Po kolacji
Ellen zostawiła swe rzeczy w przyznanym jej miejscu. Zostawiła też “Szybką” na straży. Jedynka, który ją tam zaprowadził, wyjaśnił, że pomieszczenie to w trybie natychmiastowym zostało przemienione na jej kwaterę. To by tłumaczyło zapach prochu i metalu, który wciąż unosił się w powietrzu. Jej własna kwaterka miała drewniane łoże, skrzynię do jej dyspozycji i kilka pustych skrzyń. Oficer wyznał, że zostały tu wstawione w razie gdyby chciała je przeznaczyć do czegoś szczególnego. Zlustrowawszy swoje nowe pomieszczenie kapłanka Ruszyła zapoznać się z jutrzejszym ofiarami, wziąwszy tylko torbę z narzędziami do tortur, zastanawiając się co też miał na myśli “Jedynka” mówiąc o szczególnym zastosowaniu skrzyń.
W tym czasie zdążył już wstać nowy dzień i Ellena potrzebowała kilku chwil na odegnanie wielkiego zmęczenia, jakie ciążyło jej na powiekach. Nie spała całą noc i w jej wieku nie mogło to nie dać o sobie znać.
Wyczuła przypływ zatem odmówiła na pokładzie modlitwy do Umberlee.
Następnie poświęciła trochę czasu na cucenie nieprzytomnych ofiar. To, że były nieprzytomne, nie mogło przeszkodzić w jej przyjemności. Mężczyźni i kobieta byli całkowicie zakneblowani i po ich oczach widać było życiowe zrezygnowanie. Kobieta dodatkowo była bliska płaczu.
-
Jestem Wielebna Ellen, kapłanka Królowej Głębin. Wy zaś jesteście ofiarami dla niej. - przerwała na dłuższą chwilę by do uwiązanych przy słupie dotarło to co im zakomunikowała. Wywołało to natychmiastowy płacz u związanej kobiety.
Ellen nie zważała na to i kontynuowała.
-
Dobrowolna ofiara z życia dla Umberle była by mile widziana, lecz nie jest konieczna. W najbliższym czasie poznamy się bardzo dokładnie. Kapitan życzyły sobie by pewne osoby wyjawiły swą wiedzę o ruchach floty królewskiej oraz statków handlowych. Powiecie wszystko co wiecie, prędzej czy później. Teraz zaprezentuję wam to co czeka was przez kolejne godziny. - przy tych słowach zaczęła wyjmować po kolei narzędzia do tortur, opisując ich działanie.
-
To piętno. Jak wiecie służ rozgrzane do piętnowania. Ten oto przyrząd to gruszka, można ją wsadzić do ust, dupy czy też pizdy i przez dokręcanie śruby rozszerzać. Podobno ból nie do zniesienia. Tak mówili podani temu. Może kłamali?
Z ironicznym uśmiechem zapytał ofiary, nie czekając jednak na ich odpowiedź kontynuowała dalej.
-
To są zgniatacze kciuków. Wbrew nazwie można nimi miażdżyć wszystkie place, czy te u rąk czy nóg. - wyjęła trzy takie urządzonka.
-
No i na koniec skalpel. - zaprezentowała wyjątkowo ostry nożyk.
-
Na rano przygotują jeszcze dyby a z tymi, niektórzy z was, mieli już zapewne okazję się zapoznać. Teraz pytam się czy jest chętny do podzielenia się ze mną swą wiedzą na temat okrętów kupieckich oraz floty królewskiej i ich obecnych pozycji.
Potem wpatrzyła się w ofiary.
Wszyscy mężczyźni wpatrywali się z szeroko otwartymi oczami to w prezentowane narzędzia, to w samą kapłankę. Kobieta natomiast przeszła z płaczu w łkanie i wydawało się, że mamrota coś pod nosem.
-
A czoo tu robitsie, ra-anne ptashki? - Dobiegł Wielebną głos gdzieś z boku. Odwróciwszy się, zobaczyła młodą i bardzo pijaną kobietę, która robiła różne akrobacje na linach okrętowych.
Ellena podeszła do łkającej. Wyjęła zza pasa bicz o dziewięciu ogonach i zdzieliła ją nim lekko po twarzy. Nie tak by ukarać ale tak by przypomnieć, że na nic i tak nie mają wpływu.
-
Nie rycz, nie masz jeszcze powodu. Dopiero, gdy zacznę będzie powód.
Zapewniła z ironicznym uśmiechem rozciągającym jej blizny na twarzy.
Kobieta spuściła tylko wzrok i po chwili przestała łkać, choć nadal mamrotała coś do siebie. Ellena ze zdziwieniem stwierdziła, że jeden z mężczyzn zaczyna mamrotać bardzo podobnie do niej.
-
Oo-o! Bęrzesz ich torturowacz? A ja teszz mo-ogę? - Dopytywała się dziewczyna wisząca na linie.
Ellen nie podobało się to mamrotanie. Nie lubiła być też lekceważona. Szybkim silnym ciosem rękojeści kota rozbiła wargi i wybiła zęby kobiecie, potem identycznym ciosem rozbiła wargi mężczyźnie, chociaż tym razem zęby nie poleciały.
-
Nie będziecie mi tu mamrotać, co najwyżej seplenić.
Potem założyła łamacze kciuków mężczyznom. Poczuła jak zwykle w takich razach miłe podniecenie.
Odpowiedziała też “”wiewiórce”.
-
Możesz wrazić to jej - pokazując gruszkę i kobietę -
gdzie chcesz. Jeden raz do oporu. Pamiętaj tylko, że z woli Umberlee te osoby mają przeżyć do czasu ofiary. Kapitan zapewniał, że tego z załogi, kto dopuści do śmierci ofiary, będzie z niego darł pasy. Wątpię by był w tym biegły jak kat. Jak nie rozumiesz, to głowę w beczkę z morską wodą, szybciej wytrzeźwiejesz.
Kobieta na powrót zaczęła płakać, tym razem z bólu, zaś Dwójka wzięła gruszkę i z rozbawieniem zaczęła ją rozkładać i składać na przemian, jak parasol.
-
Mo-oda w kubł su... cholra! - Dwójka najwyraźniej była sfrustrowana własną niemożnością składania sensownych zdań i poszła do pomieszczenia pod przednim kasztelem, zapewne skorzystać z rady kapłanki.
W międzyczasie Wielebna od kneblowała brodacza, o którym wspominał kapitan.
- [i] Podobno wiesz coś o ruchach królewskich okrętów. Będziesz gadał czy chcesz zapoznać się z kolejnymi stopniem dokręcania łamacza kciuków.
-
Jakich ftatkach koronnych! Kobieto, ja proftym najemnikiem jeftem! - Spojrzał z lekką trwogą na założony zgniatacz. -
To, fe mi palte połamief nie fprawi nagle, fe będę cof wiefał!
-
W zasadzie jesteś już martwy. Od ciebie zależy tylko jak wiele cierpień doznasz nim umrzesz. - powiedziała dokręcając śrubę łamacza kciuków z euforią wsłuchując się w trzask pękających kostek u dłoni.
Mężczyzna wrzasnął, rzucając się na boki konwulsyjnie.
-
TY FUKO! TY POPIERDOLONA DIFKO! - Zawył pomiędzy kolejnymi krzykami.
-
Tyle pochwał niezasłużonych, lecz wierzaj na pewno postaram się być prawdziwą suką. Pewny jesteś, że nie chcesz mi o czymś ciekawiącym kapitana opowiedzieć?
Odparła z uśmiechem Ellen.
Po chwili rudzielec opanował się i tylko jego ręka bardzo dygotała.
-
Fkąd ci do głowy pfyfło, fe mam wiefec cof o jakichs okrętach? Byłem dowóffą strafy, a nie pierdolonym magafynierem, fy innym zawfonym kutafonem z pomoftu. A tych wfyftkich zarfnęliftie jak pfy w pierwfej kolejnofti! - Na koniec mężczyzna napluł Ellenie prosto w twarz.
-
Przestań, przestań! - Zakrzyczała nagle związana kobieta. -
Dwa dni temu był u nas statek kupiecki i popłynął do Waterdeep, pewnie już dopłynął na miejsce! Oprócz tego jutro miał do nas dopłynąć kolejny, tym razem z Waterdeep! To chciałaś wiedzieć?! Skończ z tym nonsensem, daj ludziom w spokoju umrzeć chociaż!
Zwabiona krzykami, z kuchni wyszła Dwójka, która miała całą głowę mokrą. Wyglądała znacznie lepiej niż chwilę temu.
-
Co, nie będzie zabawy? - Zapytała, wciąż bawiąc się gruszką.
Ellen otarła twarz, potem szybkim ruchem zdzieliła mężczyznę kotem przez twarz pozostawiając dziewięć śladów, które szybko zaczęły sinieć.
-
Oczywiście, że będzie zabawa. - powiedziała ponownie kneblując ofiary. -
Kapitan zezwolił by “chłopcy” się zabawili, lecz tak by ofiary przeżyły.
Potem uśmiechnęła się szeroko, widząc kolejnego zafascynowanego torturami.
-
Co chcesz wypróbować gruszkę? No to popróbuj, raz do oporu i starczy na razie. Potem wyjąć. W końcu musi być dojście do tego, czego “chłopcy” będą używali u niej.
Pani oficer się uśmiechnęła, obejrzała raz jeszcze gruszkę, po czym oddała ją Ellenie.
-
E, to może potem, jak się prześpię. W końcu te skowronki nigdzie się nie wybierają. - Cmoknęła czule związaną kobietę w czoło i udała się pod pokład.
Potem kapłanka rozejrzała się po pokładzie.
-
A gdzie to się podziewa wahtowy?
Odpowiedziało jej wołanie z tylnego kasztelu.
-
Tutaj! - Przy sterze stał poszukiwany wachtowy, który leniwie wpatrywał się we Wielebną, jedną ręką trzymając wspomniany ster, żeby ten nie robił żadnych głupstw. -
I drugi siedzi na bocianim gnieździe. Czego trzeba?
Ellen podeszła do wachtowego.
-
Kapitan życzy sobie tutaj prawidłowej ofiary dla Umberlee, a to wymaga przygotowań zarówno ofiar jak i moich. Z ofiarami można się zabawiać, byle przeżyły, w innym przypadku sam kapitana będzie pasy darł z delikwenta, który zabił ofiarę. Babę gwałcić,.. - po tych słowach chwilę zastanawiała się -
Chłopów zresztą też, jeśli który tam ma takie upodobanie. Jutro do Dobroszyna miał dotrzeć żaglowiec kupiecki z Waterdeep. Kapitan może zechce przechwycić go po drodze. Mnie zaś budzić za osiem dzwonów.
Potem wróciła do swojej kabiny prawidłowe tortury przesuwając na czas gdy się wyśpi.
Mężczyzna słuchał tego wszystkiego w milczeniu, na koniec zaś potwierdził krótkim:
-
Dobra, przekażę.