Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2016, 13:44   #30
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Raul obudził się z miną kota, który dopadł wyjątkowo tłustą myszkę, a na deser dostał miseczkę pełną przepysznej śmietany.
Obudził się sam. Sądząc po słońcu wpadającym przez okno pora była dość późna. Desire zaś nie było nigdzie widać. Jego ubrania z poprzedniego wieczoru zostały zabrane, a na ich miejsce, na fotelu przy kominku, pojawił się komplet czystej odzieży. Nim zdążył opuścić łóżko, drzwi do komnaty jego służki otwarły się, a ona sama weszła trzymając w dłoni tacę z czymś, co bez wątpienia pachniało jak świeżo przygotowane śniadanie.
- Dzień dobry - przywitała go, zamykając za sobą drzwi i podchodząc wraz z tacą do łóżka.
- Dzień dobry - odparł, wskazując miejsce na łóżku, obok siebie. - Siadaj, proszę.
Desire posłusznie zajęła wskazane jej miejsce, tacę kładąc obok tak by przypadkiem nie została zrzucona na podłogę, ale jednocześnie była łatwo dostępna. Pogodny uśmiech ani na chwilę nie opuszczał jej oblicza. To jednak mogło oznaczać zarówno faktyczny, dobry nastrój, jak i zwyczajowo przez nią nakładaną maskę.
Przez moment Raul wpatrywał się w Desire zastanawiając się, co by było, gdyby dziewczyna zaszła w ciążę. Bez wątpienia byłoby to pewne utrudnienie, ale bardzo przyjemne. No a d'Arquienowie zawsze zajmowali się swoimi dziećmi, nawet jeśli były z nieprawego łoża. Bardzo dobrze się nimi opiekowali.
- Wolałbym budzić się z tobą u mego boku - powiedział.
- Nie chciałam cię budzić, mój panie, a pora zaczynała być dość późna. - Skruchy wielkiej w tych słowach ani głosie nie było. Dess przyglądała się mu chwilę, a następnie przymknęła oczy na kolejną. Jej usta skrzywiły się nieznacznie, jednak nic nie powiedziała gdy ponownie skupiła na nim swój wzrok. Podszepty Szarości były dość jednoznaczne, jednak ona uznała, że nie ma ochoty psuć sobie tego dnia niepotrzebnymi sprawami. Pozwoliła by ta zajęła się owymi myślami. Zamiast tego nalała do kielicha lekkiego wina, które przyniosła wraz z śniadaniem, czy raczej wczesnym obiadem.
- Nic by się nie stało - zapewnił. - Jadłaś już?
Chwila wahania jasno dawała do zrozumienia, że dziewczyna zastanawia się nad tym, czy aby nie byłoby lepiej skłamać.
- Nie byłam głodna - odparła, niechętnym spojrzeniem omiatając tacę. To akurat była prawda. Nie czuła głodu ani ochoty by go w sobie wzbudzić.
- Nie podoba mi się to. - W głosie Raula pojawił się cień zaniepokojenia. - Schudłaś, wiesz o tym równie dobrze, jak ja.
- Ona utrzymuje nas w pełni sił - odpowiedziała, umykając wzrokiem by skupić go na oknie. - To nie wpłynie na moją zdolność do wykonywania obowiązków.
Przekonywanie samej siebie szło jej ostatnio dość dobrze, podobnie jak tłumienie negujących owe stwierdzenie szeptów.
Raul westchnął.
- Przecież nie chodzi o to. O obowiązki. - Posmarował masłem kawałek chleba. - I nie o sam wygląd. Co się dzieje? - spytał.
Trzymając w dłoni chleb czekał na odpowiedź.
Desire długo zastanawiała się nad odpowiedzią. Tym razem nie była pewna, jakiej udzielić. Szarość szeptała jedno, napływające od Raula fale nakazywały drugie, a ona najchętniej zachowałaby milczenie. Z trzech jak zwykle wygrało życzenie jej pana. Westchnienie, które wydobyło się z jej ust było ciężkie. Opuściła głowę by nie musieć patrzeć na wesoły blask słońca za oknem, który ją drażnił, ani na Raula, którego reakcji się obawiała. Odczekała, aż ta obawa zostanie od niej zabrana i dopiero wtedy odpowiedziała.
- Zmieniam się. Odkąd przybyliśmy do Paryża straciłam kontrolę nad tymi zmianami. Jestem jednocześnie silniejsza i słabsza. W którymś momencie mogę już nie wrócić, jednak nie umiem tego powstrzymać.
Mówienie sprawiało jej trudność, bowiem było nowym doświadczeniem. Do tej pory tylko Szarość posiadała o niej wiedzę. Ludzie nie byli na nią gotowi. Przynajmniej takie wrażenie odnosiła Desire i do tej pory nikt nie udowodnił jej że się myliła. Raul jednak miał prawo wiedzieć. Szczególnie teraz.
Raul przez moment wpatrywał się w nią w milczeniu.
- Martwisz mnie - powiedział. - Za dużą cenę płacisz. Źle zrobiłem, przyjeżdżając tutaj. A na dodatek przestałem o ciebie dbać.
- To moja wina - odparła niemal natychmiast. - Nie powinieneś się tym martwić. Nic mi nie będzie - dodała, a by udowodnić mu, że faktycznie tak jest, ukazała mu swoją uśmiechniętą twarz. Co jak co, ale beztroskie oblicze miała opanowane do perfekcji.
Brak wiary w jej słowa był za to widoczny aż za dobrze na twarzy Raula.
- Jesteśmy silne. Ona nie pozwoli by coś mi się stało. - Tym razem darowała sobie grę. Najwyraźniej i tak nie za dobrze jej wychodziła. Zamiast tego obrała nieco inną taktykę. Skoro zaszła tak daleko, równie dobrze mogła iść dalej. Przywołała Szarość, tak by móc czuć jej dotyk na ramionach. Delikatne muśnięcie otuliło jej policzek, więc przechyliła głowę w jej stronę. Wszelkie uczucia i emocje zniknęły z jej oblicza. Oczy zalśniły niczym stal jej sztyletów. Kąciki ust uniosły się delikatnie, jednak nie był to “ładny” uśmiech. Nie zmieniła pozycji, w której siedziała jednak ta nagle zaczęła wywoływać uczucie zagrożenia. Oto kim były. Drapieżnikiem. Dwiema istotami w jednym ciele.
- Ona się o mnie troszczy - dodała, prosząc Szarość by ta zostawiła ją na chwilę. Kolejna zmiana była równie nagła jak poprzednia. Delikatny uśmiech zastąpił wcześniejszy grymas, a oczy zmatowiały nieco, dając świadectwo zmęczeniu. Cała jej sylwetka skuliła się niemal, mimo że Dess nie wykonała żadnego ruchu. - Zwykle jestem w stanie kontrolować ten proces, jednak ostatnie dni coś zmieniły. Nie jest to niemiła zmiana. Jest jednak niepokojąca - dodała, licząc na to, że Raul ją zrozumie i zaakceptuje.
- To się nazywa konfliktem interesów. - Raul nie wyglądał na zachwyconego. - Chciałbym mieć cię tylko dla siebie i mam wrażenie, że ona dąży dokładnie do tego samego.
- Obie istniejemy tylko po to by służyć - odpowiedziała. Jego stwierdzenia o zaistniałym konflikcie nie zamierzała komentować. Miał rację, chociaż nie do końca.
- Ona powinna zrozumieć, że żyjesz nie tylko tym, co jest w tamtej strefie. Musisz jeść i pić tak samo, jak inni ludzie, inaczej zmarniejesz do szczętu. To nie może być tak, że tam będziesz coraz silniejsza, a tu coraz mizerniejsza i słabsza.
Gdyby to był tylko i wyłącznie jej wybór i nie wiązał jej obowiązek oraz chęć służenia swojemu panu, Dess bez chwili wahania oddałaby się w objęcia Szarości. To nie pozostawiało żadnych wątpliwości.
- To się zmieni - obiecała tylko, nie wyjawiając swych myśli, które bez wątpienia dodałyby jedynie niepotrzebnych trosk Raulowi, a tych wszak powinna mu oszczędzać.
- Co powiesz na to, by dziś porozmawiać z dottore Zerillim? - Raul zmienił temat.
- Tylko porozmawiać? - Zapytała, czując jak serce przyspiesza jej nieco, a zapowiedź przyjemności budzi Szarość, z tej krótkiej drzemki, na którą ją wysłała. Jej spojrzenie padło na nóż do smarowania, który leżał na tacy. Miała w swym zestawie podobny, acz do nieco innych celów przeznaczony. W sam raz by poprawić nieco chęć do rozmowy, gdyby zaszła taka potrzeba.
- Wszystko będzie zależało od tego, co dottore zechce powiedzieć. Jeśli nie będzie zbytnio rozmowny, to trzeba będzie znaleźć jakiś sposób, by podzielił się z nami swoją wiedzą.
Resztki “słabej” Dess zniknęły, przywracając na powrót jej zwyczajową formę, z którą miał do czynienia przez ostatnie dni.
- Przygotuję wszystko do tego spotkania. Jeżeli jednak wymagać ono będzie dodatkowych środków to najlepiej by wynajmując pokój w podlejszym lokum i zwabić go tam obietnicą zapłaty. Bez wątpienia połasi się na to. Dla takich jak on złota bez wątpienia nigdy nie jest dość.
Desire wiedziała nawet, które lokum byłoby odpowiednie. Wypróbowała je już ze znakomitymi efektami, więc nie zaszkodzi i tym razem wynająć tam pokoju.
- Dla większości ludzi złota nigdy nie jest dosyć - skomentował dość obojętnie Raul. - Jeśli przypadkiem ma czyste sumienie, to jego uczciwość zostanie wynagrodzona.
Niekoniecznie złotem, dodał w myślach.
Jego służka szczerze wątpiła w to, by medyk miał cokolwiek wspólnego z czystym sumieniem. Tacy jak on zawsze mieli na nim plamy, a niektórzy byli całkiem pozbawieni tego tworu, który w pełni sakiewka zastąpiła.
Wstała z łóżka i poprawiła suknię.
- Czy mój pan życzy sobie coś więcej? - zapytała, uśmiechając się lekko na podszepty Szarości, które rozbrzmiały w jej umyśle. Bez względu na wszystko nigdy by się nie zgodziła by w pełni ją odesłać lub się jej pozbyć. Jedna istniała dla drugiej. Były jednością.
- Owszem... jeśli ci się nie spieszy. - Spojrzenie, jakim po niej powiódł, wyraźnie sugerowało, że nie chodzi o rozmowę. Przynajmniej nie w ogólnym tego słowa znaczeniu.
- Istniejemy by służyć - powtórzyła, sięgając do tasiemek by pozbyć się odzienia, które miała na sobie. Co prawda załatwienie wszystkiego tak, by było gotowe na wieczór z pewnością miało zająć nieco czasu, jednak bez wątpienia zostało go dość by zadowolić jej pana.
To zdecydowanie nie zabrzmiało optymistycznie. Ani zachęcająco. I nawet ślepy by zauważył, jak zainteresowanie znika z oczu Raula.
- Może to jednak odłożymy - powiedział. - Przypomniałem sobie, że mam coś do załatwienia.
- Uraziły cię moje słowa. - Niby było to pytanie jednak na takowe nie zabrzmiało. Desire przerwała wykonywaną czynność i postąpiła krok w stronę Raula. Jeżeli ich relacje miały być płynne powinien zrozumieć jedną prostą rzecz. - Istniejemy by służyć bowiem to sprawia nam przyjemność. I mimo iż zabrzmieć mogło to zniechęcająco jest wyrażeniem naszych pragnień. Musisz zrozumieć, mój panie, że bez względu na to co robimy, jesteśmy razem. Gdy wysyłasz nas by pozbyć się problemu czy też bierzesz do łoża, możliwość spełnienia twoich życzeń dostarcza nam równie wielką przyjemność co samo ich spełnianie. Czas jednak faktycznie nie jest najlepszy. Zorganizowanie spotkania zajmie mi parę godzin, podobnie jak przygotowania do tego. I bez względu na to, z jaką przyjemnością spędziłabym te chwile wraz z tobą, to jednak obawiam się, że mogę nie wywiązać się należycie z reszty swoich obowiązków.
Wiedziała, że prędzej czy później dojść musiało do tej rozmowy. Gdyby Raul był typowym szlachcicem jakich nie brak było na paryskich salonach, problem ten nigdy by nie zaistniał. Jej pan jednakże był człowiekiem szlachetnym i dobrym, a to delikatnie kolidowało z jej nastawieniem do życia. Póki rzecz się rozbijała o wytaczanie krwi, póty problemów nie było. Teraz jednak ich wzajemne relacje zmieniły nieco swój kierunek, a co za tym idzie pojawiły się kłody, których wcześniej nie było. Pozbycie się ich zapewne miało zająć nieco czasu, jednak Dess wolała by przynajmniej część z nich zniknęła jeszcze tego dnia, co by zbytnio w jej pracy nie przeszkadzały. Nie mogła jej wszak wykonywać odpowiednio, martwiąc się jednocześnie jak wpłynąć ona miała na inne sprawy.
Słowa, słowa, słowa...
Być może były od początku do końca szczere i prawdziwe, jednak w uszach Raula zabrzmiały nie tak, jak by tego chciał.
W zasadzie... może nawet do końca nie wiedział, czego chciał. Ale słowo 'służyć' kojarzyło mu się jak najgorzej. Równie dobrze mógłby wołać do siebie służące i kazać rozkładać nogi.
- Nie zamierzam was rozdzielać - zapewnił ją. - I jestem pewien, że będziesz należycie wypełniać wszystkie obowiązki.
Nagły i ostry wybuch gniewu targnął jej ciałem. Nie była na niego gotowa więc zadziałał jak cios sztyletu, który zagłębił się w jej serce po samą rękojeść. Ból jaki temu towarzyszył był na tyle realny, że uniosła dłoń by sprawdzić czy aby na pewno ostrze to było tylko złudą. Nie chciała by Raul dostrzegł ranę, której był sprawcą, dlatego pozwoliła by Szarość otuliła ją szczelnie i zabrała w swe objęcia. Brak zrozumienia z jego strony był ponad siły, które jej ciało posiadało. W tej jednej kwestii miał rację. Musiała odzyskać siły witalne jeżeli miała przetrwać ciosy, które miał jej nieświadomie wymierzyć.
Musiałby być ślepy, gdyby nie zauważył reakcji, jaką wywołały jego słowa. Nie to, prawdę mówiąc, chciał osiągnąć, chociaż przez moment miał ochotę po prostu wyrzucić ją za drzwi i nie oglądać przez najbliższy miesiąc.
Przez moment.
To jednak, że Dess zniknęła, zmartwiło go, i to podwójnie. Ale był równie uparty, jak jego 'służąca'.
Odłożył niedojedzony kawałek chleba, po czym odsunął tacę.
Desire, korzystająca z łagodzącego działania Szarości, obserwowała go przez cały czas. Nie chciała opuszczać bezpiecznego schronienia, które sprawiało, że mimo tego iż stała tuż przy łóżku, miała wrażenie że nigdy wcześniej nie była dalej od Raula. Uczucie to nie chciało odejść i wcale przyjemnym nie było. Jej opiekunka z jakiegoś powodu zostawiła je by wgryzało się w nie obie. Dess nie rozumiała dlaczego, a Szarość uparcie odmawiała odpowiedzi. Czyżby ten ból, który pojawił się wraz z owym uczuciem miał być w jakimś stopniu przydatny? Tylko do czego? Rozumiała ten związany z ranami, z trucizną trawiącą ciało, ból odtrącenia. Ten był jednak inny, nowy i nieznany. Gdy zaś Raul odłożył chleb, napłynęła nowa jego fala, niemal zwalając ją z nóg. Ochota na to by krzyczeć była nieznośnie mocna. Dess nigdy nie krzyczała, to było poniżej jej godności, a jednak usta jej otwarły się gotowe by dźwięk ten wypuścić na wolność. Oddychała szybciej, jakby ciało chciało tym sposobem pozbyć się bólu w piersi. Nawet jednak ta czynność zdawała się sprawiać jej problemy. Obroża, ciasna i mocna, zacisnęła się na jej szyi wstrzymując dopływ powietrza. Dotyk nie pozwalał na jej wyczucie, jednak bez wątpienia tam była. Ledwie poczuła uderzenie kolan o podłogę. Zdecydowanie jednak odczuła nagły brak wokół siebie. Czy to ona odepchnęła Szarość czy też Szarość uznała iż pora by zostawić ją z tymi uczuciami samą - tego nie była w stanie powiedzieć, jednak samotność którą poczuła bynajmniej kojącego działania nie miała. Odeszło bezpieczeństwo, zniknęły czułe, troskliwe ramiona. Dlaczego?...
- Dess? Dess!? - Raul przypadł do dziewczyny, która nagle pojawiła się znikąd, blada i roztrzęsiona, wyglądająca jakby nie mogła złapać tchu. - Dess, co się stało?
Potrząsnęła głową bowiem sama nie znała odpowiedzi na to pytanie, a szepty w jej myślach milczały. Szarość ją opuściła, skryła się z powrotem w duszy i obserwowała czekając. Nie napłynęły od niej żadne informacje, nie było uspokojenia. Starała się skupić na oddechu. Potrzebowała go i to panicznie. Wreszcie nadszedł, niewielki, nijak jej potrzebom nie odpowiadający, ale był.
- Nie… Nie wiem… - udało się jej skorzystać z tej niewielkiej dawki by odpowiedzieć na jego pytanie.
- Opanuj się... spokojnie... wszystko będzie dobrze... - usiłował uspokoić ją Raul. - Będzie dobrze... - Przytulił ją do siebie.
Dobrze… Desire nie potrafiła wyobrazić sobie jak niby miałoby być dobrze. Było jednak lepiej… Nie były to ramiona Szarości, tak dobrze jej znane i kojące, a jednak powoli kruszyły obrożę i łagodziły ból. Czy o to jej chodziło? Czy dlatego zostawiła ją słabą i bezradną by mogła doświadczyć ukojenia w innych niż jej ramionach? Po co?
- Boli… boli mniej. - Wciąż pozostawiona samej sobie nie była pewna czy te słowa były właściwymi. Gubiła się w chaosie który w niej panował. Całą sobą krzyczała by Szarość wróciła bowiem nie chciała radzić sobie z tym wszystkim w pojedynkę.
Raul nie wiedział, ani co zrobić, ani co powiedzieć. Jedyne, co mógł wymyślić, to trwać przy Desire i nie wypuszczać jej z objęć tak długo, jak długo go będzie potrzebować.
Chwile mijały, a wraz z nim przybył spokój którego potrzebowała. Nie był tak łagodny jak ten napływający z Szarości, jednak dawał wytchnienie, którego potrzebowała. Czuła się także lepiej, jakby siłę potrzebną jej do życia mogła czerpać z tego nowego źródła równie łatwo jak z Szarości. Nie tą samą co prawda, jednak istniejącą.
- Odsunąłeś śniadanie - odezwała się, biorąc głębszy oddech. Obroża wciąż istniała, jednak Dess czuła że stan ten nie utrzyma się już długo. - Ona zaś odmówiła zabrania bólu. Zostawiła mnie z nim... Dlaczego?
- Nie wiem. Ale to moja wina - powiedział cicho Raul.
- Nie - zaprzeczyła od razu, biorąc po owych słowach głęboki, uspokajający oddech. - Potrzebuję czasu by zrozumieć co się stało. Z pewnością jednak to nie ty zawiniłeś.
W tym momencie Raul nie zamierzał się z nią spierać, chociaż był pewien, ze to jego zachowanie się do tego przyczyniło.
- Będziesz musiała się dowiedzieć, zrozumieć - szepnął. - Ale nie w tej chwili dodał. Poczekaj trochę, proszę.
- Poczekam - nie była to prawda, jednak częściowo mogła za taką uchodzić bowiem bez wątpienia nie zamierzała zadawać pytań Szarości, gdy on był w pobliżu. Wesoły szept potwierdził iż ta przestała się bawić i powróciła by służyć. Dess nie była pewna czy w tej chwili bardziej ją to cieszy czy też złości. Było jej jednak lepiej, a tym wzgardzić nie miała zamiaru. - Będziemy musieli porozmawiać - dodała, kierując te słowa głównie do Szarości, która zgodnie przytaknęła, ale i w pewnej części do Raula.
- Kiedy tylko zechcesz - odparł Raul, który, nieco uspokojony, mógł sobie pozwolić na składanie obietnic nie będących obietnicami bez pokrycia.
- Najpierw jednak śniadanie - stwierdziła, wracając do swojej roli.
- Wspólne? - spytał. - Nie chcę, żebyś się zamieniła w szkielet.
- Oczywiście - odparła, czując jak przez jej ciało przechodzi dreszcz na wspomnienie własnej słabości, której doświadczyła, gdy Szarość ją zostawiła. Wolała nie sprawdzać czy w obecnym stanie byłaby w stanie przetrwać kolejne ciosy. Należało zatem zmienić ów stan rzeczy jak najszybciej. Szarość potwierdziła. - Może to był jej sposób na danie mi nauczki? - Zastanowiła się na głos, wstając i wygładzając suknię.
Raul wstał równocześnie z nią.
- Starczy dla dwóch osób - powiedział. - A w razie czego polecimy przynieść więcej. Usiądź. - To ostatnie słowo z tonu brzmiało trochę bardziej jak prośba, niż polecenie. Wskazał na łóżko, na którym stale leżała zastawiona taca.
Desire nie zwlekała ze spełnieniem jego życzenia, co zresztą nie różniło się zbytnio od jej normalnego zachowania. Ponaglenie jakie otrzymała od Szarości nadeszło wraz z ostrzeżeniem. Zbyt duża ilość mogła jej w tej chwili zaszkodzić. Z tym jednak problemu nie powinna mieć. Jedzenie wciąż nie wzbudzało w niej chęci by po nie sięgnąć.
- Kiedy jadłaś ostatni raz? - spytał Raul.
Odpowiedź wymagała czasu, bowiem sama nie była pewna kiedy ów ostatni raz był. Na szczęście, nie musiała szukać daleko. Uśmiechnęła się lekko dziękując za tą usłużną podpowiedź.
- Przed wizytą w pałacu - odparła. Wątpiła by skubnięte tu i tam kęsy uznać należało za jedzenie. Ostatni zaś posiłek jaki spożyli w pełni miał miejsce podczas kolacji, tuż przed wyruszeniem na spotkanie z kardynałem. Po tym… Po nim... wiele się zmieniło.
- Dobry Boże... - Raul nie starał się, by ukryć zaskoczenia i przerażenie. - Tyle dni?
Dla Dess te dni zlały się w jedno więc okres ów nie wydawał się wcale długim.
- Tylko parę - odparła, krzywiąc się na zaprzeczenie, jakie do niej dotarło. Świadomość upływu czasu nie była miłym doznaniem. Zdecydowanie wolała gdy Szarość pozwalała się jej pławić w nieświadomości i mocy, którą posiadała. Rozumiała jednak, że jej opiekunka stara się jedynie by jej pani zrozumiała to, co zostało im przekazane. Ciało, które posiadała było ważne dla ich obu i o ile przez czas jakich pogrążyć się mogła w błogim szaleństwie, to aby w pełni z mocy ich połączenia korzystać mogła, winna zadbać o nie. Skrucha, którą odczuła została przyjęta z wdzięcznością i ulgą. Po niej nastąpił spokój, który tylko nieznacznie zburzyły słowa Raula.
- Każę przygotować dla ciebie jakiś kleik.
- To nie będzie potrzebne, mój panie - odparła, obdarzając go łagodnym uśmiechem, który został dodatkowo wzmocniony pewnością, która lśniła w jej spojrzeniu.
Brak pełnego zaufania dał się zauważyć i spojrzeniu, i w słowach Raula.
- Powoli, mało i w miarę często? - upewnił się. Nie dodał jednak "będę cię pilnować".
Miała ochotę przewrócić oczami, jednak wstrzymała ją. Wszak sama zasłużyła sobie na takie traktowanie, aczkolwiek brak zaufania był niemiłym do niego dodatkiem.
- Postaram się - obiecała, uznając że wypomnienie mu tego iż nie jest dzieckiem, nie wypadłoby za dobrze.
- Nie chcę cię stracić - powiedział, po czym zabrał się za śniadanie, oszczędzając jej spojrzeń, kontrolujących każdy kęs jej strawy.
 
Kerm jest offline