Colin nie czuł się za dobrze z atmosferą, jaka zaczęła panować w jego drużynie. Dlaczego zawsze znajdzie się kilka osób, które wszystko psują. Pewnie wszystko to, przez całe napięcie związane z pierwszą, tak poważną robotą. Niewiele brakowało, a zostali by tam na dole na zawsze. Nerwy to w sumie normalna rzecz, po takich przeżyciach. Miał tylko nadzieję, że wraz z kolejnymi zleceniami, nie będą się tak denerwować wszystkim dookoła.
Gruzowisko nie wglądało za ciekawie. Nawet jeżeli pod kupą kamieni leżało ciało archeologa, to zmarnowaliby zbyt dużo czasu, żeby je odkopać. Nie miało to największego sensu, lepiej skupić się na tym, co robić dalej.
Nagle poczuł, że ktoś ciągnie go za rękaw. Obrócił się i okazało się, że był to Nagietek, który wyraźnie czegoś od niego chciał. Colin nachylił się tak, żeby na pewno nikt nie widział, co knują. Chłopak spojrzał w kierunku namiotu i uśmiechnął się szeroko.
- Załatwi się – puścił oko do Nagietka i nie zwracając na siebie zbyt dużej uwagi, ruszył powoli w stronę namiotu w celu otwarcia tajemniczej skrzynki. |