Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2016, 19:29   #29
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Kolejne dni okazały się być istną torturą dla Desire. Gdyby nie Szara Strefa bez wątpienia w pewnym momencie rzuciłaby się na to stado idiotów i zakończyła ich doczesne męki. Na szczęście nie była sama. Czuły dotyk szarości łagodził jej stan, pozwalając na wykonywanie obowiązków, a gdy noc zapadała dawał pełnię wytchnienia. Bez wątpienia Paryż pozbył się w tym czasie kilku swych mieszkańców. Nie wszyscy należeli do szlamu wypływającego nocami. Dess lubiła odmianę, tak samo jak lubiła ją szarość. Nowe smaki, nowe rodzaje strachu. Delektowały się nimi niczym śmietanka towarzyska swymi plotkami. Ich głód rósł z każdym kolejnym daniem, a miasto nie żałowało swych zasobów. Niekiedy, gdy już wracała korzystając z najciemniejszej pory nocy, miała problemy z określeniem gdzie przebiega granica ich świadomości. Napawało ją to strachem, jednak ten był szybko zabierany przez Szarą Strefę. Nie był potrzebny, wszak ona dbała o swoją panią. Dbała o wszystkie jej potrzeby niosąc ze sobą ukojenie.

Desire niewiele spała, jeszcze mniej jadła. Ciągła obecność zdrajców, ciągłe zagrożenie dla Raula nie pozwalały nawet na chwilę nieuwagi. Żywiła się odebranym życiem. Odpoczywała w ramionach śmierci. Uśmiechała i witała gości widząc w nich trupy, które tylko czekają by wsunąć sztylet w ich ciała i napełnić szarość ich bólem. Płynęła wśród nich niczym samotna łódka przemierzająca ocean. Lawirowała pośród fal, brała na siebie ich negatywną energię i niszczyła korzystając z własnej. Starała się by ten czas był dla Raula możliwie łagodnym i przyjemnym. Była tarczą, która chroniła swego pana przed atakami. Psem, który swą obecnością odstrasza intruzów i konfesjonałem, w którym nieświadome niczego ofiary mogły oddawać swe grzechy i liczyć na odkupienie. Otrzymywali je, niektórzy wręcz dosłownie, gdy później odwiedzała ich domy, ich łóżka i ciała. Gdy kończyła - wracała. Obecność jej pana była jedyną kotwicą, która ją utrzymywała, nie pozwalając by szare odmęty stały się jej domem. Łańcuch niekiedy zanikał, gubiąc swą moc, jednak zawsze powracał wraz z nastaniem poranka. Ile jeszcze nocy miało minąć nim nastanie dzień, w którym nie powróci? Myśli te nie były przyjemne więc i je pochłonęła szarość.

Kolejny wieczór nie różnił się zbytnio od pozostałych. Hrabinę złożono w grobie. Wyprawiono przyjęcie na jej cześć. Obłuda przelewała się niczym wino w kielichach. Desire czuła się chora wśród tych ludzi. Jedzenie w ich towarzystwie było zadaniem ponad siły więc i tym razem ograniczyła się do zabawy zawartością talerza. Kryjąc swą niechęć za wachlarzem słodkiego uśmiechu i niewinne trzepotania rzęs, prowadziła zwyczajową konwersację czujnie śledząc hrabiego. Nowe cele pojawiały się i znikały. Bez wątpienia jeden z nich miał tej nocy rozstać się z życiem. Może nawet dwóch jeżeli skróci nieco swą zabawę. Usłyszała, ze jednemu z nich urodziło się dziecko. Syn i to w dodatku pierworodny. Cóż za cudowna okazja. Szczęśliwa rodzinka do jej dyspozycji. Szara Strefa zadrżała w oczekiwaniu na ucztę, jaka pojawiła się na horyzoncie. Już zdecydowała kogo chce, teraz wystarczyło zapolować.

Gdy pałac opustoszał sprawdziła wszystkie wyjścia oraz okna na parterze. Co prawda w samym budynku nie brak było stanowiących potencjalne zagrożenie ludzi, jednak wolała znane ryzyko od nieznanego. Nim wymknie się tej nocy, sprawdzi je jeszcze raz, tym razem z zewnątrz. Zadowolona ruszyła do swojej komnaty. Należało się odpowiednio przygotować. Zmienić suknię, wybrać ostrza, upewnić się czy wszystko jest tam gdzie powinno i dobrze leży. Nie chciała popełnić gafy, wolała by jej polowania przebiegały wedle planu. W ten sposób dawały jej więcej radości.

Pozbywając się kreacji, którą miała na sobie tego wieczoru z pewnym zdziwieniem doszła do wniosku, że ta stała się nieco za luźna w pasie. Gdyby nie wymogi jakimi rządziły się salony paryskie, zapewne obyłaby się bez gorsetu. To z kolei wywołało uczucie niepokoju. Ciało było narzędziem, ostrzem które miało za zadanie razić wrogów jej pana. Jeżeli doprowadzi do jego zniszczenia, w jaki sposób zdoła wykonywać swoje obowiązki? Korzystając z lustra i blasku świec, przyjrzała się swojej sylwetce. Zmiany nie były bardzo widoczne. Zawsze była drobnej budowy, delikatnej rzec by można, aczkolwiek ona akurat tego określenia nie lubiła. Uniosła dłoń i dotknęła nią szyi. Skórę miała gładką, elastyczną. Napięte mięśnie wyraźnie się pod nią rysowały. Zsunęła palce nieco niżej, zatrzymując je pomiędzy piersiami. Przyjemny dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Z westchnieniem powitała szarość, która zjawiła się, jak zawsze wierna i gotowa podać pomocną dłoń. Niemal czuła jej dotyk na nagiej skórze. Czuły, łagodny dotyk opiekunki. Nie była pewna, czy akurat tego teraz potrzebuje, jednak przyjęła go z radością. Zadrżała ponownie gdy druga dłoń spoczęła na brzuchu, badając okolice pępka, podjeżdżając nieco wyżej, do żeber, a następnie zataczając lekkie półkole, zsunęła się niżej. Powinna szykować się do drogi, miast tego marnowała czas przed lustrem. Nie miała jednak ochoty przerywać tego badania. Wkrótce to ciało będzie można wykorzystać do innych celów. Nie była pewna czy jest gotowa na podjęcie tej decyzji. To jednak nie od niej będzie zależało. Odsunęła dłonie. Była pobudzona, jednak ten rodzaj spełnienia nie był w tej chwili dostępny. Miast tego zadowoli się innym. Noc należała do niej. Przymknęła oczy, uśmiechając się na czekające ją przyjemności. Jeszcze jedno muśnięcie opuszkami palców, jeden dotyk wrażliwego miejsca i będzie mogła iść by objąć panowanie nad życiem i śmiercią niespodziewających się niczego ofiar.
- Dess...?

Drgnęła zaskoczona. Nie usłyszała otwieranych drzwi ani nie wyczuła jego obecności. Obie zwiodły. Fala gniewu zastąpiła przyjemność, nie pozwalając zawstydzeniu na dojście do głosu. Nie była zła na niego, a na siebie. Był to kolejny dowód na to, że zaczyna zaniedbywać swoje obowiązki, zbytnio pogrążając się w szarości. Ta jednak czuwała, nie pozwalała by uczucia te w jakikolwiek sposób wpłynęły na jej zachowanie czy reakcję. Odsunęła dłonie i odwróciła się otulona spokojem.
- Słucham, mój panie? - Zwróciła się do niego jak zwykle.
- Schudłaś. - W głosie Raula zabrzmiała troska, ale i coś, czego do tej pory nie słyszała. - Powinnaś odpocząć.
Podszedł do dziewczyny i położył dłonie na jej ramionach.
- Odpocznę - obiecała, wiedząc dokładnie, że jej forma odpoczynku nieco mijała się z tym, o czym myślał hrabia. Dotyk jego dłoni był przyjemny, jednak nie uważała by zasługiwała ani na jego troskę, ani nawet na jej okazywanie. Cieszenie się zatem nie było właściwe. Zamiast tego okazała skruchę, tak jak powinna osoba, która zawiodła oczekiwania. To, ze były to głównie jej własnymi, nie zmieniało sytuacji. Szara Strefa wydawała się być czymś zaniepokojona, jednak Desire nie była w stanie dostrzec powodu tego niepokoju. Najdziwniejsze zaś było to, że jego ogniskiem zdawał się być sam hrabia, co samo w sobie było niedorzeczne.
- Odpoczniesz? - W jednym słowie zawarł się cały ocean wątpliwości.
Zanim odpowiedziała, rzuciła szybkie spojrzenie na łóżko. Pościel nie była tknięta od ilu nocy? Nie była w sumie pewna. Nie chciała kłamać wprost, nigdy tego nie robiła, a przynajmniej nie w stosunku do niego.
- Ona zabierze zmęczenie - odparła więc, zgodnie z prawdą, jednak ponownie nie całą. Zmęczenie miało odejść wraz z przybyciem słodkiego bólu jej ofiar. Nie była to wysoka cena i Desire nie miała nic przeciwko temu by ją zapłacić.
- A jeśli cię poproszę, żebyś została?
Uniosła spojrzenie, zdziwiona. O ile wiedziała, nie mieli żadnych planów do omówienia, a swoje zwyczajowe obowiązki wypełniła jak zwykle, zanim ruszyła sprawdzić okna i drzwi. Czyżby o czymś zapomniała? Bo jaki inny powód miałby by ją zatrzymywać?
- Nie będę mogła odmówić. - Po raz kolejny była to prawda. Szarość nie była z niej zadowolona, jednak podobnie jak Dess, była zaciekawiona, więc nie protestowała i nie dopominała się o swoje prawa.
Raul skrzywił się odrobinę.
- To była przyjacielska prośba - powiedział - a nie polecenie.
Zatem nie musiała jej spełnić. Szept, który wydobył się z szarości ukazywał możliwości, które na nią czekały gdyby zdecydowała się na odrzucenie tej prośby. Skoro nie była poleceniem, nie musiała jej spełniać. Jej opiekunka pragnęła tego wyjścia, Dess jednak nie była pewna czy właściwym by było pozwolenie jej na kierowanie podejmowanymi decyzjami. Nawet odrzucenie przyjacielskiej prośby wiązało się z konsekwencjami. Uznała więc, że dla odmiany pełna szczerość mogłaby być wskazana.
- Ona chce wyjść - poinformowała Raula, nie spuszczając z niego wzroku.
- A ty? Wolałabyś iść, wraz z nią, czy zostać tu ze mną? Poleżeć? Odpocząć?
- Moje miejsce jest przy tobie - odparła, wciąż wierna postanowieniu szczerości.
- Cieszę się. - Raul na moment przytulił ją do siebie. Przez cienką koszulę, jaką miał na sobie, poczuła ciepło jego ciała.
Wrażenie było dziwne. W jednej chwili napływające ze strony szarości impulsy znikły, zostawiając ciszę. Uczucie jakie temu towarzyszyło było jednocześnie przyjemne i niepokojące. Strefa nie zostawiła jej, jednak wybrała ukrycie się w miejscu, z którego zwykle przybywała. Od jak dawna tego nie robiła? Dess miała wrażenie, że minęły lata.
- Odeszła - mruknęła cicho, wtulając się mocniej w swego pana. W słowie tym zawarta była zarówno ulga jak i niepewność, które pojawiły się nagle, sprawiając, że poczuła się jak… człowiek. Słaba istota, podatna na zranienie.
Raul nie wypuszczał dziewczyny z ramion, odczuwając dziwną radość z tego, że Dess znajduje się w jego objęciach.
Pogłaskał ją po głowie. Czule.

Dotyk ten nie był jej niemiły. Przechyliła głowę by ta nieco dłużej znajdowała się w kontakcie z jego dłonią. Niepokój zniknął gdzieś, zupełnie jakby szarość wciąż czuwała nad nią, tyle że z pewnej odległości, dając jej więcej swobody niż w przeciągu ostatnich dni. Ostrożnie, nie była bowiem pewna czy powinna to robić, położyła dłonie na piersi Raula. Musiała przyznać sama przed sobą, że nieco obawiała się tego, gdzie mogła ich zaprowadzić taka bliskość.
Raul z zaskoczeniem stwierdził, że jego odczucia nagle zaczęły odbiegać od zwykłej sympatii i przywiązania. I że Dess jest młodą i piękną kobietą. Pociągającą kobietą.
Nie dość, że nie miał ochoty na wypuszczanie jej z ramion. Miał ochotę na wiele, wiele więcej.
Pierwsza zerwała ów kontakt, jednak nie do końca. Odsunęła się jedynie trochę, wciąż dotykając jego piersi i uniosła spojrzenie.
- Mój panie? - Zapytanie to wydało się jej odpowiednie. Nie była niedoświadczoną młódką, jednak decyzja w tej chwili nie leżała w jej dłoniach. Czym innym było bycie obserwatorem, a czym innym wzięcie czynnego udziału. Do tej pory ograniczała się do tej biernej strony, czekając na moment, w którym Raul zdecyduje, że nadszedł czas.
Dłonie Raula w zdecydowanie jednoznacznym geście przesunęły się z ramion dziewczyny na jej piersi, obdarzając urocze krągłości delikatną pieszczotą.
Zatem czas nadszedł, a ona powinna stanąć na wysokości zadania. To, że za tym pragnieniem szło nieco inne, zdecydowanie przyjemniejsze, było tylko korzystnym dodatkiem. Przymknęła na chwilę oczy by myśli swoje i cel działań przestawić na właściwe tory. Oddała wątpliwości i strach swej towarzyszce, która jak zwykle przyjęła je i wyciszyła. Gdy ponownie powieki Desire się uniosły, nie było w jej oczach ani jednego, ani też drugiego. Jej dłonie przesunęły się wyżej, obejmując szyję Raula w czułej, delikatnej pieszczocie. Tym razem nie służyły do zadawania bólu, a poruszały się po to jedynie by sprawić przyjemność. Tą zaś nie tylko dawała ale i czerpała. Była ona nieco inna, niż ta której była w stanie dostarczyć sobie sama, jednakże nie znaczyło to, że dotyk dłoni Raula był w jakimkolwiek stopniu mniej satysfakcjonujący. Mogła wręcz rzec z czystym sumieniem iż przewyższał jej niewinne starania. Dowodem na to bez wątpienia był przyspieszony oddech, który raz po raz delikatnie się załamywał. Na wpół otwarte usta zwilżone zostały przesunięciem języka, gdy oczy błyszczące nowym, nieznanym dotąd rodzajem pożądania, otulały jego twarz chłonąć każdą zmianę jaka na niej zachodziła.
Raul, który najchętniej natychmiast zrzuciłby z siebie ubranie i zaciągnął Dess do łóżka, postanowił powściągnąć nieco te pragnienia i nie potraktować dziewczyny jak pierwszej z brzegu służki.
Usta Desire ułożyły się w lekki uśmiech. Nie potrzebowała cichego szeptu w swych myślach by dostrzec, że jej pan postanowił przełożyć jej potrzeby nad swoje. Zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że ona istniała tylko w jednym celu. To, że tym razem odbiegał on nieco od zwyczajowego pozbywania się zagrożeń, niewiele zmieniało. Jej dłonie opuściły jego szyję, zsuwając się powoli w dół, przez klatkę piersiową aż po brzuch. Zatrzymały się dopiero gdy natrafiły na materiał spodni. Wyłuskanie z nich koszuli nie było trudnym zadaniem. Robiła to już wielokrotnie. Tym jednak razem, jej ruchy były nieco powolniejsze, bardziej nastawione na jednoczesne czerpanie przyjemności z tej czynności i dostarczanie jej Raulowi. Gdy jej dłonie dotknęły skóry pod koszulą, zaczęła wspinaczkę będącą drogą powrotną. Tym razem wraz z dłońmi podążała koszula.
Śledzenie zmian w oddechu i napływających od niego fal sprawiało jej równie wielką przyjemność co sam dotyk. Była wdzięczna swej towarzyszce za możliwość doświadczenia tego w tak intensywny sposób. Dzięki niej mogła dostosować swój oddech do jego, odpowiadać na bodźce i dbać o to by z owej chwili czerpał jak największą przyjemność. Nie bez znaczenia były także nauki które odebrała, a także sama obserwacja tego, co zwykle w alkowach się działo.
Gdy z powrotem dotarła do szyi odczekała, aż uniesie ręce, a następnie przełożyła materiał przez jego głowę, jednocześnie przybliżając się na tyle, by jej nagie ciało dotknęło jego. Westchnienie wyrwało się z jej ust gdy do tego doszło. Intensywność doznania miała na nią dziwny wpływ. Zupełnie jak w chwili gdy jej ofiarę opuszczało życie. Jednoczesna siła i niemoc szarpiące zmysłami jakby pragnęły wydrzeć największy kęs dla siebie. Wiedziała jednak, że tym razem dane jej będzie doświadczyć więcej i była mu za to wdzięczna. Miała nadzieję, że był w stanie dostrzec tą wdzięczność gdy ponownie uniosła wzrok by na niego spojrzeć.
Raul patrzył prosto w oczy Dess, lecz niewiele był w stanie tym momencie dostrzec. Nie był niewinnym pacholęciem, którego szokuje choćby widok niewieściej kostki, ale dawno nie czuł takiego pragnienia. Krew w jego żyłach krążyła coraz szybciej, a ciepło nagich piersi dziewczyny spowodowało jeszcze szybsze bicie serca. Pocałował Dess, a jego ręce rozpoczęły wędrówkę po plecach dziewczyny - coraz niżej i niżej.
Pocałunek doprowadził jej krew do stanu wrzenia. O mały włos, a utraciłaby nad sobą kontrolę. Na to jednak nie mogła pozwolić, jeszcze nie teraz. Wciąż nie była w pełni zadowolona ze swych działań. Mimo iż jego oddech przyspieszał, a ciało zdawało się płonąć, to jednak cichy szept podpowiadał, że wciąż może dostarczyć mu więcej przyjemności nim czas nastanie na punkt kulminacyjny tego aktu. Jak zwykle posłuchała go, wierząc w każde słowo i sugestię. Szarość zawierała w sobie całą wiedzę, którą uznawała za niepotrzebną i oddawała jej na przechowanie. Nie zabrakło tam także tej, która okazać się miała właściwą na tą okazję. Przerywając pocałunek, aczkolwiek czyniąc to niechętnie, zsunęła się niżej, dotykając ustami wpierw szyi, a następnie znacząc muśnięciami warg swą drogę, ruszyła w dół. Jednocześnie dłonie jej odbywały podobną wędrówkę po plecach jej pana, ostrożnie gładząc je i zataczając delikatne kręgi, jakby chciały dokładnie poznać każdy fragment jego ciała.
W końcu uklękła, przesuwając dłonie z pleców na przód. Zdjęcie spodni w tej pozycji było czynnością łatwą, nie wymagającą specjalnych umiejętności. Co prawda ciężko było się jej skupić czując dłonie Raula na swojej głowie, a palce muskające jej uszy, jednak przywołała na pomoc całe zasoby samokontroli jakie posiadała. Wiele tego nie pozostało, więc i ruchy jej nieco szybsze się stały, aczkolwiek ani na chwilę nie zapomniała o tym, żeby dbać o jego przyjemność. Usta jej nie opuściły skóry brzucha, pieszcząc ją wargami i delikatnie podrażniając dotykiem zębów. W końcu żadna przeszkoda nie stała na dalszej ich drodze. Gorący, szybki oddech owionął tą jego część, która zdawała się być w pełni gotowa do dopełnienia tak niewinnie rozpoczętego aktu. Desire wiedziała jednak, że niektórzy mężczyźni lubili by przed owym finałem zadbać nieco bardziej o przyjemności ich ciała i wiedzę tą zamierzała wykorzystać. Wpierw dłońmi, tak delikatnie jak tylko potrafiła, a następnie wargami objęła go pozwalając by wniknął głębiej w jej usta. Gdy dłonie przestały być potrzebne, przeniosła je z powrotem na plecy, zatrzymując na wysokości pasa, by ponownie podjęły swój taniec.
Raul był pewien, że do tej pory niczego podobnego nie przeżył. Miał wrażenie, że cała jego świadomość skupiła się w jednym miejscu, miejscu, którym w cudowny wprost sposób zajęła się Dess. Targany dwiema wykluczającymi się pragnieniami nie wiedział, czy bardzie chce, by te pieszczoty trwały i trwały, doprowadzając do nieuniknionego finału, czy też powinien - póki jeszcze ma siły - przerwać te rozkoszne męczarnie i wejść w nią, by w taki sposób zaspokoić pożądanie.
Desire zdecydowała za niego. Wyczekała na moment tuż przed tym, nim miało być za późno, by wycofać się i rozdzielić ich ciała. Nie zamierzała ignorować ostrzeżenia szarości, która wiernie nad nią czuwała. Za jej podszeptami, które wszak stanowiły nieodłączną część jej samej, podniosła się z klęczek i chwyciwszy dłoń Raula, pokonała te parę kroków, które dzieliły ich od łóżka. Chwila ta miała być doskonałą i Dess nie zamierzała zrobić nic by temu zaszkodzić. Wręcz przeciwnie, robiła wszystko co też podsuwała jej szarość, po to by czerpać pełnymi garściami z tego szaleństwa, które ich ogarnęło, a które zwano pożądaniem. Opcje, które pojawiły się w jej umyśle były zróżnicowane, a ona wybrała z nich tą, która zdawała się dawać najwięcej zarówno osobie, która się oddawała jak i biorącemu.
Puściła jego dłoń tuż przed tym, jak jej kolana dotknęły materiału narzuty. Nie odwróciła się by na niego spojrzeć, miast tego oparła dłonie na łóżku, pochylając się by przyjąć odpowiednią pozycję.
Urocze krągłości...
Jeśli Mahometanie mieli swój pełen hurys raj, to z pewnością tak właśnie wyglądały wrota do owego raju, a Raul nie miał najmniejszych oporów przed tym, by do owego raju wkroczyć.
Pomimo tego, że była na to przygotowana, dotyk jego ciała sprawił iż drgnęła. Pragnąć ułatwić mu dostęp, pochyliła się niżej na rękach, tak by w końcu opaść na łokcie. Jej szybki oddech owionął materiał narzuty, a włosy niczym welon, skryły przed jej oczami świat gdy pochyliła głowę. W pełni zdała się na swą towarzyszkę, czekając by ta przejęła ją we władanie wraz z chwilą, w której pojawić miał się ból. Gdy zaś nadeszła, pękły wszystkie tamy. Było coś niezwykłego w tym krótkim cierpieniu jakiego doświadczyło jej ciało. Jednoczesna słodycz połączona z bólem. Jak śmierć i jej czuły pocałunek. Ból ten był końcem i początkiem zarazem. Wraz z westchnieniem, które z ust Desire się wyrwało, nadeszła szarość, na krótką chwilę pogrążając ich w sobie. To była jej nagroda, jej wolność. Zabrała to co niemiłe wraz z krwią, która przypieczętowała wstąpienie jej pani w nowy rozdział życia. Obie zlały się w jedno, jakby na tą właśnie chwile czekały całe życie. Nie było już szarości i nie było Desire. Była jedna moc wypełniająca ciało kobiety, bowiem tym właśnie się stała.
Opadła nieco niżej, przykładając twarz do narzuty, która to pochłonęła pełen satysfakcji jęk, jaki wydobył się z jej ust. Jęk, który wołał o więcej i jednocześnie dziękował za dar, który otrzymała. Za nim rozbrzmiał kolejny, gdy Raul odpowiedział głębszym wniknięciem w jej wnętrze. Palce dłoni zacisnęły się mocno na materiale, który nieświadom niczego nieopacznie dostał się w ich zasięg. Ciało Desire żyć poczęło własnym życiem, dostosowując się do potrzeb jej pana. Należało w końcu do niego, a akt ten był końcowym potwierdzeniem owego faktu. Poruszała się wraz z nim, dostosowując do tempa, które narzucał. Dotyk dłoni Raula parzył niczym rozgrzane do czerwoności węgle, dostarczając jej kolejnych wrażeń, których intensywność zwiększała się z każdym ruchem i każdą mijaną chwilą. Królująca w jej wnętrzu szarość potęgowała te doświadczenia dodając do nich fale, które od niego napływały i łącząc je ze sobą, tak jak oni byli połączeni. Dess miała wrażenie, jakby świat, który ją otaczał przestał istnieć zostawiając tylko ten maleńki fragment, w którym się znajdowali. Wreszcie i on zniknął, rozpadając się niczym strącony na podłogę kielich. Pozwoliła by szarość uniosła ją w swych ramionach chroniąc przed podobnym losem. Fale napływały jedna za drugą, szarpiąc jej wnętrzem i duszą. Chaos zapanował wszędzie i było to uczucie, które napełniało ją rozkosznym spełnieniem. Był niczym zakończona torturami śmierć ofiary. Był niczym ostrza tnące delikatną skórę by wydobyć na wierzch szkarłat nabiegłego krwią ciała. Był ostatnim oddechem konającego i był jego strachem.
Gdy fragmenty na nowo poczęły się składać w całość jaką byłą jej osoba, czuła jednocześnie pustkę i pełnię. Zlizała słoną kroplę, która dotarła do jej ust, także z niej czerpiąc pełnymi garściami. Odczekała, aż zwrócona jej zostanie wolność, a gdy tak się stało, usiadła na łóżku i uniosła wzrok by spojrzeć na Raula. Jej ciało drżało jakby wystawiła je na działanie zimowego wichru, jednak nie czuła zimna. To było dobre drżenie…
Raul przyklęknął przed dziewczyną.
- Dess...? - spytał z niepokojem. - Nic ci nie zrobiłem?
Był chyba zbyt gwałtowny, a Dess... nie miała do tej chwili doświadczeń z mężczyznami. Takich doświadczeń.
Jego troska przywołała czuły uśmiech na jej twarz. Żałowała, że nie mogła w pełni wyrazić swojej radości z tego co jej zrobił. Była poczwarką, a stała się motylem. Śmiercionośnym motylem, który jak nigdy dotąd pragnął wykorzystać nowe możliwości. Chciała sycić się wszystkimi kolorami śmierci i malować nimi cudowne obrazy, które godne byłyby osoby jej pana. Była jego, tak duszą jak i ciałem, a to napawało ją szczęściem, jakiego nigdy dotąd nie zaznała.
- Nic mi nie jest, mój panie - odparła. - Czy jesteś zadowolony?
Odpowiedź na to pytanie była dla niej niezwykle ważna. Starała się by nie zawieść jego oczekiwań i wedle informacji przekazywanych jej przez szarość, sztuka ta się jej udała. Dopóki jednak nie uzyskała potwierdzenia od niego, nie zamierzała gasić niepokoju.
- Zadowolony? - Raul uśmiechnął się i poczuł, jak wspomnienie tego, co zaszło przed chwilą, ponownie przyspiesza przepływ krwi w jego żyłach. - To za mało powiedziane. To było wspaniałe. Gdybym wcześniej wiedział...
- Nie wykazywałeś zainteresowania - odparła. - Nauka w zakonie obejmowała każdy aspekt życia, w którym sługa mógł okazać się pomocny. Razem uzupełniłyśmy swoją wiedzę i posłusznie czekałyśmy na podjęcie przez ciebie decyzji.

Była szczęśliwa. Radość rozpierała ją niczym worek, do którego nasypano zbyt wiele ziarna. Uniosła dłoń do oczu chcąc sprawdzić czy aby nie promienieje tym szczęściem. Szarość w niej drżała i falowała, pobudzając od nowa. Dotknęła piersi pragnąć uspokoić oddech. Czuła się inna… Widziała się inną… Szarość upewniła ją co do tego. Jej słodki szept brzmiał w jej uszach gdy przymknęła oczy. Widziała ją zupełnie jakby wciąż miała je otwarte, a ona pochłonęła otaczający ją świat. Była to nowe doświadczenie i wiedziała, że moc ta jest zasługą Raula. To on je połączył czyniąc jednością. Teraz zaś klęczał przed nimi. To w jakiś sposób wydało się Dess niewłaściwe. Szarość się z nią nie zgodziła. Wszak dla niej była panią. To, że istniał ktoś ponad nią, dla szarości się nie liczyło. Desire skinęła głową rozumiejąc jej podejście do tej sytuacji. W nagłym przypływie wdzięczności postanowiła iż określenie, które jej nadała stanie się jej mianem. Szarość przyjęła je z pokorną wdzięcznością.

Nie otwierając oczu, nie było wszak takiej potrzeby, śledziła zachowanie Raula. Jego emocje napływały do niej i pozwalały na to by mogła na nie odpowiedzieć. Czy mogła nimi kierować? Tego nie chciała nawet próbować. Wkrótce, obiecała Szarości, która namawiała ją do podjęcia tej próby. Przede wszystkim zaś nie na nim zamierzała próbować swych sił. Cokolwiek by się nie stało, czegokolwiek by nie zrobił…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline