Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2016, 23:20   #42
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
- Niech chwała Królowej Głębin rozciąga się na wszystkie wody Torilu.
Po tych chłodnych słowach jednak uśmiechneła się.
Kolwen o mało nie udławił się jedzeniem, gdy zobaczył jak kapłanka wchodzi do kabiny kapitana.
- Jestem Wielebna Ellena Kelyranomasina. Przybyłam tu po ofiarę dla Umberlee. W załodze “Skarbu” jest chroniąca się pod strachliwe skrzydła Valkura aventi Gildiel Izunn. Sucza Królowa pragnie jej krwi. - Narazie nie zwracała uwagi na resztę zgromadzonych, chociaż w jednym z nich ropoznał meżczyznę walczącego z sołtysem i pojawijącego się wcześniej w jej wizji.
- A ta tu czego? – Jaster szepnął cicho do Tagrena.
- Gildiel? - Kapitan utkwił czujny wzrok w Wielebnej. - Chętnie wydałbym ci ją, pierwej samemu poderżnąwszy jej gardło. Problem w tym, że nie dalej niż trzy dni temu wyskoczyła za burtę, ciągnąc za sobą jednego z moich ludzi. Zapewniam cię, że jeśli kiedykolwiek ją spotkam, pozdrowię ją od ciebie.
- Dostarczycie ją wtedy do najbliższej świątyni Umberlee lub kapłana Królowej Głębin, gdyż tak jest jej Wola. Musi zginąć w odpowiedni sposób poświęcona w odpowiedniej ofierze Suczej Królowej
Po tych słowach rozluźniła się, uśmiechneła pogodnie.
- Jako, że może, jeszcze pojawić się ona, proszę o dołączenie od załogi. Zapewne kapitanie brakuje Ci dobrych ludzi, ja zaś mam spore doświadczenie w dowodzeniu ludźmi. Zresztą jak Wiecie, zawsze lepiej mieć na pokładzie swym kapłana Królowej Głębin, a funkcja kapelana jak widzę nie jest na statku jeszcze obsadzona.
- Oczywiście. - Odparł “Czarny Ząb”, nalewając wina do nowego pucharu i podając go Wielebnej. - W zasadzie liczyłem na to, że zechcesz dołączyć do naszej załogi. Zawsze dobrze jest mieć błogosławieństwo Umberlee, zwłaszcza jeśli mogłoby przyjść w formie dobrego wiatru dla nas i złego dla tych drugich. - Wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu.
- Jakiego zakwaterowania oczekujesz? - Zapytał po chwili.
- Godnego, kapłanki Królowej Głębin. - odparła z uśmiechem przyjmując puchar.
- Zaś łaska Królowej Głębin zależy od jej humoru, wielkości ofiar z życia, jak i złota. Łatwiej wywołać jej gniew. Nie widzę tutaj, u żadnego z zebranych żadnego symbolu wiary w Umberlee, choćby małego medalionu. Czyżbyście odmawiali jej chwały?
Powiodła wzrokiem po zgromadzonych, dłuższą chwilę zatrzymując go na Tagrenie. Wolną dłonią pogłaskała Cienia.
Wojownik zaś choć niby nie zwracał na nią uwagi wyciągnął dłoń do kapłanki.
- Srebrniki. - Ponaglił ją, w końcu sama mu zaoferowała zapłatę w takiej formie.
Ellen ze śmiechem wyjeła z sakiewki pieć srebników.
- Uczciwe zarobiłeś swoją komedią w wiosce. - rzuciła je z brzękiem na stół.
Wojownik nieporuszony schował monety do kieszeni za pasem, po czym kontunuował obgryzanie kości z mięsa.
- Kapłanko. - Kapitan spojrzał na nią z lekkim politowaniem. - Jesteśmy statkiem pirackim, nie jednostką pielgrzymkową. Każdy tu czci Suczą Królową na własny sposób, na własną modłę. Obwieszanie się medalikami nie do końca jest naszym sposobem wyrażania uwielbienia dla niej. Wolimy raczej mordować tych, którzy nie tylko nie czczą jej, ale oddają zamiast tego cześć komuś takiemu, jak Pani Zbóż. Jak myślisz, kim są ludzie przywiązani do masztu na pokładzie?
- Owszem takie uwielbienie Królowej Głębin jest jej miłe. Jednakaże symbole noszone na przeciw wrogom, dodają jej chwały i pokazują, iż ma wiernych, kórzy nie ugną się nawet otoczeni przez wrogów i będą ją wielbić.
Uśmiechneła się ironicznie.
- Zapewne ofiarą, lecz ta złożona w nieodpowiedni sposób trafi do innego boga niż Królowa Głąbin. Ze zwykłej walki i zabijania, jeśli nie jest przyzywana Umberlee, ma niewielkie korzyści. Symbole zaś noszone otwarcie przez wiernych, zwracają na ich czyny uwagę Umberlee. Zresztą to nie czas i miejsce na dyskursy teologiczne, lecz z chęcią będę kontynuował je póżniej, jeśli sobie tego zażyczycie.
Uśmiechneła się normalnie.
- Widzę, iż wyprawa się udała. Wiem, że nie zapomnicie też o części złota należnej Królowej Głębin.
Po tych słowach rzuciła na stół klucz od skrzynki.
- Wieśniacy zawiedli, więc ich kara będzie dotkliwsza. Muszą postawić godną świątynię Umberlee. Bez tego złota, będzie im tylko trudniej. To cieszy Królową Głębin, tak bowiem dowiodą swego oddania. Taka śwątynia to koszt porównywalny do kosztu tego żaglowca.

- Osoby przy maszcie są ofiarą, owszem. Jednak o nieodpowiednim sposobie jej złożenia nie może być mowy, bo czekają na ciebie, Wielebna. - Kapitan wypił łyk wina. - Możesz swe nauki przekazać załodze przy okazji. Jestem pewien, że skorzystają z rad, które zapewnią im większe wstawiennictwo Umberlee. Teraz zaś do rzeczy. Jedynka, którzy się nadają?
Szczurki i kapłanka spojrzeli na oficera pytająco, który kosztował właśnie winogron
- Wojownik i ten, co skrzynkę ukradł. No i kapłanka, jeśli zechce. Reszta niech zostanie z tobą. Powiedzmy, że mają solidne podstawy do wykonywania rozkazów, ale brakuje im… arogancji.
- Nadają się do czego dokładnie? - Spytała urażona Ymir, która nie została “wybrana”.
- Jak zapewne pamiętacie, w Waterdeep będziemy dołączać nową jednostkę wodną, nowy okręt. Jego kapitanem zostanie obecny tu Nafel i właśnie wybrał sobie oficerów. Gratuluję, właśnie awansowaliście. - Kapitan wyglądał na niewzruszonego przekazywanymi wiadomościami, jednak widać było, że i dla niego była to informacja niezwykła.

Ellen uśmiechneła się do obu kapitanów i skineła głową.
- Zgadzam się. Kapitanie prosiłabym byś jutro w południe zgromadził całą załogę na śródokręciu. Trzeba dokonać rytualnego obmycia wiernych w oceanie przed wieczorną ofiarą.
- To nawet nie będzie konieczne. Możemy to zrobić tuż przed obiadem, wystarczy zadzwonić trochę wcześniej, a sami przyjdą. Swoje powody sama im przedstawisz, jak już się zbiorą.
- Kapitanie macie może na statku dyby? Muszę wszak odpowiednio przygotować ofiary do poświecenia Umberlee. Nie ma lepszego przygotowania niż tortury. - zapytała siegając po jedno z dań ustawiony na stole.
- Dyby? Duże, nieporęczne. Jak już kogoś mamy torturować to zwykle przywiązujemy ich do masztu i traktujemy kijem, żelazem i czymkolwiek, co przyjdzie do głowy moim ludziom. Ale to się rzadko zdaża. Nie mamy w zwyczaju brać jeńców na przesłuchania. Aktualnie jednak mamy trochę zapasowego drewna, sądzę że chłopcy mogliby coś skonstruować na szybko.
- Prosiłabym zatem o wydanie takiego polecenia. Po kolacji zajmę się torturami. “Chłopcy” mogą też się zabawiać, lecz tylko tak by ofiary przeżyły, na nic mi trupy na ofiarę. Jakieś informacje interesują Kapitana, chociaż watpię by Ci akurat coś ciekawego wiedzieli.

Człowiek zamyślił się przez chwilę, gładząc swoją brodę.
- Rudzielec z obfitym wąsem był dowódcą niewielkiego garnizonu, który znajdował się w wiosce. - Powiedział w końcu. - Może coś wiedzieć o ruchach jednostek wodnych Korony. Kobieta zaś prowadziła jedyny w wiosce sklep z zaopatrzeniem, może wie o statkach kupieckich w okolicy. Oprócz tego nie sądzę, żeby ich wiedza mogła mi się do czegokolwiek przydać.
- Zatem tymi zajmę się osobiście. “Chłopcy” mogą się zabawić w tym czasie z pozostałymi ofiarami.
Powiedziała pomiędzy kęsami strawy, Co jakiś czas karmiąc to “Cienia” a to “Szybką”.
- Nie chcę jednak trupów, mają dożyć ofiarowania. - dodała jeszcze.
- Oczywiście. - Kapitan założył ręce za głowę. - Trup jest bezwartościową ofiarą, każdy to wie. Każę oskurować idiotę, który doprowadzi do świerci więźniów zanim się nimi sama zajmiesz.
- Jakiś bezpieczny żarnik do rozżarzenia piętn napewno się znajdzie na “Skarbie”. O przygotowanie go też bym prosiła.
- Jaasne… - Kapitan musiał się chwilę zadumać nad tą kwestią, w końcu klepnął Ronalda po ramieniu. - Twój piecyk będzie potrzebny. Weźmie się jeden z prętów, których używamy do ładowania dział, usunie głowę i będzie jak znalazł.
Kapłanka się uśmiechneła.
- Nie ma takiej potrzeby. Odpowiednie piętno mam na bagażu. Jak i parę innych narzędzi. Tylko dybów ze soba nie noszę.
Po tych słowach roześmiała się.

- To zajmijmy się nimi od razu! - Kapitan dopił wina z pucharu i klepnął zdrowo Haubicę w plecy. - Kwatermistrzu! Zbierz ze dwóch ludzi, co jeszcze nie nawalili się do końca i zróbcie porządne dyby na jutro!
- Ale Ząbuś… - Róża spojrzała na niego z miną zbitego pieska i pomachała swoim pucharem z trunkiem, mówiąc tym samym “jeszcze nie skończyłam!”.
- Ech, może i masz rację. Ale zajmiesz się tym jutro z samego rana!
- Ta jest, panie kapitanku! - Gnomka wyraźnie poweselała i wróciła do pucharka.
- A tymczasem… panowie, zdaje się że dostaliście kluczyk do swojej skrzynki? Co tak siedzicie, otwórzcie ją! - Czarny Ząb robił się z chwili na chwilę coraz weselszy.
Kolwen przełknął ostatni kęs posiłku i popił kilkoma łykami alkoholu z butelki, którą udało mu się zrabować z karczmy. Spojrzał krzywo na kapłankę, po czym wyciągnął rękę po klucz od skrzynki. Bardzo ciekawiło go, co też tam się znajduje, chociaż strasznie żałował, że to akurat kapłanka pomogła w jej otwarciu. Chciał razem z Tagrenem dojść do tego, jak to zrobić, a teraz wyszli przed kapitanem na mało zaradnych.
- No to zobaczmy, co też tam jest - powiedział Kolwen i wziął się za otwieranie skrzynki.
Otworzywszy kuferek, Jaster i reszta jego ówczesnych towarzyszy zapuściła żurawia do środka. Ich oczom ukazało się całe mnóstwo pieniędzy - oczywiście w sporej większości miedziaków i srebrników, chociaż złotych, a nawet platynowych monet też troszkę było. Oprócz tego trafiły im się takie fanty (po dokładnym przejrzeniu wnętrza skrzynki) - sakiewka z cennymi kamykami (sztuk siedemnaście, jak ocenił na szybko Kolwen), srebrny kielich, para złotych bransoletek, figurka Suczej Królowej wykonana z kości słoniowej, srebrna obrączka na palec i wisiorek z ładną, złotą ozdobą.
- No, nie wygląda to źle. - Uśmiechnął się z przekąsem Ząb.
Kolwenowi aż zaświeciły się oczy, jak zobaczył zawartość skrznki.
- Powiedziałbym kapitanie, że nawet bardzo dobrze to wygląda - powiedział i spróbował założyć na palec srebrną obrączkę. Miał słabość do takich świdzidełek.
- Co z tym robimy? Może rozdzielimy to jakoś? - zapytał kapitana z nadzieją w głosie.
- Dzielcie się jak chcecie, ja swoją cześć już mam. - Powiedział tagren polerując ostrze jakąś szmatką którą niewiadomo skąd wyciągnął.
- Ofiara dla Suczej Królowej zawsze jest dobrowlona, należna jest je czwarta cześć wszelkich łupów. Od Was zależy czy będziecie zabiegali o jej łaskę. Wiedzcie jednak że każdej chwili jesteście obserwowani przez Królową Głebin.
Ellen z szacunkiem wyjeła figurkę wyobrażjącą Królową Głębin i przetarła rąbkiem rytualnego płaszacza.
- Na szczęście decyzja o podziale należy do kapitana - Kolwen uśmiechnął się szyderczo do kapłanki.
- Kapitan nie stoi nad Królową Głębin. Winien to zawsze pamiętać. Wielu myślało, iż może odmówic należnego jej hołdu. Ich kości, wraki staków, złoto i skarby, którego odmawiali Umberlee zdobią już Jej pałac.
- Kapłanko - zaczął wojownik leniwie, nie przerywając polerowania ostrza - na statku kapitan jest pierwszy po Umberlee, ty zaś okaż więcej pokory bo znów Cię pycha oślepi, jak w wiosce. - Poradził bez żadnej złośliwości w głosie, był już zresztą zbyt pijany by się na jakąś zdobyć.
Kolwen głośno się zaśmiał na słowa swojego towarzysza.
- Dlatego decyzja należy do kapitana, lecz warto by wiedział, iż wszelkie jego czyny będą oceniane przez Umberlee. Sucza Królowa lubi dobrowolne ofiary, które dowodzą odania wiernych, lecz czasami siega po to co Jej należne.
Odparła z uśmiechem jak do neofitów.
Jaster zwrócił się do kapitana.
- Uważam, że słowo dobrowolne jest bardzo kluczowe w tej sprawie kapitanie - miał nadzieję, że przekona kapitana, żeby nie oddawać Umberlee zbyt dużej części łupów. Jakby to zależało od łotrzyka, to nic by jej nie dawał.
- Tak dobrowolna. - odparła z drapieżnym uśmiechem kapłanka, lecz wiedziała dokładnie, iż w przypadku wiernych Umberlee, dobrowolna oznacza obowiązkową ofiarę. O czym wszyscy wierni doskonale wiedzieli.

Kapitan siedział z rękami założonymi za głowę i wesoło dyrygował wargami kawałkiem kości jak wykałaczką.
- Ale czemu wy się na mnie patrzycie? Zawartość tej skrzyneczki jest waszym udziałem w łupie. My z Dobrodoszyn przywieźliśmy swoją część z której niebawem zostanie wydzielona osobna ofiara dla Suczej Królowej. - Powiedział.
Kolwen rozsiadł się wygodnie i założył nogę na nogę.
- Tagrenie, mój drogi towarzyszu? Jak sądzisz, co powinniśmy zrobić z naszą zdobyczą? - uśmiechnął się cwaniacko.
- A róbcie co chcecie, to dla was. Ja mam Szpon i mi wystarczy - tu odwrócił się do kapłanki - a i ofiarę złożyłem.
Kolwen uśmiechnął się szeroko.
- Bardzo mi ta odpowiedź pasuje, w takim razie zabieram skrzyneczkę i podzielę się razem z resztą moich towarzyszy - powiedział uradowany Kolwen, po czym spojrzał na kapłankę. - A o ofierze się pomyśli.
- Ona wszystko oceni. - stwierdział enigmatycznie Ellen chowajc figurkę do sakwy - dzięki jej wyobrażeniom była świadkiem całej tej rozmowy. Odparła z uśmiechem wprawdzie ona zawsze wie co sie dzieje
- A dziś już podacie się oczyszczeniu w oceanie przed ofiarą.
- To jest jej teren, myślisz, że jest tu coś czego i tak by nie widziała czy słyszała? - Zapytał wojownik z głupim uśmieszkiem i pociągnął solidnie alkocholu.
Nie skometował wypowiedzi wojownika, nie trzeba było komentować bo było to prawdą. Królowa Głębin zawsze wie co dzieje się w jej dziedzinie, lecz jej zainteresowanie przyciagają symbole i jej wzywanie.

Ymir w tym czasie wertowała już przez pieniądze w skrzynce i próbowała ich liczyć. Jak dotąd jasne było, że miedziaków jest grubo ponad setkę, może dwie setki. Srebrników mniej więcej połowa tego i tak samo złota: dwa razy więcej niż srebra. Co i rusz wychwycała też pojedyncze monety platynowe.
- Te, Kolwen. - Powiedział w pewnym momencie Gaax. - Może zgarniemy Evameta i pójdziemy w ciszy i spokoju podzielić skarby między siebie?
Kolwen pokiwał głową z aprobatą.
- I to jest bardzo dobra koncepcja - klepnął Gaaxa po ramieniu, po czym wstał od stołu, zamknął skrzynkę i wziął ją, przytulił ją mocno do piersi, jakby się bał, że ktoś mu ją zabierze.
- Kapitanie, jeżeli pan pozwoli, udamy się teraz na dzielenie naszego skarbu.
Czarny Ząb kiwnął zdawkowo głową, wobec czego cała trójka wstała i wyszła z kajuty.
Problem pojawił się ze “zgarnięciem Evameta”. Tropiciel spał już twardo, śliniąc się nieco na hamaku. Oceniwszy ówczesny stan kubryka, Jaster stwierdził że Evamet i tak miał szczęście, że *trafił* w hamak, bo cała podłoga była usiana najróżniejszymi przedmiotami (albo schlanymi piratami), co w połączeniu z ciemnością i skrajnym wyczerpaniem, stanowiło nielada wyzwanie, żeby dojść do łóżka.
- Too… wynosimy go jakoś, żeby na siłę go uszczęśliwić, czy zostawiamy? - Spytała Ymir.
Kolwen podrapał się po głowie, rozglądając się dookoła.
- Zrobimy tak, podzielimy wszystko po równo, ja wezmę część Evameta, a jak wstanie to dam mu jego część, może tak być? - zapytał swoich towarzyszy.
- Tia… panie oficyrzu! - Gaax klepnął go znowu w ramię i poszedł do magazynu. - Co do chuja… skąd tu łóżko? I gdzie wszystkie beczki?
Jaster ruszył za Gaaxem i zajrzał mu przez ramię do magazynu. Rzeczywiście wszystko poznikało, a na środku stało łóżko. Kolwen tylko westchnął głośno na ten widok.
- Chyba się domyślam, o co tutaj chodzi. Chodźmy stąd lepiej, nie chcę sobie psuć nastroju. Musimy znaleźć jakieś spokojne miejsce, podzielić się tym wszystkim i też trochę się przespać.
Pozostała dwójka zgonie przytaknęła. Poszli więc do Zgnilizny i momentalnie dowiedzieli się, gdzie poznikały te wszystkie beczki i skrzynie z magazynu z prochem.
- Pusia, posuń się! - Gaax strącił ciekawski ryjek świnki ze skrzyni i sam na niej usiadł. - Dobra, to ja proponuję zacząć od podzielenia pieniędzy na cztery równe kupki i zastanowienia się co z innych fantów się komu podoba. Savie?
- Dobry pomysł. Biorę tylko moją część pieniądzy, reszta fantów średnio mnie interesuje, trzeba też podzielić się po równo kamyczkami z sakiewki, resztę możecie brać - powiedział Kolwen krzyżując ręce na piersi.
- Że chcesz wszystkie pieniądze stąd, a nam zostawisz te śmieci?! - Ymir wstała i zacisnęła pięści, nachylając się nad Jasterem.
Kolwen podniósł dłonie w geście obronnym.
- Gdzieżbym śmiał, biorę tylko swoją dolę z tego, co podzielimy - uśmiechnął się do niej delikatnie.
- Aa, to było tak od razu, panie oficyrzu! - Ymir, która już podniosła ręce do postawy bojowej, po prostu poklepała Jastera po ramieniach, jakby zbijając z nich kurz.
Przystąpili do podziału pieniędzy. Kupki zostały usypane tak równo, jak tylko się dało, a tam gdzie się nie dało, Gaax i Ymir wspaniałomyślnie dzielili je na korzyść Kolwena.
- No, to by było na tyle w takim razie. - Podsumował czarodziej, kiedy wszyscy zgarnęli już swoje części. - Jak chcesz to możesz iść spać, a my tu pomarudzimy jeszcze nad tymi “śmieciami”.
-Bardzo mnie to wszystko cieszy, biorę jeszcze część Evameta, jak wstanie to mu oddam - powiedział i zgarnął całkiem pokaźną kupę pieniędzy. -To wy sobie tutaj rozdzielcie wszystko, tylko grzecznie, a ja idę się przespać chociaż trochę - uśmiechnął się do nich i poszedł znaleźć sobie miejsce do spania.
 
Morfik jest offline