Zoltan Hradetzky dobrze radził sobie z narzędziami, nawet to lubił. W wolnych chwilach serwisował nawet egzoszkielety w Chartumie, co wypełniało nudę pomiędzy zleceniami. Co innego jednak grzebać w sprzęcie który się zna i lubi, a co innego z musu, w gównianych warunkach. Ale motywacja była - skutery naprawdę im się przydadzą. Dlatego wraz z Buckmanem przestali kręcić nosem na staromodne narzędzia i składali do kupy japońskie motory śnieżne.
- Mam nadzieję, że choć trochę podziałają - marudził węgier - jakoś nie do końca mam zaufanie do japońskiego sprzętu w warunkach arktycznych.
Miał takie same wątpliwości co do systemu kierowania ogniem swojego mecha i precyzyjnych układów autogranatnika. Póki co były bezpodstawne. I nieaktualne.
Problemem okazały się akumulatory. A właściwie ich zawartość.
- Puste jak kościół w poniedziałek. Trzeba będzie pobawić się w pajęczarza i zrobić na lewo wpięcie w lokalną infrastrukturę. Skoczę wyszabrować kabli i rozejrzeć się za jakimś dogodnym miejscem do kradzieży prądu. Złodziei prądu łapią wcześniej czy później, ale my nie zabawimy na tyle długo, by wykryto niezgodności w poborze. Nie przypominam sobie, abym to robił kiedyś, ale od strony technicznej to pestka.
O ile w syberyjskiej temperaturze, przy brakach narzędziowych cokolwiek może być pestką...
* * *
Kilkadziesiąt minut później wciąż wszystko było w powijakach, zarówno plan jak i wykonanie. Zoltan wrócił do do kryjówki z naręczem jakiś kabli, nie wiadomo czy dobrych, kląc na to, że chyba wszystkie skrzynki w Norysku przysypało. Nagle zatrzymał się i uśmiechnął.
- Tak grzebię w tych kablach i grzebię i przyszło mi do głowy rozwiązanie alternatywne. A gdyby tak zamiast szukać dobrze ukrytej fabryki iść właśnie śladem prądu? Złapalibyśmy namiar na jakiegoś inżyniera z tutejszej elektrowni i podpytali, czy aby w jakieś miejsce nie idzie o wiele za dużo mocy. W końcu jak pod jakąś kopalnią lub fabryką jest kompleks produkujący super broń, liczby nie będą się zgadzać.
- Ja wiem? Jeśli te ich wycieczki nic nie dadzą, można spróbować - odpowiedział Buckman. - Lepiej tak niż tylko liczyć na fart.
- Nie musimy od razu porywać dyrektora, wystarczyłoby posmarować łapę jakiemuś inżynierowi niższego szczebla. W końcu to tylko dane, nie opłacalibyśmy zdrady czy Bóg wie czego. Spytamy reszty.