Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2016, 15:04   #107
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Tancerka siedziała bez celu u stóp sfinksosmoka, który dalej rozglądał się po okolicy niczym czujny piesek preriowy. Najchętniej, poszłaby już spać, skryta pod bezpiecznymi skrzydłami swojego podniebnego towarzysza, ale wolała jeszcze przez pewien czas trwać w swojej bezczynności, a nuż, ktoś będzie coś od niech chciał.
~ Uwaga… w naszym kierunku zbliża się z nadmierną prędkością nieszczęście... ~ sarkastyczny pomruk Nveryiotha z dziwnych przyczyn wystraszył bardkę, która wzdrygnęła się nerwowo, spłoszona głośnością własnych myśli.
~ C-co…~ dziewczyna nie zdążyła się zorientować, kiedy to Godiva zmusiła ją do wstania i oddalenia się od samczej strony grupy, w kierunku bliżej nieokreślonym.
~ Powodzenia i nie, nie przyjdę ci z pomocą jakby co…~
Chaaya była pewna, że smok w tej chwili się uśmiechał, ładując i regenerując swoje witalne siły, negatywną energią jaką roztaczało otoczenie. Choć partnerzy nie wymieniali się myślami, łączność między nimi dalej była otwarta, co oznaczało pełen nasłuch ze strony łuskowatego.
- Wydajesz się jakaś nieswoja… - mrukneła troskliwym tonem Godiva, gdy znalazły się nieco dalej. - Pamiętam cię jako radosnego skowronka. A teraz... wydajesz się przytłumiona. Co ci leży na serduszku?
- Jestem po prostu zmęczona. - odparła ciepło dziewczyna, uśmiechając się miło - Jestem wzruszona, że… się o mnie martwisz? - nie była tego taka pewna - Ale to zwykłe przemęczenie… wiesz, zbyt wiele emocji i wrażeń jak na dopiero co rozpoczętą misję. - zarumieniona i jakby skruszona, dotknęła niepewnie łapy smoczycy. Była zupełnie inna w dotyku od Nveryiotha. Było to przyjemne odkrycie, tak samo jak to, że ktoś w niejaki sposób interesuje się jej osobą w ten bardziej ludzki i zwykły sposób.
Lekcje babki… surowe zasady tawaif jednak nie dawały o sobie zapomnieć i dziewczyna, dość szybko i brutalnie musiała zepchnąć prawdziwą siebie głęboko w odmęty umysłu, ponownie przywdziewając, znaną już wszystkim w drużynie maskę ‘radosnego skowronka’.
- Czy Jarvis ci pokazał młode smoki? - spytała ciekawsko, szczerząc się dumna z czegoś bliżej nieokreślonego - Ja je znalazłam. Gdyby nie ja… biedaczki dalej by tkwiły w swoich skorupkach. Jak myślisz… czy mogę się nazywać ich drugą mamą? Wprawdzie… - ostra igła bólu przeszyła jej serce, na chwilę sprowadzając cień na bądź co bądź, szczery uśmiech -... nie mogłam z nimi zostać, ani ich ze sobą zabrać ale… oby bogowie byli mi przychyli, udało mi się zapewnić im jako taką przyszłość.
- Oczywiście, że się martwię. - mruknęła z uśmiechem Godiva i zerknęła za siebie. - My samice musimy trzymać się razem. Wiesz… że pozwalam ci się dosiąść? Kiedy będziesz chciała naprawdę polatać i poczuć wiatr, to pozwolę ci dosiąść mego grzbietu.
Wyraziła te słowa jakby to był zaszczyt i mruknęła. - Tak… Jarvis mi pokazywał smoki, ładniutkie i twoje… oczywiście, że jesteś ich matką. Drugą matką… jedna złożyła jaja, druga… dzięki drugiej powitały życie i nigdy cię nie zapomną, choć pozostaniesz dla nich wspomnieniem na granicy snów. Tak ja pamiętam smoki które widziałam po wykluciu.
To co usłyszała od Godivy podniosło ją na duchu. W podziękowaniu, uśmiechnęła się najpiękniej jak potrafiła. - Mam nadzieję, że to będą miłe wspomnienia.
- Miłe dla mnie… widziałam cię oczami Jarvisa i wyglądałaś. Promieniałaś przy smoczętach. - stwierdziła Godiva i uśmiechając się. - Będziesz kiedyś dobrą matką. Zresztą już masz dzieciaka pod opieką.
Mruknęła zerkając nieprzychylnie na Nveryiotha. - Nie powinnam tak mówić, prawda? Ponoć jeźdźcy bywają różnie powiązani ze swoimi smokami.
Tancerka zatuszowała swoją nerwowość, wywołaną słowami o macierzyństwie, perlistym śmiechem.
- Nveryioth to dobry smok i godny przeciwnik. - odparła tajemniczo, uśmiechając się półgębkiem na wspomnienia sprzed paru miesięcy, kiedy to ich dwójka pierwszy raz się spotkała. - On nie lubi rzucać się w oczy… gdy jest dostrzegany, zaczyna się denerwować, będąc ignorowanym może bardzo wiele zdziałać. Jesteśmy do siebie…. bardzo podobni… - wzruszyła ramionami - Ty i Jarvis też wydajecie się pikantną mieszanką...
- Nie powinniśmy być razem, nie wiem czemu się połączyliśmy. Ale z drugiej strony. On jest jak… cebula. Ma warstwy. Myślisz, że odkryłaś jedną, a tam głęboko są kolejne i kolejne warstwy sekretów, przez które się można przegryzać bardzo długo. I jest zamknięty w sobie jak ostryga… więc go otwieram. - mruknęła nie bez dumy Godiva.
- To bardzo… szlachetne…ale uważaj, jeśli za mocno będziesz napierać na skorupki…. możesz uszkodzić słabe ciałko w środku. - odparła w dość zawoalowany sposób by nie urazić smoczycy. Ona sama nie była zwolenniczką otwierania kogoś na siłę.
- Jest mięciutki… choć udaje twardego. Jest mięciutki i sentymentalny i… czasem bardzo opiekuńczy. - zachichotała cicho Godiva. - I zdecydowanie sam wymaga opieki. Co pewnie zauważyłaś na tamtej wyspie. Ufam, że dobrze się tobą opiekował?
Na samo wspomnienie, bardce, zaczęła aż drgać powieka. Z Jarvisem można było się napić, ale na pewno nie napadać na kupieckie karawany. Jego pierdołowatość i nieogarnięcie w życiu towarzyskim tak dały po pysku tancerce, że ta miała dość maga na najbliższe miesiące.
- Oczywiście, nie mieliśmy dla siebie za dużo czasu, ale te parę chwil…. były one miłe. - odparła grzecznościowo, nie chcąc urazić Godivy. Jeśli miałaby wybierać z kim chciałaby utknąć na wyspie amazonek, to zdecydowanie z granatowołuskową smoczycą, a nie jej partnerem.
- Wiesz… możesz mi się wyżalić. - odparła cicho Godiva nachylając łeb. - Jak chcesz oczywiście.
Chaaya czułym gestem, chwyciła pysk Godivy, delikatnie go głaszcząc. - Pasujecie do siebie… on chyba ludzi takie silne kobiety, na których można polegać. Chyba mu trochę zazdroszczę tak wspaniałej partnerki. - odparła ciepło.
- Nooo baaa… - odparła z uśmiechem Godiva, która była bardzo łasa na pochlebstwa. - Powinnaś, ale jakbyś szukała nowego smoka, to się Jarvisa parę razy zrzuci… aż pozwoli tobie zasiąść z przodu siodła. - dodała żartobliwie smoczyca.
- Zapamiętam i może kiedyś… gdy nabiorę odwagi to się do ciebie zgłoszę. - odparła śmiejąc się radośnie.
- Zrobiłam sobie jaskinię... jeśli Nveryioth nie potrafi, tobie też oczyścić mogę. I jemu. Taka jestem wspaniałomyślna. - mruknęła Godiva.
- My zazwyczaj sypiamy na zewnątrz… ale dziękuję.
- No skoro tak wolicie, to… nie zmuszam. - mruknęła Godiva i znów poufałym tonem dodała. - A jakby jeden lub drugi zalazł ci za bardzo za skórę, to daj znać a obu ustawię do pionu.
- To niezwykle pokrzepiające, dziękuję, że mogę mieć u ciebie wsparcie. - odparła szarmancko, kłaniając się smoczycy. - Obym jednak nigdy nie musiała korzystać z twojej propozycji…
- No nie wiem… ale niech ci będzie. - zamruczała Godiva i energicznym krokiem wróciła do swej jaskini, by dokonać w niej ostatnich poprawek.
Dziewczyna odprowadziła wzrokiem wielką jaszczurkę, po czym wróciła na plażę do reszty towarzyszy. Przeżyła.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline