Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-12-2015, 14:58   #121
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Kiedy już wartownicy padli trupem Nathaniel stanął obok wejścia do groty i nastawił uszu. W rękach trzymał włócznie gotową do ataku. Wytężał też swój elfi wzrok aby dojrzeć ewentualnych nadbiegających napastników.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 20-12-2015, 15:37   #122
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Szlachcic zachowywał się nad wyraz spokojnie biorąc pod uwagę, że zaraz ma walczyć na śmierć i życie. Gdy udali się wszyscy pod jaskinię, po raporcie jaki złożył Nathaniel, okazało się, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Łucznicy, którzy mieli zdjąć strażnika dali ciała. Było zresztą do przewidzenia. Plan był doskonały, ale miał drobny defekt. Tym defektem była za mała ilość ludzi. Ork to jednak potężne bydle i dwie strzały to za mało żeby go wykończyć. Żeby to się miało udać potrzeba by było co najmniej sześciu łuczników.

Na słowa Katrin, że mają uważać na wypadek gdyby orkowie wypadli z jaskini w młodym szlachcicu zawrzało.

-Pani wybaczy, ale czekanie na to aż orki wypadną z jaskini to chyba najgorszy pomysł. Musimy wejść do środka i przyjąć walkę! Im szybciej tym lepiej. W wąskich korytarzach te bestie nie będą mogły wykorzystać przewagi liczebnej i w pełni swej siły fizycznej i wzrostu. Wykorzystując lepsze umiejętności walki z bożą pomocą ich pokonamy. Reszta za nami w gotowości by zastąpić zmęczonych lub rannych.

Nie oglądając się na innych i nie czekając na akceptację skierował się z płonącą pochodnią w jednej ręce i mieczem w drugiej ku wejściu do jaskini.
 
Ulli jest offline  
Stary 20-12-2015, 16:03   #123
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację

Ragnar kiwnął z uznaniem elfowi. Sam stanął po przeciwnej stronie wejścia do groty, niż jego towarzysz. Chwyciwszy swój wierny topór, przygotował się do ataku na plecy ewentualnych przeciwników, którzy wybiegliby ze środka. Dwa szybkie ataki z zaskoczenia położą przeciętnego orka.
Nie skomentował przy tym poczynań szlachcica. W tym miejscu mogli wykorzystać element zaskoczenia, jeżeli zieloni mięli zaraz na nich napaść oraz ludzie nie musieli polegać na pochodniach. Cóż, gdyby ich dowódca uważał inaczej, to uszanuje tę decyzję i ruszy do środka, ale sam nie zamierzał się tam pchać.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 20-12-2015, 17:00   #124
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Schierke potarł swoją broń, którą dzierżył i z beznamiętnym wyrazem twarzy wpatrywał się, jak wojownicy zabijają pierwszych orków, a później kobieta mówi, aby przygotować się do bitwy. I komentarz szlachcica, żeby wpaść do groty. Jako że w takich chwilach wolał pozwolić przemówić czynom, niż dołączać się do gadaniny, która nic nie wniesie. Przygotował się zatem po prostu na pierwsze natarcie, ze spokojem patrząc na wylot groty. Zamierzał pozwolić tym co bardziej zajadłym wojownikom na spełnienie swojego żołnierskiego obowiązku. A potem wyczyścić to, co zostanie.
 
Santorine jest offline  
Stary 15-01-2016, 16:49   #125
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Nie powinienem był wchodzić do tej cholernej groty, pomyślał Schierke. Rozerwał część lnianej koszuli, po czym umoczył ją wodą z bukłaka i przetarł ranę na nodze. Nie wiedział zbyt wiele o pierwszej pomocy, jednak było to dość, żeby opatrzyć swoje własne rany i wychodzić z wielu opresji. Jedną z takich właśnie sytuacji było to, co zdarzyło się przed chwilami.

W zasadzie to niewiele zdarzyło się, dumał, aplikując prowizoryczne bandaże na swoją nogę i paskudną ranę na korpusie. Najpierw szlachcic wziął pochodnię i wparował do groty, za nim był Schierke. Co do elfa i krasnoluda, najemnik nie pamiętał. Nie zawracał sobie tym głowy aż tak bardzo. To, co pamiętał, to to, że szybko usiekli dwóch orków, którzy nie mieli żadnych szans na przeżycie.

Potem jednak, zdało się, popełnili błąd. Rozdzielili się. On, szlachcic i elf poszli w prawą odnogę, grupa Katrin z krasnoludem w lewą. Parę trupów więcej i wkrótce potem orkowie przegrupowali się. Choć Schierke nie było przy tym, być może już wtedy Katrin nie żyła. Jak się dowiedział później, została zabita przez jednego z orków.

O ile przypominał sobie, to właśnie wtedy wycofał się, zwabiwszy jednego z nich w zasadzkę, którą skwapliwie wykorzystali jego kompani. Jednak orkowie przegrupowali się i zniknęli. To krasnolud zaczął śpiewać jakieś tam swoje pieśni.

Pewnie zbereźne jakieś. W każdym razie wielki, czarny ork przegrupował swoich zielonych kompanów i runął na grupę Katrin, czy cokolwiek z niej zostało. Było jasne, że on, elf i szlachcic musieli uderzyć z tyłu. Rozmyślając nad tym teraz, stwierdził, że orkowie byli głupi. Jeśli uderzyliby właśnie w nich, mieliby szansę się przedrzeć i uciec. Jednak postanowili przeć na krasnoluda. Wtedy on i szlachcic uderzyli z tyłu, wycinając sobie drogę do czarnego orka.

Reszta, jak to zwykli czasem mawiać skrybowie, była historią. Elf, którego miał za chwilę opatrzyć sam Schierke dostał po głowie halabardą czarnego orka i stracił przytomność. Schierke przez chwilę myślał, że nie żyje. Później, kiedy ostatni z forpoczty czarnego orka padli, ten sam uciekł w tunel, który, jak się miało okazać, prowadził do ślepego zaułka.

Tu, oczywiście, Schierke zrobił błąd, ścigając czarnego orka. I w zasadzie tylko tej decyzji zawdzięczał sporą ranę na swoim ciele, którą jeszcze zamierzał opatrzyć później. Szlachcic wpadł zaraz za nim, tak samo Marco.

Więźniem okazał się być nie kto inny jak jeszcze jeden ork, który natychmiast po rozprawieniu się z czarnym, także został zmasakrowany.

Udzieliwszy elfowi pierwszej pomocy, plasnął go parę razy po twarzy.

- Wstawać, kurwa, nie spać!
- mruknął, zadawszy parę policzków nieprzytomnemu.

Niezależnie od efektu, wstał i rozejrzał się wokoło. Musiał przyznać, że wszyscy wyglądali, jakby przeszli przez piekło i z powrotem. Z daleka słyszał płacz Tobiasa. Schierke jednak skwitował jego stratę wzruszeniem ramion. Sięgnąwszy po pochodnię, skierował swoje kroki do odnogi, której wcześniej nie mieli okazji zwiedzić. Bardzo, bardzo ostrożnie. Być może tam mogło znajdować się coś wartościowego. Co do wiedzy zaś, dlaczego orkowie więzili swoich, ta poszła do grobu razem z trupem więźnia, którego zabił Tobias.

Zobaczywszy w odnodze groty krasnoluda, Schierke mrugnął.

- Następnym razem to szlachcic będzie robił za wabik, do diabła z takim interesem - rzekł słabo. - Gotowy na zagrabienie łupów, Rangarze?
 
Santorine jest offline  
Stary 15-01-2016, 20:49   #126
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację

Ulli skierował się do groty, nie bacząc na rozkazy. Ragnar pokiwał z niedowierzaniem głową. Szybko rozpalił pochodnię, chwycił ją w słabszą rękę, swą potężną prawicą chwycił mocno broń, by ruszyć w ślad towarzyszy. Gdyby nie fakt, że ruszał do walki z zielonymi to uśmiałby się z faktu, iż był ostatnim, który rzucił się do walki. Ostatecznie to krasnolud powinien najbardziej rwać się do bitki z zakazanymi mordami. Miał przy tym prosty plan: zarąbać najbliższego wroga, nim zdąży choćby pierdnąć.

Ragnar zaatakował budzącego się przeciwnika. Wyprowadził szaleńczy atak, leżący ork oberwał w nogę, ale siłę ciosu przyjął na siebie parszywy kocyk.

- Czuj duch, będzie ich więcej. - mruknął Franz, gdy ork wstał i stanął w pozycji obronnej rycząc.
- A no, będzie zabawa! - wyszczerzył się Ragnar.

Natychmiast też krasnolud poprawił się w kwestii podejścia do walki. Zbytnio zaszalał przy pierwszym uderzeniu i ledwie drasnął orka, gdy ten się zerwał. Teraz postanowił postawić na ilość ataków. Pierwszy wykonał w sposób mało przystający krasnoludowi - niecelny. Drugi atak natomiast zakończył się rozcięciem mostka przeciwnika, który w rozpaczliwej próbie wciągnięcia powietrza, runął na ścianę targnięty okropnym bólem i po chwili płuca zaczęły wylewać mu się z klatki piersiowej.

Na skrzydłach pojawiło się dwóch orków, którzy zaatakowali Katrin i Tobiasa. Ragnar zamierzał się dobrze bawić, więc znów zaatakował dwa razy. Zamierzał odpłacić najbliższemu orkowi za niecelny cios, którym nie trafił jego, już martwego, zielonego towarzysza. Miał pecha. Wykonał dwa ataki i nie trafił ani razu.

Ork wykonał odwrót. Katrin ruszyła za orkiem i zaatakowała go. Niestety zrobił unik. Kazała iść Ragnarowi za sobą, żeby cokolwiek widziała. Młody Angestag pobiegł za nią i również zaatakował swoim kiścieniem. Potężny cios złamał kręgosłup poczwary, która padła nieruchoma na posadzkę.

- Uważaj, tam może być ich dużo więcej.

Katrin przytaknęła krasnoludowi. Po zrobieniu kilku kroków ukazała im się grota wypełniona orkami przygotowanymi do obrony… Orkowie w grocie cisnęli oszczepami we wchodzących. Jednak ich zdolności i oślepienie przez pochodnię sprawiły, że nie zdołali zrobić komukolwiek krzywdy.

Ragnar zaatakował orka, którego miał po swojej lewej. Katrin i Frank zaatakowali orków, którzy mogli okrążyć Ragnara. Cios Katrin został sparowany włócznią, natomiast potężne uderzenie Franka przełamało broń przeciwnika na pół. W ręce zielonego został ułomek włóczni. Ragnar poprawił zaatakowanemu przez Franka. Słaby cios, jednak posoka zaczęła sączyć się z rany na przedramieniu dzierżącym ułomek włóczni.

Krasnolud wyprowadził atak. I nic nie zrobił. Kolejne haniebne pudło.

Ork z włócznią zaatakował Katrin, wymierzając celnie w nogę. Kobieta spróbowała zatrzymać cios tarczą, jednak nie udało jej się to. Ostry grot rozerwał osłabioną konstrukcję kolczugi i wbił się głęboko w pachwinę. Kobieta zbladła i w moment złożyła się w pół, padając na ziemię. Nawet nie krzyknęła, jedynie szarpnął nią silny szloch i potem znieruchomiała.

Ork z tarczą zaatakował Ragnara, jednak ten skupił się na odbiciu ciosu, co udało mu się w pełni. Zaklął siarczyście po krasnoludzku. Po prawdzie to najbardziej życzył powrotu swojej, obecnie, martwej towarzyszce. Teraz mógł ją tylko pomścić.
- Jak się któremuś nudzi to niech ruszy dupę i pomoże! - wrzasnął do tych którzy zostali za nimi, gdy wyprowadzał kolejny atak na orka.

Przeciwnik Ragnara padł pod ciosem Franka, więc zaatakował on tego z tarczą. Cios przeszedł pod zastawą i trafił bestię w nogę. Ork przygotował się do ciosu w krasnoluda, jednak nawet to nie pozwoliło mu na uzyskanie trafienia. To zapewne przez ból w nodze.

Ragnar zaatakował i nie poszczęściło mu się po prostu. W tym momencie wszystkich dobiegł okrzyk orka, który brzmiał niczym rozkaz. Orkowie walczący z krasnoludem i ludźmi warknęli, splunęli i wycofali się. Ragnar dostał możliwość zaatakowania orka z tarczą. I w pełni ją wykorzystał. Widać było, że uciekający ork stał już o resztkach sił.

- Możemy tam wlecieć bez namysłu, sami się przegrupować lub spróbować ich sprowokować do wyjścia. Polecam ostatnie. - Stwierdził głosem pełnym nienawiści. Bez czekania zaczął śpiewać na całe gardło znaną i wesołą pieśń obrażającą orków. Miał nadzieje, że sprowokowani sami do nich przyjdą.

Niech drżą gitary struny,
Niech wiatr grzywacze pieści,
Gdy śpiewamy pod banderą
Goboskich opowieści.

Był se raz zielony, który
Żywił się wyłącznie gównem,
Robił se z nich konfitury
I jebał po nich równo.

Pod Karak Varn-śmy walczyli,
Doskonale gniły orki,
Mogłeś wtedy łatwo ubić
Te zniewieściałe córki.

Kto chce, ten niechaj wierzy,
Kto nie chce, niech nie wierzy
Nam na tym nie zależy,
Więc wypijmy jeszcze.

Pij bracie, pij na zdrowie,
Jutro ci się humor przyda,
Orczy smród ci nie zaszkodzi,
A jak tak - wyrzygasz.

Raz chorążego ork pożarł,
Lecz nie smućcie się kochani,
Chorąży żyje, ork umarł,
Zatruł się zbukami.

Znałem kiedyś pannę śliczną.
Maszty stawiać uwielbiała,
Chłopa z łajbą pomyliła,
Lecz nie żałowała.

Kumpel nazwać swą kobyłę
Chciał tytułem jakiejś pieśni,
Ja mu na to - daj jej imię
"Goboskie opowieści".

Kiedy szliśmy przez Imperium
Była wtedy straszna flauta
Wprost na drogę nam się zjebał
Kawał zielonego gluta.

Hej, od wschodu wieje,
Hej, od zachodu wieje,
Hej, od północy wieje
Każdy z nich truchleje.

Żyła raz zielona kurwa
Co się zwała Orcza Dajka
Kiedy rozkładała uda
Opadała fajka.

W dawnych czasach w ich osadach
Żyły kozy tresowane
Co w rzemiośle zastąpiły
Każdą kurtyzanę.

A gdy kozy szły do kotła,
Bo czasami tak się zdarza,
To wtedy cała zgraja
Jebała kucharza.

A ten kucharz bestia taka,
W to już uwierzycie chyba,
Co oddechem ze swej paszczy
Zabił im szamana.

Niezrozumiała dla nikogo, śpiewana w khazalidzie, brzmiała obraźliwie i wulgarnie. Tego w sumie można było się spodziewać, jeżeli uwzględnieni byli orkowie. Tobias przepchnął się i upadł na kolana przy martwej małżonce i jego płacz i zawodzenie dołączyło się do krasnoludzkiego śpiewu. Reszta mężczyzn stała skonsternowana, nie za bardzo wiedząc jak się zachować. Widać było, że i Ralf i Frank są gotowi zrobić coś głupiego. Marco był bardziej spokojny. Natomiast to, co zrobi Tobias pozostawało zagadką.

Ulli natomiast rozświetlił miejsce, w które zrejterowali wrogowie i dostrzegł, że są ustawieni w całkiem sensownej pozycji bojowej. Dwóch z tarczami na przedzie, z włóczniami po bokach i czarny z halabardą pośrodku. Widać było też, że ich twarze wykrzywione są wściekłością, jak słuchali śpiewu. W pewnym momencie cały oddział orków runął w stronę krasnoluda i reszty… Pierwszy, ten z tarczą, z którym Ragnar już walczył, wykonał dość kiepski atak, potem zrobił miejsce następnym.

- Na pohybel kurwim synom! - Ragnar z zadowoloną miną atakuje wroga stojącego przed nim.

Zaatakował tego w pancerzu i z tarczą. Silny cios wyrwał kawałek mięśnia z ramienia nad tarczą, jednak ork wciąż twardo stał na nogach. Otoczony przez Ragnara i Franka ork zaatakował tego drugiego, jednak bez powodzenia. Frank również wiele nie zdziałał, cios Ragnara natomiast ork przyjął na tarczę. Następny atak orka trafił we Franka, raniąc go w ramię. Frank zaatakował orka, ale ten jednak przyjął cios na tarczę. Drewno mocno jęknęło, ale się nie rozpadło. Ragnar wciąż atakował osłabionego przeciwnika, jednak broniący się zielony nie miał zamiaru oberwać.

Frank ponownie zaatakował jak szalony. Orkowi udało się cios sparować, jednak tarcza pod potężnym ciosem cepa rozpadła się w drzazgi. Ragnar zaatakował orka, ale temu udało się ciosu uniknąć. Ork postanowił zaryzykować i odsłonił się, atakując Franka. Ten oberwał w glowę, jednak ustał na nogach. Frank odpowiedział na poprzedni cios orka i ze wściekłością przyrąbał mu cepem. Ork zakończył swój żywot z rozerwanym ramieniem za pomocą własnej złamanej kości. Rangar ruszył się lekko do przodu i dobił orka. Wolał mieć pewność, że ten wyzionął ducha.

Osamotniony czarny ork zerwał się do biegu. Ulli i Franz dostali szansę na atak, ale tylko Ulli ją wykorzystał i trafił przeciwnika w głowę. Ragnar spokojnie podłącza do reszty.
- No, panowie, trza się ruszyć i dobić jeszcze jedną paskudę.

Tobias wbijał raz po raz włócznie w truchło orka, a potem rzucił się do trupa swojej żony. Krzyczał jak opętany, a jego oczy zaczęły błyszczeć żądzą zemsty. Ralf usiadł pod ścianą, nie zdolny za bardzo się ruszać, siły opadły także z Franka. Jedynie Marco podążył za resztą.

- Ty, z pochodnią. Daj to temu, co mówił, że na ranach się zna. Niech reszta ma światło, a ten niech się elfem zajmie. - powiedział do Ragnara oraz Franza i wskazał na elfa, który z pewnością potrzebował pomocy.

- Szybciej! - krzyknął Schierke. - Tam jest! - tu wskazał włócznią w czarnego orka. - Kupą nas nie powstrzyma! - po czym ruszył w stronę orka, pewny, że grupa podąży za nim.
- Franz, wracaj no tu, bierz moją pochodnię i pomóż łatać rannych, my się nim zajmiemy! - krzyknął Ragnar do towarzysza.
- Ulrryk! - zawołał Ulli i zaszarżowął na orka.
- Jebani bohaterzy, kurwa! - skwitował sytuację Marco i podążył za Ullim i Franzem. - Zostań, proszę. - rzucił jeszcze do Ragnara.

Ragnar stał w korytarzu, nie bardzo wiedząc co zrobić. Kiedy “jebani bohaterzy” i Marco walczyli, krasnolud grzecznie stał z miną “a ja bym go lepiej zajebał”. Nagle usłyszał ryk rozpaczy Tobiasa, który ruszył biegiem w stronę odgłosów walki. Mijając krasnoluda wywalił się i rozdarł spodnie, raniąc nogę, jednak zebrał się i biegł dalej.

Najemnik, świeżo ugodzony halabardą, przez chwilę obserwował walczących. Zawołał:
- Jeńca nie zabijać! Ork czy nie, może wiedzieć coś. Czy nie ma więcej tych bestii tutaj! Tudzież gdzie są pochowane zagrabione skarby i kosztowności - to dodał ciszej.
Odszedł od walki, po czym zwrócił się do Ragnara:
- Wygrałeś, krasnoludzie. Wolę życie od chwały. Następnym razem jednak to szlachcic będzie robił za wabik, niech go diabli wezmą.
Po czym skierował się w stronę Nathaniela, aby opatrzyć swoje i jego rany.

- A pochodnię byś chciał? Ja bym poszedł im pomóc, choć pewnie sami dadzą radę. - zaproponował krasnolud. Franz oczywiście wziął pochodnię.

Ulli zaatakował. Ork spróbował cios sparować, jednak nie udało mu się. Cios rozciął skórzany rękaw i odciął rękę w stawie łokciowym. Ork spojrzał tylko za siebie, zamglonymi oczyma mrugnął kilka razy i padł na ziemię. Uwięziona za nim orkowa dama zaczęła miotać się w łańcuchach i ryczeć okropnie. W tym momencie do sali wpadł Ragnar, by dostrzec obecną sytuację.

- A chuj by to… - stwierdził zawiedziony. Zabili mu orka, zanim zdążył wymienić choćby dwa ciosy. Nie zamierzał walczyć z kimś bezbronnym, zostawił więc orczycę reszcie. Może innym razem mu się poszczęści.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 16-01-2016, 22:17   #127
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Plan zaczął się sypać już na samym początku. Jak przewidywał Ulli dwóch łuczników to o wiele za mało, by szybko zabić dwójkę orków. Co prawda gdy dotarły główne siły orków szybko zabito, ale o elemencie zaskoczenia można było zapomnieć. Szlachcic zaczynał poważnie powątpiewać w zdolności przywódcze Katrin i jej męża. Jej następny rozkaz jeszcze go w tym utwierdził. Rozkazała ustawić się wokół wyjścia i czekać na orki. Pamiętał słowa wypowiedziane jeszcze w chacie ich dobrodzieja w których zarzekał się, że nie ma zamiaru wtrącać się do dowodzenia i będzie tylko wykonywał rozkazy, ale uznał, że niekompetencja dowódcy zagraża całej wyprawie.

- Nie możemy tu stać i czekać aż orki powkładają zbroje, pobudza się i w szyku bojowym wyparują z jaskini! Jeśli doprowadzą do walki jeden na jednego i jeśli okaże się, że mają liczebną przewagę skończy się to naszą rzezią!


Po tych słowach, nie oglądając się na nikogo wszedł do jaskini. Uniósł wyżej pochodnię i uniósł miecz w postawie szermierczej. Na szczęście jaskinia nie zaczynała się wielką komorą wypełnioną wściekłymi orkami. Wtedy prawdopodobnie swoją odwagę przypłaciłby życiem. Jego oczom ukazało się dwóch orków. Jeden wstawał a drugi jeszcze nie zdążył się obudzić. Bez chwili wahania Ulli natarł na tego, który się już podniósł. Ulryk widocznie go pobłogosławił, gdyż już pierwszy cios dotkliwie zranił orka w rękę. To było oczywiście za mało, żeby go zabić, ale już słyszał za swoimi plecami kroki towarzyszy, którzy szli mu z odsieczą.

