Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2016, 21:28   #118
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Liska powlokła się za synem bednarza, podczas gdy Tofik wesoło buszował po okolicy, płosząc ptactwo i ciesząc się z wolności. Zawalisko, zgodnie z przypuszczeniami i oczekiwaniami co bardziej pragmatycznych członków drużyny nie rokowało archeologowi przeżycia. Ku swemu wstydowi Liska przyjęła to z niejaką obojętnością, posyłając tylko Sune krótką modlitwę za duszę byłego pracodawcy. W tej chwili niestety bardziej przejmowała się tym, co stało się na wzgórzu. Jak ona spojrzy Nagietkowi w oczy? Jak ma przeprosić, skoro chłopcy zdawali sie jej nie zauważać, a słowa i tak więzły jej w gardle? Na szczęście póki co nie wspomnieli o wyrzuceniu jej z drużyny, ale przecież idą kolejne zadania i pewnie to tylko kwestia czasu...

Leomunda pogrążyła się w fatalistycznych rozmyślaniach, niespecjalnie rejestrując to, co dzieje się wokoło. Dopiero niespodziewanie entuzjastyczny ton Dwukwiata zwrócił jej uwagę. Zebrała się w sobie.
- Po...po...powinniśmy zabrać do ka...ka...Candlekeep jego rzeczy. W ko...ko...końcu miał opłacone miejsce w ka...ka...karawanie, prawda?

List do archeologa był co najmniej niepokojący. Wyglądało na to, że nie tylko mnisi szukali księgi i dla Chissvora Woreda była ona czymś więcej niż kolejnym dziełem w kolekcji. Nie powinni nikomu mówić o tym co znaleźli w grobowcu i w ogóle, że tam byli.

W zasadzie list był w dwójnasób niepokojący. W końcu aktualnie księgę miała Liska...

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 05-02-2016 o 11:04.
Sayane jest offline