Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec - No popatrz Harvey, jak mu mówię, że nie jest dla mnie partnerem do dyskusji to nie kuma. - syknął zirytowanym głosem szef Grupy 2 potrząsając przy tym głową a schwytanemu jeńcowi jeszcze trochę dokręcajac śruby gdy panweka barku już musiała mu trzeszczeć na chwilę przed wyskoczniem ze swojego kościanego łożyska. - Kurwa dosyć tego, miałeś swoja szansę i będzie ci zapamiętane, że nie skorzystałeś! Kto się podda będzie jeńcem i nie zostanie rozwalony z zimną krwią. A potem sprawę przejmują miejscowe i kolejowe władze. - warknął już bardziej ostro do schwytanego jeńca i puścił mu kark i zwolnioną dłonia sięgnął po kajdanki. Ustawiał się tak, by Harvey i szeryf mieli wolne pole ostrzału a sam ganger dla przytomności jego umysłu cały czas miał na widoku ich lufy. Po chwili rozległ się charakterystyczny trzask kajdanek gdy spiął trzymany nadgarstek gangera a potem drugi. - Wystawię go na widok. Trzymajcie się za futryną nie ma co ryzykować. - rzekł do obydwu towarzyszy kończąc skuwanie szefa gangu. Dumał jeszcze nad deal z szefem ale nie w tak ograniczonych danych jakie miał nie wiedział jak wybrnąć. Nie mogli ich zabrać na Generała bo jakby ich wykarmili. Poza tym po co im w załodze tuzin czy dwa jeńców do pilnowania? Zresztą już ze Sloanem trzeba by to ustalać a nie było go tu teraz. A miejscowi pewnie ze swoimi młodymi z bandy jakoś się dogadają ale ci recydywiści gangu mogli się słusznie obawiać karzącej ręki sprawiedliwości. Ale każdy sam pisze swój życiorys więc jak sobie uzbierali to i im się należało. Dłużej nie było co sprawy rozwlekać bo zaskoczenie nie do końća się udało ale mieli szefa i główny budynek. Musieli to wykorzystać nim tamci zrobią coś głupiego. - Eejj! W tym drugim budynku! Nazywam się Andy Morrison i jestem żołnierzem Kolei Nowojorskich! Mamy waszego szefa! Poddał się nam! Złóżcie broń i poddajcie się! Dalsza walka nie ma sensu! Kto się podda nie stanie mu się krzywda i będzie miał proces! Kto zostanie w budynku sam podpisze na siebie wyrok! Macie wybór, żyć lub umrzeć! Macie jedną fajkę czasu do namysłu! Każdy z rękami w górze zostanie wzięty do niewoli! Wznowienie ognia uznaję za odmowę! - wrzeszczał zza framugi a gdy mówił, że ma szefa faktycznie wystawił go skutego w obramowanie okna. Ku jasności sprawy trzymał go za jedno skute ramię a wokół głowy trochę gibała się lufa jego strzelby. Czas na spalenie fajka był odpowiedni na przemyslenie sprawy a wiecej to mogło im coś strzelić do łbów. Jakby chociaż część się poddała teraz albo podniosła ręce w czasie szturmu to i tak byłoby im łatwiej. Nie był pewny jak zareagują na autorytet o Kolei Nowojorskiej ale po szefie miał wrażenie, że bardziej obawiają się zemsty miejscowych niż odległych kolejarzy z odległego miasta którzy akurat wpadli z wizytą do miasta. W kazdym razie mieszane władze ewentualnego procesu chyba mogły dawać im nadzieję na wywinięcie się z życiem i zdrowiem z tej kabały.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami
Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |