- Waat... Ten chędożyciel od tego gnoja z bandy właśnie - mówił do Otta, gdy Hasso z karczmy wychodził.
Szlachcic na zewnątrz zastał dość ciekawą scenę - obydwaj wieśniacy ze sztachetami leżeli na ziemi z obitymi mordami, a nogę jednego z nich obsikiwał pies. Reszta pijaczyn powoli wlokła się do swoich chałup, jeno jedna z kobiet siadła na ziemi i zaczęła w kałuży błota prać swoją chustę. Obok niej leżał gliniany dzban, woniejący starym piwem.
Hasso zabrał z ziemi ciężką sztachetę - był gotów na spotkanie z "chędożycielem". Tylko w której on to szopie ma niby spać?