Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2016, 15:47   #54
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Rozleniwiona Kathil zamruczała czując dłonie Ortusa wolno przesuwające się po jej pośladkach i mocniej wtuliła się w męża. Jej dłoń odruchowo zaczęła również gładzić leniwym i zaspanym gestem jego ramię i pierś. Na chwilkę uchyliła powieki by szybko zamknąć je z powrotem.
- Dzień dobry, kochany - wymruczała nie otwierając oczu, by wciąż rozkoszować się chwilą błogiego zawieszenia między jawą a snem. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że już świta. Jeszcze nie. Jej palce musnęły policzek Ortusa. Uśmiechnęła się błogo. Dawno nie czuła się tak beztrosko i bezpiecznie.
- Witaj.- mruknął Ortus cmoknął ją wpierw w policzek i nos i usta. W końcu spytał.- Jak spałaś?
Odpowiedź właściwa brzmiałaby “krótko”, młodzian wielce zachłanny był na zapłatę, za tę chwilę perwersyjnej zabawy ze świecą.
- Jak zwykle z Tobą, doskonale - Kathil mruczała jak kotka przeciągając się i ponownie wtulając w Ortusa - Powiedz, że jeszcze nie musimy wstawać. - zamarudziła chowając nos w zagłębieniu jego szyi.
- Nie musimy… nie chcemy.- palcem zaczął krążyć wokół sterczącego punkcika na szczycie jej prawej piersi powoli sprawiając że twardniał pod tą pieszczotą, jakby prosząc o więcej.- Nie mamy ochoty… w końcu jesteśmy jaśnie państwo, prawda?
- Mmmmasz rację - wymruczała i przetoczyła na brzuch ze śmiechem nadstawiając plecy i pośladki do masażu - To … czy jaśnie pan wymasuje jaśnie panią swoimi magicznymi jaśniepańskimi dłońmi? - spojrzała kątem oka na męża.
- A ładnie poprosisz o to ?- zapytał żartobliwie Ortus, odchylając pukle jej włosów z okolicy szyi i całując ustami jej kark. Ocierał się swym ciałem o jej więc, wyczuwała poprzez skórę budzenie się jego bestyjki. Ach… uroki młodości.
Poprosiła. Parę razy nawet. Więc gdy oboje przytuleni do siebie zjawili się na śniadaniu, pozostałe towarzystwo: Logan, Yorrdach, Leonora prawie kończyli poranny posiłek.
Widząc napiętą sylwetkę Leonory, Kathil przysiadła się do diabliczki i pod stołem pogłaskała po udzie. Nie dało to wiele, bo rycerka była ubrana w swój nieodzowny pancerz ale.. była to kwestia gestu wsparcia.
- Dzień dobry wszystkim. O czym rozmawialiście? - spytała Kathil w doskonałym humorze, wręcz promieniejąc zadowoleniem i rzucając ukradkowe spojrzenie mężusiowi.
- Ogólnie o sytuacji.- stwierdził Yorrdac machając dłonią… z widelcem… z kawałkiem przepióreczki na widelcu. Bo lubił sobie dogadzać, choć nie było tego widać.
Kathil przyjrzała się Loganowi, Leonorze i poskubując posiłek spytała:
- Najemnicy zakwaterowani? Loganie musimy zrobić krótką odprawę dla najemników i ludzi Saskii dzisiaj po wyjeździe Condrada. - zdjęła bucik i stopą muskała łydkę męża.
- Najemnicy zakwaterowani.- stwierdził lakoniczny Logan.- Robi się mały tłok obóz wojskowy tu.
Ortus spojrzał zaskoczony na Kathil, ale nie zrobił nic co by jej przeszkodził nie bardzo wiedząc co ona planuje. A co do diabliczki, kaptur niewiele zdradzał z jej emocji, ale ogon ułożył się na jej udach.. po czym ostrożnie musnął udo Kathil, jakby kopiując jej czuły gest.
- O tym chcę pomówić również. Nie chcę mieć obozu wojskowego pod posiadłością. A przynajmniej nie tak rzucającego się w oczy, żeby wywołać podejrzenia wujów. Da się coś z tym zrobić? - Kathil spojrzała na Logana i pod stołem pogładziła ogonek Leonory uspokajającym gestem. Zaś stopa Kathil czyniła podobnie na łydce Ortusa, powolutku pnąc się w kierunku jego uda.
Ogon owinął się delikatnie wokół głaszczącej go dłoni, gdy Logan wygłaszał swoją opinię o różnicy między jego najemnikami, a ludźmi Kathil. Ortus wpatrywał się prosto w twarz Kathil czerwony na obliczu jak uczniak i powoli rozsunął nogi na boki dając żonie większe pole do popisu. Jego błyszczące żądzą oczy obiecywały Kahil namiętną zemstę…
A Yorrdacha nudziły te rozważania na tematy militarne…. nudziły ostentacyjnie.
- Yorrdach, jest jakaś możliwość, żeby nie wiem wstawić jakieś magiczne zabezpieczenia mojej komnaty? - Kathil sprowadziła mężczyznę na ziemię by mógł się wykazać.
Kciukiem miziała ogonek na swej dłoni zaś stópką… stópką sprawdzała jak wytrzymały i cierpliwy jest jej małżonek. Delikatnym dotykiem palców, przesunięciem po budzącej się ponownie lancy, po udach i z powrotem po łydce.
- Rozmawiałam również pobieżnie z Saskią. Będzie nam towarzyszyć podczas polowania. Resztę ludzi zostawić chcę wraz z ludźmi wujów tutaj. Logan udało ci się znaleźć łowczego? Czy wykorzystamy półelfią parkę?
Poniżej stołu Ortus prężył się coraz bardziej pod jej dotykiem, choć powyżej stołu starał się zachowywać stoicki spokój. Jedynie czerwienienie jego twarzy mogło zwrócić uwagę… Logana. Paladynka wpatrywała się w stół pozwalając pieścić dotykiem swój ogon. Chyba lubiła place Kathil. Yorrdach za bardzo lubił być w kręgu zainteresowań, by skupić się na innych.
- Oboje nadają się na łowczych. Wynajdą ci każdą zwierzynę w lesie.- stwierdził Logan, podczas gdy Yorrdach spytał.- To znaczy... jakiego rodzaju magiczne zabezpieczenia byś chciała? Przed czym, albo przed kim?
- Na przykład przed niechcianymi gośćmi. Jak pojedziemy na polowanie na przykład, wolałabym aby nikt nie wszedł mi do komnat by się zaczaić.
Kathil skinęła głową na słowa Logana: - Świetnie, w takim razie problem łowczego z głowy. Zapraszam tu jeszcze jednego półelfa na czas wizyty wujów, więc też może się przydać. Część ludzi Saskii ubierzemy jako służbę jak sugerowałeś Yorrdachu. Wujów, wujów chcę umieścić na kupie, w przeciwnym skrzydle. Nie chcę mieć ich blisko siebie. Ich doradców za to umieszczę w środkowej części po przeciwnych stronach korytarza. Tamto skrzydło wzmocnimy ludźmi Saskii. Co sądzicie?
Kathil z zadowoleniem wsuwała małe kąski jedzenia do ust, pedantycznie oblizując usteczka, w lekkiej prowokacji Ortusa. Ogonek Leonory był miły i cieplutki więc bardka rozkoszowała się również i jego dotykiem.
- Dobry… plan…- bąknęła cicho Leonora, zawstydzona. Co prawda kaptur nadawał temu złowieszczą barwę, ale Kathil umiała wyczuć niuanse w jej głosie.
- Musiałbym nad tym pomyśleć… tylko że wyszło by drogo i skomplikowanie. I lepiej może… bo ja wiem… zostawić kogoś ukrytego? Właściwie zamiast zabraniać im się zakradania, może lepiej zachęcić, co? Podrzucić korespondencję, która świadczyłaby o twoich konszachtach z nimi, za ich plecami? By jeszcze bardziej podsycić ich nieufność do siebie nawzajem?- uśmiechnął się ironicznie Yorrdach, a Ortus cierpiał tortury w milczeniu od czasu do czasu maskując jęki kaszlem.
Kathil w końcu uwolniła Ortusa litując się nieco nad młodzikiem. Chciała go jedynie pobudzić i podrażnić a nie upokarzać w obecności swych przyjaciół.
- Co do nieufności i korespondencji… nie… wolę by moje kwatery były bezpieczne. Nie chcę też spodziewać się najgorszego siadając na łóżku lub czesząc lub myjąc twarz. Co do konszachtów poza drugim bratem i tak dalej, wolę by to wychodziło z kontekstu i zachowania. Nie chcę niczego na piśmie, żadnych twardych dowodów. A co do zakradania się do mej komnaty… cóż wartownicy im bronić nie będą wyjścia i spacerów… sami będą chcieli przyjść i mnie znaleźć. - na twarzy Kathil wypełzł złośliwy uśmieszek - Ale… wiem co zrobię. Saskia będzie ze mną nocować. - bardka stwierdziła niewinnie. Wszak praktyki takie, gdzie służba śpi w jednej komnacie ze swym panem czy panią wcale nie były aż takim dziwactwem. - I dam jej zadanie by znalazła dla siebie zmienniczkę pod jej nieobecność.
Bardka potoczyła spojrzeniem po Loganie i Leonorze czekając na ocenę.
- Chciałbym zobaczyć jej minę.- zaśmiał się Yorrdach słysząc te słowa.- Z pewnością raczej nie tak sobie wyobrażała służbę u Condrada.
- To jednak dobry plan. Będziesz miała i agentkę Condrada na oku i bezpieczna będziesz.- wyjaśnił Logan, a Kathil poczuła jak czyjaś dłoń delikatnie ale stanowczo chwyta ją za stopę. Powoli przesuwa nią po udzie i wyżej… To Ortus udając że coś upuścił dokonał takiej napaści. Z uśmiechem i lubieżnym spojrzeniem rzucał wyzwanie swej żonie.
- Zgadza się - pokiwała głową Kathil i ukryła zaskoczenie wsuwając kawałeczek pieczonego mięsa do ust. Przy okazji próbowała również schować uśmieszek ekscytacji - A… a co do naszych ludzi Loganie, co z nimi zrobić? Są dość charakterystyczni i rzucają się w oczy. Myślałam, aby mieli na oku pomniejszych ludzi wujów. Nie wiadomo, czy ktoś specjalnie zaufany nie zostanie przemycony jako szeregowy sługa. Co sądzisz? - Kathil uniosła stopę wzdłuż uda Ortusa, nie przestając delikatnie gładzić ogonka Leonory. Czuła się wyjątkowo perwersyjnie dzisiejszego poranka.
- Trzeba by ściągnąć smarkaterię Ashki i samą Ashkę, ale wiesz że to ryzykowne.- mruknął Logan i miał rację. Ashka bywała nieobliczalna czasami wraz ze swym temperamentem. A Kathil pieściła coraz bardziej rozpalonego męża rozkoszując się aksamitnym w dotyku łuskowatym ogonem Leonory pod palcami i dłonią Ortusa masującą jej kostkę i śródstopie.
Gdy ogniste spojrzenie Ortusa potrafiło podpalać, to z sukni i zapewne bielizny Wesalt pozostałby jedynie proch.
- Nie wiem czy maluchy Ashki tu to dobry pomysł. - skrzywiła się lekko - Już i tak dużo będzie się działo ale Yorrdach, mam prośbę. I nie mów, że się nie znasz. Rzucisz proszę okiem na wybrane przeze mnie kreacje? Chcę się upewnić, jak wyglądają one z męskiego punktu widzenia. - uśmiechnęła się ciepło do eleganckiego maga - Kathil bawiła i zachwycała żarliwość Ortusa więc kontynuowała pieszczoty zgodnie z jego życzeniem. Przyłożyła przez ułamek chwili palec do ust, nakazując mężowi ciszę gdy jej palce u stóp drażniły, prowokowały i obiecująco gładziły centrum przyjemności między jego udami. Ogonek Leonory również otrzymywał swoją porcję kuszenia gdy Kathil poskrobała go leciutko paznokciem.
Ortus się czerwienił i pocił, ale nie przerywał pieszczot stopy swej żony i nie czerpał dużą przyjemność z jej dotyku. Podobnie jak Leonora, choć w mniejszym stopniu… mimo wszystko to był tylko jej ogon, choć… spod kaptura wyrywały się groźne pomruki, które niepokoiły Yorrdacha… a bez kaptura mogły być pewnie kobiecym mruczeniem z powodu czułego dotyku Wesalt.
- Oczywiście, oczywiście… pomogę z kreacjami.- czarodziej postukał palcem w podbródek.- Ale skoro nie dzieciaki Ashki to kto? Może później wybierzesz się do Mei po jakichś szpiegów. Parę jej kurtyzan można wcisnąć w gorsety służek.
- Coś w tym jest… wygadają się w łóżku.- ocenił Logan.
- Nie chcę im dawać kurtyzan. Chcę, żeby się zwijali z pożądania do mnie i koncentrowali na mnie. I nie mieli ujścia tej żądzy. Wtedy nie będą działać pod wpływem rozumu, a dzięki temu łatwiej będzie mi łatwiej tkać sieć. - pokręciła głową Kathil. - Chcę ich rozpalić od pierwszego spojrzenia i nie dać ani chwili wytchnienia. - uśmiechnęła się bardka. - Planowałam pierwszą noc czy wieczór spędzić z jednym z nich, drugi z drugim. - Kathil rzuciła spojrzeniem na Ortusa - bez figli oczywiście. Zakładam, że i tak wszelkie rozgrywki będą zlecali swym ludziom by samym się nie rzucać w oczy zbytnio. Dlatego to na ich sługach chcę skocentrować ludzi Condrada i naszych. I myślę, że to wystarczy. Im bardziej skomplikowany plan, tym trudniej go utrzymać w ryzach.
- To załóż dziewczynkom pasy cnoty. Damulki od cioci Mei to profesjonalistki… w razie czego mogą być zimnymi rybami, niedostępnymi dla nikogo. A nawet jak się będą rzucać w oczy to przez cycki. Mało który możny zdaje sobie sprawę, że nad cyckami są uszy, które wszystko słyszą i głowa, która wszystko zapamiętuje.- stwierdził dosadnie Yorrdach mając niskie mniemanie o wielmożach, co więcej Logan się z nim zgodził skinieniem głowy… i Leonora też.
- No dobrze, przekonaliście mnie - stwierdziła Kathil z kwaśną minką. - To co? Zostało jeszcze coś do ustalenia? - rozejrzała się po zebranych i … wzmocniła pieszczotę Ortusa.
- Nie.. w sumie nie.- stwierdził Logan wstając pierwszy. Yorrdach westchnął ironicznie.- Zmienisz dworek w babiniec… co za strata.
Po czym również wstał i ruszył za Loganem do wyjścia obejmując go poufale i drocząc wizją wspólnej przyszłości, we wspólnym łóżku. Logan jednak był za stoicki na takie zaczepki. Leonora lekko się uniosła, ale… Kathil trzymała ją za ogonek.
Powoli i bardzo sugestywnie przytrzymywała ogonek pozwalając się mu jednak wysmyknąć z dłoni. Na ustach błądził jej lekki uśmieszek. Mrugnęła zawadiacko okiem i zwolniła uścisk w końcu. Zsunęła powoli stopę z ud męża i nałożyła bucik by samej się podnieść. Przesunęła prowokacyjne dłońmi po brzuchu:
- Mmm najadłam się …. - mruknęła unikając spojrzenia Ortusa i ruszyła za Leonorą ku wyjściu.
Ortus wstał i podążył za obiema kobietami, Leonora ruszyła przodem by otworzyć drzwi. Po czym przepuściła i Kathil i Ortusa… którego ciepły i szybki oddech dziewczyna niemal czuła na swym karku.
- Chyba nie będę na razie potrzebna?- spytała podejrzliwie diabliczka.
- Nie, ale potem zajdź do mnie? Ocena sukien może się wzbogacić o Twe zdanie, Leonoro - imię diabliczki wypowiedziała miękko i ciepło. Kathil nadal udawała, że zupełnie nie zauważa mężowskiej ekscytacji, gdy statecznym krokiem matrony ruszyła ku swym komnatom.
- Nie znam się na fatałaszkach… nie nosiłam żadnej sukni od… urodzenia. Ale zajrzę jeśli ci zależy.- odparła Leonora machając z rezygnacją dłonią i skręciła do swych pomieszczeń.
A Kathil nawet nie doszła do najbliższego pokoju, nim rozgorączkowany pożądaniem małżonek przyparł ją swym ciałem do ściany. Przyciśnięta biustem do muru i wpatrzona w malunek statecznego przodka, czuła jak Ortus gorączkowo podwija je suknię nie bacząc na fakt, że mogą być przyłapani na tych figlach.
- Tak bardzo cię pragnę… że… chyba oszaleję.- szeptał w ramach przeprosin do jej ucha.
Zaskoczył ją tym atakiem ale czując jego żądzę sama poczuła igiełki pożądania kłujące jej podbrzusze i przyspieszające oddech:
- Aż.. aż tak Ci się … podobało? - spytała wypinając zachęcająco pośladki i sięgając jedną ręką za siebie by schwycić mężowski pośladek.
- Ty wiesz… że tak. Że wiele rzeczy, które mi robisz… mi się podobają.- wymruczał Ortus ocierając się krokiem swych spodni i o jej pupę. Czuła doskonale jak wybrzuszenie doskonale wpasowuje się między jej pośladki. Choć ostatecznie wiedziała, że poczuje go niżej.
Ściskała jego pośladek ocierając się pupą o jego oręż i słysząc jak rozpina zapięcia, by wyswobodzić się z więzów ubrań.
- Szybciej - ponagliła Ortusa pospiesznym i napiętym głosem - ktoś może nadejść. - dolewała oliwy do ognia, by podnieść poziom namiętności i u Ortusa i u siebie. Sama też pomagała podwijać i przytrzymywać suknię.
Słyszała jak opadły mu spodnie, czuła jak zdziera z niej bieliznę, niczym dziki barbarzyńca.
Poczuła palce… wepchnięte nagle i gwałtownie między wrota jej kobiecości.
- A ty… rozpalała cię ta zabawa pod stołem?- spytał jednocześnie sprawdzając jej “prawdomówność” ruchem tych dwóch gwałtownych intruzów w jej kobiecości.
Czuł, że nie kłamała, gdy jego palce wydzierały z jej ust cichy okrzyk:
- Ta...ak… - poczuła się nagle drobna i delikatna i bezbronna i wystawiona tak bardzo na jego łaskę. - taaak, takkkk - odpowiadała błagalnym tonem, gdy mąż pieścił ją gwałtownie. Podobał się jej taki… bardzo.
Ortus jednak nie potrafił długo wytrzymać i brakowało mu kontroli.
- Jesteś taka piękna… nie obchodzi.. mnie… to mój zamek… moja żona.- drżąc z pożądania, chwycił mocno za pośladki Kathil i posiadł ją mocnym silnym ruchem.- Niech nas przyłapują… nie obchoo...oooch… uwielbiam.- czuła jak ją zdobywa, jak wypełnia swą niecierpliwą obecnością raz po raz… pochyloną, wypiętą bezwstydnie i całkowicie bezbronną.
- Mój … mąż… - jęczała Kathil - … moja… tarcza… mój… - poddając się namiętności Ortusa, nie mogła nic więcej, nie chciała nic innego. - Uwiel… biam… gdy … jesteś taki… taki … - rozkosz przeszkadzała jej myśleć więc przestała walczyć. Zamiast tego pozwoliła Ortusowi przenieść ich oboje w przez skraj rozkoszy.
Jej ciało drżało, jej piersi kołysały się w kołysce dekoltu sukni, jej pośladki były uwięzione dłońmi męża, którego zdecydowane pchnięcia doprowadzały ją do rozkosznego szaleństwa. A i fakt, gdzie się zabawiali dolewało tylko oliwy do ognia płonącego w ciele Kathil. Nic więc dziwnego, że Wesalt dość głośno oznajmiła swoją rozkosz i ledwo się trzymała na nogach, czując w sobie wybuch Ortusa… wszak sprowokowany pieszczotą jej stopy.
- Uwodzisz mnie… okręcasz wokół siebie. Czuję się jak bluszcz… na topoli… i bardzo to lubię.- wymruczał odsuwając się od Kathil.
Kathil stała przez chwilkę wciąż przytulona do ściany, uspokajając oddech.
- To było… niesamowite, kochanie - powoli odwróciła się do męża i zarzuciła mu ramiona na szyję. Wtuliła się jak posłuszna żonka i spytała cichutko:
- Pozwolisz, mężu, że Cię pocałuję? - podniosła na Ortusa wzrok i niewinnym uśmiechem. Wszystko to przeczyło wybuchowi namiętności sprzed kilku chwil, ale nagle spodobało się jej odgrywanie grzecznej, małej żonki. Chwilowo.
- No.. oczywiście…- speszył się Ortus nadal stojąc z opuszczonymi gaciami.- Wiesz dobrze, że uwielbiam ciebie.. całować… uwielbiam cię… całą.
Kathil zatem posłusznie wykonała pocałunek równie dziki i niecierpliwy jak pieszczota męża. Oderwała się od ust Ortusa zaczerwieniona i łapiąc oddech, jak początkująca w figlach dziewuszka.
- Ubierz się, miły - uśmiechnęła się i pogładziła męskość Ortusa w spoczynku.
- Sam… nie wiem… myślę raczej o rozebraniu.. zwłaszcza ciebie.- odparł żartobliwie młodzian i zabrał się za podciąganie spodni zerkając na swą żonę i jej oblicze. -Jesteś piękna… wiesz?
- Nie.. powiedz mi jeszcze raz - uśmiechnęła się, również poprawiając bieliznę i przyodziewek.
- Jesteś bardzo piękna.- odparł zawstydzony swymi słowami młodzian.- I… choć tak często figlujemy, to i tak...zdarzają mi się… chwile, że… wiesz… mam myśli na twój temat… nieprzyzwoite.
- Jakie? - Kathil wtuliła się w męża i pociągnęła go w stronę ich skrzydła. - Opowiesz mi po drodze? - podniosła twarz by przyglądać się młodzianowi.
- Eeem… no trochę…. tak wślizgnąć się pod twą suknię… rozkoszować się słodyczą twych ud i łona, gdy… rozmawiasz… z innymi.- mruknął zawstydzony Ortus dając się ciągnąć do ich prywatnych pokojów.- Gdy planujesz… jesteś skupiona na swych towarzyszach, a ja czuję… wiem, że chciałabyś bym się włączył w waszą rozmowę… ale takie właśnie myśli się u mnie budzą.
- Uwielbiam Cię… wiesz? Jesteś … och wnosisz dużo radości do mego życia, wiesz? - spytała, odwracając się przodem do męża i idąc tyłem. - Kiedyś zrealizujemy i tę … fantazję.
Kathil zatrzymała się przed drzwiami do swego pokoju:
- Ale teraz kochany potrzebuję popracować. I to naprawdę popracować - uśmiechnęła się ciepło.
- Nie zapomniałem o lesie Kathil. Kiedyś cię tam porwę…- zagroził Ortus obejmując powoli dłońmi Kathil w pasie i przyciągając do siebie i całując ją w usta delikatnie.- Będziesz mnie potrzebowała przy tej pracy?
- Liczę na to, Ortusie - oddając czułe pocałunki mężowi - Nie, możesz odespać szaloną noc. Muszę napisać parę pism i odpowiedzieć na zaproszenie. Nudy. Potem możesz z Yorrdachem pomóc mi w aprobacji strojów. Jeśli chcesz. Jeśli nie, to … pogadaj z Condradem przed wyjazdem. Może spróbuj go wybadać o plany względem ciebie. Bo wiem, że takowe ma. Ale co to za plany, nie wiem. Uważaj na niego jednak. To bardzo inteligentny człowiek. - pogładziła młodzika po policzku.
- Hmm… było ciekawym poprzeszkadzać w pisaniu. Albo rozpraszać… Masz jednak rację… chętnie wypocznę i popatrzę na ciebie w ślicznym stroju… albo bez.- mruknął z lisim uśmieszkiem Ortus wypuszczając Kathil z objęć.- Nie jestem tak ciekawy planów Condrada względem mnie. I wątpię by powiedział prawdę.
- Pewnie masz rację. - zgodziła się Kathil - przyślę więc służkę za jakiś czas po ciebie. Pomożesz mi podjąć decyzję. - bardka cmoknęła męża i uciekła do gabinetu posyłając mu na ostatek całusa przez drzwi.




A w gabinecie w końcu mogła obejrzeć bilet z zaproszeniem. Była ciekawa co to za agentka i co za zadanie może mieć dla niej Miklos.
W między czasie jednak postanowiła napisać do Mei by ta wybrała jej 2-3 dziewczęta mające udawać oziębłe lecz urocze służące i służyć jej pomocą. Napisała również do Oweny, że ma na swych usługach doskonałych myśliwych, których wykorzysta jako łowczych. Wysłała też zapytanie do Ashki czy coś ciekawego jej wpadło w oczy w kwestii siwowłosego pijaczka.
A następnie wezwała służkę by zacząć przeglądać swą garderobę w poszukiwaniu odpowiednio kuszących kreacji dla wujów.
Służka miała przygotować wybrane z kolekcji pantofelki
W między czasie zaś druga służąca miała przyprowadzić Yorrdacha i Ortusa. Leonora przyszła sama i przycupnęła z boku starając się jak najmniej rzucać w oczy. Co było trudne bo była wyższa od obu mężczyzn i będąc w pełnej zbroi, “przytłaczająca”.

Sama zaś z pomocą służącej zaczęła ubierać pierwszą wybraną kreację
Tę kreację planowała założyć na powitanie wujów.
- Leonoro, na pewno musisz chodzić w tej zbroi? Może coś bardziej wygodniejszego skomponowało się z kapturem? - Kathil skorzystała z chwili gdy mężczyzn nie było jeszcze w komnacie.
- Czuję się… bezpiecznie w tym co mam.- wydukała Leonora nerwowo wyraźnie nie mając ochoty na zmiany.- I dobrze… przywykłam.
Wyszła z garderoby poprawiając lekko zmierzwione i nieułożone włosy.
- Jak ci się podoba ta suknia na powitanie?
- Jest piękna.- stwierdził Ortus z uśmiechem. Leonora zgodziła się z nim kiwnięciem głową.
- Jest bezpieczna. Mało ekscytująca, bardzo tradycyjna.- stwierdził z niesmakiem Yorrdach.- Na pewno będziesz w niej wyglądała na stateczną damę.
- Hmm… to nie do końca o to mi chodzi. - Kathil wróciła do garderoby i ponaglając służącą ubrała kolejną suknię
- A ta? - zapytała z dziewczęcym uśmiechem - Niewinna, przyjazna, naiwna?
- Zdecydowanie tak.- stwierdził Yorrdach, a Ortus z Leonorą zgodzili się potakując i potwierdzając słowami. Cóż.. z całej trójki tylko Yorrdach był światowcem. Ortus spędził życie jako mnich… Leonora… cóż… do pewnego stopnia też.
Kathil pokiwała głową i przeciągnęła przyjaciół przez połowę swej garderoby. Przymierzając, planująć ozdoby i detale.
Ani się obejrzała aż prawie przyszła pora obiadu. Ona zaś, ona zaś utknęła w garderobie, nakładając ostatnią suknię na wielkie wejście - ucztę po polowaniu.
- A teraz uwaga - zaśmiała się znużona już nieco - ta na dobicie obu wujów.
- I jak? Dobiję? - Kathil weszła powoli i kusząco w jej najnowszym dodatku do garderoby. Nie miała jeszcze okazji nałożyć tej sukni więc czuła lekkie podniecenie.
- Eeemm.. co? - wydukał Ortus wpatrzony w Kathil jak obrazek. Dziewczyna znała to spojrzenie, wilcze, wygłodniałe… rozpalone… wystarczyło odrobinę się jeszcze z nim podrażnić, poprowokować… by młodzik zaczął szukać okazji, by rzucić się na nią… tak jak w korytarzu. Nie potrzebowała już opinii Yorrdacha.
- Wyglądasz uroczo… pewnie im się spodobasz w tej sukni. I dobijesz.- stwierdził nekromanta, a Leonora również potwierdziła jego słowa.- Wyglądasz ślicznie.
Mina Ortusa i jego spojrzenie… były jednakże wystarczającym dowodem.
- Dziękuję wam, że pomogliście mi w tym… już mam w takim razie to z głowy - uśmiechnęła się Kathil sunąc ku mężowi z poszumem materiału, koronek, i cichym stukotem obcasików. Ucałowała go … w policzek … i drugi. I zaczęła odprawiać całą trójkę. Chciała też dobić jeszcze jedną osobę, zanim zdąży wysunąć się spomiędzy jej paluszków.
Chciała posłać służącą po Condrada.
 
corax jest offline