Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-01-2016, 23:06   #31
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Zbieranina obejrzała się na łowczynię niczym jeden mąż, co spowodowało, że aż się cofnęła z powodu skupionych na nią par oczu. Z ich spojrzeń ewidentnie wynikało na to, że nikt nic nie widział. Potęgowało to jedynie trwogę, jaka panowała wśród mieszkańców. Dzieci płakały. Starsi ludzie co raz głośniej mówili o nadchodzącej zagładzie. Jakaś młoda dziewczyna zemdlała po słowach mówiących o piekielnej karze w jego najczystszej postaci. Kto wie? Może tak właśnie było?

Zaklinacz poczuł, jak obok niego staje Yuln z mieczem oraz tarczą w swych dłoniach oraz dostrzegł, jak w stronę Shalii kieruje się Lady Malasenne w koszulce kolczej oraz z łukiem na plecach.

- Biedna osada. Nic się tu nie działo, a teraz nagle stało się jedyną zaporą chroniącą Taldor przed inwazją... czegoś - rzekła wręcz grobowym tonem Argenteia na tyle cicho, by została usłyszana jedynie przez odpowiednie osoby - Zorganizowałam już kilka osób, które wysłałam przodem. Zakończymy to raz na zawsze - skwitowała. W jej oczach aż kwitła determinacja.

- Może cholerny Gorum będzie nam sprzyjał tym razem - odezwał się Yuln - Już zdołaliśmy odkryć, że to kurewstwo nadeszło od strony lasu. A skąd dokładnie? Cholera wie. Jedno jest pewne. Te ślady są wielkie jak cholera.

- Najęłam również pewnego krasnoluda. Zaraz tu przyjdzie. - dokończyła kobieta - Ciężko się z nim targowało, ale to krasnolud. Nie należy się dziwić.
 
Flamedancer jest offline  
Stary 30-01-2016, 13:03   #32
 
Panczopoli's Avatar
 
Reputacja: 1 Panczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodze
Wśród swych pobratymców uchodził za odludka, nigdy nie przywiązywał wagi do relacji interpersonalnych, nie otaczał się przyjaciółmi jak reszta jego rówieśników. W trakcie gdy inne krasnoludy spędzały czas na zabawie i nauce fachu górniczego, on preferował samotne podróże po mrocznych podziemiach lub okolicznych puszczach oraz samodzielnej nauce fechtunku. Nigdy nie czuł się na miejscu pośród nudnych i skupionych na swych kamieniach krasnoludów, od zawsze odstawał od reszty swojego ludu, był wyższy niż przeciętny krasnolud, zręczniejszy a ponadto wyjątkowej budowy(bardziej proporcjonalna budowa typowa dla kogoś kto bardziej zawierza zręczności niż sile,)gdy inni wydobywali klejnoty z ziemi on wolał je skrycie im podkradać, po czym sprzedawał z zyskiem w okolicznych miastach, gdy dorósł opuścił swych braci by następnie udać się w długą podróż do Westcrown w celu odnalezienia swojego miejsca na tym świecie oraz być może kogoś kto nauczy go łotrzykowskiego fachu. Po drodze do Westcrown, będąc w Taldorze, trafił do wioski o nazwie Heldren, gdzie niejaka Lady Argenteia Malassene wynajęła go do jakiejś roboty. Po zapoznaniu się z okolicą Heldren, udał się w umówione miejsce spotkania gdzie zauważył sporą grupę gapiów oraz kobietę z którą już wcześniej rozmawiał w towarzystwie (jak się domyślał) jego przyszłych towarzyszy podróży. Powoli, skryty wewnątrz tłumu podchodził bliżej owej grupki, aż w końcu znalazł się możliwie blisko aby wychwycić strzępy rozmowy.

- Chyba powinniśmy się szybko przygotować do drogi - powiedział Darvan. – Jakieś zapasy pewnie by się przydały. ten spacer zapewne nie potrwa dwie-trzy godziny.

Shalia jakby chciała coś powiedzieć, ale widok uzbrojonej i w zasadzie gotowej do drogi lady Argentei odebrał jej mowę. Popatrzyła na szlachciankę, potem na Yulna, znów na szlachciankę. W jej głowie zaś kołatał się tuzin pytań. Jacy ludzie? Jaki krasnolud? Co robiła tu lady? Jaka zagłada? Skąd pewność, że nocne wydarzenia były skutkiem wydarzeń w lesie? I masa innych… Niektórych jednak nie wypadało zadać na głos. W końcu po chwili niezręcznego milczenia wykrztusiła cicho kilka słów.
- Gdzie spotkamy się z tym krasnoludem?
Następnie przeniosła wzrok na Darvana. Była pewna, że skoro ona miała już wszystko, to i on był przygotowany. Nie po to łazili dzień wcześniej po sklepach, żeby teraz jeszcze tracić czas.
- To może idź uzupełnij zapasy, póki czekamy na ostatnią osobę - zaproponowała.

