Tu-pai zdecydowanie nie był zachwycony z tego, że w jego dziupli grzebie jakiś intruz. Przycupnął na gałęzi rosnącej nieopodal wysokiej jodły i obrzucał Elayne nie tylko inwektywami (bo tak brzmiały jego piski i skrzeczenie), ale i jodłwymi szyszkami.
Oko na szczęście niezbyt mu dopisywało, więc Elayne ze spokojem mogła dokonać przeszukania.
Pemudi miała rację - tu-pai kochał świecidełka, a jego dziupla przypominała zbiorowisko rupieci.
Elayne trafiła na kawałek bursztynu, pięć srebrnych monet, jakich do tej pory nie widziała na oczy, srebrną, tanią obrączkę i kamyk błyszczący wszystkimi kolorami tęczy.
Był tu też naszyjnik, o którym mówiła Pemudi.