Wlewający się przez wejście ludzie szybko uśmiercili parę orków. Ten sam los spotkał kolejnych dwóch, którzy pojawili się w dwóch korytarzach. Ku swojej irytacji Ulli musiał z powodu ciasnoty ograniczyć się do przyświecania walczącym. Mimo to był zadowolony z obrotu sprawy. Walka układała się bardzo po jego myśli. Tak jak zakładał eliminowali pojedynczo nadchodzące orki dzięki przewadze liczebnej i lepszej pozycji. Doskonała taktyka. "Ojciec byłby ze mnie dumny" - pomyślał młody szlachcic i poczuł jak łzy napływają mu do oczu. Szybko się jednaj opanował i na powrót skoncentrował się na walce.

Po zabiciu kolejnej pary przeciwników zapanował spokój. Orki nie chciały do nich wyjść i nie pozostało nic innego jak po nie pójść. Oddział podzielił się spontanicznie na dwie grupy, każda ruszyła swoim korytarzem. Ulli rozochocony dopiero co przelana krwią nierozważnie poszedł za Ragnarem i Katrin zapominając, że pozostawił drugą grupę bez źródła światła. Zawróciły go krzyki Franza. Klnąc na swoją głupotę puścił sie biegiem w kierunku skąd dochodził głos. Jak się okazało w samą porę. Franz walczył z orkiem dzielnie wspierany przez Nathaniela. Znowu rola szlachcica ograniczyła się do przyświecania walczącym. Na szczęście towarzysze rozprawili się z przeciwnikiem błyskawicznie. Ulli bezbłędnie wyczuł moment w którym mógł wreszcie zająć rolę dowódcy. Okazało się to nawet niezbędne wobec słów Nathaniela sugerujących, że dobrze by było zakraść się i wykonać jakiś zwiad.

- Nie pora na to Nathanielu. Gdzieś tam giną nasi towarzysze. Musimy zdecydowanie uderzyć i oskrzydlić wroga. Z bożą pomocą uda nam się. Jeśli się boicie chętnie pójdę pierwszy. Za mną!


Przepchnął się na czoło i ruszył korytarzem, który zaraz ostro skręcił. Wyszli do większej komory i się zaczęło. Na granicy oświetlonego obszaru zobaczył trójkę orków. Jeden z nich sądząc po kolorze skóry i rozmiarach był słynnym czarnym orkiem. Ulli zaklął szpetnie. Trójka w tym czarny to zdecydowanie za dużo by szybko ich pokonać i pośpieszyć z pomocą reszcie. W dodatku orki cisnęły w kierunku Ulliego oszczepami.

- W tył, wycofać się!

Nie mógł ryzykować ran złapanych w tak bezsensowny sposób. Cofnął się do zakrętu korytarza a będąc w miejscu w którym nie groziło mu ostrzelanie postanowił odwołać się do słynnej orczej głupoty.

- Hej brzydale, przyjdźcie tu do mnie i spróbujcie mnie zabić! Mork i Gork się za was wstydzi!

Niestety chyba jednak opowieści były przesadzone, bo nic się nie wydarzyło. Zdenerwowany Ulli zdecydował się działać. Ruszył naprzód korytarzem zachęcając resztę do pójścia za nim. Pod drodze wziął jeden z oszczepów i wkroczył do komory w której wcześniej widział orków. Była pusta. Usłyszał odgłosy walki po lewej stronie i skierował się w tym kierunku. Wkrótce ujrzał "zgubionych" orków. Tłoczyli się przy Ragnarze i "wioskowych". Ragnar śpiewał jakąś krasnoludzką pieśń w khazalidzie. Widocznie to tak rozwścieczyło orki, że porzucili ich i wszystkie za wszelką cenę próbują dostać krasnoluda. Z przerażeniem dostrzegł w świetle pochodni trzymanej przez Ragnara leżące na ziemi ciało Katrin. Pozycja kobiety, bezruch i kałuża krwi wskazywały jasno, że ich przywódczyni nie żyje. Ulli poczuł jak gotuje się w nim krew i gniew przejmuje nad nim kontrolę.

Cisnął w najbliższego orka swym oszczepem i krzycząc "Ludu Sigmara za mną!" zaszarżował na orka. Wypadło na jednego z podkomendnych czarnego.
Znowu bogowie pobłogosławili, bo cios zranił dotkliwie przeciwnika. W sukurs przyszli mu Franz i Nathaniel. Ulli był zbudowany ich odwagą. Nathaniel miał szczególnie ciężką sytuację, bo walczył z potężnym czarnym orkiem. Szlachcic był przerażony widzac jak czarny poważnie rani elfa i ten tracąc przytomność osuwa się na ziemię. Zdwoił wysiłki by szybko uporać się ze swoim przeciwnikiem i wesprzeć Franza. Rezygnując z obrony wyprowadzał atak za atakiem wymierzając orkowi potężne ciosy. Wkrótce to przyniosło efekty i dwa zwykłe orki leżały zaszlachtowane na ziemi. Franz mocno naruszony przez czarnego w końcu doczekał się pomocy. Ulli stanął pomiędzy leżącym elfem a orkiem, by ochronić towarzysza. Sojusznicy po drugiej stronie także uporali się ze swoimi przeciwnikami. Otoczony czarny przyjął cios szlachcica po czym rzucił się do ucieczki.

Uciekł gdzieś w głąb groty. Ragnar i Franz coś mówili, ale będący w szale bojowym szlachcic nie zwrócił najmniejszej uwagi na ich słowa. Dysząc żądzą mordu rzucił się w pościg. Dopadł przeciwnika w odległej komorze stojącego nad przykutą do ściany orczycą. Było zagadką dlaczego zamiast się ratować i uciekać na zewnątrz uciekł właśnie tu. Ulli jednak nie zaprzątał sobie tym głowy. Krzycząc "Ulrryk!" zaszarżował na orka. Wkrótce wsparł go jeden z wieśniaków Marcus i walka przyjęła jednostronny przebieg. Po którymś z rzędu celnym ciosie Ulli odrąbał orkowi rękę i obojętnie przyglądał się jak ten rycząc pada na ziemię i się tam wykrwawia. Akurat na koniec walki dobiegł Ragnar. Widząc jednak, że się spóźnił tylko szpetnie zaklął co rozbawiło szlachcica. Uwięzioną orczycą nie przejmował się w najmniejszym stopniu. Nie zabił jej sam, gdyż uznał, że nie stanowi dla niego zagrożenia. Była tylko szkodnikiem a tępieniem szkodników powinni zająć się ludzie niższego stanu nie on.

Sam zajął się łupami. Czarny miał kilka cennych elementów ekwipunku, które mógłby spieniężyć. Normalnie wzgardziłby tymi rzeczami, co najwyżej poleciłby ograbić zwłoki swojemu ordynansowi lub giermkowi, teraz jednak musiał zrobić to sam.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 17-01-2016 o 23:06.
Ulli jest offline  
Stary 19-01-2016, 21:16   #128
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu

Nathaniel chciał to rozegrać finezyjnie. Niestety jeśli chodziło o wyobraźnie i wyszukane metody to raczej nikt tu nie przykładał do tego wagi. Taka cecha ludzi. Ulli wparował do jaskini, zanim elf nastroszyć swe spiczaste uszy. Nathaniel trochę zdezorientowany ruszył za swoim kompanem. To była jedyna opcja aby nie spieprzyć efektu zaskoczenia.

Żeglarz dopadł do leżącego orka i przeszył jego oczodół włócznią. Paskudy miały chyba mózg wielkości orzeszka ponieważ mimo tak silnego obrażenia ork podniósł się na nogi. Jednak zielony brudas i tak nie miał szans ponieważ zza pleców elfa nadchodziły posiłki.

Włócznia okazała się doskonałą bronią w wąskim korytarzu, ponieważ elf mógł dosięgnąć wrogów zza pleców Franza. Kiedy orkowie stojący na drodze padli trupem, Ulli po raz kolejny pokazał że jest w gorącej wodzie kompany i o mały włos nie przepłacił tego życiem, gdy w jego stronę posypała się salwa włóczni.

- Pojebany nadgorliwiec - skwitował zachowanie szlachcica.

- Wracać kurwa! - Sykął elf siarczyście, tak nietypowo dla swej rasy. - Zwabimy tych kurwisynów do wąskiego korytarza i wybijemy ich pojedynczo.

Nathaniel wycofał się mijając Tobiasa i Marca. Po drodze powiedział do nich:

- Wy dwaj biegnijcie do Ragnara i Katrin! My sobie damy tu radę.


Jak się okazało jednak orki nie miały zamiaru pchać się do wąskiego korytarza. Dlatego trójka kompanów z jednej klatki ruszyła wgłąb jaskini na przeciw nieuchronnej walki. Elf trzymał się za ludźmi. Nie chciał pokazywać jak trzęsą mu się dłonie. Srał ze strachu i o mały włos nie popuścił gdy zobaczył ogromnego orka, którego skóra była czarna jak atrament.

