Febrine Krew... do kąd ona prowadzi – rozmyślała. Z uwagą przypatrywała się pozostałym. – kim są te osoby? Wydają się wrogie... niegodne zaufania...- stwierdziła- Dlaczego...dlaczego...byłam okrutna jestem morderczynią, to moja kara... – zmagała się w swoim wnętrzu i kiedy z jej oczu popłynęły łzy, okryła twarz kapturem, aby nikt nie zauważył jej słabości. Natychmiast wzięła się w garść. Otarła łzy i oznajmiła:
- Musimy z tąd odejść, nie możemy stać tu całą wieczność! Pójdźmy śladem krwi...I zmierzmy się z tym co czeka tam na nas! – powiedziała zimnym i stanowczym głosem.
Z uwagą spoglądała na Hiroshieg i spojrzała na „drogę krwi” – może to nasza krew pomyślała, albo innych, innych znajdujących się tutaj. Może głosy właśnie należą do tych innych? Może one są jeszcze gorsze od tych dziwnych osób... – zamyśliła się ponownie. Następnie przysłuchiwała się propozycją Azjaty – wszystko mi jedno –pomyślała- i tak nie mam w końcu nic do stracenia... – Następnie usłyszała słowa Fryderyka:
- Z chęcią. Może pójdę jako pierwszy a ty opiekuj się tymi niewiastami- Niewiastami? Za kogo on się uważa , jestem tak samo wojownikiem jak i on! Spojrzała na niego z lekkim wyrzutem, wielki wojownik...myśli że jak ma trochę mięsni to wszystkie rozumy pozjadał...ehhh Bez słowa ruszyła uparcie za rudowłosym, nie czekała aż coś powie po prostu miała już dość stania w jednym miejscu. Była tak nauczona, nigdy nie pozostawała w miejscu dłużej niż 5 min szczególnie na otwartej przestrzeni. Przyciągało to wrogie istoty.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |