Zaproszenie na rozmowę nie było, na szczęście, próbą oskubania szczęśliwych zwycięzców z ich wygranej. A że cała, przedstawiona przez karczmarza sytuacja, była dla właściciela 'Cyca' niemiłą i niewygodną, to Kapar potrafił pojąć i to aż za dobrze.
To było tak jak z panną na wsi - jeśli dobrą opinię straciła, to nijak jej odzyskać już nie mogła, nawet jeśli to była li tylko potwarz, przez jakąś zawistnicę czy też odprawionego z kwitkiem starającego się rzucona.
Z 'Młodym Cycem' tak samo było - nikt złamanego miedziaka nie postawi, gdy wieść się rozniesie, że walki uczciwe nie są.
Tak jak to ze 'Szklaną Szczęką' było. Ktoś musiał sowicie Adolfka opłacić, by ten się w walce podłożył. Dużo większą kwotę trzeba było wyłożyć, niż ewentualna wygrana w turnieju. Wszak nikt, kto w swe zwycięstwo nie wierzy, nie staje w szranki. Kto lubi, że go po pysku piorą? Nikt zapewne, kto ma wszystkie klepki w głowie.
Z drugiej strony... bokserzy mogą mieć je nieźle poprzestawiane.
Samo zadanie nie wyglądało na zbyt skomplikowane - wymagało tylko czasu, cierpliwości, tudzież paru zwycięstw, które miałby odnieść Grimm. W końcu kto usiłowałby przekupić zawodnika, który nie odnosi zwycięstw...
Cierpliwości Kaspar miał w sobie dosyć. Tak przynajmniej sam siebie oceniał. Mógł czekać. I mógł nawet od czasu do czasu obstawić. I, oczywiście, głośno dopingować 'swojego' zawodnika, demonstrując przy okazji swoją z nim zażyłość. A nuż ktoś zechce za jego właśnie pośrednictwem spróbować przekupstwa.
- Kto, poza nami, będzie o wszystkim wiedzieć? - spytał. - Najlepiej by było, gdyby nikt. Za wstęp zapłacimy sami, potem się rozliczymy. Może też dobrze by było, gdyby kto z nas pozory stworzył, iż złota dużo potrzebuje. |