Tamtego dnia w tej karczmie działy się naprawdę dziwne rzeczy. Zwykle stroniący od starć Kocur walczył niemniej zajadle niż zabójca trolli, który - mimo iż bez honoru - ruszył na pomoc swemu brodatemu bratu! Sam Snorri krzyczał lecąc na ratunek kupcowi - niby nie zdając sobie sprawy z pobliskiego zagrożenia. To była rzeź! Lada moment miały zacząć fruwać pierwsze flaki. I mimo iż Kocur walczył dzielnie to pierwszy z oprychów nie padł pod jego potężnym atakiem.
Niby przeciwnik powinien już leżeć, a jednak opatrzność wiedziała, że zabić człowieka nie jest tak łatwo. Biedy Samuel mógłby mieć koszmary co nie groziło takiemu wojowi jak Rudiger. Schwartz co prawda wolał unikać rozlewu krwi - dlatego pierwotnie walczył rękawicą - jednak kiedy przeciwnik sięgał po ciężkie żelazo... nie mógł mu odmówić i w tego opancerzonej już łapie pojawiał się topór.
Plan rzezimieszka na najbliższe sekundy był prosty: Atakować przeciwnika aż ten nie będzie leżał skąpany we własnej krwi. Kiedyś ktoś mądry mu powiedział, że ran na świecie jest więcej niż bandaży dlatego też... wszystkich i tak nie udałoby się pocerować. |