Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2016, 16:20   #59
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Ashka wiedziała, że Kathil przybyła do miasta kilka chwil po przekroczeniu przez Wesalt bram stolicy. Toteż czekała na rogu ulicy przez którą bardka przejeżdżała wraz ze swym wiernym inaczej “ochroniarzem” Yorrdachem, który przez całą drogę narzekał, że nie po to uczył się mrocznych zaklęć, by pilnować kobiecego tyłeczka, nieważne jak zgrabnego.
Kathil udawała, że nie dosłyszała narzekań i w zamian za to wypytywała o wyznawców Shar.
-Wyznawcy Shar? Są pewnie w mieście… każdy kto został jakoś zraniony czy wydaje mu się że został zraniony. Każdy poszukujący drogi na skróty do potęgi, każdy chcący pogrążyć się w słodkim zapomnieniu… lub każdy komu to wbiją do głowy, może być wyznawcą Pani Utraty.- zaczął swe wywody Yorrdach, gdy zbliżali się do czekającej na nich Ashki.- Często utajonym wyznawcą, bo oni lubują się w sekretach.
Kathil wysłuchała wywodu kiwając głową. Wyjaśniał on co nieco i wypełniał luki w jej niewiedzy. - Bardzo są mściwi?
- Shar to suka, ale z tych najgorszych rodzajów, bo inteligentna. Zaś z jej wyznawcami różnie bywa. Czasami tak, czasami nie… zależy czy są dość silni by się mścić.- odparł czarodziej drapiąc się za uchem.- Tak przynajmniej słyszałem, bo raczej nie obracam się w tych kręgach. Mam bardziej kłopoty z innymi bóstwami, między innymi z tym, którego wyznaje twoja przyjaciółka, paladynka.
- Widziałam pewne.. napięcie między wami. Ale cieszę się, że oboje umiecie jednak się porozumieć mimo podziałów. - Kathil pomachała Ashce i zeskoczyła z konia.
- Witaj… tęskniłaś?
- Nooo… troszeczkę. Działo się coś ciekawego na prowincji?- zapytała radośnie elfka ściskając Kathil przyjaźnie.
- O tak… Condrad wyjechał, Ortus wyjechał, za to wujowie przybywają. I mam zlecenie… - pochyliła się do ucha Ashki i wyszeptała cel zlecenia wprost do niego. - I co?
- Uuuu… to już nie jest wodzenie za nos głupich kupczyków i nadętych szlachcianek. Tu może być ostro.- odparła z uśmiechem Ashka.- I Logan ma rację… powinnaś brać pod uwagę tylko tym, którym ufasz bezgranicznie. To nie jest misja dla niesprawdzonych w boju pomocników.
- Cóż, Logan odradza. A Ty widzę, że wprost przeciwnie… sądząc po oczach i tym lisim uśmieszku.
Kathil spojrzała na maga i stwierdziła, że może jego opinia się przyda. Wytłumaczyła zadanie i spojrzała wyczekująco na swego wąsatego elegancika.
- Ech… no dobrze, łaskawie użyczę ci mej pomocy.- odparł Yorrdach udając, że tak naprawdę to w ogóle nie chce brać w tym udziału.
- Mhm… nie wiem jak się odpłacę… - uśmiechnęła się lekko dziewczyna - problem w tym, że nie mam żadnych informacji poza adresem, ilością kapłanów. I… to tyle. Twoje maluchy raczej na zwiad tam nie pójdą.
- No cóż…. emm… to prawda… poza tym nieumarli mają kłopoty z kapłanami.- przyznał się niechętnie Yorrdach.
- Ale nie rozmawiajmy o tym na środku ulicy.- stwierdziła cicho Ashka.
- Prowadź zatem…
Zatrzymali się w pierwszej napotkanej karczmie przy stoliku, gdzie po jednej stronie siedzieli Kathil z Yorrdachem, a po drugiej Ashka, która zaczęła opowiadać.- Kult Shar nie jest tu w Sembii zakazany i ogólnie kwitnie dość. W Ordulin jest duża świątynia Shar, całkowicie legalna i… ukryta gdzieś w mieście. Zapewne po to by wpływowym kupcom i szlachcicom dać wrażenie, że należą elitarnego kręgu. Pewnie więc chodzi o tą świątynię, poza tym jest kilka pomniejszych kapliczek do werbowania członków kultu spośród biedoty.-wyjaśniła z uśmiechem.- Odkrycie gdzie leży świątynia nie będzie, co w niej robią, kim są członkowie i tym podobne sprawy już mniej, bo czciciele shar kochają ciemność i tajemnice. A co do … twego… białowłosego wybranka, jest u komendant straży miasta… w jej domu.
- Od czasu rozróby? - zaśmiała się Kathil kręcąc lekko głową - Adres świątyni mam. Zastanawiam się jednak, czy nie lepiej zaczekać z wyprawą do czasu wyjazdu wujów. W tym czasie można by zrobić jakiś wywiad, albo choć poobserwować lokację i sprawdzić czy są jakieś zależności czasowe, albo zabezpieczenia i tak dalej. Ashka myślisz, że Twoje maluchy dałyby radę coś takiego obstawić? Chyba, że masz inne opcje. Nieco droższe. Chyba, że sama się tym zajmiesz?
- Podglądanie świątyni z zewnątrz problemu nie sprawi i taa…- zgodziła się Ashka.- Lepiej rozwiąż inne sprawy, zanim wbijesz kij w to mrowisko. A co do białowłosego to… rzeczywiście, z początku był areszt, a teraz jest dom Favetty Vosk. Nie wiem co on tam robi.-
- Może lepiej nie wiedzieć… na razie. Samo wypłynie prędzej czy później. Chociaż zakładam, że za niedługo zobaczymy go jako zastępce Favetty albo w podobnej roli.
Yorrdach, nie zasypiaj - bardka dała kuksańca magowi - potrzeba twej tęgiej głowy tutaj a Ty śpisz… - Kathil strzeliła foszka.
- Wątpię…- mruknęła Ashka wzruszając ramionami.- Brodacz nie wygląda na kogoś, komu da się założyć obrożę i go udomowić. Choć Favetta z pewnością tego próbuje.
- Nie śpię… ale jak słyszę o brodach, to tracę zainteresowanie. Jedyny właściwy zarost to wąsy, właściwie wypielęgnowane i przystrzyżone.- wyjaśnił mag.
Wesalt machnęła dłonią:
- Każdego da się udomowić… przynajmniej na czas jakiś. Pytanie tylko, czy wersja udomowiona to naprawdę ta właściwa? - spytała retorycznie. - A oprócz wąsów, coś na temat samej świątyni powiesz? - Kathil droczyła się z Yorrdachem całkowicie jawnie.
- Nie bardzo… Shar to religia bogaczy, co prawda kapłani bogini agitują wśród rozgoryczonych i załamanych biedaków, ale przede wszystkim bogaci kupcy ulegają podszeptom Shar.- wzruszyła ramionami elfka.- Świątynia jest duża, dobrze broniona i nie ocieka tak złotem jak przybytki Waukeen.
- Dobrze, nie ma co tracić czasu na wywody o wąsach lub ich braku. - mruknęła Kathil - Ashko zajmiesz się obserwacją zatem? Zobacz, czy może kręci się w okolicach ktoś kogo można by posądzić o … możliwość współpracy. Ktoś nowy, lub ktoś kto już jest wyznawcą od jakiegoś czasu ale nie końca jest w pełni przekonany. Słabe ogniwo. Można by pomyśleć o przystąpieniu do wyznawców, ale to zajmie zdecydowanie więcej czasu niż … wizyta. A czas tu się zdecydowanie liczy.
- Za wiele wymagasz… Takich rzeczy nie spostrzeżesz z poziomu ulicy.- stwierdziła krótko efka.
- Nie liczyłbym na takich nieprzekonanych do wiary osobników. Złe kulty wiążą nie tylko przez oddanie religijne, ale też przez szantaż i mieszanie w głowach.- dodał Yorrdach.- A Shar to jedna z bystrzejszych złych bogiń.
- Z poziomu ulicy słyszy się dużo plotek. Więc na chwilę obecną zobacz jaka jest rutyna, zabezpieczenia i straże i daj mi znać do … pojutrza. Wystarczy Ci czasu?
- Bystrzejszych, ale czy wszystkowiedzących? Zakon to ludzie w końcu…- Kathil nie była do końca przekonana.
- Być może… ale to też nie jest byle kult. Oni znają wiele tajemnic… oni lubują się w mroku. To jeden z tych kultów które lepiej brać na poważnie.- wyjaśnił Yorrdach, a Ashka dodała.- No.. dobra, ale nie licz na zbyt wiele. To nie jest świątynia takie jak inne.
- Nie traktuję ich niepoważnie. Ale od czegoś trzeba zacząć, prawda? Yorrdach a twoje kontakty nie mogą pomóc. Czy zraziłeś do siebie już wszystkich magów? - uśmiechnęła się do maga czule.
- Nie wiem doprawdy…- zamyślił się Yorrdach.- Problem z tym, że… wiesz co to jest Cienisty Splot?
- Nie mam pojęcia…. co to?
- Magowie używają Splotu w rzucaniu zaklęć, jest to osnowa rzeczywistości nad którą pieczę ma Mystra. W skrócie… bo cała sprawa jest zagmatwana, jak wszystko co związane z teorią magii. - zaczął wyjaśniać Yorrdach.- Mystra więc kontroluje magię, ale Shar stworzyła odbicie lustrzane odbicie Splotu istniejące pomiędzy Splotem a rzeczywistością. Coś bardzo interesujące i kuszącego… zwłaszcza dla mnie. Magia zupełnie niezależna od kaprysów Mystry, magia funkcjonująca tam gdzie zaklęcia zwykłe zawodzą. Magia… całkowicie niestety podporządkowana Shar… mająca też inne jakby to określić? Drobne niedogodności. Magia oficjalnie potępiana przez większość czarodziei i w zasadzie nieformalnie zakazana. Ci którzy ją praktykują, czynią to w tajemnicy więc… ciężko znaleźć magów oddanych Shar. Ja nie znam żadnego, choć przypuszczam, że w Ordulinie jest ich sporo.
Bardka wysłuchała wyjaśnien Yorrdacha.
- No dobrze, a jak takiego maga rozpoznać? Jest sposób?
- Oczywiście że się nie da. Jak jesteś czarownikiem parającym się zakazaną w sumie sztuką, to raczej starasz się nie rzucać w oczy, prawda? Są drobne niuanse w rzucaniu zaklęć, które.. znawca magii może zauważyć, ale przeciętny zjadacz chleba nie odróżni jednego maga od drugiego.- rzekł spokojnie nekromanta.- Przykro mi.
- No myślałam, raczej o tobie niż o zwykłym zjadaczu chleba. A czy paladynka mogłaby wyczuć różnice między dajmy na to tobą a takim magiem? Nie wiem po chociażby aurze? - Kathil zaczynała się czuć, że bije głową w mur. Jakoś musi się dać dostać do takiej świątyni. Przecież to w końcu świątynia a nie wyimaginowany bastion strzeżony przez olbrzymy i smoki.
- Wyczuwają ponoć zło. Dla niej ja jestem równie zły, co wyznawca Shar, czy Loviatar, czy każdy w którym według niej kryje się ciemność.- westchnął Yorrdach i pogłaskał po głowie Kathil-. Oj nie martw się tak bardzo. Po prostu dobrze się przygotuj, bo łatwo nie będzie.
- No od czegoś muszę zacząć przygotowania. - mruknęła dziewczyna. - Zacznijmy od podstaw. - spojrzała ponownie na Ashkę - a tę zostawię tobie i będę czekać na wieści. A teraz muszę znaleźć prezent dla cioteczki. Słyszałam o nowej pracowni kapeluszy - może uda się tam coś znaleźć. - Kathil uśmiechnęła się lekko. - Yorrdach chcesz iść ze mną czy spotykamy się jutro?
- To zależy gdzie chcesz iść?- spytał Yorrdach ostrożnie.
- No na zakupy… wybrać kapelusz dla Mei. Jeśli nie to chcę zakupić jej pieska. Ale piesek będzie ostatecznością. Myślę, że kapelusz jej się przyda bardziej. - Kathil zaśmiała się lekko.
- Zgoda…- odparł przesadnie teatralnym tonem.- Poświęcę się dla Mei. Potrzebujesz przecież kogoś z dobrym gustem.
- Ale ja niestety jestem zajęta więc musisz się zadowolić Yorrdachem.- wtrąciła Ashka psując mu patos.


Kathil zachichotała, zasłaniając usta dłonią i wstała by poprowadzić oburzonego maga do sklepiku z nakryciami głowy. Wiedziała dokładnie jakiego rodzaju kapelusik chciałaby dla Mei. Yorrdach pozwolił się porwać wiedząc, że nikt nie jest w stanie wygrać pyskówki z Ashką. Więc Wesalt pozwoliła mu honorowo dać nogi. No i lubił modę i krawców, zwłaszcza młodych i przystojnych pomocników krawieckich.
W sklepiku modystycznym takowych nie brakowało, bo i mężczyźni lubowali się we wszelakich nakryciach głowy. Kathil zagadując ostatnio rozdrażnionego maga zaciągnęła go zatem do części z męskimi cudeńkami i pozostawiła w rękach miłego, młodziutkiego czeladnika. Sama zaś zabrała mistrza i zaczęła wybrzydzać jemu.Chciała coś kobiecego, coś eleganckiego, coś co przyciąga uwagę ale dyskretnie, coś z odrobiną ekstrawagancji. Liście życzeń nie było końca a biedny mistrz dwoił się i troił pokazując swe arcydzieła. Kathil ciągle nie była przekonana.
Kolejne kapelusiki, kapelutki, kapelusze z szerokim rondem zaczęły powoli tworzyć dużą kupkę, a kapelusznikowi już zaczęło powoli brakować towaru do pokazania kapryśnej klientce. W końcu wyciągnął dwa ostatnie cudeńka.



Kathil kręcąc noskiem oglądała oba kapelusiki, próbując wyobrazić sobie w nich półelfkę.
- Mmmm…. może ten czarny… sama nie wiem….No dobrze - ostatecznie z ciężkim westchnieniem wybrała fikuśny czarny kapelutek - ten… tak.. wezmę ten...albo może jednak ten drugi….- dłoń Kathil zawisła kapryśnie - Nie, dobrze, ten czarny. Proszę zapakować, poczekam.
- Z przyjemnością baronesso.- szczerość biła z oblicza sprzedawcy i ulga. A gdy wyszedł zapakować odpowiednio sprzedany towar Yorrdach rzekł cicho.- Jesteś potworem baronesso, prawdziwym potworem.
I zaśmiał się cicho.
Kathil uśmiechnęła się lekko i niewinnie rozłożyła ręce:
- Każda kobieta staje się bestią w zakładzie kapeluszniczym. Oraz krawiecki. - uśmiechnęła się - i u szewca… lub też u modystki bielizny. - na twarzy dziewczyny wypłynął szeroki, marzycielski uśmiech. - Lub też u jubilera…. tak… jubiler bije wszystkich na głowę. Swoją drogą dawno nie otrzymałam żadnych błyskotek. Ciekawe czemu… - zrobiła dzióbek zastanawiając się nad powodem.
- Może to z powodu… męża? Błyskotki dostają zazwyczaj wolne damy. A poza tym… może zasugerujesz Condradowi, by coś ci kupił?- zapytał z uśmiechem Yorrdach.
- Czemu miałby? - spytała obojętnym tonem Kathil, która podczas oczekiwania na zakup, sama zaczęła przymierzać wybrane kapelusiki - Poza tym przypominam Ci, że Cristobal mnie klejnotami nie obsypywał. Raczej rachunkami do zapłaty. Zaś obecny mąż … cóż.
- Ma duże ziemie, zajęte przez rodzinę i spustoszone. Jest goły i wesoły… ale nie wyglądasz na niezadowoloną z tego ożenku. I zdecydowanie lubisz spędzać z nim czas… bardzo głośno.- odparł z uśmiechem Yorrdach.- A Jaegere?
- To nie jest wielbiciel. - Kathil uśmiechała się do lusterka i robiła minki mierząc kolejne nakrycia głowy. - Zdecydowanie brak mi wielbicieli. - zamarudziła kapryśnie. - Oraz brak nowych klejnotów, podkreślających mą urodę.
- Z pewnością taki kwiat jak ty potrafi zwabić wiele motyli, lecz te śliczne nie bywają bogate, zaś te bogate rzadko bywają śliczne.- odparł melancholijnie Yorrdach.
- Nie mam czasu na zwabianie tych bezużytecznych … - zmartwiła się nieco bardka - … które tylko potrafią gadać i nic więcej nie robić. Za mało czasu, mój drogi… za wiele do zrobienia. Ot i cała tajemnica. - Kathil zaczynała wpadać w lekką melancholię, która utulić mogłyby malutkie zakupy. Przypomniał się jej jednak rachunek za wizytę wujów i ze skrzywionymi usteczkami odłożyła kapelusik, który już już miała kazać pakować dla siebie.
- Ten drugi na mój koszt… Niech ktoś jednak rozpieści.- mruknął przyjacielsko Yorrdach i pogroził palcem.- Tylko ani słowa Loganowi i tej… Karriake, bo się pogniewam.
- Naprawdę? Dziękuję! - buzia Kathil rozpromieniła się i bardka rzuciła się na szyję magowi. Po czym odsunęła się podejrzliwie przyglądając się Yorrdachowi - A co oni mają do tego?
- Wolę, by żadne z nich nie wiedziało że mięknę… Aaaa… i Ashka też nie… jej też nic nie mów. Szczególnie jej. Najlepiej nie mów nikomu.- stwierdził stanowczo nekromanta.- Niech będzie od tajemniczego wielbiciela.
- Zgoda… będę używać tego prezentu i tajemniczego wielbiciaal jako przynęty. Może inni chwycą aluzję. - Kathil mrugnęła do maga i cmoknęła go w wypielęgnowany policzek.

- Jak długo jeszcze? - spytała głośniej kapryśnym głosem rozwydrzonej szlachcianki.
- Już już…- kapelusznik wrócił w końcu z pięknie zapakowanym kapeluszem i zgięty w połowie przepraszając za zbyt długie czekanie klientki.
- Ten też proszę. Odbiorę go jednak jutro, a najlepiej… proszę go dostarczyć do mej posiadłości z bilecikiem. - spojrzała na Yorrdacha. - Co ma być w bileciku?
- Nie jestem za dobry, jeśli chodzi o takie kwestie…- wzruszył ramionami nekromanta.- Zwykle mam przygotowane przemówienia życzące długiej agonii mym wrogom. Ale chyba się nie nadadzą, prawda?
- Nie w tym przypadku. Proszę na bileciku wpisać, “Baronesso Vandyeck-Vilgitz, bądź łaskawa przyjąć ten niewielki token mego uznania dla twej urody. Tajemniczy wielbiciel.”
Może być, prawda, mój drogi?
- Tak… brzmi dobrze.- stwierdził nekromanta.- Trochę sztywno, ale pewnie tak piszą szlachcice czy kupcy.
- Owszem - Kathil uiściła opłatę i zabrała pakunek by udać się ku zamtuzowi cioteczki.
A Yorrdach ruszył za nią po zapłaceniu za drugi kapelusz. Przy okazji spytał.- Będę ci jeszcze potrzebny?
- Nie, na razie nie. Ciężko mi też powiedzieć, kiedy skończy się przyjęcie. Przyjadę do Ciebie zatem i razem wrócimy do posiadłości?
- Lepiej się umówmy na spotkanie jutro rano. Mam parę miejsc do odwiedzenia… a nuż znajdę miłość mego życia, na tę noc przynajmniej.- odparł pół żartem mag.
- Dobrze a zatem do jutra i … życzę Ci powodzenia w szukaniu miłości. - Yorrdach zdecydowanie wiedział jak poprawiać jej humor. Nawzajem działali na siebie jak balsam. - Dziękuję - pomachała magowi dłonią i weszła bocznym wejściem do zamtuzu.
 
corax jest offline