Darvan zrobił skruszoną minę, po czym zniknął na kilka minut, by po chwili wrócić z (na pozór) niewiele cięższym plecakiem.

Skryty wewnątrz tłumu gapiów (od czasu do czasu podkradając zręcznie mniej uważnym sakiewki lub inne drobiazgi) obserwujących Lady Argenteię oraz grupę najętych przez nią osób, obserwował z zaciekawieniem przebieg ich rozmowy i analizował każdą z nich z osobna, wyczekując momentu w którym kobieta poinformuje ich o najętym krasnoludzie aby pojawić się jak by znikąd , pomiędzy nimi i włączyć się do rozmowy.
-To kiedy ruszamy? - rzekł pojawiając się jak by znikąd, zaraz obok całej grupy krasnolud.

Shalia przyjrzała się krasnoludowi, unosząc lekko jedną brew. Nie miała pojęcia, skąd Malassene wzięła tego typa. Nie zamierzała jednak sprzeczać się z decyzją szlachcianki. Nadal zresztą nie była przekonana co do jej udziału w wyprawie. W końcu skinęła lekko głową krasnoludowi na powitanie. Skoro on nie przedstawiał lepszych manier, to dlaczego ona powinna? Następnie spojrzała pytająco na Argenteę, oczekując od niej decyzji o wymarszu.

Darvan z odrobiną zaciekawienie spojrzał na krasnoluda, który - jak się można było domyślać - stanowił uzupełnienie ich drużyny, po czym, podobnie jak Shalia, skinął głową nowemu członkowi tejże drużyny.
- Gdy tylko lady Argentea wyda takie polecenie - odparł.

Krasnolud dumał jakby przez chwilkę, po czym pstryknął w palce, przeskoczył z nogi na nogę, a następnie obrócił się w stronę nowych towarzyszy. Uśmiechnął się nieznacznie, po czym odparł:
Ah, wybaczcie, gdzie podziały się moje maniery … - Powiedział przepraszającym tonem. Następnie ukłonił się i przedstawił – Ivelios Ilphukir, do usług.

Łowczyni popatrzyła na krasnoluda raz jeszcze, w jej złotych oczach malowało się tym razem coś na kształt iskierki zainteresowania.
- Mam na imię Shalia - przedstawiła się i skinęła mu ponownie głową.

- Darvan. - Mag przyłączył się do powitań.

- A ja jestem Yuln. - oświadczył człek o posturze wikinga. Splótł ręce na piersi i popatrzył na Argenteę. Jego palce wciąż nosiły ślady odmrożeń, jednak nie dawał po sobie poznać bólu, jakie ze sobą nosiły - No, skoro wszyscy już są, to ruszmy się z miejsca, bo jeszcze zamarzniecie w tym śniegu.
I ruszył przodem mijając krąg patrzących na masakrę gapiów. Shalia w tym czasie zobaczyła, iż apteka jest nieczynna, zaś Darvan - że nigdzie w okolicy nie było kapłana, a świątynia, jak zazwyczaj była otwarta, tak tym razem jest zamknięta.
Lady Malassene obejrzała się za Yulnem i wzruszyła ramionami.
- Nie dajmy mu na nas czekać. Już za bardzo ryzykuje zdrowiem pomagając nam. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to zadacie je po drodze. - Skinęła im głową i pomaszerowała za swym ochroniarzem.

- Chodźmy więc. - Darvan ruszył za Argenteą.

Złotooka dalej nie rozumiała, dlaczego nagle z małego kontrolowanego wypadu zrobiła się wielka wyprawa, nad którą osoby, którym pomoc zlecono, zaczynały tracić kontrolę. Skinęła szlachciance głową i ruszyła za Yulnem, szybko zrównując się z nim krokiem.

Ivelios powoli ruszył wraz z cała grupą za Lady Arganteą, po drodze bacznie przyglądając się okolicy. Jak dotąd nie spotkał nigdy tak ciekawej grupy przypadkowych osób, wcześniej zastanawiał się nad odpuszczeniem sobie tej przygody, jednakże po poznaniu osób z którymi miał dalej podróżować, zdecydował się odwlec dalszą wędrówkę do Westcrown,w nadziei, że przygoda ta może przynieść mu nie tylko nagły przypływ gotówki ale również sporo nowego doświadczenia, a może nawet nauczy się kilku ciekawych sztuczek od nowych towarzyszy.
 
Panczopoli jest offline  
Stary 14-02-2016, 21:36   #33
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Południe
6 Arodusa 4713AR
Trakt pomiędzy Heldren a Zimarem, Taldor


Kolejny dzień, czyli szósty Arodusa, był dla zwykłych ludzi na całym świecie najzwyklejszym dniem w historii. Miejskie arterie stolic państw tętnią życiem, mieszkańcy mniejszych miasteczek prowadza swój własny interes, a ludzie ze wsi ciężko pracują na utrzymanie swych rodzin.
Tak, to był kolejny zwyczajny dzień dla zwyczajnych mieszkańców zwyczajnych miejsc.
Jednak Heldren już od bardzo dawna nie było zwyczajnym miasteczkiem, chociaż dopiero teraz pojawiały się tego znaki.

Trakt, jak i cała okolica, była pokryta równą warstwą śniegu niczym lukrem na pączku. Jedynymi śladami były jakieś pozostawione przez dwunożne istoty. Według Lady Argentei - zapewne pozostałe osoby ze stworzonej przez nią grupy bojowej. W trakcie podróży zdradziła, że składa się na nią kapłan Safander, aptekarka leczącąca Yulna oraz jej przyjaciel krasnolud z pobliskiej fryzjerni. Ku zdziwieniu Shalii - człowiek z północy bardzo się obruszył słysząc imię elfki. Nie była jednak w stanie okreslić powodu.

W ten sposób podróżowali jakieś dwie godziny mijając kolejne gospodarstwa ze zrozpaczonymi ludźmi, których plony zostały zniszczone, aż dotarli wreszcie do odgałęzienia drogi prowadzącej do lasu. Po mającej w tym miejscu oczekiwać trójce jednak nie było ani śladu. Darvan pozwolił sobie użyć wykrycia magii, ponieważ nie wierzył, że ktoś po prostu zniknął tak sobie. Przeczyło to jakimkolwiek prawom magii kapłańskiej, bowiem wiedział, iż w tamtej części drużyny nie było żadnego iluzjonisty. Ivelios zaczął chodzić dookoła próbując odnaleźć jakiekolwiek ślady - na próżno. Nawet jego doświadczenie w znajdywaniu rzeczy, które przeciętna osoba mogłaby przeoczyć, było tutaj na nic.

- Przecież nie mogli tak zniknąć do cholery! - głos Yulna przebił się niczym grom przez paskudną ciszę, która zaległa wśród zgromadzonych.
- Oczywiście że nie. Może powinniśmy pójść w las na ślepo nie wiedząc, gdzie są pozostali i licząc, że znajdziemy ich gdzieś po drodze? - powiedział krasnolud zerkając kątem oka na Lady, czy pozytywnie rozpatruje jego pomysł, czy nie. W jej oczach dostrzegł jedynie powątpiewanie.
- Wyruszyli kilka minut przed nami. Nie mogli aż tak daleko się oddalić - pokręciła głową Argenteia zrezygnowana czując, że to był zły pomysł zwykłych mieszkańców Heldren o pomoc.
- W takim układzie poczekajmy tu chwilę. Może zaraz wrócą. Na brodę mego pradziada. Cóż to za plugawa magia to uczyniła?! - niepokój i gniew narastał w głosie Yulna jak temperatura powoli grzejącej się wody, kiedy to odezwał się Darvan całkowicie schładzając jego podejrzenia.
- Ale tutaj nie ma obecności żadnej magii - zaklinacz jeszcze raz zaczął inkantować zaklęcie wykrycia magii, by się upewnić - Zero śladów. Nawet w śniegu - rzekł po trzydziestu sekunach przyglądając się gruntowi i okolicy.

Shalia jednak w trakcie tej rozmowy milczała. Wolała się rozejrzeć dokładniej w skupieniu. Jej zmysł tropiciela natychmiast się włączył i analizował otoczenie. Wiedziała, iż w przyrodzie nic nie ginęło bez śladu, co jedynie ułatwiało jej zadanie.
Dostrzegła niewielki pieniek, na który wcześniej nikt nie zwrócił uwagi. Obejrzała go bardzo dokładnie.
I znalazła śliski ślad krwi.
Zaczęła omiatać drogę w stronę lasu swym bystrym wzrokiem. Wcześniejszy widok lekko wytrącił ją z równowagi, bo nie wierzyła, że Tessarea czy kapłan Safander pozwoliliby się tak łatwo zabić czy porwać. Jednak znalazła ślady, choć były starannie.
Naprawdę duże ślady. Prawdpodobnie tej samej bestii, która zaatakowała w nocy Heldren.
- No to mamy problem - skomentowała tak, by wszyscy to usłyszeli, przerywając jednocześnie bezowocne rozmowy powoli przeradzające się w sprzeczkę.

A las stał tak, jak stał od zawsze, a choć kiedyś był całkiem przyjazny, teraz gościł przybyszów bardzo chłodno. Jednak to tylko preludium do tego, co dopiero miało nastąpić, lecz nikt o tym jeszcze nie wiedział.

 
Flamedancer jest offline  
Stary 24-02-2016, 01:16   #34
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Shalia mogłaby być zachwycona mijaną okolicą. Zawsze lubiła zimę. Uwielbiała śnieg iskrzący w słońcu, nawet jeśli raził trochę w oczy. Zimowe dni zawsze były cichsze, zupełnie jakby pokrywa bieli pochłaniała część dźwięków. Naprawdę mogłaby być zachwycona okolicą, gdyby tylko nie fakt, że był środek lata... I to nie było normalne. Zmierzali do umówionego miejsca, a tropicielka zamiast zachwycać się pięknem natury, bolała nad losem ludzi, którzy przez nienaturalną aurę stracili tak wiele - nieraz cały dorobek ostatnich tygodni. Dotarłszy do celu, nie spotkali wysłanej przodem grupy, a to już poważnie ją zaniepokoiło. Mimo to zrezygnowanie widoczne u lady Argentei sprawiło jej cień satysfakcji. Wszak sama wiedziała, że wysłanie tak małej i niedoświadczonej grupy przodem nie było dobrym pomysłem. Domysły i dyskusję zostawiła pozostałym, sama zaś skupiła się na tym, co potrafiła najlepiej.

Po chwili przerwała bezsensowną wymianę zdań.
- Faktycznie nie zniknęli ot tak - potwierdziła słowa Yulna i wskazała pieniek śliski od krwi.
- Świeża. Być może należy do kogoś z tamtej trójki.
Następnie pokazała zasypane ślady. Choć niektórym dostrzeżenie ich zajęło nieco więcej czasu, w końcu dotarło chyba do wszystkich na co patrzą.
- Prawdopodobnie to ta sama bestia, która w nocy pojawiła się w Heldren. Dziwi mnie tylko, że krwi jest tak niewiele - stwierdziła, marszcząc lekko brwi. - Pewnie pamiętacie, jak to wyglądało w miasteczku. Poza tym ślady zostały zatarte, celowo. Z czymkolwiek mamy do czynienia, jest to inteligentne...

Nie wróżyło to dobrze. Shalia nie wykluczała jednak i innej możliwości. Nadal miała nieodparte wrażenie, że domniemana bestia wcale nie zabijała bez celu. Była więc szansa, że ich niedoszli zwiadowcy wciąż żyją. Postanowiła jednak nie dzielić się chwilowo tymi myślami.
- Powinniśmy pójść dalej po śladach - zaproponowała.
Odczekała chwilę przed wyruszeniem dalej, by wysłuchać ewentualnych protestów.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 24-02-2016, 08:55   #35
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Las.
Darvan nie był aż takim miłośnikiem lasów, by się po nich włóczyć całymi godzinami, ale zwykle nie miał nic przeciwko małemu spacerowi. Teraz jednak okoliczności były całkiem inne - nie dość, że w środku lata las był zasypany śniegiem, to jeszcze szli po tropach bestii, która bez najmniejszych problemów rozprawiła się z oddziałem żołnierzy. Co prawda do owych żołnierzy Darvan sympatii nie czuł, ale to nie znaczyło, że miałby nagle polubić potwora, który tych żołnierzy pozabijał.
Rozsądni ludzie powinni siedzieć w domach, pomyślał.

Śladom się Thazar zbytnio nie przyglądał, więcej uwagi poświęcając otoczeniu, ale nawet on, który tropicielem nie był, nie mógł nie zauważyć, że ślady tych, którzy szli przed nimi, zniknęły.
Za to były ślady bestii. Tyle tylko, że nigdzie nie było ich głów...

- Może zabrał, czy też zabrała, ich ze sobą? - zasugerował, nie widząc nigdzie ciał. - Tak, musimy iść dalej - odpowiedział na sugestię Shalii.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-03-2016, 15:14   #36
 
Panczopoli's Avatar
 
Reputacja: 1 Panczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodze
Ivelios, błądził wzrokiem od pokazanych przez Shalię śladów po twarze swych towarzyszy. Jedyne co przychodziło mu do głowy to fakt ,że najzwyklejsze bestie same w sobie rzadko bywają aż tak przebiegłe, a co za tym idzie,poczynania tej musiały być przez kogoś kierowana, bądź sama istota na której trop natrafili jest zmiennokształtnym bądź jakimś demonem(na samą myśl o spotkaniu z demonem przebiegły go ciarki).
- Również uważam, że pozostanie w tym miejscu nie sprawi cudu i nikt jak za sprawą czaru nie pojawi się aby rozwiać nasze wątpliwości, jedyne co możemy zrobić to rozejrzeć się ewentualnie po okolicy w poszukiwaniu innych śladów lub kogoś kto ocalał spotkanie z tym czymś.-
Odparł tylko, i oczekiwał na decyzję reszty grupy.
 

Ostatnio edytowane przez Panczopoli : 01-03-2016 o 18:05.
Panczopoli jest offline  
Stary 06-03-2016, 16:15   #37
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Lady Argentea zaczęła wolnym krokiem chodzić w kółko ewidentnie się nad czymś zastawiając. Wyglądało to jak nawyk, którego nie mogła się pozbyć, bowiem w warstwie społecznej, do której należała, takie zachowanie było co najmniej niewskazane. Nie wiedziała wiele o mieszkańcach Heldren, ale wydawało się jej, że wybrała odpowiednie osoby na tą wyprawę. W sumie nawet więcej osób się zgłosiło, jednak większość z nich to byli zwykły chłopi chcących zemścić się za straty w plonach. Argus, choć miała wątpliwości, przedstawiał pewną wartość bojową. Raczej by nie trzymał na zapleczu całkiem pokaźnego młota bojowego i kolczugi, gdyby nie potrafił ich używać. Kapłan był opcją oczywistą, gdyż wsparcie boskiej magii zawsze jest wskazane, zaś Tessarea wyglądała jak całkiem uzdolniona alchemiczka. Nie potrafiła zrozumieć jakim cudem na trójka zniknęła.
W końcu dała sobie spokój. Wysunęła się na przód całej grupy i odwróciła się do swych towarzyszy. Spojrzała każdemu w oczy w jej zamierzeniu, by dodać im odwagi, jednakże sama jej poszukiwała u innych. Zbliżyła się do Shalii kładając jej rękę na ramieniu.
- Poprowadź nas tymi śladami. Nie wybaczę sobie, jeśli komuś się coś stało. Prawdę mówiąc już targa mną poczucie winy, bo już zginęło za dużo osób - powiedziała do niej jej całkowicie szczerze - Czymkolwiek ta bestia jest - musi zginąć.

Popołudnie
6 Arodusa 4713AR
Las Graniczny, Taldor

Wśród pni i gałęzi drzew pokrytych białym puchem nic nie wyglądało naturalnie. Każdy dźwięk przyprawiał Yulna o dreszcz. Sama myśl o tym, że Zimotknięci mogą ich zaatakować w każdej chwili nie napawała optymizmem. Obiecał sobie, że będzie chronić Lady Argentei w każdy możliwy sposób.
W sumie do tego został wynajęty... Jednak sama jej wola walki sprawiła, że nabrał do niej szacunku, którego po prostu nie miał do wyższych warstw społecznych. W jego społeczeństwie, na Ziemiach Królów Linnormów, władzę zdobywał najsilniejszy i to tego się słuchało. Rosły wojownik uśmiechnął się na tą myśl. Miał nadzieję, że jeśli kiedyś wróci do domu, to nie dość, że będzie miał o czym opowiadać, to jeszcze nabierze doświadczenia w walce z nawiększym koszmarem jego sióstr i braci. Być może dzięki temu, co się tutaj dzieje, zabije Linnorma, jednocześnie zostając ogłoszonym królem tamtejszych ziem.
Tak jego marzenia trwały w trakcie podróży, póki nie okrzyk Darvana świadczący o zbliżającym się wrogu. Wśród drzew bowiem przemykał... Goblin. Jeden zakichany goblin. Biegł prostopadle do drogi gotowy przeciąć ją kilka kroków przed nimi. Argenteia napięła cięciwę łuku i pożegnała się z zagrożeniem z prędkością lecącej prosto w głowę strzały.

"Ekipa ratownicza", bo trudno było ją nazwać w tym momencie inaczej, obejrzała ciało przeciwnika z dużym zainteresowaniem. Jego wygląd był inny niż każdej istoty tego typu. Przeciętny goblin miał zieloną skórę, a ten - niebieską jak szafir. Nie było to naturalne, z czego najlepiej zdawał sobie sprawę Ivelios, bo choć nie był typowym krasnoludem budującym fortece w górach i wydobywającym kamienie szlachetne jak to stereotypowo jest określane w niektórych kręgach, to podzielał on nienawość do wszelkcih goblinoidów. Bystremu oku Shalii nie umknęła jakaś kartka ściśnięta w nieruchomej dłoni martwego stwora. Wyciągnęła ją i rozwinęła odczytując największą bzdurę, jaką kiedykolwiek na oczy widziała. Nie były to literki tylko rysunki przedstawiające chyba miecz, jakąś kobietę ze skrzydłami jeśli można to nazwać kobietą, bo był to patyczak, ogień i jakieś kropki mające symbolizować śnieg.
Nie mogąc odszukać sensu tych bazgrołów łowczyni schowała do kieszeni znalezisko i zaczęła tropić dalej.


Popołudnie
7 Arodusa 4713AR
Stróżówka Wysokiej Straży, Taldor

Po spędzonej nocy w jakiejś mniej przyjemnej jaskini grupa ruszyła dalej. Ślady co jakiś czas się urywały doprowadzając Shalię do momentu, w którym zaczęła się zastanawiać, czy nie mają znów doczynienia z jakimś rodzajem żywiołaka, lecz ta myśl znów była bez sensu. Po prostu parła do przodu powoli odkrywając, że zmierzają do stróżówki. Darvanowi też zaczynało się wydawać, iż odchodzi od zmysłów. Nad ranem ujrzał lecący nad nimi wielki podłużny kształt z równie ogromnymi skrzydłami. Zaklinacz aż przetarł oczy ze zdziwienia i trwogi, bowiem poczuł bardzi nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej, ale okazało się, że to był jedynie wytwór jego wyobraźni.
Popołudniu urzeli stróżówkę... Jednak widok ten był odrobinę inny niż wówczas, kiedy byli tu ostatnim razem. Na miejscu drzwi wcześniej użytych przez awanturników, by wejść do środka, znajdowała się teraz ogromna dziura. Przy niej zaś czaił na coś, co jest wewnątrz, nie kto inny jak pokonany poprzedniego dnia przywódca bandytów z krótkim mieczem w prawej dłoni. Argenteia napięła swój łuk wyraźnie wściekła na tego człowieka za to, co jej zróbił, i wycelowała w niego.
- Stój! Staniesz przed Taldorskim wymiarem sprawiedliwości za przestępstwa, których się dopuściłeś! - wykrzyczała z pasją w jego stronę. Yuln w tym czasie przygotował swą broń do ewentualnej szarży.
Mężczyzna przy stróżówce tylko rzucił swoją broń na ziemię i uniósł ręce nad głowę. Łowczyni zaś w tym czasie przyjrzała się śladom. Prowadziły one prosto do budowli.
- Aleś jest głupia ty... - nie zdążył dokończyć zdania, kiedy do uszu wszystkich znajdujących się na placu doszedł niesamowicie głośny ryk ze środka budynku.
- Nosz kurwa mać! - skomentował herszt i podniósł swoją broń gotów do starcia z bestią.
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 06-03-2016 o 16:35.
Flamedancer jest offline  
Stary 10-03-2016, 02:12   #38
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Chociaż wśród pni i nagich gałęzi pokrytych białym puchem w środku lata nic nie wyglądało naturalnie, Shalia czuła się niemal jak w domu. Niemal, bo niestety nie była sama. Prowadziła grupę praktycznie nieznajomych osób ku niebezpieczeństwu - co do tego miała całkowitą pewność. Do tego nie miała żadnej gwarancji, że to nie jest pułapka. Może specjalnie chcieli, by szła przodem? Mieli jakiś plan? Szczątki zaufania wobec Darvana wypracowane przez ostatnie dni trzymały ją w ryzach. Przynajmniej na niego mogła liczyć. Wobec reszty musiała udawać, że nie widzi tych porozumiewawczych spojrzeń i skrytych gestów. Musiała mimo wszystko pozostać czujna. Jej własne bezpieczeństwo było najważniejsze.

Shalia była tak zajęta tropieniem i wypatrywaniem zagrożeń, że nie zauważyła goblina, który przemykał między drzewami. Wypatrzył go za to Darvan, a żywota pozbawiła Lady Argenteia. Trzeba było przyznać, że oko miała celne i był to kolejny powód, dla którego łowczyni nie powinna jej zbytnio ufać. Najwyraźniej nie do końca była tym, za kogo się podawała. Złotooka szybko zapomniała jednak o tych rozważaniach, gdy przyjrzała się zwłokom. Dałaby sobie rękę uciąć, że tak mógł wyglądać zimotknięty goblin, ale wtedy Lady mogłaby nie ustrzelić go tak łatwo. Była to już kolejna istota, którą spotykali pośród tej nienaturalnej zimy; jednak pierwsza, która wydawała się po prostu mieszkańcem takiej okolicy, a nie wytworem magii. Skąd się tu wziął? Skrawek pomiętej kartki w dłoni stwora jedynie dodawał pytań do już i tak zbyt długiej listy - miecz, skrzydlata postać, ogień i śnieg? Być może w dalszej drodze znaczenie tych symboli miało się wyjaśnić.

Na noc zatrzymali się w niewielkiej jaskini, która nie tylko pozwoliła im schronić się przed dotkliwym chłodem, ale także przed wzrokiem wrogich istot, które mogły czaić się w mroku. Pozwolili sobie nawet na rozpalenie niewielkiego ogniska i podgrzanie kolacji. Shalia obwieściła pozostałym objęcie pierwszej warty i nakazała im ułożyć się do snu. Sama zajęła miejsce w pobliżu wyjścia i, nucąc pod nosem smętną melodię, pilnowała bezpieczeństwa grupy.
Zimowe niebo zawsze wydawało jej się porażająco piękne. Jego ciemna barwa wspaniale kontrastowała z bielą świata dookoła. Gwiazdy wysoko w górze spoglądały ku tropicielce, jakby szydząc z niewesołej sytuacji Heldren. Cóż obchodziła je plama bieli wśród zielonych pól kontynentu?
Białowłosa była przyzwyczajona do długich okresów oczekiwania i obserwacji, toteż czas minął jej dość szybko. Obudziła drugą w kolei Argenteię. Gdy ta dochodziła do siebie, tropicielka przysiadła obok niej i odezwała się szeptem:
- Nie wiń siebie. Nie rozkazałaś im brać w tym udziału. Szukałaś chętnych, zgłosili się, to była ich decyzja. Każdy najemnik wie, że gdzieś tam może czekać ostatnie w jego życiu niebezpieczeństwo.
Lady Malassene odpowiedziała nikłym uśmiechem i udała się ku wejściu, by odbyć swoją wartę.

Wyruszyli rankiem. Shalia prowadziła ich maleńki pochód, szukając kolejnych śladów. Choć sprytnie ukryte, nie mogły umknąć uwadze dziewczyny. Musiała jednak przyznać sama przed sobą, że łatwo nie było i momentami zaczynała wątpić, czy znajdzie następny trop. Kilka kolejnych godzin minęło na monotonnym wpatrywaniu się w śnieg i mozolnym parciu naprzód. Popołudniu ujrzeli stróżówkę, a właściwie to, co z niej zostało... W miejscu drzwi ziała wielka dziura. Shalia podejrzewała, że sprawcą zniszczeń była tajemnicza bestia. Ale skąd się tu wzięła? Gdyby była chociaż w okolicy parę dni temu, na pewno by ją zauważyli. To zupełnie nie trzymało się całości. Białowłosa nie widziała bowiem żadnego sensownego powodu, dla którego coś tych rozmiarów miałoby włazić niezmuszone do środka. Stróżówka nie nadawała się zbytnio na legowisko. Herszt bandytów, któremu Shalia zdecydowała się darować życie, mógł udzielić im jakichś odpowiedzi. Nim jednak dziewczyna zdążyła podjąć jakieś działanie, Argenteia krzyknęła, mężczyzna coś odpowiedział, a nad wszystko wzbił się głośny ryk. Wyglądało na to, że bestia była w domu...
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 11-03-2016, 15:57   #39
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Goblinokształtny, niebieskoskóry potwór? To wyglądało co najmniej dziwnie. Co prawda dokoła działo się bardzo wiele bardzo dziwnych rzeczy, ale co za dużo, to nie zdrowo. Każdy o tym wiedział. A skoro ścigali jedną bestię, to kolejne nie były im do szczęścia potrzebne. Co gorsza powiadano, że gdzie jeden goblin, tam i więcej może się znaleźć takich potworów. Dobrze, że lady Argentea rozprawiła się z tym nietypowym potworem, zanim ten zdążył sprowadzić całą hordę swych pobratymców. Widocznie szlachcianka uczyła się nie tylko dobrych manier czy dyplomacji, ale i sztukę władania bronią miała opanowaną.
A może nie był to zwiadowca, tylko kurier? Miał komuś dostarczyć pismo? Jednak co to pismo miało przedstawiać, tego Darvan nie wiedział. Bogini zimna i śniegu?
Trzeba było mieć sporą wyobraźnię, jeśli się chciało w tej plątaninie kresek i kropek dopatrzeć czegokolwiek sensownego.

Czy rozmyślania nad tymi bazgrołkami doprowadziły do tego, że Darvan zaczął mieć zwidy? Że zobaczył wielkiego stwora, z jeszcze większymi skrzydłami?
Przyśniło mu się coś na jawie, czy też faktycznie coś przeleciało wysoko nad jego głową?
Na wszelki jednak wypadek wolał nikomu nie opowiadać o tym przywidzeniu - a nuż by ktoś pomyślał, że przysnął na warcie. Albo że od zimna umysł zaklinacza zaczyna szwankować.

* * *

Czy obecność przy stróżówce herszta bandytów była dowodem na to, że powiedzenie "przestępca zawsze wraca na miejsce zbrodni" miało swe odbicie w rzeczywistości?
A może bandyta ukrył w stróżówce coś cennego? Coś, czego nie znaleźli ci, co pokonali bandytów?
Dlaczego jednak (miast buszować po pomieszczeniach) czaił się pod drzwiami (a raczej w miejscu, gdzie kiedyś były drzwi)?
Odpowiedź na to pytanie wnet została udzielona. Nim Darvan skończył rzucać na siebie czar magicznej zbroi, ze środka odezwał się tymczasowy lokator.
I okazało się, ze znaleźli poszukiwanego potwora.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-03-2016, 17:57   #40
 
Panczopoli's Avatar
 
Reputacja: 1 Panczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodze
Podróż upływała mu na mozolnym brnięciu przed siebie przez śnieg w ślad za tropicielką, towarzystwo z którym dane mu było podróżować nie należało do najbardziej rozmownych, tak więc postanowił również przyjąć milczącą postawę , skrycie obserwując każdego członka wyprawy aby z czasem wyrobić sobie zdanie o każdej osobie w drużynie.


***
Podczas podróży przez las nie przydał się za bardzo, gdyż zdaje się bardziej wprawieni w boju towarzysze pokonali napotkanego Niebieskiego goblina, a znaleziona przy nim wiadomość w żadnym stopniu nie rozwiała ich wątpliwości a wręcz przeciwnie dołożyła tylko kolejne pytania. Zapewne w okolicy kręci się ich jeszcze więcej, ale dopóki nie natrafią na większą ilość śladów nie ma co się martwić.



***
Po mozolnej wędrówce, udało się znaleźć miejsce na krótki odpoczynek. Jaskinia po tak długim czasie na powierzchni wydawała się Iveliosowi wyjątkowo przytulna, dała skromny dach nad głową i osłonę przed zimnym wiatrem. Podczas pobytu starał się wsłuchiwać w strzępy rozmów pomiędzy współtowarzyszami, a gdy większość wypoczywała on skrycie obserwował zachowanie osób stróżujących (wiedział że zapewne z tego powodu będzie zmęczony dnia następnego, ale uważał że obserwowanie zachowania osób w sytuacjach stresowych, podnoszących adrenalinę pozwoli mu dowiedzieć się więcej o tej osobie niż 1000 pytań, a ponadto czuł się bezpieczniej samemu czuwając nad swoim bezpieczeństwem). Na szczęście noc minęła spokojnie i następnego ranka mogli wyruszyć w dalszą drogę.



***
Gdy dotarli do strażnicy, podświadomie wyczuł że coś jest nie tak, w okolicach miejsca gdzie zapewne dawniej znajdowały się drzwi ziała sporo dziura(Ciekawe w jaki sposób powstała, pomyślał.), przy której kręcił się jakiś podejrzany osobnik. Ivelios przez chwilę zastanawiał się czy nie spróbować go schwytać dzięki swym umiejętnością, jednakże nim zdążył przejść do działania Lady Argenteia krzyknęła do oprycha po czym z wnętrza dobiegł ich Głośny ryk który wywołał ciarki na plecach krasnoluda.
 

Ostatnio edytowane przez Panczopoli : 14-03-2016 o 18:03.
Panczopoli jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172