Jego zdrowa logika gdzieś uleciała. Widząc swoich towarzyszy atakujących wroga rzucił się za nimi w wir walki. Nawet nie wiedział jak to się stało kiedy stanął na przeciwko tego największego orka. Elf chciał dobić tego mniejszego aby wielkolud został sam wobec ich trzech. Niestety Nathanielowi nie było dane tego doczekać. Salwa ataków spadła na niego niczym grad piorunów.

Elf pamiętał jeszcze jak starał się ochronić swoje życie marną włócznią. Niestety musiało mu się to nie udać ponieważ, jego świadomość zgasła niespodziewanie niczym spadająca gwiazda.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 21-01-2016, 19:16   #129
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Franz zabrał krasnoludowi bukłak z wodą i zajął się opatrywaniem swoich ran. Nie szło mu to najlepiej – zmęczony, w kiepskim świetle, osłabiony upływem krwi… Jednak przeżyje, to pewne. Następnie postarał się zająć ranami elfa. Poszło mu trochę lepiej, jednak zauważył smutną sprawę – jeden z palców Nathaniela postanowił pożegnać się z właścicielem i leżał teraz rozerwany i odtrącony pod ścianą. Szczęśliwie był to mały palec, którego zbyt często w życiu się nie używa. Jednak flecistą czy harfistą elf na pewno nie zostanie. Franz zabandażował uszastego najlepiej jak mógł, po czym postarał się go obudzić. Ten otworzył błękitne oczy i poczuł głównie ból.

W międzyczasie wszystkich dobiegł okrzyk Steffena, co się dzieje. Frank odkrzyknął zmęczonym głosem, że wygrali, jednak jest kiepsko. Tobias wyszedł z komnaty z czarnym orkiem bez słowa, zabrał ciało żony i w ciemności ruszył do wyjścia. Za nim ruszyli Ralf z Frankiem.

Ulli wraz z Markiem przeszukali komnatę z czarnym orkiem i brutalnie zabitą przez Tobiasa orczycą. Niestety nie było w niej nic ciekawego. Wspólnie rozebrali orka z koszulki kolczej, zabrali halabardę i odkryli, że pod pancerzem miał stary ryngraf z wygrawerowaną głową wilka.

Franz ruszył do pozostałej odnogi, która zwieńczona była sporych rozmiarów komnatą z trzema dużymi leżami i otwartą skrzynką pełną dziwnych przedmiotów. Zagrożenia żadnego nie było. Zabrał przedmioty i wraz ze wszystkimi wyszedł przed jaskinię.

Dopiero przy świetle dało się dostrzec, jak dotkliwe straty zostały im zadane, a zarazem jak wiele szczęścia mieli. W końcu porwali się na cały tuzin orków, a zginęła tylko jedna kobieta. Jednak poważne rany odniósł każdy, poza szlachcicem, krasnoludem i Steffenem. Mieszkańcy ruszyli w stronę wioski, zabierając ze sobą poległą Katrin, jednak Steffen wraz z Markiem chcieli zająć się podziałem łupów.
 
Ardel jest offline  
Stary 22-01-2016, 17:20   #130
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Schierke wiedział, że walka nie zakończyła się śmiercią ostatniego orka. Ba, przeciwnie, dla niektórych bitwa miała rozgorzeć dopiero przy podziale łupów wojennych. Schierke jednak był zbyt słaby, aby aktywnie w niej uczestniczyć, toteż przystanął z boku, przyglądając się, jak mężczyźni perorują nad zrabowanymi dobrami. Teraz, oczywiście, najemnik pluł sobie w brodę. Mógł się wycofać, zamiast zebrać parę razów halabardą. Tudzież pozwolić kmiotkom dobić czarnego. Wtedy położyliby łapę na wszystkim. Była to bodajże jeszcze jedna lekcja pouczająca najemnika, że męstwo zaiste nie popłacało. Krasnolud i szlachcic mogli postawić dobrą kontrę przeciwko żądnym łatwego łupu chłopom. Choć po prawdzie, łupu nie było zbyt dużo, z którego najlepszym fantem był złoty pierścień, uszkodzoną broń i rupiecie można było opchnąć przydrożnym handlarzom, którzy zapewne byli w stanie wymienić je na lepszą broń.

Stęknąwszy boleśnie, najemnik patrzył i oceniał. Ile mieli szans na stawienie oporu wieśniakom? Gdzieś świtała mu myśl, że minie parę - paręnaście dni, zanim znowu będzie w stanie złapać oręż w dłoń. Teraz jednak się nawojował. Jeśli szlachcic chciał dać jednemu z drabów po mordzie, pomoże mu… Jeśli pewnym tylko będzie, że sam nie dostanie po czerepie. Kto wie, może tego dnia jego zatopi swoją włócznię w ludzkim ciele.
 
Santorine jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172