Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2016, 18:42   #50
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bohaterowie również bywają zmęczeni, nawet jeśli są jeźdźcami smoków i początkującymi magami. Garet najwyraźniej nie odbiegał od normy, bowiem ledwo Rubin zasnęła, i on poczuł się senny. Nie do końca przespana noc, spędzona przy rannej smoczycy, teraz dawała o sobie znać.
Nie wyglądało na to, by Rubin miała nagle zniknąć, a to znaczyło, że i Garet mógłby się trochę zdrzemnąć. W razie konieczności ktoś go obudzi. Co prawda łóżko było tylko jedno, ale było to prawdziwe małżeńskie łoże, więc miejsca tam było dosyć nie tylko dla Rubin. A Garret miał nadzieję, że dziewczyna nic by nie miała przeciwko temu, że się on prześpi gdzieś na skraju tego łoża.
Ściągnął buty i spodnie i w samej koszuli, z myślą 'najwyżej się pogniecie', położył się do łóżka i przykrył jednym z licznych koców.
Zasnął niemal natychmiast.


Smoki to do siebie miały, że zwykle nie sypiały. Rubin, od chwili zawarcia znajomości z Garetem, spała dwa razy. Oba przypadki łatwo było połączyć z odniesionymi ranami i w obu sen ten trwał nader krótko. Nic zatem dziwnego, że to ona była pierwszą do otworzenia oczu, gdy słońce nieśmiało jeszcze zajrzało do komnaty.
Z tych dwóch razów był to pierwszy, gdy nie obudziła się sama. Przez dłuższą chwilę leżała nieruchomo, przyglądając się mężczyźnie u jej boku. Wrażenie było dość dziwne. Nie pierwsze co prawda i bez wątpienia budzące wspomnienia, jednak bez wątpienia dziwne. Przyjemne w dodatku, do którego to spostrzeżenia doszła po chwili.
Oglądanie śpiącego Gareta szybko jednak się jej znudziło. Zamiast więc pozwolić mu na dłuższy odpoczynek, jak troskliwy smok powinien zrobić, pochyliła się nad nim i zaczęła łaskotać go w twarz trzymanymi w dłoni puklami włosów.
Garet odruchowo machnął ręką, chcąc odpędzić to coś, co przeszkadzało mu we śnie, po czym otworzył oczy.
- Rubin! - ucieszył się. - Jaki miły widok!
Widok był podwójnie miły, bowiem Rubin wyglądała na zdecydowanie zdrowszą, a ponieważ sypiała nie używając nocnej bielizny...
- Bardzo miły widok - dodał.
- Oczywiście że ja… Niby kogo innego się spodziewałeś? - Jeszcze parę razy przejechała kosmykami po jego twarzy, jednak zabawa ta, skoro już się obudził, przestała ją dość szybko interesować.
- Nie pamiętam, czy kiedyś mnie budziła piękna dziewczyna w takim stroju - odparł. - Bardzo przyjemna pobudka, ale chyba budzisz we mnie nieodpowiednie myśli.
- Byłabym wysoce rozczarowana gdybym takowych nie budziła - odparła ze śmiechem, bynajmniej nie mając zamiaru kryć swoich atutów. Wręcz przeciwnie, przeciągnęła się rozkosznie dzięki czemu stały się one jeszcze lepiej wyeksponowane. Bez wątpienia nie należała do skromnych panien, co też nieraz już udowodniła.
- Jeśli masz na myśli to samo, co ja... - powiedział Garet, siadając i sięgając dłońmi do uroczo się kołyszących piersi Rubin.
Smoczyca bez wątpienia w znacznym stopniu doszła do siebie bowiem nie minęła chwila, a z psotnym uśmiechem zdobiącym jej usta, znalazła się nad Garetem. Obie dłonie oparła na poduszce, tuż przy jego głowie przez co kosmyki jej włosów na nowo zaczęły łaskotać go po twarzy. Nogi także musiały odzyskać zdolność ruchu, bowiem były w stanie utrzymać ją te parę centymetrów nad jego ciałem.
- Przekonajmy się - rzuciła wyzwanie, gubiąc uśmiech tylko na krótką chwilę, gdy nieco bardziej przesunęła ciężar ciała na nogi by odjąć dłoń od poduszki i odsunąć przesłaniające jej widok włosy.
Garet nie miał nic przeciwko zamianie ról. Widoki miał wspaniałe. Przyciągnął nieco do siebie Rubin, by ucałować krągłe piersi dziewczyny.
Ta zaś zdecydowanie nic przeciwko temu nie miała. Jako że do istot grzeszących nadmierną cierpliwością nie należała, pozbawienie Gareta ostatniej przed nią ochrony w postaci koca, nie zajęło jej wiele czasu.
Garet nie miał nic przeciwko temu... i nie zamierzał zbytnio zwlekać z kontynuacją. Nie przestając obdarzać pieszczotami piersi, sięgnął dłonią ku udom dziewczyny.
Rubin może i smokiem była ale bez wątpienia musiała także posiąść w swym życiu wiedzę, z której właśnie korzystać zaczęła. Ułożywszy się wygodnie w odpowiednim punkcie, obniżyła swoje ciało by wyjść mu na spotkanie, jednocześnie odchylając głowę do tyłu i wydając z siebie pełen zadowolenia jęk.
Garet wsunął się w gorące wnętrze.
Nawet jeśli Rubin była smokiem, to w tej postaci jej budowa w niczym nie różniła się od innych kobiet.
Różnice jednakże były, o czym Garet miał się dość szybko przekonać. Przede wszystkim gdy chodziło o temperament, który u Rubin, bez względu na jej aktualny wygląd, bez wątpienia był smoczy. Nie tracąc czasu na powolne zwiększanie tempa, od razu przeszła do szybkiego, korzystając z piersi swego partnera jako podpory dla rąk. Pochyliwszy głowę obdarzyła go gorącym pocałunkiem, który takim się okazał nie tylko w kwestii intensywności, ale i faktycznej temperatury. Także jej ciało zdawało się wraz z kolejnym ruchem cieplejsze. Ogień, który płonął w jej wnętrzu wyraźnie zamierzał się uwolnić. O dziwo, owe zmiany nie były dla Gareta w najmniejszym nawet stopniu bolesne. Wręcz przeciwnie, rzec można, gdyż i ten, który wraz ze zjedzeniem smoczego serca pozyskał, zdawał się odpowiadać na wezwanie Rubin. Z pewnością nie było złudzeniem to, co ujrzał - jak jego feniks splótł się z wężami smoczycy, stapiając się w jedno kłębowisko płomieni. Sam Garet wszedł jeszcze głębiej w gorące wnętrze dziewczyny, chcąc się z nią zespolić w równym stopniu, jak zespoliły się ogniste stwory, przejaw ich osobistej magii.
Płomienie szalały wokół nich pochłaniając wszystko i zostawiając za sobą jedynie proch. Rubin zdawała się nie widzieć tego zniszczenia płynąc w owym morzu ognia ku spełnieniu, które znajdowało się na wyciągnięcie dłoni. Gdy zaś dotarła z jej ust wyrwał się krzyk, który tylko częściowo przypominał dźwięk jaki zdolny byłby wydostać się z ludzkiego gardła.

Krzyk ów zwabił służącą, która w chwilę później dodała do niego własny gdy jej oczom ukazały się szalejące w komnacie płomienie. Jeden z węży smoczycy oddzielił się od kłębowiska i pomknął na spotkanie kobiety, która w ostatniej chwili zdołała zatrzasnąć za sobą drzwi. Rubin zdecydowanie nie spodobało się że się jej przeszkadza. Była to jednak tylko krótka chwila, po której jej uwaga na powrót w pełni skupiła się na Garecie.
Garet zaś nawet się nie zorientował, że mieli widza... i że wnet po zamku rozniesie się historia o ścisłych związkach między smoczycą a jej jeźdźcem. Ze zwiększonym zapałem zajął się swoją partnerką, której entuzjazm działał na niego pobudzająco.
Smoczyca nie miała nic przeciwko kontynuacji igraszek. Widownią, tak tą która ich właśnie opuściła, jak i tą która z pewnością miała się pojawić, zbytnio się nie przejmowała tak długo, jak nie przeszkadzali. Upływ mocy i wciąż odczuwalne efekty upadku sprawiły jednak, że postanowiła nieco zamienić się stronami z Garetem. Złapała go za barki, nogi otuliła wokół jego, a następnie przeturlała się na plecy. Łóżko nie stanowiło dla nich przeszkody już od jakiegoś czasu z prostego powodu - przestało istnieć.
Zmiana pozycji w niczym nie przeszkodziła Garetowi - jego zapał nie ostygł, co przy takiej partnerce było rzeczą prawie że oczywistą. Jako że ich zespolenie nie zostało przerwane, kontynuował czynność, którą większość mężczyzn uważało za najprzyjemniejszą na świecie.
On również, chociaż do tej pory owej przyjemności nie dostąpił aż w takim zakresie.
Rubin uniosła się lekko na rękach chcąc dotrzeć do jego ust, w które wbiła się z równą pasją, z jaką oddawała się każdej z przyjemności, które były ich udziałem tego ranka. Jednocześnie nie przerywała poruszać biodrami, dla odmiany dostosowując się do jego tempa. A to zmieniało się odrobinę, gdy Garet starał się dowiedzieć, co może sprawić jego partnerce największą przyjemność.
Nic jednak nie trwa wiecznie, więc i Garet poczuł, że on sam znajduje się coraz bliżej finiszu. Zwiększył tempo, chcąc doprowadzić Rubin do szczytu.
Zdecydowanie nie należało przedłużać owych igraszek, chociażby przez wzgląd na dobro gospodarza i jego siedziby. Szalejące w komnacie ogniste istoty gotowe były w każdej chwili przejść do dalszych zakamarków zamku.
Cel, który przyświecał Garetowi nie czekał długo na osiągnięcie. O tym, że po raz kolejny zdołał on doprowadzić Rubin na szczyt, dość wyraźnie świadczył nagły wybuch płomieni wokół nich oraz jej głośny jęk, którym owe spełnienie przywitała. Garet, który osiągnął zaspokojenie niemal w tym samym momencie, opadł na swoją partnerkę, zmęczony i oszołomiony przeżytymi doznaniami.
Ogień wokół nich, pożywiwszy się resztkami łóżka i dywanem, wygasł, nie mogąc strawić kamiennej posadzki, zostawiając pomieszczenie pełne dymu i sadzy.
Rubin była jednocześnie zadowolona i zmęczona. Stan komnaty zupełnie jej nie przeszkadzał. To, co sobie ich gospodarz pomyśli, także.
- Zgłodniałam - oświadczyła jedynie, przeciągając się rozkosznie, pomimo ciężaru spoczywającego na niej Gareta.
Pod wpływem tego gestu Garet odczuł nieco inny głód, jednak doszedł do wniosku, że niektóre chęci i potrzeby powinny ustąpić przed innymi.
- A zatem wyprawa do spiżarni, czy zamawiamy śniadanie do łóżka? - spytał, podnosząc się i wyciągając rękę do Rubin. - Z przyjemnością cię zaniosę - powiedział - tylko muszę się trochę przyodziać.
- Nie mamy łóżka, a ty nie masz już odzienia - uświadomiła mu usłużnie, ostrożnie próbując wstać. Skrzywiła się czując ból, jednak utrzymała się na nogach, a to już było coś. Chwila ta nie trwała jednak długo i gdyby nie Garet zapewne wylądowałaby z powrotem na podłodze.
Garet rozejrzał się i musiał przyznać, że Rubin w znacznej mierze miała rację. Z jego odzienia ostały się jedynie buty, ciut nadpalone, zaś z rzeczy osobistych smocza zbroja, kusza oraz plecak, zajmujący strategiczne miejsce w kącie komnaty, za wspomnianą zbroją.
- Mam koszulę - oświadczył odkrywczo, pomagając dziewczynie usiąść. - Nie wypada, by bohater narodowy i przyszły władca sąsiedniego królestwa biegał po zamku, pokazując wszystkim swoje przyrodzenie.
- Cóż w tym złego? - zapytała, spoglądając za wspomnianą częścią ciała Gareta. - Nagość jest naturalna, nie powinno się jej wstydzić. - To, że ona sama z zapałem wyznawała tą zasadę, zostało już udowodnione parę razy.
- Ludzie są dziwni - odparł Garet. - Nie pamiętasz, w jakich strojach paradowały damy tam, gdzie się spotkaliśmy?
- Te worki ciężko nazwać strojami. - Stwierdzenie to było bez wątpienia przesadzone, jednak w pełni oddawało co też Rubin myśli o obecnie panującej modzie. - Ubierz się więc skoro musisz. Za drzwiami bez wątpienia czeka komitet powitalny.
Gdy przyodziany w koszulę Garet stanął w drzwiach okazało się, że Rubin miała rację. Co prawda komitet ograniczał się do lorda Dartona, wystraszonej pokojówki i dwóch służących, ale był.
Pan na Cyr okazał się być człowiekiem nad wyraz opanowanym. Jedynym jego komentarzem na widok zniszczonego pokoju były słowa:
- Każę przygotować inną komnatę.
Garet skinął głową w podziękowaniu
- Zechcecie ze mną spożyć śniadanie? - spytał Darton.
- Mój drogi lodzie, czytasz w moich myślach - Rubin od razu się rozpromieniła, obdarzając mężczyznę pełnym zachwytu spojrzeniem. - Mając takiego gospodarza, od razu czuję się lepiej. Obawiam się jednak, iż mamy pewne… braki, które mogłyby zostać niezbyt dobrze przyjęte - mówiąc o brakach skorzystała ze sposobności by skierować spojrzenie lorda na swoje odkryte i doskonale widoczne piersi. - Gdyby i w tej kwestii, drogi lord mógł coś poradzić, moja wdzięczność nie znałaby granic.
- Zaraz każę coś dostarczyć, moja pani, jeśli taka jest twoja wola. - Darton skłonił się uprzejmie. - Chociaż nie wierzę, by ktokolwiek miał coś twemu strojowi do zarzucenia.
- Jesteś istnym skarbem, drogi lordzie - słodziła dalej, a następnie przeniosła rozbawione spojrzenie na Gareta. - Widzisz? Nie ma nic złego w nagości.
- Mój drogi jeździec ma problemy ze zrozumieniem owego prostego faktu - wytłumaczyła go Dartonowi, ówcześnie posyłając Garetowi psotny uśmieszek. - Dla smoka jedyne właściwe odzienie to jego łuski. Bez względu na postać którą przybiera. Jeździec zaś bez wątpienia powinien swemu wierzchowcowi w tym towarzyszyć, prawda? - Zatrzepotała uroczo rzęsami.
Darton się uśmiechnął, lecz nim cokolwiek zdążył powiedzieć odezwał się Garet.
- Nie jestem smokiem - stwierdził. - Z oczywistych powodów brak mi łusek.
Określenie 'wierzchowiec' pozostawił bez komentarza. Rubin wnet rozprawiłaby się z każdym, kto by ją tak nazwał.
- Same z nim kłopoty - pożaliła się lordowi na oporność jej towarzysza. Bez wątpienia bawiła się przy tym doskonale. - Teraz jednak nie czas na rozmowy o pewnych brakach, które bez wątpienia posiadasz Garecie. Śniadanie! - Przypomniała, spoglądając na jednego ze służących ze zdecydowanie łakomym błyskiem w oczach.
- Letty, przynieś strój odpowiedni dla lady Rubin - zadysponował Darton. - Terry, każ podawać do stołu. Tędy, proszę. - Wskazał kierunek.
Nim służąca zdołała przynieść cokolwiek, Garet wraz z Rubin i ich gospodarzem, zdołali dotrzeć do niezbyt dużej, ale przyjemnie urządzonej jadalni. Bez wątpienia nie była to główna sala, w której spożywano posiłki, i smoczyca była nawet z tego powodu zadowolona. Wbrew pozorom wciąż nie odzyskała pełni sił i wolała nie musieć użerać się ze zbytnim tłumem biesiadników.
Nim podano śniadanie, Letty zdołała dotrzeć do jadalni z ciekawie wyglądającym kawałkiem materiału w dłoniach.


Rubin obrzuciła Dartona nieco zdziwionym, a jednocześnie zdecydowanie psotnym spojrzeniem. Kto by pomyślał, że stateczny lord posiada takie cuda w swych kufrach… Męczyć jednakże go nie zamierzała i ograniczyła się do tego jednego spojrzenia. Na szczęście szatka nie była dość długa by do jej założenia musiała wstawać z krzesła, na którym umieścił ją Garet. Co innego bowiem okazywanie słabości przy nim, a co innego przy w sumie obcym człowieku.
- Pięknie w tym wyglądasz - stwierdził Garet, pomagając Rubin wdziać na siebie szatkę.
Osobiście wątpił, by to świętej pamięci lady Darton nosiła coś takiego, ale przecież pan na Cyr mógł ubierać kogo chciał w co chciał. I dobrze się bawić mimo straty małżonki.
Podsunął smoczycy półmisek pełen smakowicie wyglądających mięsiw, podczas gdy Darton nalał wszystkim wina do kielichów.
Postawienie przed głodnym smokiem jedzenia zaowocowała tym, że przez następne minuty jej uwaga skupiona była tylko i wyłącznie na jednej czynności. Przerwała ją dopiero słysząc pytanie Dartona tyczące się pozostałości pokonanego przez nią smoka.
- Truchło należy spalić - odpowiedziała, nim Garet zdążył ją w tym wyręczyć. - Głowa należy się nam. Ogon i skrzydła możesz zachować, drogi lordzie, w podzięce za twoją opiekę i gościnę.
Bez wątpienia dar ów był królewski. Nawet Markus nie mógł się poszczycić posiadaniem podobnego trofeum, nie wątpiła zatem, że Darton będzie zadowolony z tego daru.
- To zbyt hojny dar - powiedział Darton. Widać było, że jest i zaskoczony, i zadowolony zarazem. I że nie zamierza się przed przyjęciem bronić. - Jeśli pozwolisz, moi ludzie zajmą się przygotowaniami.
- Oczywiście - zgodziła się, bowiem nie miała powodu by tego nie robić. - Ciało jednak podpalimy wspólnie. - Co mówiąc przeniosła spojrzenie na Gareta. Nie chciała poświęcać zbyt wielkiej mocy na spopielenie ciała swego przeciwnika, bowiem wciąż potrzebowała jej aby proces leczenia został zakończony. Skorzystanie w tej kwestii z odziedziczonej magii, którą miał w sobie, oszczędziłoby jej tego i było należytym gestem i zarazem podziękowaniem za ów dar.
- Trzeba by chyba znaleźć jakieś ładne miejsce - wtrącił się Garet. - I - tu spojrzał na Rubin - może potrzeba by zebrać najpierw trochę drewna.
Ta w odpowiedzi skinęła głową. Co prawda nie było to potrzebne jednak czas jaki zejdzie na ułożenie stosu i wybranie miejsca, pozwoli jej na ponowne zebranie mocy potrzebnej do przywołania węży.
- Najlepiej takie, w którym nie planujesz lordzie żadnych zasiewów lub budowli. Po spaleniu takie inwestycje mogłyby być nieco kłopotliwe - ostrzegła.
- Dlaczego? - spytał Darton. Widać było, że jest bardzie zaciekawiony, niż przestraszony.
Garet był tak samo ciekaw, jednak nie wypytywał, by nie zdradzić się ze swoją niewiedzą.
- Bowiem miejsce to zostanie już na zawsze pod wpływem smoczej magii. To, jaką formę przybierze, okaże się już po spaleniu. Na szczęście nie zostało jej dość by powstała góra, jednak bez wątpienia efekt będzie wspaniały. - Oczekiwanie na to wydarzenia było bardzo wyraźnie słyszalne w jej głosie.
Garet spojrzał na Dartona, który - co było widać - zaczął się gorączkowo zastanawiać, który kawałek swoich terenów poświęcić na nie wiadomo co.
- Jest takie miejsce nad rzeką - powiedział po chwili. - Każę ludziom zwieźć tam drewno, a potem przetransportuję tam smoka. To, co z niego pozostanie - dodał.
- Wspaniale! - Rubin bez wątpienia była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Przeciągnęła się testując mięśnie i uśmiechnęła gdy te odpowiedziały tylko lekkim bólem. Może uda się jej nie wyglądać zbyt mizernie w trakcie palenia. Po nim zamierzała sprawdzić na ile sprawne były jej skrzydła.
- Pozwolicie, że się oddalę? - Darton się podniósł. - Muszę wydać odpowiednie polecenia.
Rubin jedynie skinęła głową usłużnie, na powrót skupiając się na tym co jeszcze zostało do zjedzenia, a czego niestety wiele nie było.
Gdy tylko Darton się oddalił, Garet przywołał jednego za służących.
- Przynieś jeszcze coś do zjedzenia dla lady Rubin - polecił.
Po takim wydatkowaniu mocy, jakie miało miejsce podczas zjednoczenia się ze smoczycą, sam czuł głód. Nie dziwił się więc, że Rubin, musząca dodatkowo odzyskać siły, była dużo bardziej głodna od niego.
Powiedzenie 'zjeść koni z kopytami' zdecydowanie nie wydało mu się przesadzone.
I w pełni zgadzało się z tym co w tej chwili chodziło po głowie smoczycy. Zdecydowanie ludzkie śniadania nie były odpowiednich rozmiarów dla smoka, szczególnie zaś głodnego smoka.
- Może zapolujemy wieczorem? - zaproponowała.
- Dowiem się od lorda Dartona, gdzie tu są jakieś tereny łowieckie - obiecał Garet. I zapolujemy na coś większego od prosiaka - dodał.
 
Kerm jest offline