Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2016, 22:17   #127
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Plan zaczął się sypać już na samym początku. Jak przewidywał Ulli dwóch łuczników to o wiele za mało, by szybko zabić dwójkę orków. Co prawda gdy dotarły główne siły orków szybko zabito, ale o elemencie zaskoczenia można było zapomnieć. Szlachcic zaczynał poważnie powątpiewać w zdolności przywódcze Katrin i jej męża. Jej następny rozkaz jeszcze go w tym utwierdził. Rozkazała ustawić się wokół wyjścia i czekać na orki. Pamiętał słowa wypowiedziane jeszcze w chacie ich dobrodzieja w których zarzekał się, że nie ma zamiaru wtrącać się do dowodzenia i będzie tylko wykonywał rozkazy, ale uznał, że niekompetencja dowódcy zagraża całej wyprawie.

- Nie możemy tu stać i czekać aż orki powkładają zbroje, pobudza się i w szyku bojowym wyparują z jaskini! Jeśli doprowadzą do walki jeden na jednego i jeśli okaże się, że mają liczebną przewagę skończy się to naszą rzezią!


Po tych słowach, nie oglądając się na nikogo wszedł do jaskini. Uniósł wyżej pochodnię i uniósł miecz w postawie szermierczej. Na szczęście jaskinia nie zaczynała się wielką komorą wypełnioną wściekłymi orkami. Wtedy prawdopodobnie swoją odwagę przypłaciłby życiem. Jego oczom ukazało się dwóch orków. Jeden wstawał a drugi jeszcze nie zdążył się obudzić. Bez chwili wahania Ulli natarł na tego, który się już podniósł. Ulryk widocznie go pobłogosławił, gdyż już pierwszy cios dotkliwie zranił orka w rękę. To było oczywiście za mało, żeby go zabić, ale już słyszał za swoimi plecami kroki towarzyszy, którzy szli mu z odsieczą.

Wlewający się przez wejście ludzie szybko uśmiercili parę orków. Ten sam los spotkał kolejnych dwóch, którzy pojawili się w dwóch korytarzach. Ku swojej irytacji Ulli musiał z powodu ciasnoty ograniczyć się do przyświecania walczącym. Mimo to był zadowolony z obrotu sprawy. Walka układała się bardzo po jego myśli. Tak jak zakładał eliminowali pojedynczo nadchodzące orki dzięki przewadze liczebnej i lepszej pozycji. Doskonała taktyka. "Ojciec byłby ze mnie dumny" - pomyślał młody szlachcic i poczuł jak łzy napływają mu do oczu. Szybko się jednaj opanował i na powrót skoncentrował się na walce.

Po zabiciu kolejnej pary przeciwników zapanował spokój. Orki nie chciały do nich wyjść i nie pozostało nic innego jak po nie pójść. Oddział podzielił się spontanicznie na dwie grupy, każda ruszyła swoim korytarzem. Ulli rozochocony dopiero co przelana krwią nierozważnie poszedł za Ragnarem i Katrin zapominając, że pozostawił drugą grupę bez źródła światła. Zawróciły go krzyki Franza. Klnąc na swoją głupotę puścił sie biegiem w kierunku skąd dochodził głos. Jak się okazało w samą porę. Franz walczył z orkiem dzielnie wspierany przez Nathaniela. Znowu rola szlachcica ograniczyła się do przyświecania walczącym. Na szczęście towarzysze rozprawili się z przeciwnikiem błyskawicznie. Ulli bezbłędnie wyczuł moment w którym mógł wreszcie zająć rolę dowódcy. Okazało się to nawet niezbędne wobec słów Nathaniela sugerujących, że dobrze by było zakraść się i wykonać jakiś zwiad.

- Nie pora na to Nathanielu. Gdzieś tam giną nasi towarzysze. Musimy zdecydowanie uderzyć i oskrzydlić wroga. Z bożą pomocą uda nam się. Jeśli się boicie chętnie pójdę pierwszy. Za mną!


Przepchnął się na czoło i ruszył korytarzem, który zaraz ostro skręcił. Wyszli do większej komory i się zaczęło. Na granicy oświetlonego obszaru zobaczył trójkę orków. Jeden z nich sądząc po kolorze skóry i rozmiarach był słynnym czarnym orkiem. Ulli zaklął szpetnie. Trójka w tym czarny to zdecydowanie za dużo by szybko ich pokonać i pośpieszyć z pomocą reszcie. W dodatku orki cisnęły w kierunku Ulliego oszczepami.

