Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2016, 22:46   #17
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
W nieznanym cieniu




Czasami życzenia się spełniają. Trawa zrobiła się zielona jak należy. Drzewa pojawiły się wokół. Ptaki zaczęły śpiewać. Jakieś drobne zwierzątko umknęło mu spod nóg. W powietrzu unosił się zapach siana, lasu, ziemi, wody. Tego wszystkiego co znał, a na co wcześniej nie zwracał uwagi, bo było to takie powszednie i zwyczajne. Wszechobecne i stałe. Czyli niezauważanle. Teraz, gdy wracał do swojego świata z rannym ojcem, po chwili też stały się niezauważalne. Jerome miał większy problem na głowie.
Czasami życzenia się spełniają.
Syn Fiony usłyszał parskniecie konia. Opuścił delikatnie ciało ojca na ziemię. Przysiadł na przewróconym drzewie i nasłuchiwał.
Konie zarżały jeszcze raz. Tym razem bliżej. Młodemu człowiekowi zdawało się że i skrzypnięcie wozu usłyszał. Mógł się też przesłyszeć.
Jerome spojrzał na nieprzytomnego ojca. Klatka piersiowa maga poruszała się słabo, ale równo. Opatrunek, który założył tak niedawno, a tak daleko stąd, nie przesiąknął krwią. Był to dobry znak.
W nieruchomą acz spokojną, pobrudzoną acz nadal pełną dostojeństwa twarz ojca wpatrywał się tak długo, aż wyraźne usłyszał skrzypnięcie wozu.
Jeszcze chwila i zza lekkiego zakrętu wyłonił się wóz w towarzystwie zbrojnych. Ich proporce były fioletowa. Widniał na nich biały kryształ. Młodzieniec nigdy wcześniej nie widział takiego znaku. Nie słyszał też nigdy o nim.
Gdy rycerze tylko dostrzegli siedzącego na pniu mężczyznę natychmiast się zatrzymali. W bezpiecznej odległości.
Jeden ze zbrojnych zbliżył się do zaprzężonego w dwa konie, krytego czerwonym suknem wozu. Na koźle siedział gruby woźnica. Zbrojny minął go jednak. Zatrzymał się tam gdzie powinno się wchodzić do wozu. Pochylił się nieznacznie. Po krótkiej chwili ten sam rycerz ruszył na przód. Powoli, rozglądając się uważnie.
- Czy potrzebujesz pomocy dobry człowieku? - Zapytał mężczyzna.




Rebma




Generał Ruadhagen nie podnosił głosu. On nigdy nie musiał podnosić głosu. Jego czysty baryton słyszalny był doskonale.Generał mówił spokojnie. A dostojny gość królowej słuchał. Słuchał i niewiele mówił. Odpowiadał na pytania już przyciszonym głosem. Nie pokrzykując. Nie grożąc.
Niamh wyłożyła pierwszą kartę z prostej talli kart.
Papieżyca.
Karta przedstawiała nie młodą już, ale ciągle urodziwą kobietę czytającą z kunsztownie zdobionej, kryształowej kuli.
Jej przesłanie było proste. Mówiła o ogólnym obrazie tego, co się dzieje.

A Randal mówił o tym jak podczas prostego, jednak dość niebezpiecznego eksperymentu został napadnięty przez nieznanych mu sprawców.

Generalska córka położyła drugą kartę
Rycerz Kijów.
Była ostrzeżeniem.
Mag został ostrzeżony przez ojca aby nie próbował niczego ukrywać.
Trzecią kartą był Papierz.
Trzecia karta odpowiada na pytanie: Co robić? Jaką przyjąć strategię działania?
Takie też pytania padło z ust rannego gościa królowej.
Na nie odpowiedzią był czwarta karta.
Trójka Kijów ,karta ograniczających wpływów z przeszłości.
Doskonale oddawała ciążące na Randalu dawne grzechy, skutki niecierpliwości, braku opanowania i emocjonalnej niedojrzałości. Głowę już stracił i dał się ponieść emocjom.
Niamh na chwilę oderwała się od kart i wsłuchała w rozmowę.
- Nie, mój panie. - Bronił się mag. - Zadbałem o to. Dom mój chroniony był potężnymi zaklęciami. Inaczej wielu niewinnych poniosłoby śmierć.
Kobieta spojrzała ba kartę w swym ręku.
Śmierć właśnie.

Szósta karta, Walet Pucharów , mówiła o najbliższej przyszłość i skutkach tego, co się dzieje teraz.
Mag rozprawiał o skutkach napaści na siebie. Miał na myśli tylko siebie i nikogo innego.
Mag był też siódmą kartą, którą wyciągnęła z talli generalska córka. Karta ta mówiła o tym, czego się nie spodziewasz, o"ingerencji bogów".
Z pewnością nikt nie spodziewał się takiego ataku. A gdy generał zapytał się o cel owego ataku Randla odpaał cicho.
- Zabrali moje notatki.
Notatki dotyczące Wzorca w Rebmie, badał go przecież.
Ósmy był Rycerz Mieczy ,to co się na pewno nie zmieni…
-... i jaki to ma pożytek dla innych? - Zapytał ojciec.
A w jej ręku pojawiła się kolejna karta, Umiarkowanie, która mówił o takim pożytku.
Mag nie odpowiedział, albo ona nie usłyszała.
Albo dla ogółu pomyślała gdy odkryła dziesiątą kartę, Króla Mieczy .
Królowa Monet , czyli to co się rozmyje, rozproszy, nie dojdzie do skutku została wyłożona.
Wieża kazała raz jeszcze przyjrzeć się kartą, co też dziewczyna uczyniła i wyciągnęła ostatnią, trzynastą kartę.
Świat . Karta dalekiej przyszłość.

Generał i mag skończyli rozmawiać. Lady Niamh złożyła karty do pudełka i ruszyła w drogę powrotną. Wartownik nie odszedł daleko. Oddała mu karty.

Na ojca natchnęła się niedaleko pokoju maga.
- Słyszałaś? - Spytał.
- Tak. - Odparła.
- Idź zatem - Polecił. - i przekaż lady Llewelli to wszystko. Wszak o Wzorzec tu chodzi. Ona będzie wiedzieć co robić.

Albin pośpieszył do pałacu lady Llewelly. Zachował przy temu wielką ostrożność. Nie wiedział z czym ma do czynienia. A w duchu modlił się by ciotka w domu była. Młodzieniec nie był pewien jak lód zachowa się takim środowisku.
Na szczęście ciotka Llewella była. Miała też czas przyjąć bratanka. Służący chciał wziąć garnek, jednak Albin stanowczo zaprotestował jeszcze mocniej zakrywając cynowe naczynie płaszczem.
Albin został poprowadzony tym samy korytarzem, którym prowadzono go po raz pierwszy. Korytarzem o ścianach wyłożonych zielonym marmurem poprzetykanym białymi żyłkami. O ścianach przypominających morskie fale pieniące się tam wysoko. Oglądając je, zwłaszcza tak niedokładnie jak on teraz, można było się zastanawiać czy to natura stworzyła ten kamień, czy może mag jakiś używając swych sztuczek zaklął w kamieniu spienione, morskie bałwany.

Siostra królowej przyjęła swego bratanka na tarasie. Gdy wprowadził go służący leżała właśnie na szezlongu zdawałby się, że z tego samego zielonego marmuru. Jedak siedzisko mebla uginało się po nią. Albin nie przypuszczał by ciotka uwielbiała umartwiać swe ciało niewygodami leżenia na kamieniu.

- Witaj mój drogi. - Poderwała się natychmiast. Podeszłą do niego i ucałowała w policzek. Ujęła go za wolną rękę.
- Cóż cię do mnie sprowadza? - Jej wzrok szybko zatrzymał się na uwypukleniu płaszcza, pod którym Albin skrywał cynowy garnek z lodem i tajemniczym amuletem.

 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline