Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2016, 20:49   #126
Nortrom
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację

Ulli skierował się do groty, nie bacząc na rozkazy. Ragnar pokiwał z niedowierzaniem głową. Szybko rozpalił pochodnię, chwycił ją w słabszą rękę, swą potężną prawicą chwycił mocno broń, by ruszyć w ślad towarzyszy. Gdyby nie fakt, że ruszał do walki z zielonymi to uśmiałby się z faktu, iż był ostatnim, który rzucił się do walki. Ostatecznie to krasnolud powinien najbardziej rwać się do bitki z zakazanymi mordami. Miał przy tym prosty plan: zarąbać najbliższego wroga, nim zdąży choćby pierdnąć.

Ragnar zaatakował budzącego się przeciwnika. Wyprowadził szaleńczy atak, leżący ork oberwał w nogę, ale siłę ciosu przyjął na siebie parszywy kocyk.

- Czuj duch, będzie ich więcej. - mruknął Franz, gdy ork wstał i stanął w pozycji obronnej rycząc.
- A no, będzie zabawa! - wyszczerzył się Ragnar.

Natychmiast też krasnolud poprawił się w kwestii podejścia do walki. Zbytnio zaszalał przy pierwszym uderzeniu i ledwie drasnął orka, gdy ten się zerwał. Teraz postanowił postawić na ilość ataków. Pierwszy wykonał w sposób mało przystający krasnoludowi - niecelny. Drugi atak natomiast zakończył się rozcięciem mostka przeciwnika, który w rozpaczliwej próbie wciągnięcia powietrza, runął na ścianę targnięty okropnym bólem i po chwili płuca zaczęły wylewać mu się z klatki piersiowej.

Na skrzydłach pojawiło się dwóch orków, którzy zaatakowali Katrin i Tobiasa. Ragnar zamierzał się dobrze bawić, więc znów zaatakował dwa razy. Zamierzał odpłacić najbliższemu orkowi za niecelny cios, którym nie trafił jego, już martwego, zielonego towarzysza. Miał pecha. Wykonał dwa ataki i nie trafił ani razu.

Ork wykonał odwrót. Katrin ruszyła za orkiem i zaatakowała go. Niestety zrobił unik. Kazała iść Ragnarowi za sobą, żeby cokolwiek widziała. Młody Angestag pobiegł za nią i również zaatakował swoim kiścieniem. Potężny cios złamał kręgosłup poczwary, która padła nieruchoma na posadzkę.

- Uważaj, tam może być ich dużo więcej.

Katrin przytaknęła krasnoludowi. Po zrobieniu kilku kroków ukazała im się grota wypełniona orkami przygotowanymi do obrony… Orkowie w grocie cisnęli oszczepami we wchodzących. Jednak ich zdolności i oślepienie przez pochodnię sprawiły, że nie zdołali zrobić komukolwiek krzywdy.

Ragnar zaatakował orka, którego miał po swojej lewej. Katrin i Frank zaatakowali orków, którzy mogli okrążyć Ragnara. Cios Katrin został sparowany włócznią, natomiast potężne uderzenie Franka przełamało broń przeciwnika na pół. W ręce zielonego został ułomek włóczni. Ragnar poprawił zaatakowanemu przez Franka. Słaby cios, jednak posoka zaczęła sączyć się z rany na przedramieniu dzierżącym ułomek włóczni.

Krasnolud wyprowadził atak. I nic nie zrobił. Kolejne haniebne pudło.

Ork z włócznią zaatakował Katrin, wymierzając celnie w nogę. Kobieta spróbowała zatrzymać cios tarczą, jednak nie udało jej się to. Ostry grot rozerwał osłabioną konstrukcję kolczugi i wbił się głęboko w pachwinę. Kobieta zbladła i w moment złożyła się w pół, padając na ziemię. Nawet nie krzyknęła, jedynie szarpnął nią silny szloch i potem znieruchomiała.

Ork z tarczą zaatakował Ragnara, jednak ten skupił się na odbiciu ciosu, co udało mu się w pełni. Zaklął siarczyście po krasnoludzku. Po prawdzie to najbardziej życzył powrotu swojej, obecnie, martwej towarzyszce. Teraz mógł ją tylko pomścić.
- Jak się któremuś nudzi to niech ruszy dupę i pomoże! - wrzasnął do tych którzy zostali za nimi, gdy wyprowadzał kolejny atak na orka.

Przeciwnik Ragnara padł pod ciosem Franka, więc zaatakował on tego z tarczą. Cios przeszedł pod zastawą i trafił bestię w nogę. Ork przygotował się do ciosu w krasnoluda, jednak nawet to nie pozwoliło mu na uzyskanie trafienia. To zapewne przez ból w nodze.

Ragnar zaatakował i nie poszczęściło mu się po prostu. W tym momencie wszystkich dobiegł okrzyk orka, który brzmiał niczym rozkaz. Orkowie walczący z krasnoludem i ludźmi warknęli, splunęli i wycofali się. Ragnar dostał możliwość zaatakowania orka z tarczą. I w pełni ją wykorzystał. Widać było, że uciekający ork stał już o resztkach sił.

- Możemy tam wlecieć bez namysłu, sami się przegrupować lub spróbować ich sprowokować do wyjścia. Polecam ostatnie. - Stwierdził głosem pełnym nienawiści. Bez czekania zaczął śpiewać na całe gardło znaną i wesołą pieśń obrażającą orków. Miał nadzieje, że sprowokowani sami do nich przyjdą.

Niech drżą gitary struny,
Niech wiatr grzywacze pieści,
Gdy śpiewamy pod banderą
Goboskich opowieści.

Był se raz zielony, który
Żywił się wyłącznie gównem,
Robił se z nich konfitury
I jebał po nich równo.

Pod Karak Varn-śmy walczyli,
Doskonale gniły orki,
Mogłeś wtedy łatwo ubić
Te zniewieściałe córki.

Kto chce, ten niechaj wierzy,
Kto nie chce, niech nie wierzy
Nam na tym nie zależy,
Więc wypijmy jeszcze.

Pij bracie, pij na zdrowie,
Jutro ci się humor przyda,
Orczy smród ci nie zaszkodzi,
A jak tak - wyrzygasz.

Raz chorążego ork pożarł,
Lecz nie smućcie się kochani,
Chorąży żyje, ork umarł,
Zatruł się zbukami.

Znałem kiedyś pannę śliczną.
Maszty stawiać uwielbiała,
Chłopa z łajbą pomyliła,
Lecz nie żałowała.

Kumpel nazwać swą kobyłę
Chciał tytułem jakiejś pieśni,
Ja mu na to - daj jej imię
"Goboskie opowieści".

Kiedy szliśmy przez Imperium
Była wtedy straszna flauta
Wprost na drogę nam się zjebał
Kawał zielonego gluta.

Hej, od wschodu wieje,
Hej, od zachodu wieje,
Hej, od północy wieje
Każdy z nich truchleje.

Żyła raz zielona kurwa
Co się zwała Orcza Dajka
Kiedy rozkładała uda
Opadała fajka.

W dawnych czasach w ich osadach
Żyły kozy tresowane
Co w rzemiośle zastąpiły
Każdą kurtyzanę.

A gdy kozy szły do kotła,
Bo czasami tak się zdarza,
To wtedy cała zgraja
Jebała kucharza.

A ten kucharz bestia taka,
W to już uwierzycie chyba,
Co oddechem ze swej paszczy
Zabił im szamana.

Niezrozumiała dla nikogo, śpiewana w khazalidzie, brzmiała obraźliwie i wulgarnie. Tego w sumie można było się spodziewać, jeżeli uwzględnieni byli orkowie. Tobias przepchnął się i upadł na kolana przy martwej małżonce i jego płacz i zawodzenie dołączyło się do krasnoludzkiego śpiewu. Reszta mężczyzn stała skonsternowana, nie za bardzo wiedząc jak się zachować. Widać było, że i Ralf i Frank są gotowi zrobić coś głupiego. Marco był bardziej spokojny. Natomiast to, co zrobi Tobias pozostawało zagadką.

Ulli natomiast rozświetlił miejsce, w które zrejterowali wrogowie i dostrzegł, że są ustawieni w całkiem sensownej pozycji bojowej. Dwóch z tarczami na przedzie, z włóczniami po bokach i czarny z halabardą pośrodku. Widać było też, że ich twarze wykrzywione są wściekłością, jak słuchali śpiewu. W pewnym momencie cały oddział orków runął w stronę krasnoluda i reszty… Pierwszy, ten z tarczą, z którym Ragnar już walczył, wykonał dość kiepski atak, potem zrobił miejsce następnym.

- Na pohybel kurwim synom! - Ragnar z zadowoloną miną atakuje wroga stojącego przed nim.

Zaatakował tego w pancerzu i z tarczą. Silny cios wyrwał kawałek mięśnia z ramienia nad tarczą, jednak ork wciąż twardo stał na nogach. Otoczony przez Ragnara i Franka ork zaatakował tego drugiego, jednak bez powodzenia. Frank również wiele nie zdziałał, cios Ragnara natomiast ork przyjął na tarczę. Następny atak orka trafił we Franka, raniąc go w ramię. Frank zaatakował orka, ale ten jednak przyjął cios na tarczę. Drewno mocno jęknęło, ale się nie rozpadło. Ragnar wciąż atakował osłabionego przeciwnika, jednak broniący się zielony nie miał zamiaru oberwać.