- W tył, wycofać się!

Nie mógł ryzykować ran złapanych w tak bezsensowny sposób. Cofnął się do zakrętu korytarza a będąc w miejscu w którym nie groziło mu ostrzelanie postanowił odwołać się do słynnej orczej głupoty.

- Hej brzydale, przyjdźcie tu do mnie i spróbujcie mnie zabić! Mork i Gork się za was wstydzi!

Niestety chyba jednak opowieści były przesadzone, bo nic się nie wydarzyło. Zdenerwowany Ulli zdecydował się działać. Ruszył naprzód korytarzem zachęcając resztę do pójścia za nim. Pod drodze wziął jeden z oszczepów i wkroczył do komory w której wcześniej widział orków. Była pusta. Usłyszał odgłosy walki po lewej stronie i skierował się w tym kierunku. Wkrótce ujrzał "zgubionych" orków. Tłoczyli się przy Ragnarze i "wioskowych". Ragnar śpiewał jakąś krasnoludzką pieśń w khazalidzie. Widocznie to tak rozwścieczyło orki, że porzucili ich i wszystkie za wszelką cenę próbują dostać krasnoluda. Z przerażeniem dostrzegł w świetle pochodni trzymanej przez Ragnara leżące na ziemi ciało Katrin. Pozycja kobiety, bezruch i kałuża krwi wskazywały jasno, że ich przywódczyni nie żyje. Ulli poczuł jak gotuje się w nim krew i gniew przejmuje nad nim kontrolę.

Cisnął w najbliższego orka swym oszczepem i krzycząc "Ludu Sigmara za mną!" zaszarżował na orka. Wypadło na jednego z podkomendnych czarnego.
Znowu bogowie pobłogosławili, bo cios zranił dotkliwie przeciwnika. W sukurs przyszli mu Franz i Nathaniel. Ulli był zbudowany ich odwagą. Nathaniel miał szczególnie ciężką sytuację, bo walczył z potężnym czarnym orkiem. Szlachcic był przerażony widzac jak czarny poważnie rani elfa i ten tracąc przytomność osuwa się na ziemię. Zdwoił wysiłki by szybko uporać się ze swoim przeciwnikiem i wesprzeć Franza. Rezygnując z obrony wyprowadzał atak za atakiem wymierzając orkowi potężne ciosy. Wkrótce to przyniosło efekty i dwa zwykłe orki leżały zaszlachtowane na ziemi. Franz mocno naruszony przez czarnego w końcu doczekał się pomocy. Ulli stanął pomiędzy leżącym elfem a orkiem, by ochronić towarzysza. Sojusznicy po drugiej stronie także uporali się ze swoimi przeciwnikami. Otoczony czarny przyjął cios szlachcica po czym rzucił się do ucieczki.

Uciekł gdzieś w głąb groty. Ragnar i Franz coś mówili, ale będący w szale bojowym szlachcic nie zwrócił najmniejszej uwagi na ich słowa. Dysząc żądzą mordu rzucił się w pościg. Dopadł przeciwnika w odległej komorze stojącego nad przykutą do ściany orczycą. Było zagadką dlaczego zamiast się ratować i uciekać na zewnątrz uciekł właśnie tu. Ulli jednak nie zaprzątał sobie tym głowy. Krzycząc "Ulrryk!" zaszarżował na orka. Wkrótce wsparł go jeden z wieśniaków Marcus i walka przyjęła jednostronny przebieg. Po którymś z rzędu celnym ciosie Ulli odrąbał orkowi rękę i obojętnie przyglądał się jak ten rycząc pada na ziemię i się tam wykrwawia. Akurat na koniec walki dobiegł Ragnar. Widząc jednak, że się spóźnił tylko szpetnie zaklął co rozbawiło szlachcica. Uwięzioną orczycą nie przejmował się w najmniejszym stopniu. Nie zabił jej sam, gdyż uznał, że nie stanowi dla niego zagrożenia. Była tylko szkodnikiem a tępieniem szkodników powinni zająć się ludzie niższego stanu nie on.

Sam zajął się łupami. Czarny miał kilka cennych elementów ekwipunku, które mógłby spieniężyć. Normalnie wzgardziłby tymi rzeczami, co najwyżej poleciłby ograbić zwłoki swojemu ordynansowi lub giermkowi, teraz jednak musiał zrobić to sam.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 17-01-2016 o 23:06.
Ulli jest offline