Tenaris zajmuje się przygotowaniami - poinformowała go.

- Czyli jednak zdążę dokończyć ten interesujący akapit. - zauważył na nowo zgłębiając się w książce, a kiedy skończył zamknął ją nie tak cicho i włożył do torby mówiąc.
- Jakbyś mnie potrzebowała… - tu wstał i ruszył w stronę drzwi - ...to będę na modlitwie.
Po tych słowach otworzył je i wyszedł.

Na korytarzu zastał kolejną towarzyszkę. Tym razem była to Ulria, która właśnie wychodziła z jednej z komnat. Na jego widok przystanęła i zmierzyła go zaciekawionym spojrzeniem.
- Wyrzuciła cię czy sam uciekasz? - zapytała.

- Zdecydowanie sam. - odpowiedział z uśmiechem kapłan - Chociaż samotność mi nie słuchy. Nie chciałabyś mi potowarzyszyć chwilę?

- To zależy gdzie idziesz. Muszę się stawić w głównej sali - wyjaśniła.

- Szukam jakiejś kaplicy. Modlitwa zawsze pomagała mi w zebraniu myśli. - odpowiedział ciepło Hassan.

- Więc lepiej omijaj główną. Obok jest mniejsza - poradziła mu ruszając z lekkim uśmiechem na ustach. - Co prawda pewnie to tam zaszyła się nasza mała wampirzyca ale to ci nie powinno przeszkadzać.

- Nie wiedziałem, że należy do religijnych. - zauważył z lekkim rozbawieniem Maik. - Zgaduję, że jesteś zajęta tego wieczora?

- Nie jest z nami zbyt długo więc nie musiałeś. To w końcu nie tobie towarzyszy - Ulria widać nie miała nic przeciwko rozmowie. Wyraźnie także była w dobrym humorze. - Zajęta i to porządnie. Jak się okazuje jestem tu jedynym magiem ziemi i cała oprawa uroczystości spadła na moją głowę.

- Szkoda, że nie mam talentów, by tobie jakoś pomóc. Jestem pewny, że wszyscy będą Ci wdzięczni za pomoc - powiedział ciepło mężczyzna w szatach kapłańskich.

- Ważne by byli zadowoleni. Poza tym nie chciałabym narazić się Nymph korzystając z twojej - rzuciła mu szybkie, nieco psotne spojrzenie - pomocy.

- Nymph jest dużą dziewczynką. Nie widzę powodu dlaczego miałaby się mieszać - odpowiedział ciepło kapłan. - Tym bardziej, że ostatnio nie układa się nam.

- Byłabym w szoku gdyby się wam układało - odparła. - Przy tych szaleństwach związanych z Oren? Nawet ja się ciągle gryzę z Sitarem. No ale to nie moje sprawy - dodała.

- Sitar zawsze taki był? Wiesz jaki... - zapytał ostrożnie badając grunt kapłan. - Jak nie chcesz nie musisz odpowiadać.

- Uparty? Niechętny zmianom? Niechętny czarnej magii? Bez wątpienia zawsze - zgodziła się ze śmiechem. - I taki zostanie, jak go znam. Powścieka się pewnie jeszcze parę tygodni i mu całkiem przejdzie.

- Brzmi na dość ciężki i toporny związek. - zauważył z lekkim uśmiechem kapłan - Jak byś chciała kiedyś uciec na chwilę od jego humorów, lub porozmawiać, znajdź mnie.

- Kto wie, kto wie - odparła, nie dając konkretnej odpowiedzi. Zamiast tego wskazała na łukowe wejście. - Tam masz kaplicę. Główna sala jest tam - wskazała na koniec korytarza ozdobiony masywnymi drzwiami, obecnie otwartymi. - Krzycz gdybyś potrzebował pomocy - dorzuciła ze śmiechem, ruszając w swoją drogę.

Hassan poświęcił jeszcze krótką chwilę na obserwacji zgrabnej rufki i zmysłowej pracy bioder kobiety po czym wszedł do kaplicy ciekawy co tam zastanie.

Wnętrze kaplicy zbudowano na planie owalnym. Pośrodku znajdował się okrągły podest nad którym unosiła się masywna klepsydra zawieszona na łańcuchu. Pod ścianami stały krzesła o wysokich oparciach ustawione w dwóch rzędach i otaczające całe pomieszczenie. Snop kolorowego światła padał ze świetlika, rozjaśniając tylko ów owal i klepsydrę, a także stojącą przy niej postać w czarnej szacie z narzuconym na głowę kapturem. Ręce skryte w szerokich rękawach złożone były na górnej bańce.
- Nie możesz wysiedzieć w komnacie? - Podszyty rozbawieniem głos Tenaris odbił się echem w pomieszczeniu.

- Pomyślałem, że modlitwa dobrze by mi zrobiła. - odpowiedział kapłan z zaciekawieniem przyglądając się Tenaris - Muszę powiedzieć, że nawet w szatach prezentujesz się bardzo dobrze.

- Na uspokojenie? - zapytała, przenosząc wzrok z klepsydry na Hassana. - Mam nadzieję. Nie chciałabym zawieść oczekiwań tutejszych kapłanek i ich gości - dodała, w odpowiedzi na jego komentarz.

- Modlitwa zawsze koiła moje nerwy i pozwalała uporządkować myśli. Wiele się wydarzyło ostatnimi czasami. - odpowiedział Hassan - Nie martw się, jestem pewny, że sobie poradzisz medalowo. Jak chcesz, mogę tobie pomóc w czymkolwiek teraz się zmagasz. Oczywiście, jeśli tylko chcesz.

- Obawiam się iż to, z czym teraz się zmagam jest zarezerwowane tylko dla mojej osoby. Cieszy mnie jednak twoja propozycja. Może innym razem. Mam nadzieję, że nie jesteś zły za wcześniej - skierowała rozmowę na nieco inne tory.

- Za wcześniej? - zapytał z lekkim zdziwieniem - Nie przypominam sobie, żebyś zrobiła coś o co mógłbym się gniewać.

- Niezmiernie mnie to cieszy - odparła, przyglądając się mu nieco krytycznym wzrokiem. - Mam nadzieję iż zdążysz się bardziej przygotować na naszą uroczystość. Jeżeli potrzebujesz nowych szat porozmawiam z Riv.

- Prawdę mówiąc nie wiem nawet czego dotyczy ta uroczystość bym mógł się odpowiednio przygotować, ale tak. Te szaty, o ile mi odpowiadają, to są lekko znoszone - odpowiedział po szczerości kapłan.

- Dotyczyć będzie życia - odparła. - Po niej odbędzie się kolacja. Ta świątynia nie ma wielu okazji by wydawać uczty więc gdy taka się trafiła pasuje by się do niej odpowiednio przygotować. Poproszę Riv by przygotowała nowe szaty dla ciebie. Wciąż nie ogłoszono nominacji więc będą musiały wystarczyć proste, kapłańskie. Nie masz nic przeciwko?

- Prawdę mówiąc proste szaty najbardziej mi odpowiadają. - odpowiedział z miłym uśmiechem kapłan - Jak za dawnych czasów. W tym względzie jestem tradycjonalistą.

- Zatem postanowione - skinęła głową na potwierdzenie. - Nie przejmuj się moją obecnością. Kaplica jest do twojej dyspozycji. Ja muszę jeszcze chwilę tu pozostać - dodała, jednocześnie wskazując mu wolne krzesła.

- Zatem nie będę przeszkadzał już - odpowiedział kapłan. - I dziękuję za miłą rozmowę. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieć na podobną kiedyś okazję.

- Nie przeszkadzasz - odparła lekko rozbawiona. - Zawsze też z chęcią porozmawiam - dodała, ponownie zwracając się w stronę klepsydry.

Hassan posłał jej jeszcze przyjazny uśmiech i udał się do krzesła przed którym uklęknął jak przed modlitewnikiem i zaczął się cicho modlić szeptanymi modlitwami.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline