Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2016, 01:32   #123
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Baba przycisnął chłopaka do drzewa. Potężny mutant górował nad swą ofiarą. Nozdrza rozchylały się a Bosede kosztował nocnego powietrza. Cisza. Słyszał płynącą krew z leżącego obok trupa. A także strugę spływającą po plecach i po korze drzewa.
Słyszał ciężkie paniczne dyszenie zranionego mężczyzny. Dochodziły go też odgłosy z dołu, z obozu gangu. Jeszcze nie bili na alarm.
Baba znów zaciągnął powietrze. Czuł zapach krwi, metaliczny i słodki. Na sam ten zapach jego zmutowane ciało pompowało koktajl z kuchni molocha do krwiobiegu. Czuł też strach. Chłopak chyba wiedział, że się nie wyliże z tego.
Mutant pochylił się do przodu. Zniżając się do twarzy gangera. Słychać było ciche skrzypienie skóry. Metalowa płyta, pamiątka po walce z trolem znalazła się na wysokości oczy ofiary. Z pomiędzy zaciśniętych zębów wydobył cię niski przeciągły pomruk.


- odpowiadaj krótko a przeżyjesz. - obiecał Baba
- ilu was jest? - dodał natychmiast.
- z kim się spotykacie?
- Gdzie jest wasza główna siedziba?
- Czy jest z wami Bamidele Lucy Kafu? Czarna dziewczyna, co ją porwaliście z farmy na północy Alabamy?

kilka krótkich pytań. Tylko taką wartość miało w tej chwili życie tej szumowiny ludzkości dla zmutowanego anioła zagłady.

Przestraszony i broczący krwią na swojego oprawcę ganger, trzymany w żelaznym uścisku gadającego potwora był całkiem skłonny do zeznań. - No wszyscy! Wszyscy jesteśmy! Olgow zebrał wszystkich! Posterunek! Przyjechali w końcu ci z Posterunku! Jakieś ważniaki! Nie znam człowieku, nie zabijaj mnie, naprawdę jej nie znam, nie ma tu kurwa takiej! Nie słyszałem o niej, naprawdę bym ci powiedział ale nie wiem kto to w ogóle jest! - ganger mówił tak szybko jakby chciał połknąć własny język do tego sapał z bólu od ciężkiej rany jaką mu zadał zwiadowca Schroniarzy ale chwilowo chyba strach był silniejszy od bólu wiec nawijał ile mógł.

W międzyczasie Baba widział nie tak całkiem odległe cieplne sylwetki w dole. Nie śpieszyło im się ale chyba i nie do końca zamierzali zbagatelizować sprawę. Część nadal wodziła wzrokiem po wzgórzu na którym przebywał ze swoim jeńcem a część nadal kręciła się tu czy tam. Pojawił się jakiś ruch i jednego z budynków wyszło kilka sylwetek. Po kilku ruchach dłonią i jakimś pokrzykiwaniu widział jak dwie sylwetki ruszyły gdzieś drogą trochę ku jego prawej stronie. Chwilę potem zgraja gangerów pośpiesznie zaczęła się rozchodzić i osada poniżej szybko zaczęła pustoszeć. Część schowała się za samochodami, część weszła do budynków, niektórych widział za framugami okien czy w głębi budynków. Wciąż jednak reprezentowali raczej postawę nonszalancko - wyczekującą niż typowo alarmową.

Czas naglił. Niczym drapieżnik Bosede zmrużył oczy i rozejrzał się dookoła. Potem spojrzał znów w dół, ku powoli zbliżającym się postacią. Niewiele mógł zrobić. Zamknął oczy.
- Dziękuję... Pomódl się ze mną. - wyszeptał. - ... I odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym ...wymamrotał, gdy jego ostrze prześlizgnęło się po gardle przerażonego mężczyzny.
- przepraszam... - dodał po chwili, gdy mężczyzna w jego uścisku wierzgał się w ostatnich konwulsjach, rozpaczliwie próbując zaczerpnąć powietrza. Oczy wyszły mu prawie z orbit, Baba wpatrywał się w nie, odprowadzał mężczyznę na tamten świat, gdy powoli panika umykała z oczu, robiąc miejsce żalowi, lecz po chwili i ten zniknął. Oczy się zaszkliły. Nie wyrażały już absolutnie niczego.

Baba ułożył ciało na ziemi. Ostrożnie, jakby bojąc się je uszkodzić, potem chwytając za włosy przyłożył klingę ponownie do gardła swej ofiary.
Mutant napiął mięśnie ramienia, przeciągając ostrze ponownie... I znów... Metal zachrzęścił o kość.
Krew z kikuta szyi tryskała swobodnie, mieszając się z brunatną ziemią.
Mutant umieścił głowę na plecach zabitego. Ganger spoglądał teraz w dół, na obóz swoich pobratymców. . Lecz Baba nie skończył. Jedno szybkie cięcie i... Baba odarł całą jego twarz ze straszliwym trzaśnięciem tłuszczu, mięsa i skóry.
Lśniąca od krwi i śluzu czaszka wpatrywała się szklistymi gałkami ocznymi w tych, co mieli tu niebawem dotrzeć.

Baba zniknął w krzakach, zawieszając makabryczne trofeum na jednej z mijanych gałęzi.

Strach i terror. To były zawsze skuteczne narzędzia. Tak go wyszkolił moloch. Takich taktyk często stosował na ludziach szerząc przerażenie i panikę. Terror i strach. odpowiednio użyte, pozwalały na pokonanie wroga, któremu się w otwartej walce równać nie mogło.

Bosede podążył w dół zbocza, omijając nadchodzących i kierując się do głównej bazy wroga.

Cybermutant został zaprojektowany i zaprogramowany właśnie do takich misji. Aura i pora doby sprzyjała jego zmodyfikowanemu ciału poruszać się bezszelestnie. Dwóch patrlowców co prawda szybko zniknęło mu między drzewami ale czasem prześwitywali mu w przerwach tu czy tam, niebieskawo - czerwoną poświatą. Do tego trochę obchodzili wzgórze od zbocza a Baba szedł prawie na przełaj więc nie miał problemów by ich wyminąć. Zbliżył się poniżej na naturalnej granicy pomiędzy granicą lasu i zarośli a z grubsza wykarczowanym terenem porzuconej i zaniedbanej osady ponownie przystosowanej do zamieszkania przez gangerów. Widział z bliska znacznie więcej i lepiej niż ze szczytu wzgórza. Ludzie chowali się i pewnie w mrokach domów i cieni w nocną, deszczową noc byliby niewidoczni dla większości ludzi.

Samochody i motory były na ogół zaparkowane wzdłuż ulicy, jedynej zresztą która zasługiwała na takie miano. By się do nich dostać należałoby znaleźć się w obrębie zabudowań. Z bliska zauważył zaparkowaną pomiędzy jakimiś budynkami charakterystyczną rufę hummera. Mało pasował do zgromadzonych motocykli i innych składankowych pojazdów tak popularnych na drogach i bezdrożach Pustkowi. Ludzie byli rozrzuceni po zabudowaniach i samochodach po kilku, w parach i pojedynczo ale pewnie ciężko by było znaleźć kogoś kto nie byłby w zasięgu wzroku nikogo innego. Zdawali się być znużeni czy znudzeni i z oporem czekali na wynik jaki przyniesie posłany patrol.

Z tych wszystkich ludzi dwóch wyróżniało się termicznymi sylwetkami. Obie stały przy tym facecie który chyba zarządzał tym majdanem bo posłał posłaną dwójkę na zwiady. Obie sylwetki zdradzały zdecydowanie słabsze echo cieplne. Zupełnie jakby mieli nowoczesne systemy maskujące nie tylko optycznie. Najjaśniejsze okazywały się plamy głów i twarzy. Korpus był całkowicie niebieski choć mogło być to wynikiem “zwykłego” pancerza jak kevlarówki które nosiła większość Schroniarzy. Jednak w zapasach Schronu nie mieli czegoś co aż tak osłabiało sygnaturę kończyn. Kończyny jednego z nich w ogóle nie wydzielały ciepła a łapach miał jakiś ciężki karabin maszynowy.

Wówczas gdzieś z góry i zza pleców mutanta rozległy się wrzaski i krzyki przerażenia. Najwyraźniej patrol znalazł to co im zostawił w prezencie. Gdy na dół doszły ich wrzaski jeden z tych w kamuflażu uniósł do twarzy jakiś przyrząd. Pasowało do jakiejś lornetki czy czegoś podobnego. Pomiędzy dołem a górą zaczęła się wrzaskliwa korespondencja. Ci z góry wywrzeszczeli o losie strażników. To postawiło na nogi cały obóz. Teraz już chyba każdy wziął sobie do serca ten początkowo niechciany alarm. Baba zauważył, że ci na górze mieli najwyraźniej latarkę bo zauważył jej światło na wzgórzu za sobą. Chyba mieli ja skierowaną w ziemię i zaczęli schodzić w dół mniej więcej jego trasą. A może po prostu chcieli jak najszybciej wrócić do obozu nie ryzykując zbędnych wycieczek po tym niebezpiecznym lesie.

Baba nie chciał ryzykować, że jakimś cudem patrol podąża jego śladami. Ruszył więc dalej. Obszedł obóz dookoła, przechodząc na jego drugą stronę, patrząc z punktu gdzie zaszlachtował patrol. Bardzo uważał, by nie zostawiać śladów.
Teraz się zaczaił, wyczekując, co stanie się dalej. Gangerów chciał ukarać. Może dowiedzieć się coś o swojej siostrze...
ale nie chciał krzywdzić żołnierzy z posterunku. Kazał więc swojej SI przygotować przekaz na szyfrowanym kanale. Nie był pewien, czy go odbiorą, czy zareagują. Ale musiał spróbować.

- DBK079, jednostka Q9-13 do oddziału ekspedycyjnego z posterunku.
Bunkier zdobyty, gotowość negocjacji. Stalowe Ćwieki podlegają natychmiastowej egzekucji, negocjacji nie będzie. Potwierdź.


Baba czekał. Radio przełączone w tryb pasywny. Nic. Może nie nasłuchują już tego kanału... może uznali kody za zbyt stare... cisza... tylko trzask i szum w eterze...

Baba rozglądał się, obserwował. Typował następne cele, następne posunięcia. Teraz trzeba było wyłączyć pojazdy. Ale nie od razu. Dywersja. Wpierw dywersja. Czekał też jak gang zareaguje na jego wiadomość. Tą napisaną w krwi i ludzkim życiu.
 
Ehran jest offline