Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2016, 15:30   #109
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Twem

Słońce zdecydowanie obniżyło swą pozycję na nieboskłonie, zbliżając się do ziemi i malując świat soczystym kolorem czerwieni, gdy odpoczynek został mu przerwany. Tenaris uznała najwyraźniej, iż sama zadba o garderobę swego wybrańca, bez wątpienia bowiem ubrania, które miała przewieszone przez ramię, nie nadawały się dla damy. Ona sama także strój zmieniła. O ile wcześniejszy odsłaniał dość wiele, o tyle to co miała teraz na sobie, zakrywało wszystko. Szata była czarna, podbita złotem. Długie, szerokie rękawy sięgały ziemi, podobnie jak kaptur, który odrzuciła do tyłu wchodząc do komnaty. Nawet gdyby pod spodem nie miała odzienia, to i tak nie dałoby się tego dostrzec.
- Pora się przygotować - oznajmiła, odkładając ubrania na łóżko.
Twem przez moment się zastanawiał, po co tak starannie czyścił swoje podróżne ubranie, ale nie rzekł ani słowa.
- Wystąpisz w stroju odpowiadającym twemu stanowisku? - spytał ściągając koszulę.
- Odprawiam dzisiejszego wieczoru modły w trakcie uroczystości. Nie wypada czynić tego mając na sobie zwykłe odzienie. Nie mówiąc już o tym, że od wieków nie miałam okazji sprawować swojej funkcji. - Bez wątpienia była w dobrym humorze.
- Dlaczego więc dzisiaj? - Kontynuował rozbieranie się.
- Zostałam o to poproszona - oświadczyła.
- Jakieś szczegóły? - Twem wziął w rękę przyniesione przez Tenaris części garderoby. Ubrania były uszyte z bardzo dobrego materiału i, tak na oko, pasowały na niego.
- Wszystkiego się dowiesz wraz z pozostałymi. - Była wyraźnie rozbawiona trzymaniem owych szczegółów w tajemnicy.
- Co ty knujesz...? - spytał.
- Cóż za niemiłe podejrzenia. Gdzieżbym śmiała knuć cokolwiek. Ot, nie widzę powodu by psuć niespodziankę. Bez wątpienia na zbyt wielu uroczystościach w świątyni Tahary nie byłeś więc wolę byś doświadczył wszystkiego osobiści, nie będąc wcześniej ostrzeżonym.
- Na własnej skórze, jasne. Jak rozumiem, obecność jest obowiązkowa? Nie zdołam się wywinąć?
- Nie, nie zdołasz
- potwierdziła.
- No tak... Poza tym i tak nie mógłbym cię zostawić. Gdzie ty, tam i ja, czy jak to tam było.
- Więc nie ma powodu zawracać sobie głowy niepotrzebnymi detalami.
- Tak, tak... Kocham niespodzianki. -
Twem westchnął.
- Ta z pewnością ci się spodoba - odparła z psotnym uśmiechem na ustach. - I nie tylko tobie…
- Też cię lubię... -
mruknął. - Twoja radość jest moją radością. - W tych słowach jakoś prawdy było niedużo.
- Gdyby tak było, życie stałoby się o wiele prostsze. Nie zamierzam jednak narzekać. Tak jest o wiele ciekawiej. - Zmierzyła Twema rozbawionym spojrzeniem, jednocześnie oceniając nowy strój. - Co byśmy zrobili bez naszej drogiej Riv…
- Czyżby to jej zasługa? Już myślałem, że macie gdzieś cały magazyn różnych rzeczy.
- Twem się uśmiechnął. - No i jak wyglądam? Nadaję się na udział w uroczystości?
- Po cóż korzystać z dóbr nagromadzonych, skoro można cieszyć się nowymi? Wyglądasz odpowiednio
- dodała, odpowiadając na jego pytania. - Wkrótce ktoś przyjdzie by cię na nią zaprowadzić.
- W takim razie będę czekać i nawet nie usiądę, by nie pognieść tego eleganckiego stroju
- zapewnił ją. Uśmiechem złagodził brzmiący w wypowiedzi cień ironii.
- Wspaniale - pochwaliła go, zupełnie ową ironię ignorując. - Zostawię cię zatem.
- Niecierpliwie będę liczyć chwile do naszego spotkania -
odparł.
- Uważaj bo jeszcze uwierzę - odparła, nie dając mu szansy na odpowiedź, bowiem w następnej chwili delikatna mgła zastąpiła jej postać i pospiesznie ulotniła się z komnaty.
Twem pokręcił głową. Taka umiejętność bardzo mu się podobała, ale nie na tyle, by miał się dać zwampirzyć.
Podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. To, że znajdował się tam cmentarz, w niczym mu nie przeszkadzało. Lubił cmentarze. Pod warunkiem oczywiście, ze nie miał tam zostać na stałe.

To zaś, przynajmniej tego wieczoru grozić mu nie groziło. Obiecana osoba pojawiła się wraz z chwilą, w której słońce ułożyło się na nocny spoczynek. Akolita powiadomił go iż jest oczekiwany w głównej sali, gdzie zebrali się już mieszkańcy świątyni.




