Wszelkie znaki na niebie i ziemi jednogłośnie twierdziły, że zły los spotkał czarną bejcę runnerowego cwaniaka z rozkazu kogoś o większych jajach. Największe jaja w Detroit, i to w ilości większej niż standardowe dwie sztuki na wyposażeniu, miał nie kto inny tylko Stary. Jak Stary czegoś chciał, to skały srać poczynały, ludzie wpadali w amok i lizali mu dupę, byle dostąpić zaszczytu znalezienia się w zgredziałej łasce, równoznacznej z deszczem sztonów, talonem na dziwki i lasery, a także bramą do nowego, bogatszego życia, podczas którego ze zmenelonego frajera bez gambla przy duszy, stawało się KIMŚ… i to przez wielkie jak sama kurwa “k”.
- Kogo byś obstawiał? - rzuciła pytaniem w siwiejącego faceta, bezczelnie obmacującego co bardziej wystające fragmenty jej klatki piersiowej. Ułatwiła mu to, siadając na boku i obejmując ramieniem za karkiem. - Skoro miasto, to będziesz wiedział albo się chociaż domyślał. Wiesz mordeczko, ja nietutejsza, każdego gracza po imieniu nie kojarzę… a ty wydajesz się w temacie i ogarnięty. Chętnie się dokształcę, odwdzięczyć się potrafię… - wymruczała tuż przy jego twarzy, trącając policzek czubkiem nosa.
- Noo… - sapnął w pierwszej chwili niezbyt sensownie ten starik wpatrzony w duże oczy blondyny skryte wciąż pod kiecką od Pepe a które już wyczuwał pod swoimi dłońmi. Zafrapowało go to na dłuższą chwilę na tyle, że drugą dłoń zdjął z ramienia brunetki i teraz obiema dłońmi buszował po froncie blondyny. - No to ten… - zająknął się jeszcze i oblizał spierzchnięte chyba usta językiem. - No różnie no… Musiałaby być ekipa. Bo na solo to można powinąć brykę ale co dalej? To mógł tam pójść sam ale gdzieś czekali na niego i jego brykę. To działa jak zespoły w Lidze, wiesz każdy ma swoją fuchę. I albo od razu ją spakowali i wyjechali z miasta albo skitrali. Jak to drugie to pewnie będą coś za nią chcieć albo od Runnerów albo komuś innemu. - mówił zniecierpliwionym i niechętnym tonem jakby rozmowa przeszkadzała mu w odkrywaniu wdzięków blondyny.
Blue zatrzepotała rzęsa rzęsami, wlepiając błękitne oczęta prosto w podkrążone gały swojego nowego źródła informacji. Widać było gołym okiem, że się nabuzował i prędzej pierdolnie na zawał niż zacznie gadać z sensem… no ale od czego miało się stare, sprawdzone sposoby?
- Mhmm, to ciekawe co mówisz… ale mam dwa pytania. - przejechała ręką z jego kolana na krocze tuż pod paskiem od spodni - Jak masz na imię i dlaczego kurwa ciągle tu siedzimy zamiast iść na górę? Tak się składa, że mam tam kanciapę, chcesz obejrzeć z bliska? Jest co, tak słyszałam. - zakończyła autoreklamę z profesjonalnym uśmiechem zawodowego niewiniątka.
- O kurwa! - syknął z przejęciem starik gdy zaczęła go kusić swoją dłonią. - Ale z ciebie gorąca suczka… - rzekł coś jakby z podziwem czy uznaniem ale szybko porządnie przejęło nad nim kontrolę - No pewnie! Al! Jestem Al! - dawaj zbieramy się! - entuzjastycznie machnął ręką jakby teraz on ją popędzał. Reszta towarzystwa zareagowała przyjacielskimi uśmieszkami, żegnając wstających od stołu tylko ten młodzian co miał mieć bemwicę nie był takim obrotem spraw zaskoczony i nie ukrywał tego.
- Ejj no co ty, gdzie idziesz?! Mieliśmy zwiedzić moją brykę! - wstał jako trzeci również mówiąc z jawną pretensją i rozczarowaniem. To też wywołało falę radości wśród zgromadzonych przy stole biesiadników.
- Lubię nowe bryki… albo wyglądające jak nowe. Błyszczące, zadbane… jak z taśmy produkcyjnej. - usta Julii wygięły się w smutną podkówkę. Uwiesiła się też siwego, przyklejając się do jego boku jak zużyta guma - I jaką masz niby tą bejcę, co? Taką jak ten frajerek od Runnerów? Tylko taka by mnie rozgrzała, nie wybuliłam worka sztonów na kieckę żeby ją brudzić i zrzucać w podrzędnie rozklekotanym pudle. A może ty jesteś ten kozak i ją buchnąłeś? Jak tak, to przyjedź nią po mnie, a dostaniesz pełen pakiet za darmola. Nawet ci dam u siebie karnet stałego klienta na parę miechów w prezencie.
- Nie no co ty ja nie buchnąłem mu tej bryki! - zaprzeczył od razu i gwałtownie chłopaczyna do tego energicznie machając rekami jakby odganiał tą wizję. Widać sama myśl, że mógłby wejść w tryby maszyn dużo większych od niego dawał do myślenia nawet w takim miejscu i towarzystwie. - No i ten, chodź to sama zobaczysz.- zachęcająco wyciągnął rękę jakby oczekując, że go złapie.
Ale wówczas w rozmowę wtrącił się Al najwyraźniej kończąc się zbierać i zegnać z przyjaciółmi. Złapał ją za łokieć i obracając wokół własnej osi ruszyli, żegnani śmiechami i zachęcającymi okrzykami ze stolika.
- No to mała prowadź na komnaty! - rzekł z zadowoleniem prawie, że zacierając z uciechy ręce.
Droga do właściwego pokoju na piętrze była prosta… znaczy byłaby, gdyby nie konieczność przedzierania się przez tłum i walka z alkoholowo-chemicznym rozchwianiem zmysłów, prowadzącym do konieczności trzymania się ściany i drugiego partnera w wędrówce po schodach. Partnerki, bo Blue trzymała się w miarę pionowo i to ona robiła za podporę.
- Tylko syfu mi nie narób - parsknęła otwierając w końcu drzwi i wpuszczając delikwenta do swojego pokoju. - Tam jest wyro, flachy są za zagłówkiem, fajki na stole. Jebniesz coś najpierw? - z podpatrzoną u Egora słowiańską gościnnością omiotła ręką wnętrze, robiąc gościowi krótką wycieczkę krajoznawczą samą dłonią. Przepuściła go pierwszego i zamknęła drzwi na klucz. Jeszce brakowało jej interwencji Troya, albo czegoś równie wkurwiającego.
- Jakieś preferencje? - spytała prawie że miło, pozbywając się kiecki i bielizny. Wolała zrobić to sama - za dużo sztonów na nie poszło, żeby dawać je rozerwać byle fagasowi...i to kurwa prawie że charytatywnie. Nie liczyła na konkretne informacje, chodziło o samą chęć wyżycia się.
Facet jeśli był cierpliwy to nie w tej chwili. Najpierw chciał chyba faktycznie rzucić się na nią i pozbyć się jej ubrania ale widząc, że sama się obsłużyła zaczął jak na wyścigi ściągać z z siebie swoje ubranie. Ani ona ani on nie zdążyli dokończyć gdy już wylądowali na jej łóżku. Aż taki paskudna nowa zabaweczka przedstawicielki handlowej z Vegas nie była.
I typ kurwa przynajmniej nie jebał tydzień niezmienianym ubraniem. Umysł się, nawet chyba wyperfumował na wycieczkę do burdelu. Normalnie cuda, dziwy i szczęścia tak dużo. Może dlatego zamiast go odjebać kiedy był nieświadomy i nieprzygotowany na atak, Blue przyciągnęła go do siebie. Wyobraca go, podrapie trochę na pamiątkę. A kiedy będzie rozleniwiony, zadowolony i przyćpany, pociągnie temat tego kto ma dość silną ekipę na dzielnicy Starego, żeby móc sobie pozwolić na kitranie bryki Guido. To że Zgred mógł się na nią połasić i miał ku temu środki - podobne relacje o wiele lepiej omawiało się w cztery oczy, nago i z cyckiem w spracowanej dłoni.
Dla każdego coś miłego.