Frank ponownie zaatakował jak szalony. Orkowi udało się cios sparować, jednak tarcza pod potężnym ciosem cepa rozpadła się w drzazgi. Ragnar zaatakował orka, ale temu udało się ciosu uniknąć. Ork postanowił zaryzykować i odsłonił się, atakując Franka. Ten oberwał w glowę, jednak ustał na nogach. Frank odpowiedział na poprzedni cios orka i ze wściekłością przyrąbał mu cepem. Ork zakończył swój żywot z rozerwanym ramieniem za pomocą własnej złamanej kości. Rangar ruszył się lekko do przodu i dobił orka. Wolał mieć pewność, że ten wyzionął ducha.

Osamotniony czarny ork zerwał się do biegu. Ulli i Franz dostali szansę na atak, ale tylko Ulli ją wykorzystał i trafił przeciwnika w głowę. Ragnar spokojnie podłącza do reszty.
- No, panowie, trza się ruszyć i dobić jeszcze jedną paskudę.

Tobias wbijał raz po raz włócznie w truchło orka, a potem rzucił się do trupa swojej żony. Krzyczał jak opętany, a jego oczy zaczęły błyszczeć żądzą zemsty. Ralf usiadł pod ścianą, nie zdolny za bardzo się ruszać, siły opadły także z Franka. Jedynie Marco podążył za resztą.

- Ty, z pochodnią. Daj to temu, co mówił, że na ranach się zna. Niech reszta ma światło, a ten niech się elfem zajmie. - powiedział do Ragnara oraz Franza i wskazał na elfa, który z pewnością potrzebował pomocy.

- Szybciej! - krzyknął Schierke. - Tam jest! - tu wskazał włócznią w czarnego orka. - Kupą nas nie powstrzyma! - po czym ruszył w stronę orka, pewny, że grupa podąży za nim.
- Franz, wracaj no tu, bierz moją pochodnię i pomóż łatać rannych, my się nim zajmiemy! - krzyknął Ragnar do towarzysza.
- Ulrryk! - zawołał Ulli i zaszarżowął na orka.
- Jebani bohaterzy, kurwa! - skwitował sytuację Marco i podążył za Ullim i Franzem. - Zostań, proszę. - rzucił jeszcze do Ragnara.

Ragnar stał w korytarzu, nie bardzo wiedząc co zrobić. Kiedy “jebani bohaterzy” i Marco walczyli, krasnolud grzecznie stał z miną “a ja bym go lepiej zajebał”. Nagle usłyszał ryk rozpaczy Tobiasa, który ruszył biegiem w stronę odgłosów walki. Mijając krasnoluda wywalił się i rozdarł spodnie, raniąc nogę, jednak zebrał się i biegł dalej.

Najemnik, świeżo ugodzony halabardą, przez chwilę obserwował walczących. Zawołał:
- Jeńca nie zabijać! Ork czy nie, może wiedzieć coś. Czy nie ma więcej tych bestii tutaj! Tudzież gdzie są pochowane zagrabione skarby i kosztowności - to dodał ciszej.
Odszedł od walki, po czym zwrócił się do Ragnara:
- Wygrałeś, krasnoludzie. Wolę życie od chwały. Następnym razem jednak to szlachcic będzie robił za wabik, niech go diabli wezmą.
Po czym skierował się w stronę Nathaniela, aby opatrzyć swoje i jego rany.

- A pochodnię byś chciał? Ja bym poszedł im pomóc, choć pewnie sami dadzą radę. - zaproponował krasnolud. Franz oczywiście wziął pochodnię.

Ulli zaatakował. Ork spróbował cios sparować, jednak nie udało mu się. Cios rozciął skórzany rękaw i odciął rękę w stawie łokciowym. Ork spojrzał tylko za siebie, zamglonymi oczyma mrugnął kilka razy i padł na ziemię. Uwięziona za nim orkowa dama zaczęła miotać się w łańcuchach i ryczeć okropnie. W tym momencie do sali wpadł Ragnar, by dostrzec obecną sytuację.

- A chuj by to… - stwierdził zawiedziony. Zabili mu orka, zanim zdążył wymienić choćby dwa ciosy. Nie zamierzał walczyć z kimś bezbronnym, zostawił więc orczycę reszcie. Może innym razem mu się poszczęści.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline