Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2016, 22:38   #3
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Semen Jemeljanowycz jechał przygnębiony i milczący, zupełnie inny niż zawsze. Prowadzony wespół z osobliwą tą konfraternią do włości pana Iwanickiego, pogrążony był w rozmyślaniach i wizjach, każdej czarniejszej od poprzedniej. Zastanawiał się bowiem, gdzie podzieje się na najbliższy czas i cóż będzie czynił, by na kęs mięsa i łyk miodu pieniądz zdobyć. A po ostatnich wydarzeniach na słodkiej Ukrainie, pewnym był, że łatwo mu to nie przyjdzie, szczególnie z tej przyczyny, iż sam na siebie sprowadził gniew wszystkich, do których o azyl mógłby się zwrócić.

Nieprosty był los Kozaka w Rzplitej. Kolejne bunty pod wodzą czy to Pawluka, czy Huni i Ostrzanina krwawo zostały stłumione, a gniew lacki skierował się przeciw nie tylko buntownikom, jak nakazywałby rozsądek, ale także przeciw regestrowym, w których to poczet nie tak dawno jeszcze sam Semen również się wliczał. Taka to łaska pańska, że gdy wojna, to Kozak dobry, bo Kozak potrzebny, a gdy pokój, to najlepiej gwałt mu zadać, przywileje odebrać i chłopom równym uczynić. Dobrze przekonał się o tym Semen Jemeljanowycz, któremu w ramach podzięki za krew w obronie Rzplitej przelaną i za oręż przeciw własnym ziomkom podniesiony, odpłacono wymówieniem z regestru. Słusznie babka gadała, że Lachom nie ma co ufać ni się z nimi spoufalać, bo dlań Rusin zawsze pozostanie pośledniejszym człowieka rodzajem, choćby im serce i dusze w cyrografie zapisał.

Nic tedy dziwnego, że brać zaporoska raz po raz powstawała w wielkiej liczbie, by zapędy lackie nieco ukrócić. Lachy zaś, nazbyt chyba w siebie zapatrzeni, by z pokorą na swe oblicze spojrzeć, niczego nie pojmowali, sądząc nadal uparcie, że powstanie ludu słodkiej Ukrainy przejawem jest bezhołowia i zdziczenia jej mieszkańców. A przecie za każdym razem o sprawiedliwość tylko szło i praw odwiecznych poszanowanie. Do usług Rzplitej nie było zatem co wracać, zresztą i tak Semena Jemeljanowycza nikt tam widzieć nie chciał. A wziąwszy pod uwagę, że swego czasu on na Zaporożu zamieszkiwał i wespół z tamtejszymi w powstaniu Pawluka brał czynny udział, spodziewać się było można, że Lachy gotowi byli jeszcze go jakąś infamiją obłożyć, jeśli kto gdzie by o tym wspomniał.

Semen Jemeljanowycz mógł jeszcze na powrót zjawić się na Zaporożu, ale to też nie była idea godna realizacji. Gdyby się pobratymcy dawni dowiedzieli, cóż on wyczyniał przy powstaniu Huni, prędko by go zdrajcą ogłosili i ostry palik dlań przyszykowali. A na pal Semenowi Jemeljanowyczowi nie spieszyło się zanadto, chociaż przeczuwał gdzieś w głębi, że wcześniej czy i później i tak będzie musiał się z nim zapoznać. Cóż, sęk w tym, by chwilę tę jak najdalej odroczyć, im dalej, tym lepiej.

Wieść od pana Iwanickiego była zatem dla Semena niczym wybawienie. Podczas walki z powstańcami zapoznali się dobrze i Semen stwierdzić musiał, że druh to był wyborny, do bitki i do wypitki. Możliwość pobycia w jego dworze dzień czy dwa, napełnienia brzucha i pofolgowania co nieco najniższym żądzom zapewnić mogła odpoczynek i jasność myślenia, jaka była teraz bardzo Semenowi Jemeljanowyczowi potrzebna. Może nawet imć byłby w stanie jakieś zajęcie dobrze płatne mu wyznaczyć?

Semen jechał nieco z tyłu, myśląc, ale i będąc czujnym, lustrując spojrzeniem swoich konfratrów. A była to kompanija nad wyraz ciekawa, siłą rzeczy zainteresowanie budząca. On, Kozak, którego rany nie do końca się jeszcze zasklepiły po ostatnich bojach, Lach jakiś, wyglądający tak, jak według wszelkich praw winien wyglądać Lach i dziwaczny osobliwy jegomość, pludrak z dalekich stron nazwiskiem Santjeper, pewnikiem moczymorda i sodomita, jak na pludraka przystało. Ach, łatwo było jeszcze przeoczyć dziada jadącego nieco z boku, złodzieja, sądząc po pięknym mieczu i włóczęgę, sądząc po zdecydowanie niepięknym wyglądzie. Pierwotnie Semen odniósł nawet wrażenie, iż uczepił się taki ich kordonu jak rzep psiega ogona, licząc na jakieś zyski z tego faktu czerpane. Chciał już skórę mu przetrzepać i nakazać, by oddalił się czym prędzej, ale na szczęście domyślił się na czas, że ubogi człeczyna w istocie także jest gościem imć Iwanickiego. Oj ciekawa była to kompania, ciekawa.

Jechał dalej, teraz przysłuchując się, co też niejaki Seheń odpowie Lachowi. Sam również ciekaw był powodów tak niezwyczajnego przywitania, jak i całej sprawy budzącej tyle zaciekawienie, co niepokój.
 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 17-01-2016 o 15:16.
MrKroffin jest offline