Zbieranina obejrzała się na łowczynię niczym jeden mąż, co spowodowało, że aż się cofnęła z powodu skupionych na nią par oczu. Z ich spojrzeń ewidentnie wynikało na to, że nikt nic nie widział. Potęgowało to jedynie trwogę, jaka panowała wśród mieszkańców. Dzieci płakały. Starsi ludzie co raz głośniej mówili o nadchodzącej zagładzie. Jakaś młoda dziewczyna zemdlała po słowach mówiących o piekielnej karze w jego najczystszej postaci. Kto wie? Może tak właśnie było?
Zaklinacz poczuł, jak obok niego staje Yuln z mieczem oraz tarczą w swych dłoniach oraz dostrzegł, jak w stronę Shalii kieruje się Lady Malasenne w koszulce kolczej oraz z łukiem na plecach.
- Biedna osada. Nic się tu nie działo, a teraz nagle stało się jedyną zaporą chroniącą Taldor przed inwazją... czegoś - rzekła wręcz grobowym tonem Argenteia na tyle cicho, by została usłyszana jedynie przez odpowiednie osoby - Zorganizowałam już kilka osób, które wysłałam przodem. Zakończymy to raz na zawsze - skwitowała. W jej oczach aż kwitła determinacja.
- Może cholerny Gorum będzie nam sprzyjał tym razem - odezwał się Yuln - Już zdołaliśmy odkryć, że to kurewstwo nadeszło od strony lasu. A skąd dokładnie? Cholera wie. Jedno jest pewne. Te ślady są wielkie jak cholera.
- Najęłam również pewnego krasnoluda. Zaraz tu przyjdzie. - dokończyła kobieta - Ciężko się z nim targowało, ale to krasnolud. Nie należy się dziwić.