Hassan

W modlitwie mu nie przeszkadzano. Te nieliczne kapłanki, które nawiedziły małą kaplicę, starały się być cicho i szybko załatwić sprawę, którą miały do Tenaris. Na koniec pojawił się kapłan, który powiadomił Arcykapłankę, iż wszystko jest gotowe. Wtedy też wampirzyca opuściła swoje miejsce przy klepsydrze, zostawiając Hassana samego.
Droga do komnaty została mu wskazana przez łaskę Sylefa. Jak się okazało, schody prowadzące na piętro nie były wcale tak daleko od miejsca jego modłów. Sama komnata była pusta. Nymph zniknęła gdzieś, zapewne oddając się swoim sprawom, lub też mieszając w życiu innych. Na łóżku, które wcześniej zajmował, leżała nowa, szara szata, podbita srebrem i ozdobiona delikatnym haftem tegoż samego co podszewka koloru. Tenaris najwyraźniej nie zwlekała z działaniem, a Riv musiała być jej przychylna.

Blask słońca zgasł, niczym zdmuchnięta świeca, a wraz z ostatnim jego promieniem rozległo się pukanie do drzwi. Na kapłana czekała młoda akolitka. Czas był najwyższy, by dołączyć do pozostałych.



Litwor

Gdy wreszcie udało się mu znaleźć drogę do komnaty, którą dzielił z Ulrią, kobiety nigdzie nie było. Na jego łóżku leżało za to nowe ubranie, wykonane z dobrego materiału i skrojone jak na niego. Nie licząc swej nowości nie odbiegało zanadto od tego, co miał na sobie. Ktoś wyraźnie uznał, iż na uroczystości powinien się on prezentować nienagannie. Czy była to Tenaris, czy ktoś inny, tego wiedzieć nie mógł.

Gdy słońce skryło się za linią horyzontu, rozległo się pukanie do drzwi. Za nimi stała młoda akolitka, która uprzejmie poinformowała, że czas nadszedł by dołączyć do kapłanek w sali głównej.



Kred

Wydarzenia, które nastąpiły po powrocie z Ogrodów, na zawsze miały odmienić jego życie. Oren otrzymała nową suknię, białą i zdobną złotym oraz srebrnym haftem. Pasujący do niej welon zakrywał nagie kości czaszki. Długie, sięgające ramion rękawiczki kryły skazy po wcześniejszych pieczęciach. On zaś otrzymał elegancki strój godzien szlachcica. Niestety, cylinder mu nie towarzyszył…

Gdy nadszedł czas usłyszeli pukanie do drzwi, za którymi stała kapłanka. Przygotowania do uroczystości zostały zakończone, czas zatem był najwyższy by dołączyć do pozostałych.



Świątynia Tahary, sala główna

Główna sala nie bez powodu nosiła tą nazwę. Pomieszczenie to, zbudowane na planie owalnym, zdolne było pomieścić setki wiernych. Podobnie jak w małej kaplicy, również i tu centralnym punktem był okrągły podest, nad którym unosiła się klepsydra. Tej jednak nie utrzymywał żaden łańcuch ani lina. Piasek, który przesypywał się z jednej bańki do drugiej, lśnił niczym diamentowy pył. Oświetlenie sali składało się głównie ze świec. Nie brakło jednak płonących błękitnym i złotym płomieniem kul, które unosiły się nad głowami wiernych. Wypolerowana na połysk podłoga, złożona z równo przyciętych bloków czarnego granitu, odbijała ów blask, co w połączeniu z niewidocznym sufitem, który tonął w mroku, sprawiało wrażenie stąpania nad bezdenną przepaścią.
Ściany sali zdobiły kwiaty. Nie były to jednak bukiety, jakie zwykło się widywać w tego typu przybytkach. Były one żywe, splecione w warkocze, które opadały z sufitu, tworząc słodko pachnącą, kolorową altanę, w jaką zamieniła się cała sala.

Kapłanki, kapłani i akolici stali w równych rzędach otaczających klepsydrę. Gdy Wybrani pojawili się w sali, rzędy te rozsunęły się, robiąc im przejście. Przy klepsydrze czekała na nich Tenaris w towarzystwie Ulrii i Nymph. Obie kobiety ubrane były w zdobne suknie - Ulria w zieloną, Nymph w błękitną. Czarna szata wampirzycy ostro kontrastowała z tymi delikatnymi kolorami, podobnie jak jej blada twarz kontrastowała ze złotem, którym podbity był kaptur szaty Arcykapłanki. Nieco z tyłu stała Riv, w pełnym rynsztunku i z tajemniczym uśmiechem na ustach.
Tenaris wskazała przybyłym miejsca w pierwszym szeregu, a gdy je zajęli, przemówiła.
- Zebraliśmy się tutaj, by w tym wyjątkowym czasie uczcić życie, o które walczymy. Życie, którego okruchy przesypują się od wieków w klepsydrze czasu. Życie, bez którego nie byłoby niczego, także śmierci. Choć czas ten pełen jest niepokoju i zła, to jednak blask odwagi i poświęcenia spowija zebranych w tym miejscu. Wbrew przeciwnościom losu walczą oni dalej, nie poddając się, gdy kłody, jakie rzucane im są pod nogi, zaczynają piętrzyć się i przygniatać ich ciała oraz umysły. Łączy ich przyjaźń i zaufanie. Łączy wspólny cel i pragnienie, by ocalić świat, w którym żyją. Łączy też miłość. Siła, która nadaje życiu sens, która osładza ból i odgania zwątpienie. Choć nie jest ona siłą, którą każdy z nas wita z otwartymi rękami, zaprzeczanie jej mocy nigdy dobru nie służy. Pozwólcie zatem, iż w ten wieczór, który znajduje się pomiędzy wiecznością a śmiercią, uczcimy życie, które niesie ze sobą miłość.
Zakończywszy mówić rozpostarła ramiona, na który to gest obie towarzyszące jej kobiety ruszyły w stronę Wybrańców.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline