Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2016, 23:10   #81
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Maarin z uśmiechem na twarzy opuściła jaskinię. Czuła się spełniona, nie tylko w jeden sposób. Przeszła inicjację. Inicjację, którą sama zapoczątkowała. Było to tak inne od rytuałów illmarytów. Niby tam też z własnej woli przeszła święcenia, lecz wszystko było z góry ustalone. Dzień, pora tego dnia, sposób w jaki wszystko było ustalone. Po raz kolejny Maarin uznała iż czuła się związana w klasztorze. Teraz zaś była taka… rozwiązła.
Kapłanka uśmiechnęła się jeszcze szerzej do swoich myśli. Spojrzała na idącą obok Elin i niczym kotka złapała ją w talii i otarła się z pomrukiem wprost z gardła.
- Z chęcią powtórzę.
Elin zaśmiała się krótko i szczerze. Wydawała się rozluźniona, zupełnie inaczej niż jeszcze niedawno.
- Nie sądziłam, że… popłynę w tym kierunku, wiesz? - jej ramię również objęło niebieskoskórą.
Widzący ich wyjście z jaskini Bayle niemal przewiercał się wzrokiem, próbując w swojej głowie zrozumieć co się wydarzyło. Pytająco uniósł brwi.
- Coście tam znaleźli?
Kapłanka właśnie miała zdradzić fioletowowłosej Elin skrywany sekret lecz paladyn ją zaskoczył.
- Och… To - zająknęła się zaraz odzyskując rezon. Wskazała na krążący wokół jej głowy piękny bursztynowy kamień. Robiąc to mrugnęła do półelfki.
- Oraz ołtarz Sharess. Tym razem bez śladu zbrukania. Żałujcie, że was tam nie było. Cóż za widoki można było podziwiać ze szczytu! - Rozłożyła ręce postępując kilka kroków aby zawiesić się na szyi paladyna. - Mam nadzieję, że nie zanudziliście się na śmierć tutaj.
Zaskoczony Bayle zezował na kamień, który zatrzymał się w jednym punkcie, kiedy dziewczyna go objęła. Otoczył jednym ramieniem jej talię i zaśmiał się krótko.
- Powiedzmy, że nie. Harp trafił jakąś dużą jaszczurkę i piecze z niej kolację twierdząc, że będzie jak kurczak. Ja bym mu w tym do końca nie wierzył.
Undine zaśmiała się krótko.
- Jeśli on przygotowywał to wszystko będzie smakować tak samo. Zjadliwie, ale bez rewelacji. Bez przypraw co prawda to i ja bym wiele nie zdziałała.
Dziewczyna znów się zaśmiała i wywinęła z objęcia wracając do Elin. Ujęła ją za brodę.
- Zobaczmy czy nasz żołnierzyk ma lepszy humor.
Wzrok Bayla podążył za nią, a następnie przesunął po wszystkich wychodzących z jaskini.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że piękny widok i kamień tak poprawił ci humor… - zaczął, ale machnął ręką, bo Elin roześmiała się głośno, mrugając do paladyna. Wydawała się prawie tak entuzjastyczna jak Maarin albo Dia podczas swoich najlepszych dni.
- Ale ty pierwsza próbujesz tej przyrządzonej przez niego jaszczurki - powiedziała do undine, wskazując na mało apetycznie wyglądające mięso.
- Poświęcę się - Maarin przyłożyła dramatycznie wierzch dłoni do czoła idąc kilka kroków do ogniska.
- Nigdy nie mówiłam mój drogi, że to były tylko widoki natury. Zaprawdę Sharess pobłogosławiła nas swoją obecnością! Chwała jej za to! - skierowała się twarzą do wierzchołka wzniesienia. Kłaniając się przed, niewidocznym od dołu, ołtarzem oddała jeszcze dodatkową cześć swojej wspaniałej boginii.
Bayle wykazał się typową męską niedomyślnością, bo jedynie się uśmiechnął, wywołując tym samym chichot u Elin, wydawałoby się nie pasujący do niej zupełnie, oceniając ją po zachowaniu sprzed jeszcze kilku dni.
Maarin spojrzała z lekkim niedowierzaniem na swojego pierwszego kochanka. Podparła dłońmi boki zastanawiając się czy powinna oświecać paladyna. Uśmiechnęła się kocio odzwierciedlając charakter swej bogini.
- Och Bayle… - mruknęła nie powstrzymując się. Ujęła w błoniaste dłonie twarz Elin i bez krępacji znów złożyła pocałunek na jej ustach. Półelfka oddała go z radością, robienie pokazu paladynowi również musiała uważać za zabawne. Oczy Bayla rozszerzyły się i zakasłał. Zrobił to jednak z pewnym, niedużym uśmiechem. W końcu jego bogiem był Lathander a nie skromny Ilmater, więc przyjął to lepiej niż by mógł.
- No… no… - wydusił z siebie, nie wiedząc chyba co więcej powiedzieć.
- Jak chcesz mogłabym… mogłybyśmy? Nadrobić co straciłeś. Jak już uporamy się z dinozaurem - powiedziała undine zerkając w stronę ogniska.
Zakasłał jeszcze raz, nie odrywając od nich wzroku, bo Elin swobodnie obejmowała talię Maarin.
- Tu… chyba nie będzie to odpowiednim miejscem… i czasem… - aż tak otwarty nie był, na niego w końcu nie podziałała bezpośrednio moc Sharess.
Łagodny uśmiech wykwitł na twarzy kapłanki. Był niczym uśmiech matki patrzącej na niedoświadczone dziecko bojące się zrobić krok ku dorastaniu. Oczywiście Maarin nie miała prawa w ten sposób myśleć, będąc ledwo początkującą akolitką. To, że uczestniczyła w orgii i raz przespała się z mężczyzną nie oznaczało, że zjadła wszystkie rozumy. Jednak bogini otwierała umysł i łamała pewne bariery, które raz przekroczone zdawały się nie istnieć. Przyjemność miała jednak pewne zasady, nie dało się do niej zmusić. Dlatego też undine złapała dłonie i Elin i Bayla w swe dłonie i po prostu zaprowadziła ich do ogniska.
- Elin musisz mi w końcu zdradzić jak to robisz, że twoje włosy są fioletowe. To bardzo wdzięczny kolor - zmieniła temat.
Paladyn także nie kontynuował tego wątku, za to półelfka towarzyska jak nigdy wyciągnęła przed siebie swoją dłoń. Pojawiły się wokół niej różnokolorowe kryształki, wirując w powietrzu i mieniąc się w świetle ogniska. Wokół głowy dziewczyny na moment pojawiła się różnokolorowa tęcza.
- To musi być coś związanego z tym, moją mocą. Ciągle niewiele o niej wiem, nie spotkałam nigdy w życiu kogokolwiek do mnie podobnego.
- W końcu trafisz na kogoś. W tym czasie pomożemy ci sobie z tym uporać - odpowiedziała po chwili kapłanka oniemiała pięknym widokiem. Tęcza wokół głowy była niczym anielska aureola.


Maarin uciekała z resztą przed wściekłym zwierzęciem w duchu klnąc na zrządzenie losu. Myślała już, że nie będą mieli z nim problemu. Tak wpadając w bagna przypomniała sobie o malutkim dinozaurze. Nie wiedziała co się z nim stało. Może odnalazł swoją drogę. Świadoma była jednak, że nieco nierozważnie zostawiła go z Harpagonem i Baylem, a oni pewnie nawet nie zwracali na zwierze uwagi. Co mogła to zrobiła mimo wszystko.


Woda, dużo wody. Undine zadowalała się obecnością żywiołu. Gdyby nie niosła swojej zbroi na plecach pewnie po prostu płynęła by poprzez bagna nie przejmując się czymś tak zwykłym jak chodzenie. Jednak po dotarciu do wioski dostała dodatkowe przedmioty. Teraz obciążenie nieco utrudniało jej marsz. Niziutka w dość wysokiej wodzie brnęła tak samo szybko tylko dzięki błoniastym stopom. Buty musiały zostać przytroczone do tobołka. Po części idąc, po części skacząc po części płynąc Maarin utrzymywała tępo. Wciąż nie stała się na tyle jednością ze swym żywiołem aby zapomnieć o potrzebie oddychania powietrzem. Nie oznaczało to, że czasem ciekawie zaglądała pod powierzchnię aby zobaczyć zamglony obraz narybku oraz glonów. Ów rośliny przyjemnie łaskotały odsłoniętą skórę i gdyby kapłana była naga z pewnością wykorzystała by je do rozgrzania się niczym prawdziwa nimfa wodna. Którą z reszta nie była, ale nie było to w tym momencie ważne.


Chatka. Stała sobie samotnie, nikomu nie wadząc. Chłopaki dostali paranoi, bo przewodnicy mówili o nieumarłych. Kapłanka westchnęła tylko widząc zachowanie towarzyszy. Owszem przeszli wiele, ale jak do tej pory nie dostali żadnego powodu aby przestać ufać napotkanym osobom. Półelf był otwarcie wrogi, Lan ostatecznie pomógł, kupiec chciał współpracować, a tubylcy ich ugościli. Dlaczego teraz pojedyncza chatka na środku bagna miała by być podejrzana? Tyle się Maarin nasłuchała o pustelnikach w klasztorze, że nie odbierała tego widoku za złowrogi czy tez podejrzany.

- Zło, wróg... naprawdę? W którym momencie zaczęliście być tacy podejrzliwi? Chociaż nie, nie chcę wiedzieć... - undine uprzedziła możliwe nadchodzące pytania. Niewiele więcej zdołała powiedzieć, bo Bitaan zaczął swój wywód. Zaraz potem zaczął śpiewać.

- I to rozumiem - mruknęła podążając za bardem. - Chodźcie, pomysł z bambusem jest fajny, ale mnie chyba nie jest potrzebne takie zabezpieczenie także pójdę przodem. W razie czego wołajcie - zaakceptowała pomysł Harpagona idąc śmiało do przodu.
 
Asderuki jest offline